Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Jarek EM08

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    802
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez Jarek EM08

  1. Za jakie zmiany trzeba płacić architektowi, a za jakie nie? Pewnie za wszystkie... Architekci (paskudniki) mają to do siebie, że za zwyczaj nie prowadzą działalności charytatywnej i jak mają ruszyć palcem (czy ołówkiem), to naliczą sobie odpowiednią opłatę. Ponieważ fajnytanidomeq ponownie nie precyzuje sytuacji, przyjmuję, że chodzi o adaptację przez architekta kupionego projektu gotowego... Tak więc w ramach opłaty "adaptacyjnej" architekt może wprowadzić parę drobnych zmian w projekcie "za darmo", ale niekoniecznie... Ale takie pytania trzeba zadać temu konkretnemu architektowi a nie nam... To nie my na forum robimy adaptacje projektów!
  2. Tak właściwie, to nie wiadomo o co wątkotwórcy loto... 1. Ojciec złożył "jakieś tam dokumenty", 2. dostał "odpowiedź, że tak", 3. pisze później, że jednak ojciec dostał "pozwolenie" To ja się pytam: 1. Co w końcu dostał ojciec: a) odpowiedź, że tak, b) pozwolenie na budowę, c) a może jednak tylko WZ?... 2. Dlaczego szanowny wątkotwórca pyta nas małych nieświadomych żuczków, czy jego ojciec musi się starać o nowe pozwolenie na dom z 2 garażami, skoro z jego postu za bardzo nic nie wynika, a tak naprawdę jedyną osobą, która powinna dać odpowiedź jest urzędnik w odpowiedzialnym urzędzie (miasta czy gminy)...
  3. Jest jasną sprawą, że aktualność zdjęć różni się pomiędzy portalami. Każdy z portali aktualizuje się gdy ma ochotę, albo gdy ma na to pieniądze (wiadomą sprawą jest, że zdjęć darmo nie dają). Zumi na początku w zakresie zdjęć współpracowało z Techmexem. Jednak około roku 2008/2009 zaczęły się pozytywne ruchy w zakresie zdjęć ortofotomap, kiedy nad Polską zaczęły latać samolociki MGGP Areo. http://www.internetstandard.pl/news/347562/Zumi.w.powietrzu.html A zaczęły oczywiście latać najpierw nad dużymi miastami, bo Warszawa w końcu jest ważniejsza od Koziej Wólki. Jako pierwsze capneło te zdjęcia właśnie Zumi, a dopiero po jakimś czasie pojawiły się na Góglu. To dzięki MGGP Areo skokowo poprawiła się jakość dostępnych zdjęć (wszyscy mówią satelitarnych, a tak na prawdę) lotniczych w PL. O ile sobie dobrze przypominam Wrocek otrzymał wtedy zdjęcia z wiosny 2009, mój Poznań z sierpnia 2009. Wujek Gógiel podaje datę 01.08.2009 i to by się mniej więcej zgadzało, bo 01.08.2009 byłem akurat po zdjęciu humusu, a budowa ruszyła 31.08, a na zdjęciach góglowo-zumowych widać właśnie zdjęty humus. Ten góglowy update z 2010 roku był całkiem pokaźnych rozmiarów: http://img38.imageshack.us/img38/7890/googleearthzasieg.jpg No i tak dorobiliśmy się całkiem ładnego stanu (przynajmniej dla większych miast) i mieliśmy go do wczoraj, bo 6 marca wuj Gógiel zafundował nam (znów dzięki MGGP Areo) kolejną aktualizację: http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,11288286,Google_uzupelnia_Earth_i_Mapy_o_nowe_zdjecia_Polski.html http://www.gisplay.pl/google-maps/nowosci-googlemaps/2655-google-earth-nowe-zdjecia-lotnicze-polskich-miast-.html Szczegóły są oczywiście jak zawsze do znalezienia w pliku KLM. To dlatego pojawiły się teraz rozbieżności Google-Zumi - bo to tym razem Google było szybsze. Google podaje dla Poznania i Wrocławia błędną datę zrobienia zdjęć 01.04.2011. Zdjęcia nie były robione 1 kwietnia (wczesną wiosną) tylko latem (w Poznaniu na zdjęciach widać działający nowo otwarty 02.06.2011 roku Obi-Market). A dzięki wczorajszemu uaktualnieniu z map Poznania zniknął zdjęty humus, a pojawił domek z pięknym czerwonym dachem... Swego czasu najaktualniejsze zdjęcia były do znalezienia na pkt.pl, ale to już dawno należy do przeszłości... To nie Zumi ma lepiej wyczyszczone, wyostrzone i czytelniejsze zdjęcia, tylko Google Maps, te same zdjęcia, które ma Zumi, po prostu z bardzo zauważalnym spadkiem jakości skompresowało Zumi nie wpadło na taki pomysł - stąd wyraźna różnica jakości.
