Mieszkom w Warszawie, planuje uciec za miasto - i widze, ze nawet jezeli maksymalnie sie spreze, nie unikne wzrostu cen materialow budowlanych. Z tego co widze i czytam tutaj, nie przestana rosnac. Stad wzial sie moj plan - co o nim myslicie? Gdybym zaciagnal kredyt na 130% wartosci nieruchomosci (dombank oferuje takie cudo), mialbym rezerwe finansowa, z ktorej moznaby bez bolu glowy doplacac do drozejacego cementu itp. A jesli cos by zostalo, pojdzie na urzadzenie ogrodka. Co o tym sadzicie? Mialoby to sens?