Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

qbaz

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    9
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez qbaz

  1. No tak namiary. Ryszard Kas - 513 893 437. Gwoli uzupełnienia, nalegał na termin i kary, żeby jak sam to mniej więcej określił, nie mieć problemów ze zmotywowaniem się do wytężonej pracy ... i nie miał Fliś Bud - 12 250 77 03
  2. Biała lista - Pan Ryszard Kas spod Krakowa - zrobił nam piękne drewniane schody, a przy podpisaniu umowy sam nalegał na określenie terminu i kar umownych za spóźnienie. Oczywiście wyrobił się ze wszystkim. Skład Fliś-Bud z Bodzanowa. Zaopatrzyli nam całą niemal budowę. Ceny ok, szybka dostawa, płaciliśmy nieraz dawno po otrzymaniu towaru, kiedy uzbierała się jakaś większa sumka.
  3. No niestety nie mam faktur pod ręką, a nie pamiętam ... tyle tych zakupów było. Cena chyba koło 3 PLN za sztukę, ale ile tego na 1m2 wchodziło - znowu pustka w głowie. Kupowałem w hurtowni SAWA w Krakowie na Stoczniowców. Niewiele firm publikuje cennik na stronie, ale oni akurat tak ... o ile aktualny oczywiście. Polecam lekturę dla porównania: http://sawa.krakow.pl/page/ i życzę trafnych wyborów
  4. Niedawno zakładałem (tzn. zakładano mi ) dachówkę Tondach i nie miałem do jej jakości żadnych zastrzeżeń. Cenowo była dość atrakcyjna, niedoszacowane dachówki dość szybko mi dosłano podobno z Czech - znaczy się stan magazynowy należyty. Szkoda tylko, że potem nawet staniały bo kupowałem z "małym" wyprzedzeniem. To taka uwaga na pierwszy rzut oka. Na drugi poczekam parę lat pewnie, zobaczymy jak dachówka zachowa się w czasie. Pierwsze wrażenia są więc pozytywne. Może ma ktoś dach z Tondacha dłużej, ciekaw jestem czy mogę spać spokojnie. Pozdrawiam
  5. Ze stanem surowym zwyczajnie Ci się udało. Nie kuś losu i podpisuj umowy ze wszystkimi. To dobra rada wynikająca z doświadczenia, nie zawsze pozytywnego niestety . Pozdrawiam P.S. Budując bez umowy pozbawiłaś się formalnej gwarancji na wykonane prace. Umowy ustne są też wiążące, ale ... nie dla wszystkich niestety.
  6. Ja pierwszą łopatę wbiłem w ostatnim tygodniu kwietnia 2007, mieszkam od 15 grudnia. Wykonczeniówka zakończona w 100%. Metoda prosta: suche tynki + dobre gatunkowo i nieśmierdzące farby (ze względu na małe dziecko). Dodatkowo grzanie jak najszybciej, na początek koza, potem centralne. Wilgoci nie mam prawie wogóle. Budynek pracuje i płyty na łączeniach pękają ... tyle, że to samo dzieje się i w budynkach znacznie starszych. Potrwa to jakiś czas, może 2 lub 3 lata, ale gdyby przyszło czekać, aż budynek całkowicie się ustabilizuje to można by się nawet niedoczekać. Kontakty i robactwo - bzdura. Wieszać można wszystko, wystarczy zakotwić śrubę wystarczająco głęboko w pustaku poza płytą g-k
  7. Kilka spostrzeżeń zawarłem w tym wpisie: http://forum.muratordom.pl/o-umowach-i-dla-wszystkich-oraz-o-m03a-moje-miejsce,t120511.htm Pozdrawiam i życzę powodzenia wszystkim wytrwałym inwestorom