  4. To na małe pocieszenie Ci napiszę, że wczoraj Google Maps zaktualizowało zdjęcia satelitarne/lotnicze Poznania (i troszeczkę okolic) i możesz sobie pooglądać aktualniejsze zdjęcia domu. Porównując ze zdjęciami z 01.08.2009 z Zumi widać, że przestawiłeś na inne miejsce wóz Drzymały... Inni grupowicze z okolic mogą ew. sprawdzić, czy się załapali na nowych zdjęciach. Więcej tutaj: http://technologie.gazeta.pl/internet/1,104530,11288286,Google_uzupelnia_Earth_i_Mapy_o_nowe_zdjecia_Polski.html http://www.gisplay.pl/google-maps/nowosci-googlemaps/2655-google-earth-nowe-zdjecia-lotnicze-polskich-miast-.html
  5. Jak sama napisałaś Google Maps, są aktualizowane bardzo rzadko i ty się spodziewałaś, że w przeciągu tego 0,5 roku pojawią się zaktualizowane mapki z twoim domkiem? Zaglądnij do Google Maps za 5, 10 lat. Może się już pojawią jakieś aktualniejsze zdjęcia...
  6. Ja zawsze wiedziałem, że mamy z lekka przymaławą kuchnię. Ale na etapie wprowadzania zmian do projektu gotowego wyszło ich już tak i tak trochę dużo, że sobie odpuściliśmy. Zwłaszcza, że moja osobista żonula jęła mnie namawiać do porzucenia myśli o kolejnych zmianach w projekcie, a zwłaszcza powiększania domu (bo na tym zakończyłby się pomysł powiększania kuchni). Niewątpliwie miała coś racji, bo dom i tak ma już 270m2. Co za dużo to niezdrowo...
  7. Ha! Czyli może powinienem się już zacząć obawiać, że i my się w kuchni o powierzchni 12,6m2 nie pomieścimy... No ale może dlatego, że jednak nie jestem dziewczyną uda się jakoś uniknąć redukcji kuchennych szpejów... A tak na marginesie, to może ilość kuchennych dupereli jest odwrotnie proporcjonalna do umiejętności kucharki? To może być taka kobieca wersja teorii o facetach i wielkości ich... tych... no... samochodów! Tylko się nie pytaj, czy mam też duży samochód...
  8. Elfir... bo tak naprawdę do gotowania nie potrzeba tych wszystkich dupereli... Potrzeba tylko trochę ochoty, talentu i najlepiej pasji... Cała reszta jest zbędna... Chociaż oczywiście zawsze jakieś minimum wyposażenia jest niezbędne. Każdemu według potrzeb.
  9. Odcinek 124, czyli dwa lata minęły jak jeden dzień... Czas na małe (dziś już z lekka retrospekcyjne) podsumowanie kosztów budowy. Przyznaję, że budowa nie posuwa się zbyt szybko, ale... - po pierwsze jest to związane z przyjętym modelem budowy - budujemy dom bez kredytu, zgodnie z dobrą, staro(wielko)polską zasadą: to my powinniśmy zarabiać na bankach, a nie banki-krwiopijcy na nas . Tak naprawdę nie mam jakiejś wielkiej urazy do banków, ale na budowie wyznaję zasadę, że albo fachowcy pracują na moich zasadach, albo robią z niej szybki wypad, i w sferze finansowej, że kredyty biorę, ale na wygodnych dla mnie warunkach, albo mówię bye-bye... A wygodne dla mnie warunki to... kredyty na 0%... Ostatnio przyznano mi małą linię kredytową w wysokości 25000 PLNów na 10 miesięcy z oprocentowaniem 0%. Nie jest to za dużo, ale mimo wszystko głowię się teraz z lekka czy i jak z niej korzystać, bo ja bym może kaskę przeznaczył w jakimś stopniu na budowę, żonula moja natomiast na wakacje... Znając jej umiejętności wiercenia dziury w brzuchu i moje umiłowanie lotniczych wypadów urlopowych może w rezultacie stanąć na jej zdaniu... - jako jedni chyba z nielicznych, traktujemy budowę domu jakąś taką małą powagą i na totalnym luzie. Raz jest więcej kasy, raz mniej. No i co z tego... Świat się nie zawali, jak z takich czy innych względów coś się na budowie opóźni. U teściów nie mieszkamy, a w obecnym 80 metrowym mieszkaniu też ciasno nie mamy... Lepiej jechać na wakacje... A przechodząc do meritum sprawy, jako wybitnie umysł ścisły, z technicznym wykształceniem połączony (dziwne) z dużymi zdolnościami humanistycznymi, notuję wszelkie wydatki związane z budową. Aby je usystematyzować, wykluła się mała tabelka w Excelu, która regularnie jest ulepszana i uzupełniana o nowe wpisy. Co ciekawe muszę przyznać, że bardzo lubię do niej dopisywać nowe wydatki, patrząc jak słupki/pola wykresów pną się do góry. Bo najważniejsze na budowie jest cieszyć się z postępów na niej, a nie zamartwiać pierdołami ile już kasy na nią poszło, albo ile jeszcze pójdzie... Niektórzy z "dzienniko-piszców" umieszczają w swoich budowlanych na bieżąco podają poniesione wydatki. Swego czasu powstał nawet wątek, w którym obywatel-inwestor podawał każdą poniesioną na budowie kwotę w rodzaju: "paczka dziesięciu krzywych gwoździ - 2 zł". U Jarka czegoś takiego nie ma i nie będzie. Będzie natomiast zwięzłe podsumowanie. Tabelka liczy sobie wiele wewnętrznych podgrup (również rozwijanych) i parę setek wierszy, lecz po zwinięciu ich wszystkich wygląda tak (po kliknięciu tabelki otwiera się większy, bardziej czytelny obrazek): http://img848.imageshack.us/img848/4079/2latam.png To tyle na dziś. A w przyszłych odcinkach: - wentylacja mechaniczna, chilli jak się nie dać fachowcom zrobić w ciula oraz - o perypetiach z zakładaniem wody, chilli jak Zarząd Dróg Miejskich w Posen może utruć inwestora. PS. Sewi! Wielkie dzięki za życzenia!
