Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

ania77.poznań

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    8
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez ania77.poznań

  1. Witam. W tym roku chcemy postawić stan surowy. Mam nadzieję, że damy radę, bo czas leci, a pogoda jak na razie jest kiepska. Murarz ma dopiero wejść w październiku, dekarz - koniec października, początek listopada. Podaję poniżej link do stronki z projektem. http://www.krajobrazy.com.pl/projekty_domow/szmaragd/
  2. WITAM. PODAJE LINK DO KOMENTARZY. http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=2016092#2016092" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=2016092#2016092
  3. WITAM. PODAJE LINK DO KOMENTARZY. http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=2016092#2016092
  4. LINK DO ZDJĘĆ Z NASZEJ BUDOWY http://ania77.fotosik.pl/albumy/263768.html" rel="external nofollow">http://ania77.fotosik.pl/albumy/263768.html DZIENNIK BUDOWY W zasadzie nie wiem od czego zacząć… Może od tego, że w 2006 roku wpadliśmy na pomysł, żeby budować domek, ponieważ w naszym 50-metrowym mieszkaniu zaczęło robić się ciasno. W marcu 2005 roku pojawił się nowy, mały domownik, do którego należała sterta zabawek przybywających z miesiąca na miesiąc i zajmująca coraz większą powierzchnię mieszkania Zaczęliśmy się więc zastanawiać jak polepszyć nasze warunki lokalowe. Usiedliśmy, zrobiliśmy kalkulację i stwierdziliśmy, że stać nas będzie na budowę. Pozostawała tylko kwestia mieszkania – czy się go pozbyć czy zostawić??? Szkoda nam jest tego mieszkanka, bo jest fajne, 5-letnie osiedle, pięciopiętrowe bloczki, z dwiema windami i garażem podziemnym i najważniejsze, że blisko (10 minut spacerkiem do ścisłego centrum). Zdecydowaliśmy, że mieszkanie zostawimy, wynajmiemy je i z wynajmu będziemy spłacać kredyt. Za 30 lat mieszkanie spłaci kredyt na dom i będzie i dom i mieszkanie :) Zatem w marcu 2006 roku zaczęliśmy szukać działki. Mieszkamy w Poznaniu, ale o działeczce w obrębie miasta – ze względu na ceny ziemi w P-niu – początkowo nawet nie myśleliśmy. Zaczynaliśmy szukać w okolicach Poznania - Rokietnica, Kiekrz, Borowiec, Szczytniki i inne. Potem stwierdziliśmy, że lepiej będzie jednak gdzieś bliżej, ponieważ lepiej dokładać trochę do kredytu, niż wydawać je na dojazd do pracy do P-nia (kasa na paliwo + strata czasu). I zawężyliśmy obszar poszukiwań do Lubonia, Komornik, Skórzewa, Plewisk, ewentualnie Dąbrowy. Oglądaliśmy dużo działek, ale z każdą z nich było coś nie tak. Albo daleko, albo okolica nie taka, albo druty na działce, albo…ciągle coś. Były też fajne, ale drogie. Natomiast nam zależało na działeczce tak około 1000 m. , w P-niu albo okolicach, na nowym osiedlu. W Poznaniu cena działek średnio sięgała 200 tys. A ceny ziemi rosły w kosmicznym tempie. Porównując – w marcu w Kiekrzu można było dostać działkę za 60 tys. , natomiast już w sierpniu o działce w Kiekrzu za 100 tys. nie było mowy. Po długich poszukiwaniach – zrezygnowani i zmęczeni dochodziliśmy powoli do wniosku, że chyba jednak się nie wybudujemy. Nagle niespodziewanie we wrześniu znalazłam w necie na gratce ciekawe ogłoszenie o działce w Poznaniu. Cena – jak na Poznań – była bardzo dobra, więc stwierdziliśmy, że można jechać zobaczyć, ale nie nastawialiśmy się na rewelacje. Jak ją zobaczyliśmy, to spodobała nam się. : blisko do pracy - 10-15 min. do centrum samochodem, między nowymi domkami, blisko dwie szkoły, 400 m do przystanku autobusowego, fajne, spokojne osiedle, zielono. Oczywiście miała swoje wady. Nie miała jeszcze wydanych warunków zabudowy. Wiedzieliśmy , że trzeba będzie nawieźć ziemię, żeby ją wyrównać, bo sąsiedzi trochę ,,się podnieśli” i był tam lekki spadek, że z 30-40 m trzeba będzie podciągnąć media, że ma nieforemny kształt. No i jeszcze jedno, nie wiadomo czy traktować to jako wadę czy zaletę – działka była wielka – 2500 m kwadratowych (będzie co robić w ogrodzie i trochę zainwestować w niego). Ale stwierdziliśmy, że takie rzeczy nas nie przerażają. Porównując ją z poprzednimi, które oglądaliśmy, wiedzieliśmy, że za tą cenę takiej działki w P-niu a nawet w okolicach - już nie dostaniemy. A te wszystkie rzeczy są do wyprowadzenia. Powoli, stopniowo… W końcu ,,nie od razu Kraków zbudowali…” I w taki to sposób – po sprawdzeniu przez męża stanu prawnego i faktycznego działeczki – staliśmy się właścicielami ćwierć hektara w Poznaniu We wrześniu 2007 r. podpisaliśmy umowę przedwstępną. Po załatwieniu kredytu, w październiku podpisaliśmy akt notarialny. I zaczęło się załatwianie… Najpierw wystąpiliśmy z wnioskiem o warunki zabudowy. Trwało to bardzo długo, bo otrzymaliśmy decyzję dopiero w marcu 2007 r. W międzyczasie załatwiliśmy ziemię do nawiezienia działki – przywieźli nam 270 ton, co na takiej wielkiej działce i tak zginęło. Załatwialiśmy też warunki przyłączy (wniosek do wodociągów, energetyki). Najwcześniej mieliśmy ekipy, którym zleciliśmy budowę. Fundamenty i dach zrobi mojej bratowej tata, mury – polecony murarz, a instalacje c.o – mój kuzyn , prąd – mój wujek. Poszukiwanie projektu trwało całą zimę. A było przy tym dyskusji i tłumaczeń co niemiara. Ja chciałam dach kopertowy, mój mąż nie chciał się zgodzić, bo byłby droższy. Argumentem przemawiającym przeciwko dachowi kopertowemu, było też to, że przestrzeń na poddaszu jest ograniczona poprzez spady z każdej strony. Zostaliśmy zatem przy