A ja tam gentile rozumiem. O ile hałasy są w dzień, to, no cóż, mówi się trudno, ale w nocy....
Przez 6 miesięcy ciąży miałam codzienne pobudki o 4 rano. Bachor sąsiadki wstawał, tłukł się tak, że korki do uszu nie pomagały. Za to był kładziony spać o 17-stej (qrna, sic!). O 5-tej, mamusia i babunia owego bachora zaczynały jatkę z wyzwiskami pt. czyja to wina, że Hubercik znowu wstał o 4-tej. No i do 17-stej ciągły tupot małych nóżek. Dziecko na spacer nie wychodziło. Nie licząc balkonu. W końcu urocza rodzinka pojechała sobie do London City.
Potem PIS przeforsował mieszkania za złotówkę i wprowadziła się kolejna część rodzinki. Remont jak remont, ale sąsiadeczka zakupiła drewniaczki, no i cały dzień i pół nocy (astmę ma i po nocach lata szukając, chyba, inhalatora). A moje dziecko miało 5 miesięcy....Fachowiec robił meble do kuchni, przychodził o 21.30 i wychodził o 2-3 w nocy. Jak skończyli z meblami zaczęły się imprezy, co najmniej jedna na tydzień... gówniarzeria robiła zawody w kozłowaniu piłką o północy.... I wtedy zaczęła się wojna. Bo nie wyrobiłam....
Kiedyś myślałam, że tacy ludzie jak gentile to socjopaci, ale teraz wiem, że czasem ręce opadają i ma się ochotę złożyć sąsiadom wizytę w towarzystwie przystojnego kałacha, no ale noblesse oblige i kończy się jedynie na pyskówkach. I rejestracji na forum muratora w celu przygotowań do budowy własnego domu.