  10. Odcinek 123, czyli odcinek ubezpieczeniowo-pączkowy... Dziś "tusty czwartek" - tak mówi moja mała, a więc mały wpis pączkowo-okolicznościowy. Ale najpierw trochę o ubezpieczeniach, bo ile można pisać o tych kuchennych duperelach... Zakończenie tynków wewnętrznych poskutkowało zadaniem przez żonulę pytania, które wisiało nade mną już od dłuższego czasu jak miecz Damoklesa... Czy domek dostanie wreszcie jakąś ochronę w postaci ubezpieczenia... Bo na domek poszło już całkiem dużo kasy, a ubezpieczenia niet... Dom jest budowany bez kredytu, z mizernych resztek, które pozostają z pensji, więc nic nie zmuszało wcześniej Jarka do wykupienia ubezpieczenia. Rad nie rad, przyznałem żonuli rację, że domek wyczekuje ubezpieczenia, jak kania dżdżu. No i postanowiłem jakoś zaradzić małemu strapieniu żonuli. Na szczęście jarkowy "śwagier" jest agentem ubezpieczeniowym, i pierwsze (i ostatnie) kroki skierowałem do niego. Po przeprowadzeniu przez niego małego "wywiadu" dopasował do moich (i jego) wymagań firmę z jej polisą ubezpieczeniową. Wizyta u "śwagra" zaowocowała parasolem ochronnym na kwotę 380 000 PLNów (o ile dobrze pamiętam, bo nie chce się mi szukać polisy) i zapewnieniem, że "w razie czego", będę miał po swojej stronie walczącego jak lew w mojej sprawie "śwagra-agenta", bo wiadomo jak ubezpieczalnie lubią się z wypłatami odszkodowań migać... Dziś więc mogę napsiać, tak jak by to powiedziała Monica Geller-Bing: polisa - "checked!" A teraz temat pączkowy (interesujący pewnie jedynie dla poznańskich tubylców) Nie wiem jak w innych rejonach Polszy, ale w Poznaniu, i w okolicach, we Wielkopolsce, i nie tylko... jemy dziś pączki... Dużo pączków... :yes: Jemy je tonami! :yes: Ponieważ Jarek trzyma linię, obiecał sobie, że nie zje dziś więcej niż pięć :yes::yes:... 5 (słownie: :yes::yes:) pysznych, okrąglutkich i uśmiechniętych pączuszków... Mam nadzieję, że dotrzymam danego sobie zobowiązania:rolleyes:... Bo Jarek baaardzo lubi pączki... Kiedyś polecałem już pizzerię w Poznaniu, a dziś polecam "pączkarnię". Jak co roku w tłusty czwartek przeprowadzane są Wielkie Testy Pączków, w których biorą niestety ciągle te same cukiernie/piekarnie. A ja mam dość tych wszystkich Liczbańskich, Słodkich kącików, Kandulskich i Elit... i wszystkim (pod)Poznaniakom polecam małą cukiernię przy ul. Głogowskiej (mapa Targeo mówi, że to nr 39, a Mister Google, że nazywa się Rogalik), a bardziej obrazowo mieści się niedaleko Dworca Głównego w Poznaniu, obok skrzyżowania Głogowskiej z Gąsiorowskich i Niegolewskich. Sprzedawane tam pączuchy są może i małe, mogłyby mieć trochę ciekawsze nadzienie, a nawet pomarańczową skórkę, ale i tak pomimo tych braków są najlepsze na świecie... No dobra... najlepsze w znanych mi rejonach Poznania... Ponieważ siostrzycha moja ma przy Głogowskiej sklep, z którego do w.w. pączkarni jest rzut beretem, każda wizyta u niej jest połączona z wielkimi pączkowymi zakupami, na czym cierpi niezmiernie i niezmiennie jarkowa linia... Kto jadł pączuchy z Rogalika i dalej uważa, że gdzieś indziej są lepsze, niech zapoda kontakt... Bo ja wolę Rogalikowe pączuszki od tegorocznego poznańskiego zwycięzcy Webera. Wszelkie komentarze na ten temat są niezwykle mile widziane Z pączkowym pozdrowieniem
  11. nic innego nie pozostaje tylko działać! Nie nie zapominać o bardzo ważnej zasadzie podczas budowy... Kontrolować i sprawdzać wcześniej polecanych fachowców, aby nie okazało się, że na Twojej budowie z braku odpowiedniego nadzoru, zaczynają odwalać fuszerkę i pracować jak "fahofcy"...
