Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

aleksandrzak

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    102
  • Rejestracja

aleksandrzak's Achievements

FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100)

FORUMOWICZ to brzmi dumnie (min. 100) (3/9)

10

Reputacja

  1. oj tam... trochę mnie nie było. cóż to jest w porównaniu z wiecznością prawda? a co na froncie? oprócz kilkunastu załamań nerwowych - zarówno po stronie męża-węża jak i mojej, mężowskich wyrzutów pt. "bo ty się nie angażujesz" i moich płaczliwych "bo ja mówiłam, że tak będzieee..." - jesteśmy na finiszu. oznacza to, że: WYKAńCZAMY I JESTEśMY WYKOńCZENI czyli: właśnie przywiozłam ostatnie worki/kartony/pudła/paczki i zamierzamy rozpocząć nowe, wiejskie życie. z tym, że chwilowo w warunkach polowych. a oto spis (nie, nie cudzołożnic, ale tego, co zostało zrobione i co zostało do zrobienia): - przed domem: błoto, kamienie i szkło, plus skrawki blachy i odłamki cegieł. to znaczy, że ogród jeszcze nie istnieje. płot jeszcze też nie. ale wszystko przed nami. - zapraszam do środka: -- łazienka: prawie gotowa. jeszcze trzeba powiesić szafkę, zrobić kafelkową półkę pod lustrem i... kupić i wkleić lustro. -- korytarz: kupić i powiesić wieszaki, zamontować schody na strych. -- strych: w proszku. tymczasem męzowego pokoju nie będzie, bo w kieszeni dziura. poddasze jest ocieplone, czeka na wyłożenie kartongipsem, a dalej na założenie drzwi, montaż półek itp. oraz przygotowanie miniWC. (ceramika karnie czeka na montaż). -- kuchnia: kładą się płytki (w trakcie znaczy), meble na wymiar zamówione (jeszcze 2-3 tygodnie oczekiwania), ściany wymalowane, kuchenka i lodówka czekają na inicjację. -- pokój dzieci: ściany do poprawki (malowanie - i zrobię to ja, jarząbek - temi rękami), panele leżą w kąciku i "łapią klimat pomieszczenia", a lada dzień powinniśmy wziąć się na odwagę i z mężem-wężem własnoręcznie je położyć. poza tym w dziecięcym pokoju chwilowo przechowujemy całe góry narzędzi, materiałów itp. graciarnia czyli. -- pokój mój: dziś w nocy skończyłam malować ściany, rano poprawiłam sufit, bladym świtem miły kierowca przywiózł kupione na raty meble - może uda mi się jeszcze dziś namówić męża-węża na ich skręcenie? wtedy mogłabym klamoty z worków i pudeł częściowo umieścić w szafach... to będzie luźniej. generalnie - widać już światełko w tunelu. oby to jednak nie był pociąg...
