Sprawa wygląda tak: wykonawca (prywatny bez umowy) ugodził się na 800 zł na wykonanie pokoju. Miało mu to zająć najdalej 1,5 tygodnia. Pierwszego dnia do pracy nie przyszedł, bo podobno ktoś mu zakosił materiały do roboty i nie mogł. Ok. Na drugi dzień przyszedł ale tylko na 4 godzinki, bo potem żonę musiał odwieźć gdzieś tam. 2 następne dni był, ale co 2 godziny gdzieś wyskakiwał. Pożyczyłam mu samochód by pojechał po materiały, nie było go godzinę (SKLEP jest 10 min od domu autem) Wykonawca tak szalał jakiś czas, wreszcie powiedziałam stop. Ustalone zostało że będzie robił 8 godzin bez zostawiania domu samego. Dostał klucz na 2 godziny bo musiałam wyjść on też. Wróciłam, jego nie było i już nie wrócił. Dzwoniliśmy, pisaliśmy smsy, nie odbierał. Na drugi dzień powiedział, ojej no co za pech!! Wreszcie poważna rozmowa: jeśli się nie zmieni a pokój nie będzie wreszcie pokazywał oznak roboty to wylatuje. Jako że nie doszliśmy do ugody na temat dotąd wykoanen roboty i płatności, został i miał skończyć. Na drugui dzień ta sama historia z kluczem. Dostał i znów przepadł do końca dnia, na drugi dzień stwierdził żę on nie widzi o co mamy pretensje. Oszukał że obiecaliśmy mu 400 zł czyli połowę za pokój. A umówiliśmy się na 200 na początku i reszta koniec po oddaniu pokoju. Ale wmówił nam że drugie 200 też. Ja, zła na niego dałam mu 150 zł. On wtedy obrażony wyszedł, przebił oponę w samochodzie, zostawił rozwaloną bramę (pies zwiał) i ukradł jeszcze za ponad 100 zł maszynę której używał. żąda zwrotu pieniędzy za dotychczasową pracę. I co wy na to?