Witam Wszystkich na początek bo jest to mój pierwszy post na tym forum, ale zważywszy na sprawę jaka mnie tu przywiodła na pewno nie będzie ostatnim. Sprawa moja jest dość skomplikowana i będę wdzięczna za każda odpowiedź. W roku 2007 kupiliśmy z mężem 1/4 część starego czworaka. Czworak ten jest współwłasnością ułamkową i ma czterech współwłaścicieli w tym nas. Wszystkie części oprócz naszej są zamieszkane. Chcemy zrobic tam gruntowny remont, wymienić dach na naszej części , dobudowac jakieś 30 m2 i zagospodarowac naszą część poddasza na pomieszczenia mieszkalne. Dodam ze każdy ze współwłaścicieli ma juz jakąś dobudówke przy swojej części . Poddasze wogóle nie jest zagospodarowane. Na planowaną rozbudowę i nadbudowę potrzebuję zgody wszystkich współwłaścicieli. Niestety,jeden ze współwłaścicieli nie chce wydac mi pozwolenia na planowaną inwestycje, przy tym nie potrafi racjonalnie uzasadnić swojej decyzji. W tej sytuacji mogę chyba złożyć sprawę do sądu (jeśli zrobi to ze mna przynajmniej jeszcze jeden współwłaściciel , tak żebyśmy razem mieli 50% udziałów we współwłasności) i prosić sąd o pozwolenie na budowę. I tu pytanie . Czy ktoś z Was drodzy forumowicze miał podobna sytuację, sądził się ze sąsiadem ? Jak wyglądaja takie procedury? Kto ponosi koszty sprawy? I czy taki wniosek i zastrzeżenia sąsiada co do budowy mogą być brane pod uwagę przy wydawaniu pozwolenia jeśli nie przedstawia on żadnych nieprawidłowości i krzywdzących sąsiada rozwiązań w mojej inwestycji? Czy wystarczy po prostu sam fakt że się nie zgadza? Za wszystkie odpowiedzi dziękuję z góry... Pozdrawiam. oska82