Ale firma, u której kupiliśmy drzwi - koszmar. To druga firma w naszej budowalnej historii, bez jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności za swoich pracowników, za swoje działania:mad: . Byle złapać klienta, byle zapłacił pieniądze, a potem to już można klienta i jego zastrzeżenia mieć gdzieś. Tym bardziej dziwne, że kupiliśmy tylko połowę drzwi, resztę mieliśmy dokupić kiedy kasa będzie.
A było tak: chcieliśmy zamówić drzwi. Pani przemiła, przesympatyczna, wszystko można, wszystko zrobią, nie ma żadnych problemów, itp., itd., przyjęła zamówienie. Oczywiście, aby wszystko było jak najbardziej w porządku, do domu na pomiar musi podjechać pracownik firmy. Inaczej nie biorą odpowiedzialności za zamówienie. Gość przyjechał, pomierzył, nie zgłaszał żadnych problemów, wszystkie wskazane przez nas drzwi, według jego pomiarów, mieściły się w otworach drzwiowych.
Zapłaciliśmy zaliczkę i spokojnie czekaliśmy. Telefon - pani umawia montaż, mąż bierze wolne w pracy, z dnia na dzień. Wieczorem dzwoni pani i mówi, że montażu nie będzie, bo drzwi nie dojechały. Tydzień później znów telefon, mąż znów bierze wolne, pani znów dzwoni wieczorem i odwołuje montaż, bo drzwi nie dojechały. Szlag by to trafił, całe szczęście, że to początek roku i oboje mamy prawie niewykorzystane urlopy, jest z czego brać.
Wreszcie doszło do montażu i co? i znowu zonk: jedne drzwi nie pasują, ościeżnica nie wchodzi w otwór, przeszkadzają płytki na ścienie, 2 cm za mały jest otwór w stosunku do ościeżnicy. Dzwonimy do firmy, pani mówi, że to nie jej problem:o, tylko nasz. Jej szef - po wielu próbach kontaktu z nim, ponieważ nie zezwala pracownikom na podawanie telefonu do siebie!!!! - telefoniczne informuje nas, że to nie jest problem firmy, tylko naszego przygotowania się do montażu. Nie dociera do niego argument, że nikt nas nie informował, że wybrane drzwi w ten otwór nie wejdą. Mówi nawet, że pan od pomiarów nie ma obowiązku informować nas, że otwór nie jest prawidłowy:jawdrop:. To po cholerę on doopę ludziom zawraca i robi te pomiary, jeśli z nich nic nie wynika??? Właściciel firmy poinformował nas, że oni teraz czekają aż my dopasujemy otwór do wymiarów ościeżnicy, co oznacza, że albo skujemy płytki na całej wysokości framugi, albo spróbujemy diaksem odciąć feralne 2 cm. Jaki będzie efekt - nie wiem. Koszty, oczywiście my poniesiemy. A wystarczyło chyba, aby pomiarowiec powiedział: sorry, ale tu 80 cm nie wejdzie, albo kujecie ścianę, albo wstawiamy 70 cm. I wszystko by grało! Ale takiej informacji nie uzyskaliśmy, a facet podał drzwi do zamówienia.
Firma nie poczuwa się również do jakiejkolwiek odpowiedzialności za to, że umawia montaż w momencie, kiedy nie ma jeszcze fizycznie drzwi u siebie w magazynie, żadnej refleksji, żadnego przepraszam.
Kiedy zaczęły się problemy - z miłej i przesłodzonej zrobiła się wrzeszcząca i arogancka pracownica sklepu.
Po raz drugi na forum muszę napisać:
UWAGA na firmę: PHU STOLAR Andrzej Mosakowski, zarejestrowaną w Płocku ze stoiskiem w Warszawie, Al. Jerozolimskie 185 paw. 15 tel. (jeden z wielu) 22 331-87-55
A było tak: synek znalazł na jesieni 2008 r. kasztan, który był pęknięty. Postanowił go zasadzić, w domu, w doniczce. Po jakimś czasie z ziemi zaczęła kiełkować roślinka , która urosła na 20 cm, wypuściła listki, a następnie wiosną je zrzuciła. Myśleliśmy, że z hodowli nici .
Synek dał szansę roślince i zasadziliśmy ją latem na działce. Wystawały sobie z ziemi dwa kikutki i nic się nie działo. Aż do wczoraj .
Ciekawe czy między sosnami będziemy mieli kasztanowca ?
wczoraj: pożegnaliśmy się z rekuperatorem, nareszcie; przyjechał, sprawdził, ustawił, uruchomił. Działa.
Wczoraj też przywieźli dobre szyby do barierki, o właściwym wymiarze i bez skaz. Zatem kwestię barierki (początek montażu 9 lutego ), mamy wreszcie za sobą. Uff.
Siedzę sobie w salonie, patrzę po cudnych ścianach i coś mi nie pasuje, ale nie wiem jeszcze co. Aż mnie olśniło: nie mam kontaków w miejscu, w którym chciałabym postawić komodę, a na niej jakąś lampkę. Kurde, zapomniałam zaplanować, czy zatynkowali?
Zatynkowali ; no i dziś mąż odkuwa.
Na placu boju została jedna firma, która dopieszcza jeszcze ściany, przesuwa kable itp. A za kilka dni wykona akcję: cyklinowanie i lakierowanie. Czyli ostatni ludzie na budowie. Potem wielkie sprzątanie. Aaaaaa, jeszczed montaż drzwi wew., wstępny dzień montażu - piątek, 26.03.
coś nam ta barierka bez problemów nie jest dana; poręcz przyjechała, nawet ją panowie zamontowali, ale zaraz zdemontowali bo miała usterki - uszczypania drewna.
