Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

JANINKI-AMORKI82

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    434
  • Rejestracja

1 obserwujący

JANINKI-AMORKI82's Achievements

STAŁY BYWALEC (min. 300)

STAŁY BYWALEC (min. 300) (4/9)

10

Reputacja

  1. Doradca z OF jak najbardziej temat dalej prowadzi, tyle, że on nam ciągle o tym, że zdolność jest (w związku z czym twierdzi, że nie musimy np. wynajmować mieszkania aby udokumentować równomierny dochód w najbliższych miesiącach/latach bo bank i tak patrzy tylko wstecz - czy aby na pewno???), a my pytamy o realne szanse na dostanie kredytu, a nie o zdolność, którą mamy. Przecież posiadanie zdolności nie jest jednoznaczne z uzyskaniem kredytu . Chodzi o to, że przy naszej DG dochody są bardzo nierównomierne (w roku są jakieś 3 miesiące słabsze, czasem nawet na minusie - wic polega na tym, że dwa z tych miesięcy wypadają na początku roku czyli styczeń i luty - a tu KPiR trzeba przedstawić za ten rok w banku), czy są banki, które biorą pod uwagę tylko sumaryczne zestawienie z całego roku? Pytanie jest proste - gdzie najłatwiej dostać kredyt gdy pracuje się na DG, a nie na etacie (DG nie jest kontynuacją żadnego etatu).
  2. Witajcie! Szukam porady, gdzie (do jakiego banku) najlepiej udać się po kredyt hipoteczny na zakup starego domu (GDZIE SĄ NAJWIĘKSZE REALNE SZANSE NA OTRZYMANIE KREDYTU), sytuacja wygląda następująco: - zatrudnienie - własna DG (3 lata) + umowy zlecenia, które zakończyły się w grudniu 2010 - zarobki nieregularne, ale w zestawieniu rocznym wystarczające do zdolności kredytowej - zdolność kredytowa wyliczona przez doradcę z OF jest ponad kwotę kredytu (prawie dwu krotność) - wielkość kredytu to 130 000, wartość nieruchomości 180 000 (50 000 to wkład własny) - dodatkowo po ewentualnym zakupie nieruchomości jest możliwość wynajęcia obecnego mieszkania więc byłby w miarę stały dochód - kredyt najlepiej w walucie (EUR) Poradźcie - może ktoś był w podobnej sytuacji - bo zbliżam się do podpisania umowy przedwstępnej kupna domu, muszę wpłacić spory zadatek, a im więcej czytam o kredytach przy własnej DG tym gorzej to widzę i po nocach nie śpię .
  3. heh, właśnie przeczytałam ten wcześniejszy mój wpis i aż łezka w oku się zakręciła i wszystko się przypomniało.....powiem tak, nie udało się . facet sprzedał działkę komu innemu w całości. mówi się trudno, choć nie przyznam się ile łez wylałam ze złości, z rozczarowania i poczucia ogólnej bezsilności. ale może nie ma tego złego....zaczęliśmy szukać domku do remontu zamiast działki (ale o tym na razie cicho sza żeby nie zapeszyć).
  4. Witajcie! Sto lat mnie nie było na forum, wpadłam w odwiedziny, a tu znowu kiepskie wieści, echh...Maju - Tomku, oby zdrówko Wam dopisywało, wszystkiego dobrego, myślami jestem z Wami (nawet jak nie bywałam na forum często myślałam co tam u Komtura). pozdrawiam Was cieplutko! janinki