  12. Witaj pamapunku Znalazłem trochę czasu żeby odpisać. 1. Pozwoliłem sobie przenieść Twój wpis z mojego dziennika do komentarzy, bo tam jest jego miejsce 2. Przypominam, że na FM się nie "panuje". Wszyscy się tu "tykają"... 3. Dzięki za informacje na temat nexwellowych nowości. Ponieważ będę w przyszłości jeszcze przyciski dokupować, wszystkie takie informacje interesują mnie niezmiernie! Niemniej jednak przyciski z wyświetlaczem prezentują się na pewno o niebo lepiej 4. Wyświetlacz z funkcją interkomu? Łał! Szał! Już się podnieciłem... Muszę się tylko zastanowić, czy to byłby przydatny "ficzer" w domciu... 5. Co do ceny za te paneliki B&J, to pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą... Można łatwo policzyć ile panelików kupi sobie Niemiec za średnią niemiecką pensję, a ile Polak nexwellowych za swoją, polską... Przelicznik il. paneli/pensję na 100% wychodzi niekorzystnie dla Nexwella... 6. Jeśli będziesz miał jakieś kolejne newsy, to PODSYŁAJ!!! :yes::yes::yes:
  13. To akurat typowe postępowanie tych "userów"... Te typy tak mają... Niestety... Nie Ty pierwsza na tym forum i nie ostatnia...
  14. Odcinek 122, czyli co Jarek ma na oku... do kuchni oczywiście... Kuchennych dupereli nigdy mało. Im duperele fajniejsze, tym fajniej się na nie wydaje kaskę. Ponieważ ostatnio wspominałem co już mamy kupione z myślą o nowym domu, dziś skrobnę co mamy na oku... 1. Chlebak Do nowego domu mamy zamiar kupić ładny chlebak. Pierwsze nasze myśli skierowały się w kierunku polecanej już firmy Rösle. Firma ta produkuje również bardzo ładne chlebaki. Na przykład taki - Rösle Brottrommel: http://img407.imageshack.us/img407/5943/chlebakr.png Chlebaczek jest prześliczny, ma jednak jedną wadę - ma dużo, łatwo brudzącego się chromu no i zastanawiamy się w związku z tym czy w kuchni jest praktyczny. Bo żeby się ładnie prezentował w kuchni, trzeba go będzie niestety pucować... Niedawno jednak wpadł nam w oczy chlebak zupełnie innej firmy (włoskiej), a mianowicie Lengoart CABRIO. Ten model prezentuje się również prześlicznie, a różni się od poprzedniego tym, że mało w nim stali (tej słynnej, niemieckiej...), a dużo drewna i skóry (ekologicznej ) - to typowa, elegancka włoska robota. Oto on: http://img28.imageshack.us/img28/7881/chlebakl.png Czyż nie jest piękny?... Bo nasze serca ostatnimi czasy skłaniają się ku niemu. Zwłaszcza, że ten beżyk będzie nam pasować do kuchennych szafek. 2. (Znów) noże Ostatnio wspominałem o nożach japońskich, do zadań specjalnych (czyt. sepuku, harakiri, i takie tam...). No ale oprócz noży do zadań specjalnych trzeba mieć w kuchni takie bardziej normalne. Wprawdzie u nas w domu bardziej normalnych noży nie brakuje, powstała idea zakupienia do nowego domu nowych noży wraz z nowoczesnych blokiem do nich. Ponieważ zwykłe, drewniane bloki się nam już opatrzyły, wybór nasz pada na coś takiego jak Twin Rondo firmy Zwillinger (Made in Germany*). O coś takiego: http://img405.imageshack.us/img405/3144/zwillinger.png czyli niemieckie połączenie stali, magnesów i tworzywa sztucznego. 3. Czajniczki elektryczne i tostery Tadam... po raz pierwszy zapodaję tu produkty "made in UK". Okazuje się, że angole potrafią również stworzyć coś ładnego. Russell Hobbs w swojej kolekcji Glass Touch ma taki oto czajniczek http://img405.imageshack.us/img405/1865/rh1v.png oraz taki oto toster http://img208.imageshack.us/img208/2949/rh2.png czyli ładne połączenie chromu (nie za dużo) oraz bieli. Tyle na dziś (*) PS. Każdy polski patriota powinien wspomagać niemiecki przemysł wyrobów metalowych... Bo jak nie będziemy go wspomagać, to Niemcy przerzucą się z braku laku (zapotrzebowania) z produkcji kuchennych dupereli na masową produkcję czołgów... Wszyscy dobrze wiemy co z tego wynikło przed 70 laty......