  2. oj tam... trochę mnie nie było. cóż to jest w porównaniu z wiecznością prawda? a co na froncie? oprócz kilkunastu załamań nerwowych - zarówno po stronie męża-węża jak i mojej, mężowskich wyrzutów pt. "bo ty się nie angażujesz" i moich płaczliwych "bo ja mówiłam, że tak będzieee..." - jesteśmy na finiszu. oznacza to, że: WYKAńCZAMY I JESTEśMY WYKOńCZENI czyli: właśnie przywiozłam ostatnie worki/kartony/pudła/paczki i zamierzamy rozpocząć nowe, wiejskie życie. z tym, że chwilowo w warunkach polowych. a oto spis (nie, nie cudzołożnic, ale tego, co zostało zrobione i co zostało do zrobienia): - przed domem: błoto, kamienie i szkło, plus skrawki blachy i odłamki cegieł. to znaczy, że ogród jeszcze nie istnieje. płot jeszcze też nie. ale wszystko przed nami. - zapraszam do środka: -- łazienka: prawie gotowa. jeszcze trzeba powiesić szafkę, zrobić kafelkową półkę pod lustrem i... kupić i wkleić lustro. -- korytarz: kupić i powiesić wieszaki, zamontować schody na strych. -- strych: w proszku. tymczasem męzowego pokoju nie będzie, bo w kieszeni dziura. poddasze jest ocieplone, czeka na wyłożenie kartongipsem, a dalej na założenie drzwi, montaż półek itp. oraz przygotowanie miniWC. (ceramika karnie czeka na montaż). -- kuchnia: kładą się płytki (w trakcie znaczy), meble na wymiar zamówione (jeszcze 2-3 tygodnie oczekiwania), ściany wymalowane, kuchenka i lodówka czekają na inicjację. -- pokój dzieci: ściany do poprawki (malowanie - i zrobię to ja, jarząbek - temi rękami), panele leżą w kąciku i "łapią klimat pomieszczenia", a lada dzień powinniśmy wziąć się na odwagę i z mężem-wężem własnoręcznie je położyć. poza tym w dziecięcym pokoju chwilowo przechowujemy całe góry narzędzi, materiałów itp. graciarnia czyli. -- pokój mój: dziś w nocy skończyłam malować ściany, rano poprawiłam sufit, bladym świtem miły kierowca przywiózł kupione na raty meble - może uda mi się jeszcze dziś namówić męża-węża na ich skręcenie? wtedy mogłabym klamoty z worków i pudeł częściowo umieścić w szafach... to będzie luźniej. generalnie - widać już światełko w tunelu. oby to jednak nie był pociąg...
  3. Okno też jest. ściana z luksferami graniczy z działką sąsiadów. Niby nie mieli nic przeciwko oknu, ale... warto dmuchać na zimne, prawda?
  4. dawno, oj dawno mnie tu nie było - ale to oczywiście nie oznacza, że budowa niczym te przysłowiowe gruszki w popiele odeszła w zimowy niebyt. ależ gdzie tam - praca wre i buczy. ...i choć z każdym dniem jest więcej i więcej zrobione, to jednak wykończenia (się) bliżej jest mąż-wąż, niż rzeczona chatynka. co już jest? PRAWIE jest oczyszczalnia, dziś zgodnie z deklaracjami ostatnie prace. http://img227.imageshack.us/img227/5398/dscf0141kx5.jpg" rel="external nofollow">http://img227.imageshack.us/img227/5398/dscf0141kx5.jpg działka jest wreszcie równa jak stół - a to dzięki wielkiej koparce, która rozsmarowała górki i wypiętrzenia niczym miękkie masło na śniadaniowej bułce są długo wyczekiwane luksfery w dziecięcym pokoju http://img144.imageshack.us/img144/1646/dscf0135iw2.jpg" rel="external nofollow">http://img144.imageshack.us/img144/1646/dscf0135iw2.jpg i kartongipsy na większości ścian co będzie? niebawem rozpoczną się prace przy kładzeniu płytek w łazience, od jutra pełną parą pójdzie ocieplanie poddasza. no, ale żeby nie było zbyt sielankowo - są i schody. tzn. schodów na strych nie ma (i to też "schody"), "Schody" dotyczą pieca. tak, tak - tego nowego, ładnego pieca za ciężkie pieniądze. Tego, który miał nam zapewnić komfort dorzucania do paleniska raz na tydzień... silnik nie ruszył. pan sprzedawca obruszył się, że mąż-wąż zawraca mu głowę TAKIM DROBIAZGIEM i zawyrokował, że... PANIE, TAK ZA TRZY TYGODNIE NAJWCZEśNIEJ ZAJRZYMY. tłumaczenia, że zima, że wizja zamarzniętej instalacji i kaloryferów, które nie zniosą tego psychicznie oraz robotników, którzy nie zniosą fizycznie - okazała isę mało przekonująca. mąż-wąż potruchtał wiec na wyprawę po mieście, zrobił rekonesans i na plecach przytargał 15-kilowy, dodatkowy ruszt do pieca, który pozwala palić. ...ale jednoczesnie zmusza do machania łopatą co 2 godziny. ech.
