Jest dzień piaty tego cholernego rozwolnienia i jeszcze nie byłem u lekarza, choć zaczyna nachodzić mnie myśl, czy nie byłbym tam mile widziany... W każdym razie mam zupełnie inną dolegliwość niz wam sie wydawać może, bowiem: - Robie jedną (ewentualnie 2, ale ta druga jest zazwyczaj wielkości nakrętki od mazaka) kupę dziennie, tylko ze jest ona zadka. - Nie mam gorączki. - Trochę mnie ten brzucho boli. - Jestem trochę osłabiony, najbardziej przez jakąś godzinę po defekacji, później jest tak średnio. Także ni to biegunka, ni słabe, ni mocne rozwolnienie, jak nie ma gorączki to raczej nie grypa. Nie mam pojęcia, co to jest. Chyba na serio muszę odwiedzić lekarza. A tak długo się przed nim broniłem. Siedem lat mnie żaden nie widział...