  15. Ta... Utensylia są całkiem fajowe. Nie mogę się niestety cały czas oprzeć uczuciu, że pisząc "ale ostatnio fajną makutrę kupiłem... Ponad siedem litrów ma..." stawiam jednocześnie pod znakiem zapytania moją niezaprzeczalną w końcu męskość... Moja własna i osobista żonula, wspomni czasami: "Fajnie mam z tobą..., bo czasami czuję się jakbym miała żonę... Zrobisz wszystko, co facet powinien umieć zrobić, a na dodatek potrafisz w 100% przejąć kobiece obowiązki. Tylko cycka nie potrafisz dziecku dać...:rotfl:" Dzięki kuchennemu zamiłowaniu i mojej wielkiej niechęci do oglądania telewizji, znajduję i czas, i ochotę na przesiadywanie w kuchni celem dostarczenia podniebieniom rodziny miłych wrażeń smakowych. I aby ich dostarczać otaczam(y) się właśnie takimi gadżecikami. Dzięki temu, i wilk jest syty (znów mógł coś dokupić do kuchni), i żonula zadowolona (bo wilk szrotu nie kupuje)... Żonula jedynie unosi oczy do góry w cichej modlitwie, gdy widzi mnie z zakupioną n-tą książką kucharską, najczęściej zresztą dotyczącą kuchni włoskiej... No ale nie powinna na te moje książki kręcić nosem. Dzięki nim, zawsze jak nie wie co mi kupić w prezencie, to może mi kupić właśnie książkę kucharską. Sam jej to kiedyś powiedziałem... Oczywiście taką, której jeszcze nie mam... :)
  16. Amtlo, witaj ponownie Niestety nie mam dla Ciebie dobrych wieści. Jak to stwierdziła moja żonula "Rachunku nigdzie chyba nie znajdziesz, bo z pewnością został wywalony. Rozumiem, że kupując telewizor rachunek na niego się przechowuje, ale nie na porcelanę..." Szukałem w standardowym miejscu przechowywania rachunków maści różnej, "but to no effect"... Żona to wiedziała od razu... Żony wiedzą zawsze lepiej...
  17. Odcinek 121, czyli Jarek w swym gadżeciarsko-kuchennym amoku poleca... Zanim pojadę dalej z "czysto budowlanym koksem" postanowiłem przedstawić małą "Jarkową listę referencyjną" kuchennych utensyliów, które Jarek z żonulą obecnie używa i jest tak zadowolony, że dalej chętnie poleca. Coś akurat dla tych, którzy wyposażają kuchnie w nowo wybudowanych domach... 1. Gary Silarganowe garnuszki firmy Silit (made in Germany). Osobiście (wraz z żonulą) jesteśmy przeciwnikami wszelkich garów z czystej nierdzewki czy też chromowanych - bo żeby jakoś wyglądały, trzeba o nie dbać. Jakiś czas temu kupiłem zestaw garnków w super zajefajnym, oczojebnym kolorze Energy Red. Cztery gary w zestawie + patelnia + największa brytfanna, której z nieznanych mi względów na stronie Silita nie ma http://img717.imageshack.us/img717/2210/silit.png spełniają (prawie) wszystkie nasze wymagania odnośnie domowych garów. A dzięki zajefajnemu kolorowi, nawet po niezbyt dokładnym ich umyciu wyglądają jak nówki. Jeśli nikt do tej pory nie słyszał o silarganie, to może sobie przy okazji poczytać. Ponieważ żonula się kiedyś naczytała o szkodliwości teflonu (tego odpadającego płatami od starych patelni), nowość pod nazwą silargan przyjęła z aprobatą... 2. Szybkowary Pisałem w 1 punkcie, że nie toleruję nierdzewkowo-chromowanych garów?... Dla jednej firmy robię wyjątek. A konkretnie dla szybkowarów firmy Tefal (made in France). Zalety szybkowarów są znane. Pyrki ugotowane w 7 minut? No problem... Świeżutka cielęcinka, okazuje się starym, żylastym wołem, który w zwykłym garnku po 3 godzinach gotowania nie chce zmięknąć ani o jotę, przyprawiając tym samym babcię ze sztuczną szczęką o atak apopleksji...? Szybkowar sobie poradzi... Tylko, że zazwyczaj stosowana "technologia" nakręcanej pokrywki na garnek jest niefajna... Fajna jest natomiast technika opracowana przez Tefala, czyli "łapki" zamontowane na pokrywce, które po jednym naciśnięciu przycisku zatrzaskują się w dowolnej pozycji na obręczy garnka. Taka technika to miodzo! Jako pierwszy w kolekcji (bo innych, lepszych, fajniejszych nie było) pojawił się podstawowy model Clipso: http://img854.imageshack.us/img854/4595/mainio.jpg i służy wiernie do dziś. Robi i robił to tak dobrze, że powstała idea dokupienia mu towarzysza, tak aby mu było raźniej w kuchennej szafce. Tym razem na rynku dostępny był już dużo bardziej wypasiony model, który w tempie ekspresowym został przez żonulę zaaprobowany i w te pędy zakupiony. Oto Tefal Nutricook: http://img862.imageshack.us/img862/4247/nutricook.jpg Gar ma 4 programy i "timer". Prawdziwy kuchenny eye-catcher pasujący do nowoczesnej kuchni. Jest niestety niedostępny w Polsce, ale co to w końcu za problem w dzisiejszych czasach otwartych granic i Unii Europejskiej... Dla tego pierwszego, z lekka już wysłużonego modelu wynalazłem zresztą już następcę, z serii 'Jamie Oliver