Witam! Mówiąc szczerze nie rozumiem choroby zwanej "energooszczędnością za wszelką cenę". Jestem ekonomistą i wszystko liczę jako stosunek korzyści do inwestycji. Jeśli dana inwestycja zwraca się po 20 latach to jest bezsensowna!! Nie wierzę, że w przyszłości ktoś będzie mieszkał w jednym miejscu aż tyle lat. (Dla przykładu Amerykanie zmieniają miejsce zamieszkania w związku ze zmianą pracy średnio 10 razy w zyciu!!! - co 7-8 lat)
A za 10 lat będą takie źródła energii, przy których Wasze kosztowne inwestycje będą drogie, nieopłacalne w użytkowaniu i przestaną się zwracać. Może za 5 lat rząd wprowadzi ogromne podatki za przydomową produkcję energii (solary, pompy ciepła, rekuperatory, baterie słoneczne) , bo zaczną padać państwowe elektrownie, gazownie, kopalnie i co wtedy?!
To moje prywatne zdanie.
Nie narzekam na brak pieniędzy, ale jeżdżę używanym autem za 15 tys, kupiłem stary dom 270 m za 150 tys. i nie zamierzam w niego włożyć więcej niż 20-30 tys - bo dla mnie to są tylko rzeczy, których używam, a nie cel życia, albo drogie hobby. Lepiej już dać trochę grosza biednym dzieciom.
Oczywiście szanuję zdanie wszystkich, który mają inny punkt widzenia na ten temat. A lekarzom też nie patrzę do kieszeni.
Życzę powodzenia i pozdrawiam wszystkich budujących i remontujących.