dwuspadowym. Po przeanalizowaniu tysięcy projektów z netu i katalogów, wróciliśmy do tego, który spodobał nam się jako pierwszy - SZMARAGD – PRACOWNI KRAJOBRAZY. W marcu też, mając już projekt, warunki zabudowy i kierownika budowy - po przygotowaniu papierów złożyliśmy wniosek o pozwolenie na budowę. Urząd Miasta Poznania ma taki zapłon w wydawaniu decyzji, że szkoda gadać…. No i trwało to trwało… Decyzję o pozwoleniu na budowę odebraliśmy w maju 2007 r. Późno… ale lepiej późno niż wcale, bo już myślałam, że w tym stuleciu się nie doczekamy W międzyczasie załatwialiśmy materiały budowlane. Hurtownie budowle świeciły pustkami. Przez ten boom budowlany, cegielnie nie nadarzają z produkcją. Ściągaliśmy Porotherm przez kumpla z Niemiec oraz kupiliśmy bloczki M-6. Zmieniliśmy też murarza, bo tamten był za drogi. Wycenił dom na 42 tys. netto, po negocjacjach, zszedł do 37 tys. netto (bez zrobienia fundamentów i bloczków M-6). Wiedzieliśmy, że budując się w P-niu, za wszystko będą wołać więcej pieniędzy, tylko z tego faktu, że jest to miasto. Koszty budowy pod P-niem byłyby niższe. Ale nie wiedzieliśmy, że będą aż takie różnice. Wycena murarza nas powaliła… Na szczęście zgadaliśmy się z sąsiadami i przez nich z innym murarzem, który buduje taki sam dom jak nasz siostrze sąsiada pod P-niem. Podpisaliśmy z nim umowę na cały dom w kwocie 24 tys. netto. Ale zrobi wszystko, włącznie z tylną lukarną , z której początkowo chcieliśmy zrezygnować ze względu na koszty. Także sprawa murarza rozwiązała się pozytywnie. CZERWIEC 2007 ROK Zmieniliśmy kierownika budowy, bo ten nasz poprzedni miał ze wszystkim problem. Nowym kierownikiem został nasz sąsiad. W czerwcu wsadziliśmy pierwsze sosenki, które dostałam od koleżanki z pracy. Ponieważ działka jest wielka, stwierdziłam, że tył działki obsadzimy iglakami – zrobimy sobie taki mały lasek, żeby ładnie wyglądało, no i poza tym będzie mniej ogrodu do koszenia 29 czerwca 2007 r. Byliśmy w szkółce leśnej pod P-niem. Kupiliśmy kolejne 11 drzewek: 3 thuje, 3 wierzby, bez, modrzew, cis, świerk i takie ładne czerwone (nie wiem jak się nazywa) LIPIEC 2007 ROK 2 lipca 2007 r. Podłączyli nam prąd na działkę a 3 lipca założyli skrzynkę. Mój mężuś wziął łopatę i wykopał 40-metrowy rów pod kable do podłączenia prądu do domu. Trochę się namęczył, ale cóż – zdecydowaliśmy się na tak wielką działkę, więc teraz trzeba pracować 6 lipca 2007 r. Kupiliśmy przyczepkę samochodową. Stwierdziliśmy, że na budowę taka przyczepka się przyda. Przedtem ciągle pożyczaliśmy od teścia mojego brata, a teraz wreszcie mamy swoją. 11 lipca 2007 r. Wszedł geodeta i wytyczył fundamenty. Już nie mogę się doczekać kiedy będzie stał domek… 18 lipca 2007 r. Przywieźli 5 kręgów i właz i zrobiliśmy studnię. Na czas budowy woda będzie ze studni. Szukamy teraz instalatora przyłącza wodno-kanalizacyjnego na działkę i porównujemy ceny. Dziś wjechał też na działkę cement oraz cegły na ścianki wewnętrzne. 20 lipca 2007 r. Przywieźli nam i zamontowali taki garaż blaszany – będzie służył jako pomieszczenie gospodarcze. 21 lipca 2007 r. Nasz murarz spotkał się na działce z sąsiadem – kierownikiem budowy) i dogadali szczegóły. Ekipa miała teraz ruszyć z budową, ale przesunęliśmy termin o dwa tygodnie, bo jedziemy na urlop. Trzeba trochę odpocząć… A wolimy, żeby robili, jak będziemy na miejscu. Załatwiliśmy też ziemię na działkę – na szczęście za darmo, ziemię z wykopów. Sporo już jej wjechało i ciągle jeszcze zwożą. Ale jeszcze sporo będzie potrzebne, bo działka jest duża a chcemy się podnieść do poziomu sąsiadów i wyrównać . Dom będzie sporo podniesiony i fundamenty obsypane ziemią. Po powrocie z urlopu wreszcie oddamy teren budowy murarzowi... Niech się mury pną do góry…. SIERPIEŃ 2007 ROK 9 sierpnia 2007 r. Po dwutygodniowym urlopie jesteśmy z powrotem w Poznaniu. Pierwszego dnia po powrocie pojechaliśmy już na działkę, żeby zobaczyć, ile ziemi nam zwieźli. I miła niespodzianka… takiej ilości nie spodziewaliśmy się. Zadzwoniłam do pana, który nam to zwoził i podziękowałam. Okazało się, że za jakiś czas będą robili wykop pod osiedle na Ratajach i znów nam trochę przywiozą. Także myślę, że problem związany z ziemią mamy pozytywnie rozwiązany 13 sierpnia 2007 r. Mój mężuś z wujkiem doprowadzili prąd od skrzynki do domu. 16 sierpnia 2007 r. Rysiu przywiózł deski z tartaku (na szalunki). 17 sierpnia 2007 r. Przywieźli stal i ENEA odebrała naszą rozdzielnie prądu. W przyszłym tygodniu ma wreszcie wejść murarz. Już nie mogę się doczekać… 18 sierpnia 2007 r. Dziś byliśmy na działce od 13.00 do po 20.00. Cały dzień była super pogoda. Zaczęłam wybierać z synkiem z tej ziemi, którą nam przywieźli na działkę takie duże, ładne kamienie. Przydadzą się na skalniak Ale za wiele nie zrobiliśmy, bo cały dzień mieliśmy gości. Najpierw przyjechali nasi sąsiedzi. Byli na przejażdżce rowerowej i wpadli przy okazji. Maluchy latały po tych górach ziemi a my wypiliśmy sobie kawkę (mamy już prąd, więc czajnik działa). Potem przyjechała teściówka i zrobiliśmy grilla. A jeszcze na końcu mój kuzyn z rodzinką. I tak dzień zleciał. Sympatycznie i na świeżym powietrzu. I wreszcie poczuliśmy, że mamy swój ogródek i jest gdzie posiedzieć Brakuje tylko domu… Ale niedługo stanie… 23 sierpnia 2007 r. Dziś na działkę weszli murarze – 5 osób. Dziś zrobią fundamenty, jutro wjedzie grucha. W innej sytuacji byśmy skakali z radości, że wreszcie się coś dzieje. Ale nie mamy dziś dobrych nastrojów. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że zginął nasz bliski przyjaciel w wypadku samochodowym … nie z jego winy Też budują dom… Niestety , to życie jest nieprzewidywalne i niesprawiedliwe … Tym bardziej , gdy opuszcza się ten świat w wieku 32 lat i zostawia żonę i 4-letniego synka 24 sierpnia 2007 r. Fundamenty gotowe. Czekają na zalanie. Miała wjechać grucha, ale się nie wyrobili. Przełożyliśmy na wtorek. Nigdy nie może być tak jak się chce, bo ciągle jakieś schody… Zresztą teraz i tak jesteśmy w innym wymiarze - budowa zeszła na drugi plan. W takich momentach wszystko się przewartościowuje... To smutne, że początek naszej budowy , będzie nam się zawsze kojarzył z tą przykrą sytuacją. WRZESIEŃ 2007 ROK 1 września 2007 r. Ławy już zalane. Teraz ekipa robi sobie przerwę i wejdą z powrotem za dwa tygodnie. A my wybieramy się dziś na chrzciny do Piły. Ciągle w drodze. Marzę już o jednym wolnym, spokojnym weekendzie w domu… 27 września 2007 r. Trochę mieliśmy przestój. Ale dzis znów weszła ekipa i zaczęli murować bloczki. Po bloczkach znów robia przerwę i ... nie wiem kiedy stanie cały dom. Mają termin do końca października, ale czy się wyrobią... to sie okaże. PAŹDZIERNIK 2007 ROK 6 października 2007 r. Przeryli nam całą działkę… A już taka fajna trawka rosła … Wjechała koparka, bo robili przyłącze wody do domu i kanalizacji na działkę. Kanalizę od bramy do domu zrobi nam ktos inny Majster zrobił też odprowadzenie deszczówki do studni, ze studni do strumyka (jakby się woda przelewała) oraz miejsce na hydrofor. 7 października 2007 r. Dziś murarze skończyli stan zero. Także już coś widać. Co prawda do końca budowy jeszcze daleko, ale jakiś początek już jest… 8 października 2007 r. Oglądaliśmy dziś Szmaragd siostry naszego kierownika Robią im już dach. Fajny domek i dużo miejsca w środku. 13 października 2007 r. Koparka wsypała ziemię w emki , wyrównali, ubili i z gruchy zalali pierwsza, ślepą posadzkę. Byliśmy na działce 4 godziny. Dojechali do nas sąsiedzi. Trochę zmarzliśmy, bo mimo tego, że świeciło słonko, to już jednak październik. 22 października 2007 r. Dziś pozytywny dzień i mamy świetne humory. Koniec kampanii i wygrane wczoraj wybory… A od dziś zaczęły rosnąc ściany. Wreszcie zaczyna się pomału wynurzac domek Dogadaliśmy jeszcze z murarzem wielkośc okien, bo powiększamy okna z przodu domu, w wykuszu i wyrównujemy z tyłu domu. 23 października 2007 r. Mężuś spotkał się na działce z facetem, który pociągnie nam kanalizę do domu. Kupimy materiały i ściągniemy koparkę a on to tylko zainstaluje. W sobotę ma podłączyć. 23 października 2007 r. Praca przy murach wre... Już cały parter widac. :) 27 października 2007 r. Mamy już przyłącze kanalizacyjne. Od bramy do domu było ponad 50 metrów, przy końcu nie zgadzał się o 5 cm poziom, ale pan, który to robił, poprawił trochę rurę wychodzacą z domu. I wszystko już gra. 29 października 2007 r. Skończyli parter, przygotowują wieniec. 30 października 2007 r. Dziś układają strop, jutro będą zalewac. Pierwszy poziom już stoi. LISTOPAD 2007 ROK 2 listopada 2007 r. Byliśmy dziś na działce z moimi rodzicami. Przyjechali na Wszystkich Świętych do Poznania. Parter domku podobał im się, ale najbardziej byli zaskoczeni wielkością działki. Że taakkkaa duża… 6 listopada 2007 r. Dziś mieli zalewać strop. Ale padał deszcz od rana i nie zlewali. Murarz mówił, że jak pada, to beton ma gorsze właściwości wiążące. Nie wiem jak jest – ale pomału kończy się moja anielska cierpliwość i niedługo mnie szlag ciernisty trafi … tak długo się to ciągnie. Zima za pasem, a my jeszcze stropu nie mamy. A już zapowiadają opady deszczu ze śniegiem. Ale i tak tego nie przeskoczymy. Trzeba czekać. Dzwoniłam do faceta od ziemi, ale mówił, że będą zwozić dopiero od soboty. 8 listopada 2007 r. Zalali strop. Dziś pięknie od rana świeciło słońce, więc pogoda dopisała. 13 listopada 2007 r. Ciągle pada… Ten jeden słoneczny dzień przy zalewaniu stropu , to był fuks. Dziś ruszają ze ścianką kolankową. Podnosimy o jeden pustak. GRUDZIEŃ 2007 ROK 6 grudnia 2007 r. Dawno tutaj nie zaglądałam. Przez ten czas murarze zrobili ściankę kolankową i postawili szczyty. Zrobili za małe okno strychowe, ale to jest do poprawienia – będą musieli wykuć. Od dwóch tygodni czekamy na więźbę. Już nas facet wkurza, bo ciągle coś i ciągle przeciąga. Ostatecznie jutro mają przywieźć na działkę i w końcu będzie mógł wejść dekarz. Dziś jedziemy wybierać klinkier. 10 grudnia 2007 r. Wreszcie weszła ekipa od dachu. Stawiają więźbę. 15 grudnia 2007 r. Więźba już stoi. Wiecha wisi. Dziś – mimo chłodu – chłopaki zrobili grilla na działce i opili początki dachu. Teraz znów przerwa… Dach robi nam teść mojego brata. Teraz wchodzą do brata zrobić więźbę i po świętach znów wrócą do nas. A my przygotowujemy się do świąt i jedziemy do moich rodziców odpocząć. Do zobaczenia w Nowym Roku. STYCZEŃ 2008 ROK 8 stycznia 2008 r. Znów był przestój ze względu na mrozy. Teraz mróz puścił i znów weszli dekarze skończyć dach oraz murarze – muszą skończyć ścianki działowe i skuć ściany szczytowe, bo za wysoko je wyciągnęli. LUTY 2008 ROK 5 lutego 2008 r. Ostatnio nie mam czasu na uzupełnianie dziennika i trochę go zaniedbałam. A na budowie sporo się dzieje... Mamy piękną zimę, a raczej wiosnę  , bo pogoda jest wiosenna, więc prace budowlane nie ustają. Kończą już dach. Położyli