poleca': http://img29.imageshack.us/img29/6048/jamiel.png 3. Naczynia ceramiczne Jeśli ktoś poszukuje porządnej ceramiki kuchennej to polecam Le Creuset (firma nie ma polskiej strony więc podaję odnośnik do oryginalnej wersji francuskiej), to francuska klasyka, oczywiście znów made in France. Chociaż na wielu z produkowanych przez nich naczyń można znaleźć napis "made in Thailand" jakość jest bez zarzutu. Do tego ten oczojebny, płomienny kolor, który nam z żonulą super odpowiada..., chociaż są też inne... Kolekcję ceramiki tej firmy dopełnia 7 litrowa (jeśli kurde nawet nie większa) makutra, obecnie niestety niedostępna, która jest super przydatna Jarkowi do wyrabiania ciasta na sernik - a jest go naprawdę dużo, bo sernik zawsze (na wyraźne polecenie żonuli) piekę w rozmiarze XXXL, czy wyrastania ciasta drożdżowego, w przypadku, gdy należałoby właściwie już sięgnąć po miskę... Nie muszę dodawać, że jest również w oczojebnym kolorze... http://img819.imageshack.us/img819/4382/otherpicture32010052412.jpg Oprócz zajefajnej ceramiki, Le Creuset jest odpowiedzialna za legendarne naczynia żeliwne. Sam skusiłem się na taką patelenkę. Gdy nią operuję, żonula stara się nie zbliżać, bo lekkie potrącenie wiotkiej żonuli taką patelenką wagi ciężkiej, może skutkować ciężkimi obrażeniami ciała. 4. Młynki do pieprzu i soli Tu znów będzie made in France... Zna ktoś nazwę Peugeot?... Każdy zna... Tylko, że nie każdy wie, że do koncernu Peugeot, oprócz oddziału samochodowego należy również oddział młynków... Od asortymentu Peugeot'owych młynków kręci się w głowie... Drewniane, akrylowe, inoxowe, elektryczne, ręczne, z połyskiem, albo bez, od 7 cm knypków do pół metrowych potworów - do wyboru do koloru... Strona francuska z pełnym asortymentem jest tu, chociaż niemiecka jest ciut fajniejsza, bo prawie każdy asortyment potrafi pokazać na jednej stronie. Np. młynki do pieprzu. Żonuli najbardziej przypadł do gustu model CHÂTEAUNEUF, http://img440.imageshack.us/img440/9044/chateuneuf.jpg czyli 30 centymetrowe połączenie drewna z metalem w matowym lakierze z 6-stopniową (chciałoby się napisać "skrzynią biegów" ) regulacją mielenia uSelect, http://img401.imageshack.us/img401/7841/uselectkarte.png no i kupiłem. I do soli, i do pieprzu. 5. Dodatki, czyli mali pomocnicy w kuchni W tych sprawach prawdziwym królem jest firma Rösle (made in Germany). Produkują utensylia w różnych seriach, a nam z żonulą najbardziej podoba się seria z "oczkiem" - przygotowane do powieszenia na specjalnie do tego przeznaczonych listwach. Oto kilka z wybranych przez nas elementów serii: http://img19.imageshack.us/img19/5879/roesle.png Mamy tego w kuchni dużo więcej niż jestem w stanie tu pokazać. W obieraczce (pierwszej na obrazku) zakochała się od razu moja siostra. Zawsze słyszałem od niej, że ona nic takiego nie potrzebuje. Nóż jej w zupełności wystarczy... Zmieniła jednak natychmiastowo zdanie, gdy zabrała się "obróbkę" pyrek. Raz, dwa doszła do wniosku, że to jest prawdziwe cudo. Ulubionym elementem małej jest natomiast ostatni element, czyli coś co ja nazywam "wygryzarką", a służy do wycinania z jabłek gniazda nasiennego. Mała obecnie nie ruszy jabłka w całości, jeśli tata wcześniej nie zrobi w nim fajowej dziurki... Jarkowym "number one" jest natomiast element 2 i 5. Czyli zajebiszcza wyciskarka do czosnku, którą po użyciu myje się w 5 sekund i przeciwodpryskowa nakładka na patelnie (dorobiłem się 2 rozmiarów) - zrobiona z porządnej, polerowanej, nawiercanej blachy grubości ok. 1mm. Rösle to prawdziwe 200 procentowe made in Germany... Gdyby się ktoś nie domyślił, 4 element, to zwykły tłuczek do pyrów... Rösle ma tę wadę, że na swoich stronach internetowych mało widać. Pełny asortyment jest chyba tylko do znalezienia w drukowanym katalogu... 6. Noże Na koniec, coś bez czego nie ma dobrej kuchni. Jeśli chodzi o "wysoką półkę", to chyba najlepiej uderzyć w "made in Japan". Japońskich noży jest od groma. I tych tańszych, i tych droższych... Długo się zastanawiałem co dobrego przyda się do kuchni. Po bardzo długich namysłach zdecydowałem się na zestaw Hideo Kitaoka. Piękny zestaw ze "stali damasceńskiej" oprawiony w sandałowe drewno: http://img35.imageshack.us/img35/1687/japoce.png Cholerstwo drogie jest jak nie wiem co, ale warte każdej złotóweczki, jaką na nie wydałem. Zestaw ma 2 minusy: cenę i to, że bardzo łatwo pozbyć się paluszków, bo każde lekkie draśnięcie może skończyć się poważnymi obrażeniami. Można się nimi zabawić w samuraja i wypruć z człowieka wszystkie flaki, jednym krótkim machnięciem noża... Oczywiście jeśli tylko jest odpowiednio naostrzony... To tyle na dziś
