Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

sylwiag

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    31
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez sylwiag

  1. Dalej nic nie wiem.Chyba do końca tygodnia sprawa się rozstrzygnie (mam nadzieję). Muszę się dowiedzieć, czy dostanę drugą transzę kredytu. Ponoć coś się stawiają . Potrzebuje tej kasy, przecież muszę dalej budować, bo wiosna i lato przejdzie. Och jak bardzo bym chciała, żeby mury już były. Wczoraj z okazji pięknej pogody odwiedziliśmy nasze ranczo. Kawa na ławeczce na świerzym powietrzu baardzo smakowała. I te śpiewające ptaszki och. Młody zrobił sobie piaskownicę w "garażu" . Kiedy będzie domek, jest nam bardzo potrzebny
  2. Tu proszę wpisywać komentarze
  3. sylwiag

    Nasz mały raj

    Od ponad roku często bywałam na tej stronie. Czytałam, czytałam, czytałam. Jakoś nie mogłam się wziąć za pisanie swojego dziennika. Wydawało mi się, że i tak nikt nie będzie chciał czytać moich wypocin. Dziś postanowiłam . Jak się wszystko uda to wydrukuję sobie ten dziennik. Będzie pamiątka dla wnuków. Ale może od początku. Zaczęło się jak u większości z Was. Najpierw miał być kupiony gotowy dom do remontu. Szukaliśmy cały rok. I nic. Chociaż nie, jeden był :) Piękny, stary. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia (och te piece kaflowe, stare drewniane podłogi). Był po prostu cudny. Niestety nie na naszą kieszeń Przy trójce dzieciaków i ograniczonych środkach pieniężnych ten dom odpadał. Szukaliśmy dalej, ale mnie nic się nie podobało. Mąż od początku chciał kupić działkę i budować, ale ja jakoś nie mogłam się przekonać. Teraz żałuję, bo dziś moglibyśmy już mieszkać w naszym domku, a tak jesteśmy na początku drogi. Cóż każdy błąd da się naprawić. Zależało nam ma tym, by działkę kupić z pierwszej ręki (wiadomo koszty). I.... pewnego czerwcowego dnia 2005 roku mąż pokazał mi działkę, którą przypadkowo znalazł. Zobaczyłam i...wiedziałam, że to jest to. Nasze cudo, całe 750 metrów szczęścia . Dnia 29.07.2007 roku podpisaliśmy akt notarialny. Spłacaliśmy kredyt za działkę, a jednocześnie szukaliśmy projektu domku, który by nam odpowiadał. Miał być zwyczajny, bez bajerów i nie nowoczesny (to nie są moje klimaty). Szukaliśmy, szukaliśmy i nic. Duży, mały, kuchnia z tyłu. Wiedziałam, że dół ma być nasz, a góra dzieci. NIe znaleźliśmy nic co by nas zauroczyło . Latem 2006 roku poddaliśmy się. I tak projekt gotowy trzeba by dostosować do szkód górniczych, więc zdecydowaliśmy się na projekt indywidualny. Parę miesięcy zmian, przeróbek i wreszcie w listopadzie dostaliśmy gotowy projekt. Jak dla mnie cudo. Jak opanuje technikę wklejania zdjęć to się pochwalę :). W lutym 2007 mieliśmy załatwiony kredyt, ale była radość. W dniu 26 maja 2007 roku do naszego raju wjechał ogromna koparka. Niestety nie było mnie przy tym Pan koparkowy wykopał wieeelki dół i...wymieszał humus z tym co było pod spodem. Było za późno żeby cokolwiek zrobić. To był początek. W tym roku udało nam się jeszcze zrobić stan zero. No prawie zero, bo nie zalewaliśmy betonem, żeby się wszystko dobrze usiadło. Później nastała zima . Na naszej budowie nic się nie działo. Ale teraz już coraz cieplej, więc mamy zamiar niedługo zacząć. Mam już wycenę za stan surowy otwarty i chyba za parę dni podpiszemy umowę. Oferta wydaje mi się dość atrakcyjna. Nie mogę się doczekać chwili, gdy mury zaczną rosnąć. To na początek byłoby tyle (chyba nigdy w życiu nie napisałam tyle za jednym razem ).