dachówkę, wstawili okna dachowe i zamontowali rynny z jednej strony domu. Kończą drugą stronę. Murarze też już skończyli pracę. Poprawili okna, skuli szczyty bo były za wysokie, podnieśli o jedna cegłę wykusz. Zostało im tylko zmniejszenie drzwi wejściowych, ale z tym podjadą na jeden dzień, jak już się zdecydujemy jakiej wielkości drzwi wstawiamy. Został też taras i schody wejściowe. To zrobią wiosną, jak już zakończą się prace wykończeniowe. Przez ostatnie 3 miesiące wysyłałam specyfikację z oknami do wyceny. Nawet nie pamiętam do ilu firm wysłałam, ale miałam bardzo duuużo ofert. Wreszcie wybrałam firmę. Firma OKBAS ze Swarzędza. Polecam ludziom z P-nia i okolic. Mamy świetną ofertę od nich, już po pomiarach. Bierzemy kompleksowo okna z roletami zewnętrznymi nadstawnymi (w murze), drzwi wejściowe do domu i te z tyłu - z garażu do ogrodu, parapety zewnętrzne i wewnętrzne, bramę garażowa segmentową. Profil okien pięciokomorowy Rehau Brillant, okucia Roto, kolor obustronny złoty dąb lub orzech. Wszystko weźmiemy w jednym kolorze. Zastanawiam się jeszcze, który kolor wziąć. Dziś jest poniedziałek a w środę podpisujemy umowę. Nie mam za wiele czasu na podjecie decyzji. Także budowa idzie do przodu, natomiast nasza działka to jedna, wielka masakra. Zwożą teraz ziemię, zwalają, także zalegają góry ziemi, wszystko jest rozjeżdżone, bo wjeżdżają wielkie auta. Jeszcze do tego popadało… Po prostu wszystko tonie w błocie. I nasza działka i wjazd na nią i uliczka osiedlowa. Sąsiedzi nas wyklną. Wiosną, jak wyschnie trzeba będzie ładnie wyrównać i posiać trawkę. No i niestety ciężki sprzęt i samochody uszkodziły gdzieś kanalizację. Rysiu będzie musiał wiosną to naprawić. Nie wiemy w ilu miejscach (a odcinek jest ok. 50-metrowy). Więc nie będzie za fajnie, jak się okaże, że połowa jest do wymiany. Nasz błąd – trzeba było zrobić kanalizację na końcu. A mnie się spieszyło, bo chciałam, żeby już to było z głowy. Nie pomyśleliśmy o tym. Trudno. Człowiek uczy się na błędach… 7 lutego 2008 r. Podpisaliśmy wczoraj umowę na okna, rolety, drzwi, parapety i bramę garażową. Wzięliśmy jednak złoty dąb. Wydaje mi się, że do tej ciemnej dachówki orzech byłby za ciemny. Chociaż miałam dylemat… Mam nadzieje, że okna ładnie będą wyglądały. Na początku marca mają wstawić okna. I kolejny etap z głowy. Ale ile jeszcze przed nami… 11 lutego 2008 r. Pogoda nadal jest super. Wczoraj byliśmy na działce ponad z dwie godziny. Koparka w sobotę trochę wyrównała teren, wiec już lepiej to wygląda i można autem wjechać. W tym tygodniu mają skończyć dach. 15 lutego 2008 r. Zima wróciła. Ale nie jest tak źle. Trochę prószy śnieg i mamy temp. około 0. Ale już nam nie straszna, bo dach już jest, tylko brakowało jakiś elementów wykończeniowych. Wczoraj klient oglądał mieszkanie. Na 99% się zdecydował i chyba sprzedamy je. Chociaż wczoraj miałam trochę doła, bo bardzo lubię to mieszkanie. Fajnie się tam mieszka i przywiązaliśmy się do sąsiadów. Tak naprawdę to najbardziej będzie ich tam brakowało… Chcieliśmy zostawić je małemu, ale wiadomo co to będzie za 20 lat ? i czy on będzie chciał tam mieszkać… A użerać się ciągle z tymi wynajmującymi. Chyba je sprzedamy. 18 lutego 2008 r. Przespaliśmy się przez weekend z pomysłem sprzedaży, wysłuchaliśmy rad rodzinki i podjęliśmy decyzję, że jednak sprzedajemy mieszkanie. 28 lutego 2008 r. Skończyli nawozić ziemię i koparka wyrównuje działkę. Jeszcze trochę i teren wokół domu będzie uporządkowany i wiosną mogę brać się za ogród. Już Ne mogę się doczekać, kiedy się wprowadzimy. Jak oddamy mieszkanie, będziemy musieli przenieść się do babci męża na te kilka miesięcy. Klient chce, żebyśmy opuścili mieszkanie po załatwieniu formalność, do końca marca. No cóż, jakoś musimy wytrzymać kilka miesięcy do wprowadzenia się na swoje. 4 lub 6 marca maja wstawić okna. 8 marca przyjadą rodzice. Wstąpią do P-nia w drodze powrotnej z Krynicy Górskiej. Mam nadzieję, że do ich przyjazdu wyrobią się z oknami. Teraz jeszcze działa murarz – otynkował garaż, wstawił luksfery i ma chyba jeszcze ocieplić łaty czy coś. No i potem zostanie im tylko taras. 5 marca 2008 r. Wczoraj wjechały ,,szmaragdowe” okna. Wstawili okna i zamontowali rolety, drzwi i bramę garażową. Wszystko poszło ładnie i sprawnie. Rysiu mówił, że fajnie wyglądają. Ja jeszcze nie widziałam, bo wczoraj byłam na szkoleniu w Wa-wie i dopiero po 19 wróciłam do P-nia, więc już było za ciemno na oglądanie. Ale dziś podjedziemy na działkę i fachowym okiem spojrzę I kolejny etap zamknięty. Teraz elektryka. 6 marca 2008 r. Okna są śliczne. I kolor i kształt, profil. Rolety też. Jestem bardzo zadowolona. Firma wszystko sprawnie zamontowała. 15 marca 2008 r. Dziś weszli elektrycy – mój wujek z kolegą. Powykuwali otwory na puszki , osadzili puszki i okablowali kuchnię. Teraz wejdą za tydzień - po świętach – skończyć resztę. Moja druga polowa zrobiła wylewkę na wjeździe do garażu, będzie można już parkować auto w środku. 17 marca 2008 r. Spotkaliśmy się z facetem od tynków maszynowych. To już drugi, bo praca pierwszego nam się nie spodobała. Mężuś porównał tynki pierwszego i drugiego i zdecydowanie stwierdził, że pierwszy odpada. Wzięliśmy więc tego (z polecenia murarza). I zrobi nam też posadzki. A do nas wróciła zima... Teraz czekają nas Święta Wielkanocne i potem skończą elektrykę. Musimy też pomału zacząć myśleć o zamówieniu schodów. Bo to też pewnie z dwa miesiące potrwa - zanim zrobią. LINK DO ZDJĘĆ Z NASZEJ BUDOWY http://ania77.fotosik.pl/albumy/263768.html" rel="external nofollow">http://ania77.fotosik.pl/albumy/263768.html KOMENTARZE DO DZIENNIKA http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=2016092#2016092" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=2016092#2016092
