Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

gjon

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2
  • Rejestracja

gjon's Achievements

WITAJ, czytaj i pytaj... :)

WITAJ, czytaj i pytaj... :) (1/9)

10

Reputacja

  1. gjon

    Jak palić w piecu Thorma Bozen?

    Bardzo dziękuję za konkretną odpowiedź i przepraszam za opóźnienie w swojej. Kilka dni palenia samym drewnem dały pełne zrozumienie Twoich sugestii i przyjemność korzystania z (czystej) szybki w piecu. A czy warto zwrócić uwagę na materiały do palenia, które stosami/paletami leżą w marketach? Tak naprawdę nigdy nie paliłem niczym innym niż czarnym węglem i nie mam pojęcia jaka jest wydajność i ekonomia używania takich materiałów (w tym konkretnym przypadku). Opalam dwoma piecami dwa małe pokoje w bloku (po ok. 20m^2) i tylko wieczorami (teraz 17-21, ostrą zimą 15-23).
  2. Proszę o kilka porad jak palić w tym piecu: http://www.thorma.sk/kachle/bozen/ Wcześniej miałem zwykłego prostego "żara" bez żadnych regulacji i chciałbym to robić jak najbardziej ekonomicznie. Drzwiczki mają pod i nad szybą dziury z blachą regulującą, który podobno pomagają sterować kurtyną powietrzną. Jednak czy otwieram je maksymalnie czy też zamykam i tak mam po kilkunastu minutach pełno sadzy na szybie. Na czym polega ta regulacja i od czego jeszcze jest jest zależna? Zakładam, że od rodzaju opału i temperatury spalania, ale czy i jak w takim razie regulować tę opcję przysłanianiem otworów obok górnych drzwiczek. Rozpalam ścinkami drewna, ale potem cały czas palę węglem kamiennym. Jeśli zamknę dolne drzwiczki, to ogień pełga spokojnie wewnątrz komory i piec grzeje raczej słabo. Gdy je uchylę/otworzę to mam piekło w palenisku i jest rzeczywiście gorąco, ale opał szybko się spala. Znaczy te zachowania są logiczne dla mnie, ale może robi się to inaczej, np. w tym modelu trzeba nawrzucać więcej węgla i spalać go od góry. Może jeszcze o czymś powinienem pamiętać? PS. Sadza na szybie mi jakoś specjalnie nie przeszkadza, a nawet uspokaja, bo przy czystej cały czas mam wrażenie, że drzwi pieca są otwarte PPS. W załączniku poglądowe zdjęcia z jakiejś aukcji.
  3. serdecznie i gorąco dziękuję wszystkim za porady i wyjaśnienia. jeśli tylko będę mógł ruszyć do akcji z opalarką, to przekażę Wam informacje na ten temat. a ze wspólnotą zaczynam inaczej rozmawiac
  4. lubię zapach sadzy o poranku ;D ok, a co z opalarką ? nie kopci, a też z grzeje ? za słaba ?
  5. broń Boże, nie mam nic do metody ! po prostu obawiam się czy przy wiszącym w powietrzu zapachu, a włąsciwie chemii dzieciaki dopiero się nie pochorują zdesperowany próbowałem gdzieś z miesiąc temu podejść to miejscowo i testowo innym preparatem i skończyło się na nocnym czuwaniu przy dzieciaku z bolącą głową. powiem tak - wsześniej był to pokój, który nie cierpiał na "grzyba", ale rok temu rąbneło coś na dachu i najpierw cieciowi nie chciało się tego łatać, potem odwalił kichę i przy pierwszych mocnych deszczach zaczęło woda płynąć ścianami. sąsiedni z tym pokój (kuchnię) zalało mi doszczętnie, ale tam nie miałem w sumie problemu - po jako takim wysuszeniu go walnąłem w ścianę chemię i od kilku miesięcy spokój z zielonymi nalotemi. tutaj jednak nie mogę tak drastycznie zaatakowac i się męczę z tym "kwiatostanem" u powały okno w zasadzie ma zawsze w czasie dnia mikrouchył, a gdy ludziska wychodzą na spacer to następuje wietrzenie. "grzybek" jest za to wszędzie tam gdzie podmokły mi sufity i ściany podczas jesieni i zimy. dlatego wiem, że to ten a nie inny powód i z utęsknieniem czekam na ekipę, która położy nowy dach. pozdrowienia
  6. dziękuję za porady. mam nadzieję, że krasnal dobrze zrozumiał moje intenecje - z tego pokoju OBECNIE mogę wywalić rodzinkę na 3-4 godziny, lecz potem musimy tam wrócić i co najgorsze przespać w nim całą noc. podkreślam to a propos domestosu (zapach maskaryczny i działanie otępiające zmysły ) oraz głównie środka przeciwgrzybicznego, który - jak zwykle - będzie wymagał długiego wietrzenia. niestety, prawda ? lekarza po trochu usprawiedliwiam, choć oczywiście żartowałem z tą odmową leczenia. po prostu jeden z rocznych dzieciaków dostał kilka dni temu kolejny z rzędu antybiotyk na prawie astmatyczny kaszel. pozostali na zamianę - ciągły domowy szpital. jeszcze raz podkreślam to, o co pytałem: czy to chorobotwórcze działanie grzyba zmniejszę/usunę niszcząc TYLKO wykwity na ścianach, czy też siedziące w ich wnętrzach świństwo jest równie, jeśli nie groźniejsze ? metody walki z grzybem znam, czytam forum, sam w innych pokojach tego mieszkania dzięki Wam skutecznie wypelniłem to świństwo, ale tylko latem, gdy było ciepło i "wyjściowo" oraz było ... mniej potomków
  7. najpierw krótkie pytanie: czy usunięcie za pomoca mydła lub "lekkiej" chemii SAMEGO "nalotu" z grzyba na ścianach spodowuje, że jego negatywne oddziaływanie na zdrowie mieszkańców się zmniejszy/zniweluje na jakiś czas ? a teraz reszta. znam powód tego, dlaczego grzyb się pojawia - to uszkodzony dach, ale to nie moje mieszkanie i muszę liczyc na wspólnotę mieszkaniową, by go wyremontowała (w tym roku). w domu mam trzy małe dzieiciaki i w zasadzie od jesieni cały czas chorują (no, raczej chorujemy) na grypopodobne choróbska (cieknące nosy, męczący kaszel itp) - zakładam, właściwie to jestem już pewny, że to swiństwo na ścianach może mieć w tym swój udział. nie mogę TERAZ wysłac rodzinki na jednodiniowe wakacje, fizycznie się nie da, a więc nie mogę wpakować w ściany agresywnej chemii, by spróbować wygrać choć jedną bitwę (prawdziwa wojna z tą cholerą zacznie się po wymianie dachu). pozostaje mi więc zmyć tylko same zielone "puchate" plamy jakąś łagodną chemią mydłem i pprzeczekać do lata. iwracam więc do pytania - czy takie coś osłabi/zniweluje problem (być może) pośrednio związany z chorobami w rodzinie ? czy może samo negatywne oddziaływanie grzyba na nasze zdrowie ma również inne źródło, np. uwalnianie chorobotwórczych substancji z wnętrza "oddychających" ścian ? czy takie podejście ma w ogóle sens (wiem, to takie łatanie sumienia)? ba, lekarz grozi że przestanie mi dzieiciaki leczyć, póki tego nie załatwię !
×
×
  • Dodaj nową pozycję...