  5. dawno, oj dawno mnie tu nie było - ale to oczywiście nie oznacza, że budowa niczym te przysłowiowe gruszki w popiele odeszła w zimowy niebyt. ależ gdzie tam - praca wre i buczy. ...i choć z każdym dniem jest więcej i więcej zrobione, to jednak wykończenia (się) bliżej jest mąż-wąż, niż rzeczona chatynka. co już jest? PRAWIE jest oczyszczalnia, dziś zgodnie z deklaracjami ostatnie prace. http://img227.imageshack.us/img227/5398/dscf0141kx5.jpg działka jest wreszcie równa jak stół - a to dzięki wielkiej koparce, która rozsmarowała górki i wypiętrzenia niczym miękkie masło na śniadaniowej bułce są długo wyczekiwane luksfery w dziecięcym pokoju http://img144.imageshack.us/img144/1646/dscf0135iw2.jpg i kartongipsy na większości ścian co będzie? niebawem rozpoczną się prace przy kładzeniu płytek w łazience, od jutra pełną parą pójdzie ocieplanie poddasza. no, ale żeby nie było zbyt sielankowo - są i schody. tzn. schodów na strych nie ma (i to też "schody"), "Schody" dotyczą pieca. tak, tak - tego nowego, ładnego pieca za ciężkie pieniądze. Tego, który miał nam zapewnić komfort dorzucania do paleniska raz na tydzień... silnik nie ruszył. pan sprzedawca obruszył się, że mąż-wąż zawraca mu głowę TAKIM DROBIAZGIEM i zawyrokował, że... PANIE, TAK ZA TRZY TYGODNIE NAJWCZEśNIEJ ZAJRZYMY. tłumaczenia, że zima, że wizja zamarzniętej instalacji i kaloryferów, które nie zniosą tego psychicznie oraz robotników, którzy nie zniosą fizycznie - okazała isę mało przekonująca. mąż-wąż potruchtał wiec na wyprawę po mieście, zrobił rekonesans i na plecach przytargał 15-kilowy, dodatkowy ruszt do pieca, który pozwala palić. ...ale jednoczesnie zmusza do machania łopatą co 2 godziny. ech.
  6. ...czy wspominałam, że pożycie małżeńskie nam się rozkłada? i nie chodzi o różnice zdań w doborze płytek/kolorów farb/trasy przebiegu kabli - separacja przymusowa, ze względu na czasową niemożność zamieszkania podzieliliśmy się dziećmi i rodzicami i tak przemieszkujemy do czasu szczęśliwego (oby) zakończenia prac budowlanych i wykończeniowych. o terminach boję sie wspominać - bo jakoś z każdym kolejnym tygodniem deklaracje czasowe coraz ciężej przechodzą mi przez gardło. na pytania: "to kiedy sie wprowadzacie?" lub "no i kiedy parapetówka?", niezmiennie odpowiadam enigmatycznymi onomatopejami typu: "oooooj...", "ajjj", "psssst..." lub "wrrrr...". pytajacy zwykle zostaje zbity z pantałyku, a ja umykam - jeśli nie faktycznie, to zręczną zmianą tematu.