  5. LINK DO ZDJĘĆ Z NASZEJ BUDOWY http://ania77.fotosik.pl/albumy/263768.html DZIENNIK BUDOWY W zasadzie nie wiem od czego zacząć… Może od tego, że w 2006 roku wpadliśmy na pomysł, żeby budować domek, ponieważ w naszym 50-metrowym mieszkaniu zaczęło robić się ciasno. W marcu 2005 roku pojawił się nowy, mały domownik, do którego należała sterta zabawek przybywających z miesiąca na miesiąc i zajmująca coraz większą powierzchnię mieszkania Zaczęliśmy się więc zastanawiać jak polepszyć nasze warunki lokalowe. Usiedliśmy, zrobiliśmy kalkulację i stwierdziliśmy, że stać nas będzie na budowę. Pozostawała tylko kwestia mieszkania – czy się go pozbyć czy zostawić??? Szkoda nam jest tego mieszkanka, bo jest fajne, 5-letnie osiedle, pięciopiętrowe bloczki, z dwiema windami i garażem podziemnym i najważniejsze, że blisko (10 minut spacerkiem do ścisłego centrum). Zdecydowaliśmy, że mieszkanie zostawimy, wynajmiemy je i z wynajmu będziemy spłacać kredyt. Za 30 lat mieszkanie spłaci kredyt na dom i będzie i dom i mieszkanie Zatem w marcu 2006 roku zaczęliśmy szukać działki. Mieszkamy w Poznaniu, ale o działeczce w obrębie miasta – ze względu na ceny ziemi w P-niu – początkowo nawet nie myśleliśmy. Zaczynaliśmy szukać w okolicach Poznania - Rokietnica, Kiekrz, Borowiec, Szczytniki i inne. Potem stwierdziliśmy, że lepiej będzie jednak gdzieś bliżej, ponieważ lepiej dokładać trochę do kredytu, niż wydawać je na dojazd do pracy do P-nia (kasa na paliwo + strata czasu). I zawężyliśmy obszar poszukiwań do Lubonia, Komornik, Skórzewa, Plewisk, ewentualnie Dąbrowy. Oglądaliśmy dużo działek, ale z każdą z nich było coś nie tak. Albo daleko, albo okolica nie taka, albo druty na działce, albo…ciągle coś. Były też fajne, ale drogie. Natomiast nam zależało na działeczce tak około 1000 m. , w P-niu albo okolicach, na nowym osiedlu. W Poznaniu cena działek średnio sięgała 200 tys. A ceny ziemi rosły w kosmicznym tempie. Porównując – w marcu w Kiekrzu można było dostać działkę za 60 tys. , natomiast już w sierpniu o działce w Kiekrzu za 100 tys. nie było mowy. Po długich poszukiwaniach – zrezygnowani i zmęczeni dochodziliśmy powoli do wniosku, że chyba jednak się nie wybudujemy. Nagle niespodziewanie we wrześniu znalazłam w necie na gratce ciekawe ogłoszenie o działce w Poznaniu. Cena – jak na Poznań – była bardzo dobra, więc stwierdziliśmy, że można jechać zobaczyć, ale nie nastawialiśmy się na rewelacje. Jak ją zobaczyliśmy, to spodobała nam się. : blisko do pracy - 10-15 min. do centrum samochodem, między nowymi domkami, blisko dwie szkoły, 400 m do przystanku autobusowego, fajne, spokojne osiedle, zielono. Oczywiście miała swoje wady. Nie miała jeszcze wydanych warunków zabudowy. Wiedzieliśmy , że trzeba będzie nawieźć ziemię, żeby ją wyrównać, bo sąsiedzi trochę ,,się podnieśli” i był tam lekki spadek, że z 30-40 m trzeba będzie podciągnąć media, że ma nieforemny kształt. No i jeszcze jedno, nie wiadomo czy traktować to jako wadę czy zaletę – działka była wielka – 2500 m kwadratowych (będzie co robić w ogrodzie i trochę zainwestować w niego). Ale stwierdziliśmy, że takie rzeczy nas nie przerażają. Porównując ją z poprzednimi, które oglądaliśmy, wiedzieliśmy, że za tą cenę takiej działki w P-niu a nawet w okolicach - już nie dostaniemy. A te wszystkie rzeczy są do wyprowadzenia. Powoli, stopniowo… W końcu ,,nie od razu Kraków zbudowali…” I w taki to sposób – po sprawdzeniu przez męża stanu prawnego i faktycznego działeczki – staliśmy się właścicielami ćwierć hektara w Poznaniu We wrześniu 2007 r. podpisaliśmy umowę przedwstępną. Po załatwieniu kredytu, w październiku podpisaliśmy akt notarialny. I zaczęło się załatwianie… Najpierw wystąpiliśmy z wnioskiem o warunki zabudowy. Trwało to bardzo długo, bo otrzymaliśmy decyzję dopiero w marcu 2007 r. W międzyczasie załatwiliśmy ziemię do nawiezienia działki – przywieźli nam 270 ton, co na takiej wielkiej działce i tak zginęło. Załatwialiśmy też warunki przyłączy (wniosek do wodociągów, energetyki). Najwcześniej mieliśmy ekipy, którym zleciliśmy budowę. Fundamenty i dach zrobi mojej bratowej tata, mury – polecony murarz, a instalacje c.o – mój kuzyn , prąd – mój wujek. Poszukiwanie projektu trwało całą zimę. A było przy tym dyskusji i tłumaczeń co niemiara. Ja chciałam dach kopertowy, mój mąż nie chciał się zgodzić, bo byłby droższy. Argumentem przemawiającym przeciwko dachowi kopertowemu, było też to, że przestrzeń na poddaszu jest ograniczona poprzez spady z każdej strony. Zostaliśmy zatem przy dwuspadowym. Po przeanalizowaniu tysięcy projektów z netu i katalogów, wróciliśmy do tego, który spodobał nam się jako pierwszy - SZMARAGD – PRACOWNI KRAJOBRAZY. W marcu też, mając już projekt, warunki zabudowy i kierownika budowy - po przygotowaniu papierów złożyliśmy wniosek o pozwolenie na budowę. Urząd Miasta Poznania ma taki zapłon w wydawaniu decyzji, że szkoda gadać…. No i trwało to trwało… Decyzję o pozwoleniu na budowę odebraliśmy w maju 2007 r. Późno… ale lepiej późno niż wcale, bo już myślałam, że w tym stuleciu się nie doczekamy