  18. Unipor miodzio! Nieprzepalony, niepokruszony, równiutki.
  19. Ups... No to współczucie... Czyli pod tym względem mamy we Wielkopolsce (Poznaniu) lepiej.
  20. Elfir jest pewnie lekko zniecierpliwiona kolejnym pytaniem z serii "Czy dam radę wybudować dom X za Y zł." / "Ile będzie kosztować ten dom"... Bo takich tu pełno. Ma jednak rację, że nie znajdziesz tu nikogo, kto będzie Ci tu przeliczać ile za co zapłacisz. Nawet jak napiszesz, że nie masz wygórowanych wymagań... Jednak raczej na pewno, jeśli się mocno przyłożysz do kontroli wydatków, to w systemie gospodarczym zmieścisz się w kosztorysowych 400 tys. ale tak jak byś chciał, czyli brutto. Dom wcale nie jest mały i nie ma podanej powierzchni netto, co przy skośnym dachu oznacza, że powierzchnia domu tak naprawdę jest jeszcze większa. Cena ok. 2000 za m2 pow. użytkowej jest całkiem łatwy do osiągnięcia, co dla powierzchni netto (którą tak naprawdę powinno się używać do wyliczania kosztów za m2) oznacza, że dom wyjdzie Ci może w okolicach 1600 za metr (bez frykasów oczywiście!). Co mi się rzuciło w oczy, to dom ma z lekka kiepską charakterystykę energetyczną...
  21. Sewi, Amtla witajcie! Miło, że Ci się podoba mój dziennik. Szkoda tylko, że nie znajduję czasu, aby go na bieżąco uzupełniać... Co do przekroju posadzki, ponieważ 1 obrazek jest wart 1000 słów, wklejam wycinek z projektu: http://img836.imageshack.us/img836/7410/przekroj.png Amtla, miło poznać osobiście kolejnego zwolennika (zwolenniczkę) serwisu V&B Ivoire. Nieczęsto się takich znajduje Jak już wyżej pisałem mam niestety problemy z uzupełnianiem dziennika na bieżąco, a jak już znajdę trochę czasu, to staram się go uzupełniać chronologicznie. Tak więc wpis dotyczący zakupów porcelany dotyczy niestety okresu sprzed paru miesięcy... Na szybko próbowałem znaleźć rachunek za porcelanę, ale niestety nic nie znalazłem... Jedyne co mógłbym na dziś znaleźć, to nic niemówiącą, ogólną sumę którą zapłaciłem w tym sklepie, tyle że dotyczyłaby ona dwóch zestawów Ivoire i New Wave oraz paru dupereli, które przy okazji w tym sklepie kupiliśmy... A takie coś na pewno Cię nie urządza... Jarek
  22. Moim zdaniem nie ma za bardzo sensu zastanawiać się nad tym ile potrzeba mapek. U geodety 5 mapek kosztuje tyle samo co 15. Więc najlepiej brać tyle aby starczyło i jeszcze więcej... Jarek
  23. Odcinek 120, czyli znów trochę o Nexwellowych gadżetach... Niezmiennie śledzę tematy i nowości związane ze systemem Nexwella. I oto wychodzi od nich długo oczekiwana nowość pod postacią wielofunkcyjnego przycisku dotykowego. Dzięki forumowemu Pawłowi mogę już go krótko przedstawić. Przycisk ten wygląda tak: http://img840.imageshack.us/img840/5904/nexwellwpd2.jpg http://img513.imageshack.us/img513/5684/nexwellwpd5.jpg Funkcjonalność przycisku: 1. Pełna funkcjonalność panelu dotykowego 8,4'' za wyjątkiem menu serwisowego i administracyjnego 2. Możliwość uzbrajania i rozbrajania stref alarmowych 3. Sterownie ogrzewaniem, oświetleniem, roletami, oraz pozostałymi podsystemami systemu 4. Oprogramowanie na karcie SD 5. Technologia panelu dotykowego PTC - przez taflę szkła 6. Wbudowany termostat i termometr do systemu sterowania ogrzewaniem 7. Całkowita grubość tafli szkła 4mm 8. Wielofunkcyjna gałka 9. Wersja kolorystyczna szkła: biel i czerń Cena 1600 PLNów (netto) - czyli dosyć dużo... Wprawdzie na stronie Nexwella nie ma jeszcze podanych szczegółów, ale pojawiła się na razie nieklikalna zajawka (niedługo powinno się to zmienić...). Ponieważ nie kupiłem jeszcze wszystkich przewidzianych przycisków do systemu, mam możliwość dokonać nowych zakupów! Jarek
  24. Odcinek 119, czyli Jarek ujawnia swoje największe zboczenie , czyli Berlin welcome to... Uzupełniania ciąg dalszy...... Budowa nowego domu, to nadarzająca się okazja do pofolgowania różnym gadżeciarskim kaprysom... Nie raz wspominałem, że od czasu do czasu lubię nabyć jakiś gadżecik, ale szczytem perwersji można nazwać moje zamiłowanie do gadżetów i utensyliów kuchennych. Generalnie zboczenie to ma tylko i wyłącznie "plusy pozytywne". Mam z tego powodu BARDZO dużo plusów u żonuli, która zazwyczaj zanim jeszcze zdąży wypowiedzieć swoje życzenia, dostaje to o czym dopiero zaczyna myśleć. W zamian od niej oczekuję zrozumienia i dużo cierpliwości dla mnie, gdy pojawiam się w domu