  8. Witam wszystkich, Troche czasu spędziłem studiując to forum i nie udzielając się nic a nic, myślę więc że wypada na koniec napisać przynajmniej parę słów o własnych przejściach, decyzjach, wyborach, rozterkach, radościach i pewnie jeszcze stu innych, nieuniknionych dla nas budujących, stanach psychicznych. Może choć jedna osoba coś na tym skorzysta, szczególnie w dalszej części dotyczyć to będzie budujących projekt z Muratora m03a – Moje miejsce Wybór ekipy jest moim zdaniem niemal zawsze dylematem kupującego kota w worku. Ekipa z polecenia wcale nie musi być lepsza niż ta znaleziona nawet na allegro. Ja własnie tak znalazłem brygadę do wykończeniówki i tylko dzięki nim udało mi się wprowadzić zgodnie z planem tj. na grudniowe święta 2007. Nikt nam nie dawał szans, a jednak się udało zamieszkać po 8 miesiącach od wbicia pierwszej łopaty. W sumie współpracowałem z trzema ekipami, z czego z dwiema rozstałem się z wielką radością i nie zawsze w zgodzie. Nie zamierzam pisać tu jednak swojej historii, więc przechodzę do konkretów. Rzeczy których nie polecam odczułem na własnej skórze, więc potraktujcie je poważnie. UMOWA I INNE Niech nikomu nie przychodzi do głowy umawiać się na gębę bez umowy!!! To chyba najprostsza droga do pożegnania się z budowaniem zgodnie z wymarzonym terminarzem. Umowa musi zawierać zapis o terminie zakończenia konkretnego etapu budowy oraz o odsetkach karnych za jego przekroczenie. Jeśli wykonawca określi termin, ale nie zgadza się na karę za spóźnienie to nie ma takiej siły na ziemi, która skłoni go do dotrzymania terminu. Bo niby czemu miałby to zrobić skoro „nastąpiły nieprzewidziane trudności np. pogodowe.”. Ja podpisałem taką umowę z terminem bez kar i oczywiście już po trzech miesiącach byłem ponad miesiąc w plecy. Skoro więc ustalicie z wykonawcą termin zakończenia np. stanu surowego to poważny wykonawca, który potrafi pracować sumiennie i trafnie ocenia swoje możliwości nie powinien się bać kar i odsetek. A jeśli odmawia to znaczy, że zakłada że termin nie jest do dotrzymania, albo mu na tym nie będzie zależało. Jeśli więc nie jesteście przyparci do muru poszukajcie kogoś innego, albo przynajmniej zagroźcie rezygnacją z podpisania umowy. Może to poskutkuje. Kolejna rzecz to szczegółowość umowy i metody pracy wykonawcy. Przed podpisaniem umowy wskazane jest skonfrontować wykonawcę z kierownikiem budowy i po kolei omówić dokładny zakres prac i metod na każdym etapie. Przykładowo mój pierwszy wykonawca właśnie podczas takiego spotkania „pochwalił się”, że fundamenty wykonuje w ten sposób, że koparką wykopuje rowy w ziemi, bez ściągania humusu, a następnie wykonuje zbrojenie i wlewa w „dziurę” bądź ile betonu. I gotowe, o izolacji pionowej pewnie nigdy nie słyszał. Kierownik zrobił oczy jakby dostał sztychówką w brzuch, a wykonawca raczył zauważyć że od dziesięciu lat tak buduje i nikt się nie skarżył. Wniosek? Od 10 lat źle budował i szczęście, że okazało się to zanim zabrał się do pracy. To samo tyczy się prac wykończeniowych. W umowie zapisaliśmy przykładowo dokładny schemat warstw izolacyjnych przy wylewkach czy schemat elewacji od gołych ścian aż do tynku i otworów wentylacyjnych. Dzięki temu nie usłyszałem potem, że „my to zawsze robiliśmy prościej, a to czego chcecie musi kosztować drożej”. Pamiętajcie więc, umowa musi zawierać zapis o budowaniu zgodnie z projektem, a dodatkowo zgodnie z ustaleniami zapisanymi jako np. aneks. Jeśli wykonawca odmawia – patrz wyżej. O ile nie macie zbyt miękkiego serca nie decydujcie się na płacenie zadatków za niewykonane czy nieskończone etapy. Pieniądze wydane w ten sposób będą skutkować tym, że wykonawca chwilę później dojdzie do wniosku, że na wypłaty dla pracowników będzie go stać obojętnie czy dom się buduje planowo czy nie. Ja miałem i mam miękkie serce i przyszło mi tego żałować. Również ważna rzecz