W międzyczasie załatwialiśmy materiały budowlane. Hurtownie budowle świeciły pustkami. Przez ten boom budowlany, cegielnie nie nadarzają z produkcją. Ściągaliśmy Porotherm przez kumpla z Niemiec oraz kupiliśmy bloczki M-6. Zmieniliśmy też murarza, bo tamten był za drogi. Wycenił dom na 42 tys. netto, po negocjacjach, zszedł do 37 tys. netto (bez zrobienia fundamentów i bloczków M-6). Wiedzieliśmy, że budując się w P-niu, za wszystko będą wołać więcej pieniędzy, tylko z tego faktu, że jest to miasto. Koszty budowy pod P-niem byłyby niższe. Ale nie wiedzieliśmy, że będą aż takie różnice. Wycena murarza nas powaliła… Na szczęście zgadaliśmy się z sąsiadami i przez nich z innym murarzem, który buduje taki sam dom jak nasz siostrze sąsiada pod P-niem. Podpisaliśmy z nim umowę na cały dom w kwocie 24 tys. netto. Ale zrobi wszystko, włącznie z tylną lukarną , z której początkowo chcieliśmy zrezygnować ze względu na koszty. Także sprawa murarza rozwiązała się pozytywnie. CZERWIEC 2007 ROK Zmieniliśmy kierownika budowy, bo ten nasz poprzedni miał ze wszystkim problem. Nowym kierownikiem został nasz sąsiad. W czerwcu wsadziliśmy pierwsze sosenki, które dostałam od koleżanki z pracy. Ponieważ działka jest wielka, stwierdziłam, że tył działki obsadzimy iglakami – zrobimy sobie taki mały lasek, żeby ładnie wyglądało, no i poza tym będzie mniej ogrodu do koszenia 29 czerwca 2007 r. Byliśmy w szkółce leśnej pod P-niem. Kupiliśmy kolejne 11 drzewek: 3 thuje, 3 wierzby, bez, modrzew, cis, świerk i takie ładne czerwone (nie wiem jak się nazywa) LIPIEC 2007 ROK 2 lipca 2007 r. Podłączyli nam prąd na działkę a 3 lipca założyli skrzynkę. Mój mężuś wziął łopatę i wykopał 40-metrowy rów pod kable do podłączenia prądu do domu. Trochę się namęczył, ale cóż – zdecydowaliśmy się na tak wielką działkę, więc teraz trzeba pracować 6 lipca 2007 r. Kupiliśmy przyczepkę samochodową. Stwierdziliśmy, że na budowę taka przyczepka się przyda. Przedtem ciągle pożyczaliśmy od teścia mojego brata, a teraz wreszcie mamy swoją. 11 lipca 2007 r. Wszedł geodeta i wytyczył fundamenty. Już nie mogę się doczekać kiedy będzie stał domek… 18 lipca 2007 r. Przywieźli 5 kręgów i właz i zrobiliśmy studnię. Na czas budowy woda będzie ze studni. Szukamy teraz instalatora przyłącza wodno-kanalizacyjnego na działkę i porównujemy ceny. Dziś wjechał też na działkę cement oraz cegły na ścianki wewnętrzne. 20 lipca 2007 r. Przywieźli nam i zamontowali taki garaż blaszany – będzie służył jako pomieszczenie gospodarcze. 21 lipca 2007 r. Nasz murarz spotkał się na działce z sąsiadem – kierownikiem budowy) i dogadali szczegóły. Ekipa miała teraz ruszyć z budową, ale przesunęliśmy termin o dwa tygodnie, bo jedziemy na urlop. Trzeba trochę odpocząć… A wolimy, żeby robili, jak będziemy na miejscu. Załatwiliśmy też ziemię na działkę – na szczęście za darmo, ziemię z wykopów. Sporo już jej wjechało i ciągle jeszcze zwożą. Ale jeszcze sporo będzie potrzebne, bo działka jest duża a chcemy się podnieść do poziomu sąsiadów i wyrównać . Dom będzie sporo podniesiony i fundamenty obsypane ziemią. Po powrocie z urlopu wreszcie oddamy teren budowy murarzowi... Niech się mury pną do góry…. SIERPIEŃ 2007 ROK 9 sierpnia 2007 r. Po dwutygodniowym urlopie jesteśmy z powrotem w Poznaniu. Pierwszego dnia po powrocie pojechaliśmy już na działkę, żeby zobaczyć, ile ziemi nam zwieźli. I miła niespodzianka… takiej ilości nie spodziewaliśmy się. Zadzwoniłam do pana, który nam to zwoził i podziękowałam. Okazało się, że za jakiś czas będą robili wykop pod osiedle na Ratajach i znów nam trochę przywiozą. Także myślę, że problem związany z ziemią mamy pozytywnie rozwiązany 13 sierpnia 2007 r. Mój mężuś z wujkiem doprowadzili prąd od skrzynki do domu. 16 sierpnia 2007 r. Rysiu przywiózł deski z tartaku (na szalunki). 17 sierpnia 2007 r. Przywieźli stal i ENEA odebrała naszą rozdzielnie prądu. W przyszłym tygodniu ma wreszcie wejść murarz. Już nie mogę się doczekać… 18 sierpnia 2007 r. Dziś byliśmy na działce od 13.00 do po 20.00. Cały dzień była super pogoda. Zaczęłam wybierać z synkiem z tej ziemi, którą nam przywieźli na działkę takie duże, ładne kamienie. Przydadzą się na skalniak Ale za wiele nie zrobiliśmy, bo cały dzień mieliśmy gości. Najpierw przyjechali nasi sąsiedzi. Byli na przejażdżce rowerowej i wpadli przy okazji. Maluchy latały po tych górach ziemi a my wypiliśmy sobie kawkę (mamy już prąd, więc czajnik działa). Potem przyjechała teściówka i zrobiliśmy grilla. A jeszcze na końcu mój kuzyn z rodzinką. I tak dzień zleciał. Sympatycznie i na świeżym powietrzu. I wreszcie poczuliśmy, że mamy swój ogródek i jest gdzie posiedzieć Brakuje tylko domu… Ale niedługo stanie… 23 sierpnia 2007 r. Dziś na działkę weszli murarze – 5 osób. Dziś zrobią fundamenty, jutro wjedzie grucha. W innej sytuacji byśmy skakali z radości, że wreszcie się coś dzieje. Ale nie mamy dziś dobrych nastrojów. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że zginął nasz bliski przyjaciel w wypadku samochodowym … nie z jego winy Też budują dom… Niestety , to życie jest nieprzewidywalne i niesprawiedliwe … Tym bardziej , gdy opuszcza się ten świat w wieku 32 lat i zostawia żonę i 4-letniego synka 24 sierpnia 2007 r. Fundamenty gotowe. Czekają na zalanie. Miała wjechać grucha, ale się nie wyrobili. Przełożyliśmy na wtorek. Nigdy nie może być tak jak się chce, bo ciągle jakieś schody… Zresztą teraz i tak jesteśmy w innym wymiarze - budowa zeszła na drugi plan. W takich momentach wszystko się przewartościowuje... To smutne, że początek naszej budowy , będzie nam się zawsze kojarzył z tą przykrą sytuacją. WRZESIEŃ 2007 ROK 1 września 2007 r. Ławy już zalane. Teraz ekipa robi sobie przerwę i wejdą z powrotem za dwa tygodnie. A my wybieramy się dziś na chrzciny do Piły. Ciągle w drodze. Marzę już o jednym wolnym, spokojnym weekendzie w domu… 27 września 2007 r. Trochę mieliśmy przestój. Ale dzis znów weszła ekipa i zaczęli murować bloczki. Po bloczkach znów robia przerwę i ... nie wiem kiedy stanie cały dom. Mają termin do końca października, ale czy się wyrobią... to sie okaże. PAŹDZIERNIK 2007 ROK 6 października 2007 r. Przeryli nam całą działkę… A już taka fajna trawka rosła … Wjechała koparka, bo robili przyłącze wody do domu i kanalizacji na działkę. Kanalizę od bramy do domu zrobi nam ktos inny Majster zrobił też odprowadzenie deszczówki do studni, ze studni do strumyka (jakby się woda przelewała) oraz miejsce na hydrofor. 7 października 2007 r. Dziś murarze skończyli stan zero. Także już coś widać. Co prawda do końca budowy jeszcze daleko, ale jakiś początek już jest… 8 października 2007 r. Oglądaliśmy dziś Szmaragd siostry naszego kierownika Robią im już dach. Fajny domek i dużo miejsca w środku. 13 października 2007 r. Koparka wsypała ziemię w emki , wyrównali, ubili i z gruchy zalali pierwsza, ślepą posadzkę. Byliśmy na działce 4 godziny. Dojechali do nas sąsiedzi. Trochę zmarzliśmy, bo mimo tego, że świeciło słonko, to już jednak październik. 22 października 2007 r. Dziś pozytywny dzień i mamy świetne humory. Koniec kampanii i wygrane wczoraj wybory… A od dziś zaczęły rosnąc ściany. Wreszcie zaczyna się pomału wynurzac domek Dogadaliśmy jeszcze z murarzem wielkośc okien, bo powiększamy okna z przodu domu, w wykuszu i wyrównujemy z tyłu domu. 23 października 2007 r. Mężuś spotkał się na działce z facetem, który pociągnie nam kanalizę do domu. Kupimy materiały i ściągniemy koparkę a on to tylko zainstaluje. W sobotę ma podłączyć. 23 października 2007 r. Praca przy murach wre... Już cały parter widac. 27 października 2007 r. Mamy już przyłącze kanalizacyjne. Od bramy do domu było ponad 50 metrów, przy końcu nie zgadzał się o 5 cm poziom, ale pan, który to robił, poprawił trochę rurę wychodzacą z domu. I wszystko już gra. 29 października 2007 r. Skończyli parter, przygotowują wieniec. 30 października 2007 r. Dziś układają strop, jutro będą zalewac. Pierwszy poziom już stoi. LISTOPAD 2007 ROK 2 listopada 2007 r. Byliśmy dziś na działce z moimi rodzicami. Przyjechali na Wszystkich Świętych do Poznania. Parter domku podobał im się, ale najbardziej byli zaskoczeni wielkością działki. Że taakkkaa duża… 6 listopada 2007 r. Dziś mieli zalewać strop. Ale padał deszcz od rana i nie zlewali. Murarz mówił, że jak pada, to beton ma gorsze właściwości wiążące. Nie wiem jak jest – ale pomału kończy się moja anielska cierpliwość i niedługo mnie szlag ciernisty trafi … tak długo się to ciągnie. Zima za pasem, a my jeszcze stropu nie mamy. A już zapowiadają opady deszczu ze śniegiem. Ale i tak tego nie przeskoczymy. Trzeba czekać. Dzwoniłam do faceta od ziemi, ale mówił, że będą zwozić dopiero od soboty. 8 listopada 2007 r. Zalali strop. Dziś pięknie od rana świeciło słońce, więc pogoda dopisała. 13 listopada 2007 r. Ciągle pada… Ten jeden słoneczny dzień przy zalewaniu stropu , to był fuks. Dziś ruszają ze ścianką kolankową. Podnosimy o jeden pustak. GRUDZIEŃ 2007 ROK 6 grudnia 2007 r. Dawno tutaj nie zaglądałam. Przez ten czas murarze zrobili ściankę kolankową i postawili szczyty. Zrobili za małe okno strychowe, ale to jest do poprawienia – będą musieli wykuć. Od dwóch tygodni czekamy na więźbę. Już nas facet wkurza, bo ciągle coś i ciągle przeciąga. Ostatecznie jutro mają przywieźć na działkę i w końcu będzie mógł wejść dekarz. Dziś jedziemy wybierać klinkier. 10 grudnia 2007 r. Wreszcie weszła ekipa od dachu. Stawiają więźbę. 15 grudnia 2007 r. Więźba już stoi. Wiecha wisi. Dziś – mimo chłodu – chłopaki zrobili grilla na działce i opili początki dachu. Teraz znów przerwa… Dach robi nam teść mojego brata. Teraz wchodzą do brata zrobić więźbę i po świętach znów wrócą do nas. A my przygotowujemy się do świąt i jedziemy do moich rodziców odpocząć. Do zobaczenia w Nowym Roku. STYCZEŃ 2008 ROK 8 stycznia 2008 r. Znów był przestój ze względu na mrozy. Teraz mróz puścił i znów weszli dekarze skończyć dach oraz murarze – muszą skończyć ścianki działowe i skuć ściany szczytowe, bo za wysoko je wyciągnęli. LUTY 2008 ROK 5 lutego 2008 r. Ostatnio nie mam czasu na uzupełnianie dziennika i trochę go zaniedbałam. A na budowie sporo się dzieje... Mamy piękną zimę, a raczej wiosnę  , bo pogoda jest wiosenna, więc prace budowlane nie ustają. Kończą już dach. Położyli dachówkę, wstawili okna dachowe i zamontowali rynny z jednej strony domu. Kończą drugą stronę. Murarze też już skończyli pracę. Poprawili okna, skuli szczyty bo były za wysokie, podnieśli o jedna cegłę wykusz. Zostało im tylko zmniejszenie drzwi wejściowych, ale z tym podjadą na jeden dzień, jak już się zdecydujemy jakiej wielkości drzwi wstawiamy. Został też taras i schody wejściowe. To zrobią wiosną, jak już zakończą się prace wykończeniowe. Przez ostatnie 3 miesiące wysyłałam specyfikację z oknami do wyceny. Nawet nie pamiętam do ilu