Witam wszystkich.Po przeczytaniu kilku postów i kilku dzienników,chciałbym zabrać głos jako wykonawca.W latach 90-tych wyjechałem na zachód zarobić trochę grosza.Generalnie pracowałem przy remontach.Wiedzę posiadałem czysto teoretyczną ponieważ skończyłem budownictwo na polibudzie,praktyki praktycznie żadnej.Wiele rzeczy mnie tam dziwiło,ale nie mając żadnych nawyków uznawałem to jako standard.Np.nie dziwiło mnie,że pół dnia oklejałem taśmą i rozkładałem folię,dziwiło mnie natomiast to,że ta folia po robocie była wyrzucana,a nie wykorzystywana potem(marnowanie materiału ).Malując u pewnej pani okna chodziłem po mieszkaniu na boso a pijąc kawę siedziałem na krześle nakrytym gazetą.Wychodząc na papierosa niedopałki zbierałem do worka,bo ogród był tak piękny,że nie pozwoliłbym sobie na śmiecenie petami.Teraz prowadzę u nas firmę i niestety muszę przyznać rację inwestorom.(sorry koledzy z branży )Partactwo,złodziejstwo,niechlujstwo jest tak wszechobecne,że włos na głowie się jeży.Oczywiscie nie generalizuję.Jest wiele porządnych,solidnych ekip,ale te są w cieniu całej masy niesolidnych wykonawców.Ci solidni nie narzekają na brak pracy,bo mają swoją renomę,ale z pewnością tak jak mnie szlag ich trafia jak widzą takie partolenie roboty.Nie ma co sie obrażać,ale tak jest.Widziałem takie kwiatki,że głowa mała.Jednak cały problem to kultura osobista.Jak jej nie masz to ci wisi co inni o tobie myślą.Poza tym budowlancy z zasady są nastawiane anty do inwestorów,bo ci to tylko się wymądrzają i udają panów.Nie starają się rozmawiać z inwestorem jak równy z równym.Wykonawcy nie zwracają uwagi na to kogo zatrudniają.Teraz wielu się wydaje,że jak był w Irlandii to już super fachowiec(klękajcie narody),a tak naprawdę to trzepał tam worki po zaprawie i taka była jego praca.Nie chce żeby mój post był odebrany jako podlizywanie się,bo nie mam takiej potrzeby.Taka jest prawda niestety............