  7. no i po przeprowadzce, ależ nie - jeszcze nie mieszkamy "na swoim", i pewnie jeszcze przez szereg tygodni mieszkać tam nie zdołamy. tymczasem mieszkają już w domu meble. hurtem i pokotem wstawione do dziecięcego pokoju. reszta dobytku zalega na strychu i w piwnicy u mężowej mamy. a meble zamieszkały w miejscu docelowym przymusowo, ponieważ garaż udostępniony przez miłą sąsiadkę okazał się mieć solidne tylko drzwi. reszta, dziurawy dach i zupełnie przegniła drewniana podłoga (skutek dziurawego dachu). z żalem więc odjechaliśmy sprzed obszernego garażu, ale doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie od razu puścić meble z dymem, niz hodować w nich pleśń, grzyb i pająki. i tak oto meble upchnięte zostały - ku rozpaczy fachowców i grzebków działających na placu budowy - do dzieciowej komnaty. ...a mój pokój niemal gotowy. kartongipsy, gładzie - ach, ach. i od wczoraj maż-wąż bombarduje mnie smsami z pytaniem o kolor i rodzaj farby, jaką ma owe gładkie ściany pokryć. ...a jak mam wytłumaczyć przez telefon, że stawiam na jasnoszarą tikkurilę z mieszalnika, no jak? czy zadanie ułatwi wskazówka, że to kolor, który właśnie dodał urody pokojowi naszej znajomej? nie sądzę, by mężczyzna - bo panowie z zasady rozróżniają kolory: zielony, czerwony, żółty, niebieski, brązowy i czarny plus ewentualnie - różowy - wnikał w niuanse półcieni i półtonów
  8. pan_zbyszek odszedł. i wcale nie jest to związane z 1 listopada. przegiął po raz kolejny - poczynił oryginalne rozliczenia finansowe, wprowadził też interesującym plan pracy, który opera sie na filozofii: "im wolniej będziemy robić, tym dłużej będziemy mieć robotę". mąż-wąż pognał więc naszego do niedawna nieocenionego "pomagiera" na cztery wiatry. pan_zbyszek - wcale nie skruszony, ale rozżalony niesprawiedliwością, która go spotkała, przybył negocjować. ja bym pewnie zmiękła, ale mąż-wąż nieugięty. budowlane opóźnienia sprawiły, że końca mordęgi póki co nie widać i zostaliśmy skazani na przymusową separację małżeńską: mąż-wąż z synem u swojej mamy, mając oko na budowę, ja z młodszą latoroślą u swoich rodziców - bliżej pracy i dalej od budowlanych decyzji i zawirowań. mieszkanie już prawie oddane prawowitej właścicielce - jeszcze tylko ciężka artyleria - czyli meble do wywiezienia w sobotę. bo wtedy będziemy mieli pożyczonego busa od życzliwych znajomych. ps. a pies stróżująco-niepokojący rośnie w siłę. pięknieje nasza luna, łapy ma dłuższe, mordkę psotnika i zwinna jest jak piskorz. ale nie mogę za dużo o czworonogu - bo pies to temat dla męża-węża drażliwy. on woli o cegłach i kartongipsach. w pełni zrozumiałe - ale jakże mało wdzięczne
  9. dziś mąż-wąż ustalał jak/kiedy kładzione będą płytki w łazience. no. robimy niemodnie i nietrnedy - płytki będą od podłogi do sufitu. to z lenistwa - łatwiej będzie utrzymać szare płytki w czystości niż... poszarzałe ściany. a będzie tak: http://fotoforum.gazeta.pl/photo/2/wg/wg/qczr/v4r0nnr7d1w1zy80jB.jpg" rel="external nofollow">http://fotoforum.gazeta.pl/photo/2/wg/wg/qczr/v4r0nnr7d1w1zy80jB.jpg ...chociaż pralka może przeprowadzi sie do kotłowni i w jej miejsce stanie szafka? się okaże. no dobra. ...a kuchnia/jadalnia/pokój dzienny ma mieć ściany zielone czy pomarańczowe? podłoga to gresowe "deski", meble - jeszcze nie wybrane, więc tutaj spora dowolność (będą na pewno proste, bez ozdóbek i udziwnień, robione na miarę). no, to jak? ściany zielone? pomarańczowe? ...inne? u mnie pewnie znów wygra niebieski, chyba że...?