Potem przyjechali szklarze - nie mogli zamontować szkła, bo nie ma poręczy, jedna z szyb, która przyjechała ma wadę - bąbelki powietrza, a jedna z dwóch zamontowanych tafli jest źle ucięta (nierówno).
Szlag by to trafił!!!
Ale jak już wreszcie ta barierka będzie skończona, to będzie piękna:
wzięło mnie na podsumowanie budowy, a konkretnie na ocenę podjętych decyzji.
I tak:
1. nie postawiłabym ścianki w wiatrołapie, teraz wiem, jak bardzo utrudnia mi ona zaprojektowanie szafy
2. pomyślałabym nad ciut szerszym oknem w pokoju na dole i jeszcze jedną połaciówką w jednym pokoju na górze (ale ona podobno i tak by tam nie weszła, bo kosz) - z tym, że w tych pokojach, jak dla mnie, mogłoby być jasniej, to ja wiem dopiero teraz, gdy te pokoje i okna już są
3. chodnik wokół domu, a szczególnie w części od garażu do drzwi wejściowych zrobiłabym szerszy o jedną kostkę; teraz ma 1 m szerokości i nie jest źle
4. stanowczo i zdecydowanie trwałabym na stanowisku, że skrzynkę bezpiecznikową chcę mieć tam, gdzie chcę, a nie tam, gdzie elektryk uważa, że powinna być
5. tak samo z tymi piepr....... transformatorami, które zamurował mi w ścianach, a ja nie mogę do nich znaleźć lamp
6. zaufałabym intuicji i uparła się aby nie zatrudniać ekipy tynkarzy, przy której uparł się mój mąż, sporo nerwów nas ta ekipa kosztowała
7. milion razy zastanowiłabym się, czy polecenie (jedno) z forum muratora to wystarczająca rekomendacja - wzięłam wylewkarza z polecenia, efekt wiadomy
8. położyłabym ciemniejsze płytki na taras i ganek, te nie są złe, za nimi obstawał mąż i jakieś argumenty na ich korzyść też przemawiały, teraz jednak uważam że są za jasne - bo brud i nie bardzo pasują do domu
9. chybabym zaufała glazurnikowi i powiesiła zlew w pralni ciut niżej, ale do końca nie jestem pewna
10. nie mam jeszcze zdania co do jasnych fug na podłodze np. w holu (póki co, mimo ciągłego budowlanego pyłu, one nadal mają swój pierwotny kolor), ale nie mam też co do nich złudzeń
11. zaufałabym swoim wyborom, sporo czasu zaoszczędziłabym na kręceniu się w kółko i omawianiu kolejnych pomysłów, że o awanturach nie wspomnę.
Barierka nie skończona, w piątek panowie zamontowali poręcz, a w sobotę miało dojechać szkło do montażu. Niestety już po zamontowaniu barierki okazało się, że jedna poręcz drastycznie odbiega wybarwieniem od pozostałych elemetów (wyszło zestawienie: ciemny brąz z sosną), więc panowie zdemontowali poręcz i czekamy na nowe elementy. W związku z tym sobotni montaż szkła został odwołany.
Myślałam, że zaprojektowaliśmy prostą barierkę, a jej montaż (jeszcze nie skończony) trwał tyle godzin.
Okazało się, że słupki przyjechały w 3 częściach i dopiero na miejscu należało je sklejać, taka technologia.
Poza tym jedna z poręczy została zrobiona za krótka (nie wiadomo dlaczego, ponieważ rysunki i wymiary na rysunkach technologicznych są ok). Poręcz bedzie gotowa na jutro.
I trzeci powód nieskończonej barierki to szkło - szklarz przyjechał na budowę, kiedy barierka już stała i jeszcze raz sprawdził, jakiej wielkości tafle szkła są potrzebne (wstępnie umówiliśmy się na piątek na montaż).
Ale efekt na dziś: super. Jestem b. zadowolona. Prosta, ale ciekawa barierka; dobrze zrobiliśmy, że do obłożenia słupków i do poręczy wybraliśmy iroko, a nie, jak planowaliśmy barwiony dąb.
Schody, barierka i kominek fajnie do siebie pasują, mimo, ze nie sa w jednym pomieszczeniu .
Tapeta nie pasuje do firanki, albo odwrotnie. Ale ani córa ani ja nie chcemy zrezygnować ze swojego wyboru; do kompromisu daleko .
Jest tyle ciekawych ozdabiaczy pokoików dziecięcych, że nie wiadomo co wybrać - kwiatki, czy królewny, a może motylki.
Hmmm, zastanawiające, że ja, która zdecydowanie za różem nie przepadam, zachwycam się tymi landrynkowatymi słodkościami na tapetach, lampkach, firankach.
Jutro odbieram kominek, jeszcze tylko pan kominkowy go zaimpregnuje.
I finito.
Dziś mój 9 - latek pojechał na zimowisko, pierwszy raz. Wiem, że się denerwuje, pojechał pełen obaw, jak to będzie. Ale jak ja się denerwuję, im późniejsza pora tym mój nerw większy . Że pierwsza noc poza domem bez mamusi i żeby ten wyjazd zaliczył do udanych i żeby wszystko było ok.
I w ogóle.
O, i zniknął mój avatarek, a ja nic o tym nie wiem, żebym go likwidowała; denerwuje mnie ten krzyżyk .