  5. ja z całą pewnością nie jestem forumowiczem pełną gębą (no bo dom nie wybudowany jeszcze i nie wiadomo czy w ogóle, jeno zakusy na razie i podczytywanie w celach edukacyjnych) i totalnie nie wiedziałam o co chodzi - szczerze mówiąc zdziwiły mnie wątki, że ktoś odchodzi, ktoś zostaje...chciałam spytać ...ale o so kaman...? poczytałam i już mniej więcej widzę o so chodzi choć sądzę, że i tak całość nie została wyłożona na światło dzienne i pewnie jak zawsze jest jakieś drugie, a może nawet i trzecie dno, i każdy ma swoje racje, i każdy ma swoją prawdę - jedyną słuszną......ogólnie mam mieszane uczucia. ale nadal - tak jak wcześniej kiedy nie miałam zielonego pojęcia o co chodzi - tak i teraz - mam ten cały "konflikt" w głębokim poważaniu. w życiu na prawdę są sprawy ważniejsze. ja na razie zostaję - licząc dalej na możliwość wymiany (póki co jednostronnej ) doświadczeń i informacji i mam nadzieję, że nie wszystkich forumowiczów to co się teraz dzieje zniesmaczy do tego stopnia, że przestanie im się chcieć tu zaglądać.
  6. A ode mnie paczka do Ciebie poszła dziś I do Wireckiego przesyłka też już poszła.
  7. jak o sajgonkach mowa to ja może podam przepis na surówkę do sajgonek? przepis z netu nieco przeze mnie zmodyfikowany: 0,5 kg białej kapusty (pół małej główki) 2 marchewy 1 cebula 3 ząbki czosnku przyprawy (sól, cukier 3-4łyżki, pieprz, imbir, ostra papryka, curry) słodki sos chili ocet winny biały (1/3 szklanki - może być ciut więcej) oliwa z oliwek (1/4 szklanki) trochę wody kapuchę poszatkować jak najdrobniej, to samo z cebulą, marchewkę zetrzeć na tarce, czosnek przecisnąć przez praskę. wszystko w misce mocno wygnieść aby kapucha puściła sok (ja czasem trę kapustę na tarce - wtedy jest bardzo drobno i lepiej przegryza się z sosem). zrobić sos - olej, ocet, cukier, przyprawy, sos chili (można dodać kilka kropel sojowego zamiast soli) wymieszać w szklance - dolać wody aby szklanka była do pełna. zalać surówkę, wymieszać i odstawić do przegryzienia (najlepiej na noc). a z sajgonkami to ja robiłam tak przy okazji imprez, że najpierw smażyłam sajgonki, a potem przed samym podaniem wkładałam do mikrofali (wiem, wiem, zaraz będzie lincz za żarcie z mikrofali ale mi nie zrobiły się gumowate ) lub piekarnika.
  8. a ja znowu pół kilo do przodu (a raczej jest to krok w tył). w tym miesiącu idę zbadać hormony bo to nie może być normalne żeby waga tak skakała.
  9. Proszę o adresy na priv Coolibeer i Wirecki, DPSia też się odezwij musimy ustalić szczegóły .
  10. mnie ostatnio wryło..siedzimy z rodziną, która przyjechała do nas w odwiedziny przy stole, ja robię kawkę, a tu nagle w pół zdania wszyscy milkną...patrzę - jakaś babcia stoi w gumiakach na dywanie w salonie...nie pukała, nie znam jej nawet z widzenia, herbaty chciała bo niby zapomniała kupić (biały dzień, sklep 500m dalej otwarty). dałam jej całą paczkę byleby poszła jak najszybciej po już niemalże całą chałupę zwiedziła, żeby zobaczyć co i jak. dodam, że nie jesteśmy tu nowi i ponad 15 lat temu jak rodzice się sprowadzili były dokładnie takie same historie, ale od tych kilkunastu lat nic takiego się nie działo. rodzice mieszkają kilkanaście lat i nadal są "ci obcy z miasta". i jak ktoś tu napisał - nie ma to jak ateista na wsi. jak się sprowadziliśmy z rodzicami i ja jeszcze do podstawówki chodziłam - to się dopiero działo, jak się okazało, że na religię nie chodzę, matki zabraniały innym dzieciom się ze mną bawić , dzieciaki wytykały palcami, kilka wsi dookoła huczało, że bezbożniki mieszkają. o jakiejś sąsiedzkiej pomocy nie ma mowy, wręcz przeciwnie - niestety ludzie tu są złośliwi i zawistni (bardzo specyficzna mentalność, co potwierdza wiele osób napływowych - nigdzie indziej nie spotkałam się z takimi ludźmi). syn sąsiada kradnie nam z działki różne rzeczy (przyłapany na gorącym uczynku), jego ojciec jak skończy