Hahahahah SOLID! Mamy założony monitoring w firmie w dwóch obiektach, w jednym jest dodatkowo alarm. Da się to wszystko okreslić jednym mianem - TRAGEDIA>..... Jestem jeszcze młodziak, jednak w kabelkach siedzę od dawna, na alarmach się znam (o zgrozo) wydaje mi się że dużo lepiej niż niejeden "instalator" z solida (bo fachowcem to takiego kogoś nazwać nie można). Na obiekcie: centrala Pyronixa, shit straszny, w miesiącu po 10 razy dzwonią w nocy że załącza wyjca. Pojechałem, wchodzę i szok. Jak można takie gówno ukręcić, to nie mam pojęcia. Kabel na 5 metrach pod sufitem podwieszony na gwoździe papiaki, razem z kablem elektrycznym. Reszta puszczona pionowo po ścianie, na dole obkręcona wokół gniazdka elektrycznego (!) i bądź tu czlowieku mądry jak ci wyje. Zdjąłem to wszystko bo mnie aż szlag trafiał, zrobiłem po swojemu. W centrali błędnie opisane linie, wszystko zbite w kulkę i dociśnięte drzwiczkami. Centrala monitoringu obok, chociaż w instrukcji instalatorskiej żywo napisane wytłuszczonym drukiem: NIE INSTALOWAĆ W POBLIŻU CENTRALI NADAJNIKÓW RADIOWYCH. Zgroza. Ale nic to. Czemu nikt nie wspomina, ze owi panowie "konserwatorzy" biorą za zwykłą wymianę accu w centrali taki hajs! Przecież akumulator kosztuje 40 zł, a oni sobie już podobno 2 razy po 200 policzyli. Roboty no tyle co nie miara. Ale nic to. Wołamy załogę (sprawdzenie). Dzień niedzielny, siedzą niedaleko na BP więc poniżej 4 minut i są. 2 rosłych panów, w jakże czarnych uniformach, podchodzą pod bramę. Ja, 185 cm wzrostu, chudziak straszny, w kapturze, wychylam się z obiektu. Gości zmurowało! Przez bramę się pytają czy jestem właścicielem obiektu. NIE. Wydygali. 20 sekund konsternacji, złapali się za pałki jak wyszedłem (rączki w kieszeniach, niech się boją). I co? Stoją. Równie dobrze mogliby moi kumple dawno zwiać albo kogo zamordować w środku. Grzecznie, uprzejmie pytają sie czy odwołam alarm. Odwołam, a co mi tam. Inny obiekt który robiłem, centrala moja, nadajnik solida (był). Dzwoniłem, zeby załoga nie przyjeżdżała, otworzyłem skrzynkę i oczywiście się pojawili. Do sklepu weszli tak, jakby chcieli coś kupić, poczekali aż inni klienci załatwili sprawy, potem uprzejmie zapytali o co kamon. No świetnie, dzwonie jeszcze raz, opieprzam babę że MIAŁO NIE BYĆ INTERWENCJI, pani się pomyliły obiekty (ta sama nazwa) :/ dodatkowo głos miała jak nadmuchana przez rurkę żaba ("pszyehaua zauoka? ooo to dziffne"). 10 minut czekania zanim sobie panowie mogli pojechać. Reasumując, omijajcie solida, ich monitoring i alarmy. Systemy to tragedia, po kosztach i zrobione jak przez elektryków wysokich napięć, na dodatek pijanych chyba ostro. Wszystko co tutaj piszą to szczera prawda, i analizując całą tą sytuacje tych ludzi w firmie stwierdzam, że za takie warunki pracy to tez by mi sie nie chciało tego robić precyzyjnie. Pozostaje mi tylko pytanie: czy oni dają jakąś gwarancję na te systemy? Atest, odpowiedzialność? Bo mi się w to nie chce wierzyć. No chyba, że mamy spychotechnikowe umywanie rączek w razie włamu. I jeszcze jedno. Szwagier w domu zrezygnował z ich usługi. Wyjec zapiankowany (wystarczy spojrzeć na naklejkę solida, by wiedzieć że antypianki w syrenie nie montują), pies (ogłuszony gazem), domek obrobiony... tydzień po rozwiązaniu umowy. Zbieg okoliczności? Nie wiem, nie chce sugerować.