to niebratanie się z pracownikami i ich szefem. Im lepsze relacje między wami tym tzw. „mniejszy bat”. Nie polecam wspólnego piwa o zachodzie słońca czy przechodzenia na ty. Niepoważni budowlańcy (o ile na takich traficie) poczują się jak na budowie socjalistycznej i potraktują swoja pracę jak czyn społeczny. Oczywiście nie ma reguły, ludzie są przecież różni, ale umiar jednak polecam. Najważniejszy jest wzajemny szacunek i zadowolenie ze współpracy. W końcu wykonawca też liczy na to, że inwestor będzie zwyczajnie normalnym, nieupierdliwym człowiekiem. Ta zasada działa na każdym polu gdzie występuje hierarchia i zależność. Wspomnijcie swoją pracę czy np. szkołę. W naszym kraju w większości tak to działa i nie zapowiada się na zmiany … niestety. Dobrą sprawą jest również ustalenie, kto za jakie materiały bierze odpowiedzialność. Przy wykończeniówce raz na jakiś czas dawaliśmy szefowi ekipy kilkaset złotych na „drobne” zakupy do rozliczenia fakturami. Dzięki temu, inaczej niż przy stanie surowym, nie odbieraliśmy trzy dni z rzędu o 7 rano błagalnych telefonów o paczkę gwoździ, bo się nagle skończyły. Jeszcze wtedy naiwni, goniliśmy po składach żeby z takiego powodu budowa nie stanęła w miejscu. Żadne narzekania nie skutkowały jakbyśmy rozmawiali z ludźmi z innej epoki. Następnego dnia rano zadzwonili po … dwa worki cementu. I ostatnia sprawa. Gwarancja na wykonane prace powinna być nie mniejsza niż 2 lata, a im więcej tym naturalnie lepiej. Nie musicie wyszczególniać czego dotyczy, bowiem dotyczy wszystkiego. Termin naprawy od zgłoszenia do usunięcia usterki nie powinien być dłuższy niż 1 lub 2 tygodnie. Czy bez podpisanej umowy doprosicie się powrotu wykonawcy na plac budowy bo np. woda przecieka przez okucie komina? Czasem tak, czasem nie. MOJE MIEJSCE CZYLI M03A – ZMIANY Ogólnie doradzam dokonanie kilku zmian w projekcie. Oczywiście każdy ma inne potrzeby, a sam projekt nie jest uniwersalny więc każdy dokonuje innych zmian. Co ja zmieniłem? Idąc od góry czyli poddasze. Przestrzeń nad garażem aż się prosi o zagospodarowanie. Wylałem tam strop i uzyskałem coś na kształt strychu do którego schodzi się po stopniu z jednego z górnych pokojów. W efekcie za odrobinę więcej kosztów uzyskałem pomieszczenie na tzw. graciarnię. Normalnie ocieplony, wykończony z oknem dachowym może być w przyszłości nawet normalnym pokojem. Skosy na poddaszu mocno ograniczają funkcjonalność pomieszczeń. Niekoniecznie legalnie (byle zgodnie z mpzp) wystarczyło podnieść dach o dwa pustaki i w efekcie wywalczyłem dodatkowe metry. Teraz ściany przy skosach mają wysokość ok. 90 cm a to już prawie dobrze . I nie musiałem decydować pomiędzy skosami do podłogi a ściankami działowymi kilkadziesiąt cm od skosu przy podłodze. Koszty i komplikacje jednak były tu większe. Pustaki, elewacja, podłogi wewnątrz, przestrzeń do ogrzania itd. Ile dokładnie nie wiem, bo i tak straciłem rachubę – kto budował w 2007 ten wie jak było. Dodatkowo po wywaleniu kącika komputerowego, a następnie przesunięciu i powiększeniu łazienki w tamtą stronę okno dachowe w łazience wyszło mi dość wysoko. Jednak dzięki temu manewrowi oraz po usunięciu jednej z garderob, uzyskałem pomieszczenie wystarczające na duży stół bilardowy. M03a wcale nie jest taki mały . Podniesienie dachu nie zepsuło wrażenia wizualnego, domek dalej wydaje się mały i przytulny, a m.in. właśnie dlatego go wybraliśmy. Poprzesuwałem więcej ścianek