palić to peta przez płot na nasz podjazd wrzuca, drugi sąsiad co 3 dni zalewa nas szambem (rurę podprowadza pod nasz płot, żeby się do nas lało), jak jakieś 8 lat temu rodzicom ukradli samochód z podwórka - nikt nic nie widział, nikt nic nie wie choć na co dzień każdy o każdym wie wszystko, a nawet więcej (potem sąsiad jeden się przyznał, że wie kto ale nie powie na policji - złodziejem był mieszkaniec tej wsi). jak zimą sąsiad odśnieżał to robił to tak aby zasypać nam wyjazd z bramy (choć mógł odśnieżać w drugą stronę, gdzie miał bliżej i nie ma niczyjej bramy). O paleniu wszelkiego świństwa (szmat, gumiaków, styropianu, opon, butelek i innego plastiku) tak, że się okna uchylić nie da nie wspomnę - po co zanieść posegregowane śmieci do kontenerów 300m dalej jak można w piecu zjarać - ewentualnie do lasu wywieźć - też niestety nagminne tutaj. ot taka wiejska codzienność, każdy dzień przynosi coś nowego hehe . niestety wszyscy, którzy się na tą wieś sprowadzili z odległości dalszej niż 15 km są traktowani dokładnie tak samo (auta ukradli chyba wszystkim "obcym"), przykre to, ale niestety prawdziwe.
  11. nie radzę sobie wcale, jeszcze jak słonko świeci to jak cię mogę, ale jak jest tak jak w weekend to nic tylko se w łeb strzelić, do tego duże stresy ostatnich dni nie pomagają, nie wiem czy wyć i nie wstawać z wyrka czy się pochlastać, no nie radze sobie i już....
  12. Zbigniew - przeczytałam Twój wpis w dzienniku - no bierz się do roboty, oficjalnie CIĘ MOTYWUJĘ do nadrobienia zaległości .
  13. kawika ja też z tych niecierpliwych i w dodatku te problemy z chudnięciem (a raczej brakiem lub wahaniami wagi) nie zachęcają...ale jak widzę te 0,5 kg mniej czy choćby 0,3 kg mniej to motywacja jest niezła. po malutku, po malutku i do przodu. No właśnie Ty to widzisz bo masz wagę jak przypuszczam no i kolejna za żeby kupić a tak się boję na niej stanąć haha właśnie nie mam wagi - ważę się przy okazji wizyt u siostry - raz na tydzień czasem raz na dwa tygodnie.
  14. kawika ja też z tych niecierpliwych i w dodatku te problemy z chudnięciem (a raczej brakiem lub wahaniami wagi) nie zachęcają...ale jak widzę te 0,5 kg mniej czy choćby 0,3 kg mniej to motywacja jest niezła. po malutku, po malutku i do przodu.
  15. Coś tu nie gra... Jak to nie ma czasu? To jest wznowa czy równolegle były operowane 2 miejsca? Te operacje były oddzielone w czasie? Po żadnej nie było zaleconej chemii? Może rzeczywiście nie wszystko wiesz, albo źle zinterpretowałaś rozmowę... W znanym mi przypadku odbyło się to tak: podejrzana zmiana w piersi znaleziona samodzielnie -> lekarz od USG daje namiary na histopatologa w Łodzi -> rozpoznanie: rak i namiary na chirurga onkologa -> po wizycie namiary na chemioterapeutę ze wskazaniem (w tym konkretnie przypadku) na zastosowanie przedoperacyjnego leczenia chemią. 3 wizyty były płatne (razem ok. 200 - 250zł). W leczeniu mam wrażenie, że główną rolę ma chemioterapeuta - ale być może dlatego, że to leczenie jest zdecydowanie najdłuższe. Leczenie jest "dziwne", bo każdy robi swoje i przesuwa na kolejny etap do innego lekarza - jak na taśmie . Odnoszę wrażenie, że rzeczywiście nie ma kogoś kto by czuwał nad całością, choć taką rolę powinien chyba pełnić onkolog kliniczny - z tego co wiem jest ich niestety tylko coś ponad 200 w całej PL. Zaraz napiszę priv. odpisałam na priv
×
×
  • Dodaj nową pozycję...