firm wysłałam, ale miałam bardzo duuużo ofert. Wreszcie wybrałam firmę. Firma OKBAS ze Swarzędza. Polecam ludziom z P-nia i okolic. Mamy świetną ofertę od nich, już po pomiarach. Bierzemy kompleksowo okna z roletami zewnętrznymi nadstawnymi (w murze), drzwi wejściowe do domu i te z tyłu - z garażu do ogrodu, parapety zewnętrzne i wewnętrzne, bramę garażowa segmentową. Profil okien pięciokomorowy Rehau Brillant, okucia Roto, kolor obustronny złoty dąb lub orzech. Wszystko weźmiemy w jednym kolorze. Zastanawiam się jeszcze, który kolor wziąć. Dziś jest poniedziałek a w środę podpisujemy umowę. Nie mam za wiele czasu na podjecie decyzji. Także budowa idzie do przodu, natomiast nasza działka to jedna, wielka masakra. Zwożą teraz ziemię, zwalają, także zalegają góry ziemi, wszystko jest rozjeżdżone, bo wjeżdżają wielkie auta. Jeszcze do tego popadało… Po prostu wszystko tonie w błocie. I nasza działka i wjazd na nią i uliczka osiedlowa. Sąsiedzi nas wyklną. Wiosną, jak wyschnie trzeba będzie ładnie wyrównać i posiać trawkę. No i niestety ciężki sprzęt i samochody uszkodziły gdzieś kanalizację. Rysiu będzie musiał wiosną to naprawić. Nie wiemy w ilu miejscach (a odcinek jest ok. 50-metrowy). Więc nie będzie za fajnie, jak się okaże, że połowa jest do wymiany. Nasz błąd – trzeba było zrobić kanalizację na końcu. A mnie się spieszyło, bo chciałam, żeby już to było z głowy. Nie pomyśleliśmy o tym. Trudno. Człowiek uczy się na błędach… 7 lutego 2008 r. Podpisaliśmy wczoraj umowę na okna, rolety, drzwi, parapety i bramę garażową. Wzięliśmy jednak złoty dąb. Wydaje mi się, że do tej ciemnej dachówki orzech byłby za ciemny. Chociaż miałam dylemat… Mam nadzieje, że okna ładnie będą wyglądały. Na początku marca mają wstawić okna. I kolejny etap z głowy. Ale ile jeszcze przed nami… 11 lutego 2008 r. Pogoda nadal jest super. Wczoraj byliśmy na działce ponad z dwie godziny. Koparka w sobotę trochę wyrównała teren, wiec już lepiej to wygląda i można autem wjechać. W tym tygodniu mają skończyć dach. 15 lutego 2008 r. Zima wróciła. Ale nie jest tak źle. Trochę prószy śnieg i mamy temp. około 0. Ale już nam nie straszna, bo dach już jest, tylko brakowało jakiś elementów wykończeniowych. Wczoraj klient oglądał mieszkanie. Na 99% się zdecydował i chyba sprzedamy je. Chociaż wczoraj miałam trochę doła, bo bardzo lubię to mieszkanie. Fajnie się tam mieszka i przywiązaliśmy się do sąsiadów. Tak naprawdę to najbardziej będzie ich tam brakowało… Chcieliśmy zostawić je małemu, ale wiadomo co to będzie za 20 lat ? i czy on będzie chciał tam mieszkać… A użerać się ciągle z tymi wynajmującymi. Chyba je sprzedamy. 18 lutego 2008 r. Przespaliśmy się przez weekend z pomysłem sprzedaży, wysłuchaliśmy rad rodzinki i podjęliśmy decyzję, że jednak sprzedajemy mieszkanie. 28 lutego 2008 r. Skończyli nawozić ziemię i koparka wyrównuje działkę. Jeszcze trochę i teren wokół domu będzie uporządkowany i wiosną mogę brać się za ogród. Już Ne mogę się doczekać, kiedy się wprowadzimy. Jak oddamy mieszkanie, będziemy musieli przenieść się do babci męża na te kilka miesięcy. Klient chce, żebyśmy opuścili mieszkanie po załatwieniu formalność, do końca marca. No cóż, jakoś musimy wytrzymać kilka miesięcy do wprowadzenia się na swoje. 4 lub 6 marca maja wstawić okna. 8 marca przyjadą rodzice. Wstąpią do P-nia w drodze powrotnej z Krynicy Górskiej. Mam nadzieję, że do ich przyjazdu wyrobią się z oknami. Teraz jeszcze działa murarz – otynkował garaż, wstawił luksfery i ma chyba jeszcze ocieplić łaty czy coś. No i potem zostanie im tylko taras. 5 marca 2008 r. Wczoraj wjechały ,,szmaragdowe” okna. Wstawili okna i zamontowali rolety, drzwi i bramę garażową. Wszystko poszło ładnie i sprawnie. Rysiu mówił, że fajnie wyglądają. Ja jeszcze nie widziałam, bo wczoraj byłam na szkoleniu w Wa-wie i dopiero po 19 wróciłam do P-nia, więc już było za ciemno na oglądanie. Ale dziś podjedziemy na działkę i fachowym okiem spojrzę I kolejny etap zamknięty. Teraz elektryka. 6 marca 2008 r. Okna są śliczne. I kolor i kształt, profil. Rolety też. Jestem bardzo zadowolona. Firma wszystko sprawnie zamontowała. 15 marca 2008 r. Dziś weszli elektrycy – mój wujek z kolegą. Powykuwali otwory na puszki , osadzili puszki i okablowali kuchnię. Teraz wejdą za tydzień - po świętach – skończyć resztę. Moja druga polowa zrobiła wylewkę na wjeździe do garażu, będzie można już parkować auto w środku. 17 marca 2008 r. Spotkaliśmy się z facetem od tynków maszynowych. To już drugi, bo praca pierwszego nam się nie spodobała. Mężuś porównał tynki pierwszego i drugiego i zdecydowanie stwierdził, że pierwszy odpada. Wzięliśmy więc tego (z polecenia murarza). I zrobi nam też posadzki. A do nas wróciła zima... Teraz czekają nas Święta Wielkanocne i potem skończą elektrykę. Musimy też pomału zacząć myśleć o zamówieniu schodów. Bo to też pewnie z dwa miesiące potrwa - zanim zrobią. LINK DO ZDJĘĆ Z NASZEJ BUDOWY http://ania77.fotosik.pl/albumy/263768.html KOMENTARZE DO DZIENNIKA http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=2016092#2016092
  6. Lag2000 - Fajnie wyglądaja Twoje schody. Możesz napisać z jakiego drewna są wykonane i ile kosztowały.
  7. Witam wszystkich Również budujemy Szmaragd. W czwartek wchodzi murarz i wreszcie zacznie coś się dziac na naszej działce. Już nie mogę sie doczekać, kiedy stanie domek. POzdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...