Frankai, dziekuje bardzo za tego posta. A tym, ktorzy wplacili za pomoc. Pamietam, jak sama kiedys wsparlam osobe z Forum Muratora, ale nie z naszej grupy, ktora stracila caly, nowiutenki i ledwo wykonczony dom. Uczucie jest straszne stac i patrzec, jak pali sie dom i w sumie nic wiecej nie moc zrobic. Moi rodzice byli w takim szoku, ze tato (82 lata) chcial wejsc do domu i ratowac cokolwiek. Z bratem zaczelismy gasic dach zanim straz przyjechala. Tato ma weze strazackie i mamy wybudowany hydrant na podworku. Staz przyjechala po okolo 20 minutach, bardzo szybko, ale musieli powylaczac prad, gaz, sprawdzic czy wszyscy sa bezpieczni, rozlozyc sprzet. W tym czasie, my gasilismy. W przeciwnym wypadku, spalilo by sie znacznie wiecej, bo juz zaczal sie palic styropian, ktorym jest ocieplony dom. Pozniej to juz poszlo by szybko... Iskra z komina wpadla pod dachowke i zaczely palic sie wiezby. Kilka lat temu huragan zerwal rodzicom dach i musieli robic nowy i teraz znowu. Miejmy nadzieje, ze to juz ostatni raz cos sie dzieje z tym dachem