  4. Od ponad roku często bywałam na tej stronie. Czytałam, czytałam, czytałam. Jakoś nie mogłam się wziąć za pisanie swojego dziennika. Wydawało mi się, że i tak nikt nie będzie chciał czytać moich wypocin. Dziś postanowiłam . Jak się wszystko uda to wydrukuję sobie ten dziennik. Będzie pamiątka dla wnuków. Ale może od początku. Zaczęło się jak u większości z Was. Najpierw miał być kupiony gotowy dom do remontu. Szukaliśmy cały rok. I nic. Chociaż nie, jeden był Piękny, stary. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia (och te piece kaflowe, stare drewniane podłogi). Był po prostu cudny. Niestety nie na naszą kieszeń Przy trójce dzieciaków i ograniczonych środkach pieniężnych ten dom odpadał. Szukaliśmy dalej, ale mnie nic się nie podobało. Mąż od początku chciał kupić działkę i budować, ale ja jakoś nie mogłam się przekonać. Teraz żałuję, bo dziś moglibyśmy już mieszkać w naszym domku, a tak jesteśmy na początku drogi. Cóż każdy błąd da się naprawić. Zależało nam ma tym, by działkę kupić z pierwszej ręki (wiadomo koszty). I.... pewnego czerwcowego dnia 2005 roku mąż pokazał mi działkę, którą przypadkowo znalazł. Zobaczyłam i...wiedziałam, że to jest to. Nasze cudo, całe 750 metrów szczęścia . Dnia 29.07.2007 roku podpisaliśmy akt notarialny. Spłacaliśmy kredyt za działkę, a jednocześnie szukaliśmy projektu domku, który by nam odpowiadał. Miał być zwyczajny, bez bajerów i nie nowoczesny (to nie są moje klimaty). Szukaliśmy, szukaliśmy i nic. Duży, mały, kuchnia z tyłu. Wiedziałam, że dół ma być nasz, a góra dzieci. NIe znaleźliśmy nic co by nas zauroczyło . Latem 2006 roku poddaliśmy się. I tak projekt gotowy trzeba by dostosować do szkód górniczych, więc zdecydowaliśmy się na projekt indywidualny. Parę miesięcy zmian, przeróbek i wreszcie w listopadzie dostaliśmy gotowy projekt. Jak dla mnie cudo. Jak opanuje technikę wklejania zdjęć to się pochwalę . W lutym 2007 mieliśmy załatwiony kredyt, ale była radość. W dniu 26 maja 2007 roku do naszego raju wjechał ogromna koparka. Niestety nie było mnie przy tym Pan koparkowy wykopał wieeelki dół i...wymieszał humus z tym co było pod spodem. Było za późno żeby cokolwiek zrobić. To był początek. W tym roku udało nam się jeszcze zrobić stan zero. No prawie zero, bo nie zalewaliśmy betonem, żeby się wszystko dobrze usiadło. Później nastała zima . Na naszej budowie nic się nie działo. Ale teraz już coraz cieplej, więc mamy zamiar niedługo zacząć. Mam już wycenę za stan surowy otwarty i chyba za parę dni podpiszemy umowę. Oferta wydaje mi się dość atrakcyjna. Nie mogę się doczekać chwili, gdy mury zaczną rosnąć. To na początek byłoby tyle (chyba nigdy w życiu nie napisałam tyle za jednym razem ).
  5. Witam Ja dopiero będę zakładała ogród, na razie buduje się domek. Zauważyłam,że za moją działką rośnie ogromny krzak ostrokrzewu. Pole jest niczyje, więc nie sądzę, aby ktoś od paru lat dbał o niego , np. nawoził. Przy tym krzewie jest pełno małych krzaczków. Czy można coś takiego posadzić w ogrodzie, czy lepiej dać sobie spokój i kupić sadzonkę, a jeśli można to kiedy i jak to zrobić ??
×
×
  • Dodaj nową pozycję...