Witam, w zeszłym roku wzywaliśmy strażaków do usunięcia gniazda os (później okazało się, że gniazda były trzy ).
Zadomowiły się w ścianie drewnianego domku pokrytego papą. Nic nie wskazywało na to, że os jest dużo dlatego próbowaliśmy zwalczyć je na własną ręką. Niestety nie polecam. Preparat kupiony w sklepie ogrodniczym tylko je "wkurzył" i jedna z os użądliła męża przy próbie opryskania wlotu do gniazda sprayem.
Sprawę załatwiliśmy tak: Najpierw telefon do straży, kazali nam kupić jakiś preparat i umówiliśmy termin "eksterminacji" szkodnika.
Przyjechali panowie w kombinezonach, opryskali wlot do gniazda, poczekali chwilę (preparat je usypia nie zabija) i ropoczęli małą demolkę. Musieli dostać się do gniazda więc zerwali trochę papy i desek. 3 gniazda zapakowali do specjalnego pojemnika i poszły do spalenia. Osy i szerszenie się pali. Tylko pszczoły są pod ochroną i przekazują je do pasiek. (Mąż zrobił ze strażakami mały wywiad )
Na prawdę nie radzę rozprawiać się z nimi samodzielnie. Mówili, że przy wlocie zawsze są wartownicy gotowi do ataku. Osy i szerszenie potrafią dziobnąć sporo razy, nie umierają jak pszczoły po użądleniu.
Pozdrawiam
dorota