z tysiącpięćsetną książką kucharską dotyczącą kuchni włoskiej (kupuję je w 4 językach!), bo kuchnia, kuchnia włoska i wszystko co z nią związane, to prawdziwe i niezaprzeczalne Jarkowe zboczenia. Ponieważ etap tynków na naszej budowie był już za nami, kasy mi trochę jeszcze zostało, postanowiłem zabrać siebie i na przyczepkę żonulę (tylko my we dwoje - to się strasznie rzadko zdarza!) do miasta najbliższego Poznania, w którym można poszwendać się po fajnych sklepach, w którym ceny są całkiem przystępne i jeszcze można się potargować (przynajmniej jeśli się opanowało język naszych odwiecznych wrogów - germańskich oprawców, na tyle dobrze, że potrafię poprawić Niemca z wyższym wykształceniem, w przypadku gdy walnie jakiegoś gramatycznego babola (*)...), do Berlina. Żonula ma całkiem bystre oczka i w jednym ze sklepów wypatrzyła porcelanę jednej z naszych ulubionych firm, a mianowicie Villeroy&Boch. O porcelanie do nowego domu zaczęliśmy myśleć całkiem niedawno, ale nasze myśli całkiem szybko skoncentrowały się na dwóch seriach porcelany. Żona była za bardzo nowoczesną serią NewWave, a ja, który zazwyczaj jestem bardziej nowoczesny, byłem za bardziej klasyczną serią Ivoire. Tak więc będąc na miejscu trzeba było podjąć szybką decyzję... Jak to w małżeństwie jest, każdy wie - trzeba było iść na mały kompromis i po dłuższych debatach, tzw. "krakowskim targiem" stanęło na tym, że kupimy oba zestawy... Do codziennego użytku serię nowofalową, a do niedzielno-świątecznego użytku bardziej klasyczną. Zazwyczaj kupuje się taką porcelanę w kompletach dla 6 lub 12 osób, ale my zdecydowaliśmy się wybrać wersję 6+1 ("+1" -> na zbicie...) i po wynegocjowaniu dodatkowego rabatu, za "kupno hurtowe" i płatność gotówką dobiliśmy targu. Pomimo tych wszystkich rabatów cały czas miałem wątpliwości, czy w tym swoim zboczeniu mimo wszystko nie przesadzam. Jednak zadowolona mina żonuli podtrzymywała mnie na duchu... Tak więc mogę przedstawić mój (i trochę żony) wybór z kolekcji Ivoire. http://img442.imageshack.us/img442/7801/villeroybochivoirespeis.jpg Talerze głębokie i płaskie: 7 x Suppenteller 24cm 7 x Speiseteller 27cm Dodatkowo uznaliśmy, że powyższe 2 talerze odlotowo wyglądają na dużo większym płaskim talerzu. Ot prawdziwie świątecznie. Dodajemy więc pozycję 7 x Platzteller 30cm Do tego moje faworytki, czyli bulionówki z talerzykami 7 x Suppenobertasse 7 x Suppenuntentasse A na dokładkę... Talerzyki sałatkowe: 7 x Salad Teller 20cm i śniadaniowe: 7 x Frühstücksteller 22cm Miseczki sałatkowe: 1 x Schüssel 21cm 1 x Schüssel 24cm Platery: 1 x Platte oval 35cm 1 x Platte rund 33cm 1 x Beilagenplatte 22cm Sosjerka z podstawkiem: 1 x Sauceboat 1 x Saucer sauceboat 22cm I dwie wazy: 1 x Terrine 1.7l 1 x Terrine 2.8l Elementów "kawowo-herbaciano-ciastowych" nie wybieraliśmy. Wybór elementów z kolekcji NewWave pozostawiłem w 100% żonie. http://img85.imageshack.us/img85/8126/bsvilleroynewwave.jpg http://img836.imageshack.us/img836/3097/newwavemosaik0004.jpg http://img502.imageshack.us/img502/6209/modernb1.jpg Wybór był trochę inny od powyższego, raz, że liczniejszy jeśli chodzi o ilość sztuk, dwa, że uboższy jeśli chodzi o liczbę poszczególnych elementów serwisu ale za to z zestawem "cukierniczym". Jak się jeszcze okazało powstał mały problem natury logistycznej... jak to wszystko zabrać z Berlina do domu. Na szczęście telefon do dobrego kolegi rozwiązał szybko sprawę, a my z żonulą wymęczeni zakupami i bez grosza przy duszy wróciliśmy do domu. Pełen zestaw kolekcji zastaw porcelanowych naszej ulubionej firmy jest do znalezienia pod tym linkiem. Narka (*) - Mało kto wie, że nawet J.F.Kennedy odwiedzając przed wieloma już laty Berlin i wypowiadając słynne zdanie "Ich bin ein Berliner" popełnił błąd, bo powiedział: "Jestem pączkiem"... Nie wiem, kto był odpowiedzialny za jego przemówienie, ale dodając rodzajnik nieokreślony "ein" przed słowem "Berliner", z "Berlińczyka" zrobił "pączka", bo pod taką skróconą nazwą (oprócz innej "Kreppel"), czyli Berliner (od długiej formy "Berliner Pfannkuchen") funkcjonuje w j. niemieckim pączek...
  25. Jesteś pewien, że ten artykuł jest rzeczywiście w BD 4/11? Bo ja akurat, mam ten numer i nic takiego nie znalazłem... A z chęcią bym go sobie przeczytał.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...