Nazwałem ich urzędasami ponieważ na to zasłużyli (jedocześnie zauważ, że nie jest to specjalnie obraźliwe). Najpierw zwodzili mnie przez długie miesiące, mówiąc 2 razy w tygodniu, że decyzja będzie za kilka dni. Raz nawet kierownik referatu powiedział mi, pomimo że nie byłem nieprzyjemny "jak Pan chce może Pan iść na skargę do burmistrza, może on Panu decyzję przygotuje, ja się nie wyrabiam, widać powinienem być zwolniony". Później poinformowali o terminie rozprawy. Przybyłem na tę "rozprawę" czym wzbudziłem wielkie zdziwienie, bo widać nie zdarzyło się tam aby ktoś przybył i co więcej zgłosił jakieś uwagi. Protokół, który sporządzono - zaginął i do wojewody poszedł projekt, w którym napisano, że strony (czyli również ja) nie zgłosiły żadnych uwag. Dopiero po moich interwencjach zaczęli odkręcać sprawę, a cały sezon oczywiście diabli wzięli...