Etyka?
Zawsze mnie to dziwi, że w schroniskach są miliony zwierząt, z których 80% zakończy tam życie – jeśli nie uśpione, to z powodu choroby a jeszcze częściej rozszarpane przez współlokatorów. Żyjące ciągle w stresie, przerażone i w ciągu swojego nierzadko krótkiego życia nie doświadczające ani godziny litości ze strony człowieka.
A tu okazuje się, że kastracja jest nie etyczna? A powoływanie na świat nie znanej liczby niechcianych szczeniaków jest etyczne?
Popatrzmy się na ogół , nie tylko na siebie. Fakt jest taki, że najczęściej przeciwko kastracji są ludzie nie świadomi rozmiaru problemu zwierzęcego lub po prostu się nim nie przejmujący.. Nie wydaje mi się, że należy ich utwierdzać w przekonaniu, że nie kastrując są etycznymi , kochającym właścicielami.
Pies jest zwierzęciem udomowionym przez człowieka, nie potrafi sam kierować swoim rozrodem tak, aby zapewnić gatunkowi przetrwanie i zdrowie. W odróżnieniu do wilków gdzie rozmnażają się osobniki alfa. Funkcje "matki natury" w hodowli psów przejął w jakimś stopniu człowiek. Czy, aby uszanowac prawa natury powinniśmy pozwalać każdej suce co pół roku od ok. 6msc do ostatnich dni życia mieć szczenięta? Czy zastrzyki i pilnowanie suki nie jest ingerencją? Czy w ramach nie-ingerowania-w-nature powinniśmy psa karmić karmą, odrobaczać, szczepić?
Człowiek MUSI regulować hodowlę psów, bo inaczej będą się również rozmnażać osobniki chore i będą przekazywać swoje wady potomstwu. Takie powoływanie na świat bezsensownie cierpiących zwierząt jest dopiero nie etyczne.
I jest jeszcze inny problem - psy rasowe. Każdy chce mieć ładnego rasowca, ale warunki są zazwyczaj dwa - ma być tani i ładny. Nikt nie myśli o tym, aby szczeniak był dobrze odżywiony, odchowany i miał doskonałe zaplecze "genetyczne"
Mówią, że psy rasowe są bardziej nękane przez choroby dziedziczne. W Polsce hodowcą psów rasowych jest co drugi właściciel rasowej suki. Szczeniaki dla zdrowia suki, aby pokazać dzieciom ładne szczeniaczki, aby mieć , aby zarobić - codzienność.
Nikt z tych "hodowców" nie bierze uwagę tego, że ich suka albo ojciec szczeniąt, albo dziadek / babcia szczeniaków (których nie zna, bo jego pies najczęściej nie ma rodowodu) może być nosicielem choroby dziedzicznej, która może się ujawnić u jego szczeniaków lub u dzieci jego szczeniaków. Nikt z hodujących bez rodowodu psów nie bada a jego wiedza jest tak mierna o genetyce i hodowli, że aż dziwne, że nabywcy szczeniaków się na to nabierają. Czy chcielibyście aby Wasze psy leczyli tacy dokształceni weterynarze?? Zapewne nie, więc dlaczego zgadzamy się na takich hodowców?? Przecież kupując od nich dajemy im zarobić i skłaniamy do dalszej "pseudo hodowli"
Ja mam sukę z rodowodem, która ma dysplazję. To zwyrodnienie stawów. Genetyka jest nie przewidywalna, chorób nie można eliminować, ale można minimalizować ryzyko ich wystąpienia. Jeżeli wśród psów z rodowodem, gdzie wiele hodowli bada i eliminuje psy chore, ciągle zdarzają się osobniki chore.. To co się dzieje w hodowlach bez rodowodu, gdzie nikt nie bada psów (chorób dziedzicznych nie widać gołym okiem), dopuszcza chore i najczęściej traci szybko ze szczeniakiem kontakt.
Nie chodzi o to, że pies bez rodowodu jest gorszy, ale chodzi o sposób hodowania. Dopóki będzie się kupować szczeniaki z pseudo hodowli dopóty pseudo hodowcy nie przejmując się niczym będą mnożyć szczeniaki w wysokim stopniu narażone na choroby. A konsekwencje tego nie poniesie hodowca, ale nabywca, bo to on żyje z chorym psem, to on dokonuje trudnych decyzji dotyczących leczenia a niekiedy -zakończenia życia swojego przyjaciela. Pies bez rodowodu za 300zł to tak naprawdę dobry interes tylko dla pseudo hodowcy.. My możemy sobie wbić nóż w plecy a na pewno wbijamy go przyszłości i hodowli zwierzaków.
Przepraszam za ten manifest , ale .. no musiałam )