Po pierwsze: nie szpieguję, nie sprawdzam, nie przeglądam. Ufam mu, ale nie bezgranicznie.Adres po prostu był zapamiętay w okienku adresowym w Windowsie, a pech polega na tym że jedna z głównych czytanych przeze mnie stron zaczyna się na tą samą literę co nazwa agencji. Zdradzać raczej mnie nie zdradza, jest praca-dom, dom-praca. W mieście w którym oglądał ogłoszenia bywa najwyżej raz w roku, i to z reguły ze mną. Mowi że zajrzał z ciekawości, że większość facetów których zna dla rozrywki czasami sobie przegląda takie ogłoszenia. Znajomi faceci (znają też męża) twierdzą to samo. Spotyka się ze swoimi kumplami i wiem że czasami sobie oglądają panienki, komentują, obgadują i tyle. I tyle, nikt nie dzwoni ani nie szuka kontaktu, tylko sobie popatrzą i posmieją z opisów tak jak mówiliście. Mąż sprawia wręcz wrażenie że nie wie o co mi chodzi, w czym widzę problem, bo on tego nie widzi. No bo przecież gdyby coś ukrywał to miałby adres schowany albo zapisany głęboko przed żoną. Naprawdę nie przeszkadza mi że ogląda, ale niech będą to ogłoszenia z drugirego końca świata Czasem nawet oglądamy sobie razem filmiki i jest fajnie. Kiedyś rozmawialiśmy szczerze na temat naszego seksu, ocenił go na 9-10 w 10-punktowej skali, tak że raczej w tej sferze mu niczego nie brakuje, oboje bardzo staramy się żeby było zawsze ciekawie. Obiecał mi że już nie będzie ich oglądał, ale jak mu wytłumaczyć dlaczego mi to przeszkadza? A może przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza, że faceci po prostu tak mają?