Domyślam się, że takie nasadzenia są samowolą, ale... występują bardzo często. Mimo pewnego "bezprawia" mogą mieć również aspekt pozytywny - np. gmina za "friko" ma obsadzony krzewami (lub drzewami) kawałek własnego gruntu, często zaniedbanego itp. Moje pytanie (może nie do końca sprecyzowane) nie było wynikiem indolencji, dotyczyło raczej Waszych doświadczeń w uzyskaniu podobnych pozwoleń i ewentualnych konsekwencji samowoli.