działowych ale to już kwestia potrzeb i o tym pisać nie będę. Aha, przestrzeń nad poddaszem między stropem a kalenicą też nadaje się do wykorzystania. W przyszłości zamierzam ją wydeskować i zyskać awaryjny stryszek. Ocieplenie idzie do kalenicy więc zamrażarki tam nie będzie. Parter Tutaj też można trochę pokombinować. A więc po kolei. Zrezygnowałem z bocznego tarasu. Jest dość kosztowny, a taras od ogrodu w zupełności na nasze potrzeby wystarczy. A ta ilość drzwi balkonowych to już w ogóle dramat. Dzięki temu nie brakło nam pewnie funduszy pod koniec budowy. Zmieściliśmy się na styk – dosłownie. Dolna łazienka jest nieco zbyt mała. Można ją powiększyć wzdłuż dłuższego boku, wgłąb domu. Nawet 20 cm to sporo w małym pomieszczeniu. Wyprowadziliśmy z niej wymuszoną wentylację włączając do systemu również garaż. Ciężko było zresztą inaczej, skoro górna łazienka, oryginalnie chyba połączona wentylacją z dolną jednym kominem, została przesunięta o nie mniej niż metr. Kominek zbudowaliśmy w niezmienionym miejscu, grzejnik w salonie o ile było to możliwe przesunęliśmy jak najdalej od niego. Nie mam przed sobą projektu, ale były chyba rozmieszczone tak, że nie było nawet miejsca na sensowny kącik TV. Zdecydowaliśmy się na rozprowadzenie ciepłego powietrza tradycyjnym systemem grawitacyjnym do wszystkich pomieszczeń, również parterowych. Był to niestety błąd. Na piętrze system działa świetnie, niestety w pokojach parterowych co najwyżej czuć coś po przyłożeniu ręki do kratki. Zwyczajnie odległość w poziomie jest zbyt duża. Rozważam zamocowanie wiatraczków wymuszających ruch powietrza, może to pomoże. Ale bez tego ani rusz. Wymiary okien pociągnięte przez architekta dość zamaszystą kreską to ciekawy pomysł o ile wybierzecie firmę produkującą okna bez dopłat za niewymiar. W innym wypadku czeka was koszmar cenowy. Ja nieco zmieniłem wymiary, pozostawiłem je jednak wciąż bardzo duże. Np. okna 170 x 170 to małe nieporozumienie, na jednoskrzydłowe są zbyt duże, szczególnie jeśli planujecie ciężkie i grube szyby. Ja wstawiłem dwuskrzydłowe 180 x 150. Balkonowe od ogrodu miały chyba 250 cm wysokości, wstawiłem 230 cm. Jeśli chcecie wiedzieć czemu to zapytajcie jakiegokolwiek producenta, a jeśli wam się uda to obejrzyjcie takie. Może są i ładne, ale to nie drzwi a niemal wrota. Zawiasy też powinny być chyba kute, żeby wytrzymać szyby P4 jeśli ktoś takie planuje. No i chyba najważniejsze. Zrezygnowałem z dolnej małej toalety i zorganizowałem tam spiżarkę. Doszliśmy do tego z żonką po krótkiej kalkulacji. Nasza trzyosobowa póki co rodzinka nie potrzebuje trzech toalet, dwie spokojnie wystarczą, a słoiki i mamine przetwory gdzieś trzymać trzeba. Wykończenie też było tańsze. To jedna z tych decyzji, które dla naszych potrzeb uznaliśmy za najważniejsze. To chyba, ale nie na pewno, wszystkie istotne zmiany których dokonaliśmy podczas budowy. Oczywiście każdy ma inne potrzeby, więc traktować je należy tylko jako pomysł lepszy lub gorszy. Po niecałym miesiącu mieszkania we własnym wymarzonym domku stwierdzam, że wybudowaliśmy dom dokładnie na miarę naszych potrzeb, nie za mały i nie za duży. Zwyczajnie w sam raz. Życzę wszystkim tylko miłych doświadczeń z budowy i szybkich postępów w realizacji wymarzonego domku. W razie pytań chętnie pomogę. Jeśli tekst jest nieco chaotyczny to przepraszam, nie miałem czasu by go redagować. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...