Odkąd wyszłam za mąż i zamieszkałam w bloku, w mieszkaniu bez balkonu zaczęłam marzyć o domku z ogródkiem. Właśnie w takim się wychowałam, ale mój mąż wychowany w "blokowisku" nawet nie chciał słyszeć o żadnej budowie. I tak ja marzyłam o On ściągał mnie na ziemię. Kompromis miał być taki,że może kiedyś zamienimy mieszkanie na mieszkanie z balkonem. Będę wówczas mogła grzebać w ziemi w kwiatkach na balkonie.Tak też czas płynął na świat przyszła dwójka naszym kochanych dzieci Karolina ( dziś 7 lat) i Łukasz(lat 4). I właśnie chyba ich pojawienie się a raczej potrzeba wychodzenia i przebywania na świeżym powietrzu( chodzi tu o bieganie po podwórku, umorusanie się piachem a nie jak chcaił mój mąż spokojny spacer ulicami miasta) sprawiła iż zaczał myśleć. tzn.mniej więcej półtora roku temu powiedział iż działkę to możemy kupić ale budować się nie będziemy. Po prostu czysta lokata kapitału. I tak w marcu ubiegłego roku staliśmy się posiadaczami pięknej działki o pow.ok.1020 m2. Ja byłam szczęśliwa już widziałam domek na tej działce ale małżonek powtarzał to tylko inwestycja