  10. dziś mąż-wąż ustalał jak/kiedy kładzione będą płytki w łazience. no. robimy niemodnie i nietrnedy - płytki będą od podłogi do sufitu. to z lenistwa - łatwiej będzie utrzymać szare płytki w czystości niż... poszarzałe ściany. a będzie tak: http://fotoforum.gazeta.pl/photo/2/wg/wg/qczr/v4r0nnr7d1w1zy80jB.jpg ...chociaż pralka może przeprowadzi sie do kotłowni i w jej miejsce stanie szafka? się okaże. no dobra. ...a kuchnia/jadalnia/pokój dzienny ma mieć ściany zielone czy pomarańczowe? podłoga to gresowe "deski", meble - jeszcze nie wybrane, więc tutaj spora dowolność (będą na pewno proste, bez ozdóbek i udziwnień, robione na miarę). no, to jak? ściany zielone? pomarańczowe? ...inne? u mnie pewnie znów wygra niebieski, chyba że...?
  11. a oto pies stróżujący: luna lunkowa mama to bokserka, ojciec NN http://img138.imageshack.us/img138/9616/lunkaqp2.jpg co z niej wyrośnie - tego nie wie nikt. ...na pewno spore cielę
  12. a oto pies stróżujący: luna lunkowa mama to bokserka, ojciec NN http://img138.imageshack.us/img138/9616/lunkaqp2.jpg co z niej wyrośnie - tego nie wie nikt. ...na pewno spore cielę
  13. doszłam do etapu, kiedy to przestaję się denerwować. i to niezupełnie dlatego, że nie ma czym, a raczej ze względu na to, że... ILE MOŻNA? ech. no, niby ciągle do przodu, ale jakoś wolno. za wolno. zdecydowanie. i ciągle wychodzą jakieś niedoróbki. z ważnych i niewiele pozytywnych wieści - mamy wstawione 3 największe okna - w pokoju dzieciaków, kuchnio-jadalni i moim królestwie. łatwo nie było, bo przecież trzeba było poszerzyć okienne otwory - a to wiązało się z wmurowaniem nowych belek nad oknami. taki zabieg zawsze niesie ze sobą ryzyko zawalenia stropu - ale poszło gładko. nasi czarodzieje zaasekurowali się nawet tak, że podstemplowali strop w okolicach okien. i nic nie miało prawa siąść, pęknąć itp. a okna? okna ładne, ale nie drewniane. bo na wymarzone przez męża-wężą trzeba by czekać prawie do wiosny. a tyle czasu nijak nie mamy. http://img156.imageshack.us/img156/5642/oknavv9.jpg" rel="external nofollow">http://img156.imageshack.us/img156/5642/oknavv9.jpg
  14. doszłam do etapu, kiedy to przestaję się denerwować. i to niezupełnie dlatego, że nie ma czym, a raczej ze względu na to, że... ILE MOŻNA? ech. no, niby ciągle do przodu, ale jakoś wolno. za wolno. zdecydowanie. i ciągle wychodzą jakieś niedoróbki. z ważnych i niewiele pozytywnych wieści - mamy wstawione 3 największe okna - w pokoju dzieciaków, kuchnio-jadalni i moim królestwie. łatwo nie było, bo przecież trzeba było poszerzyć okienne otwory - a to wiązało się z wmurowaniem nowych belek nad oknami. taki zabieg zawsze niesie ze sobą ryzyko zawalenia stropu - ale poszło gładko. nasi czarodzieje zaasekurowali się nawet tak, że podstemplowali strop w okolicach okien. i nic nie miało prawa siąść, pęknąć itp. a okna? okna ładne, ale nie drewniane. bo na wymarzone przez męża-wężą trzeba by czekać prawie do wiosny. a tyle czasu nijak nie mamy. http://img156.imageshack.us/img156/5642/oknavv9.jpg
  15. jest gorzej, niż przypuszczaliśmy. pan_zbyszek zepsuł się calkiem solidnie. a to znaczy, że inni nie chcą z nim pracować. i tutaj zaczyna się problem. ponadto zaczął też tankować wodę ognistą. i to już przestaje być śmieszne. mąż-wąż ma trudne zadanie - będzie musiał dziś postawić sprawę dalszej współpracy na ostrzu noża. a miało być tak pięknie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...