
adajarek
Użytkownicy-
Liczba zawartości
148 -
Rejestracja
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Pobrane
Sklep
Wydarzenia
Galeria
Zawartość dodana przez adajarek
-
Święta minęły, ale w dzienniku odnotować trzeba wydarzenie, które miało miejsce 23 grudnia. A było to tak: Wziąłem wolny dzień na ostatnie przedświąteczne przygotowania, zakupy etc. Tego dnia też umówiłem dostawę tony pelletu, bo ostatnie mrozy sprawiły, że zapas opału kurczył się w zawrotnym tempie. Tego dnia mialy też przyjechać drzwi wewnętrzne i przeciwpożarowe do kotłowni i garażu. Oczywiście dwaj panowie transportowcy zadzwonili prawie w tym samym czasie, że "już dojeżdżają" -ja sam z z synkiem w samochodzie, ledwo się przebiłem przez roztopioną nasza drogę dojazdową. Na miejscu wszędzie stało pełno wody po roztopionym sniegu, a na drodze pod wodą lód. Mimo kilku prób kierowcy od pelletu nie udało się wystawić palety z pelletem pod sam dom, a jak już się wycofywał, to zrobił to z taką fantazją, że zahaczył swoją ciężarówką o kabel doprowadzający prowizorkę elektryczną do nas i do sąsiada- zanim się zorientowałem, zdążyłem tylko zobaczyć łamiące się słupy, snop iskier na naszym płocie i było po zawodach. Pierwsza reakcja: pobiegłem do skrzynki elektrycznej w domu i powyłączałem wszystkie korki a potem wziąłem na ręce synka, który na szczęście był w tym czasie w domu. Nie wiedziałem co dalej robić, bo nie byłem pewien czy w tych wiszących kablach jest napięcie. Prąd wysiadł też u sąsiada, który nam tę prowizorkę użycza i mieszka już w swoim domu z rodziną od jakiegoś czasu. Zadowolony nie był -wcale mu się nie dziwię (przygotowania do pierwszego świątecznego zjazdu rodzinnego w pełni) ale też szybko wyłączył wszystkie korki w swojej skrzynce i dał od razu telefon do swojego elektryka. Obdzwoniłem w sumie 3 elektryków, którzy za nic nie chcieli się ruszyć z domu i Pogotowie Energetyczne- Pan dyspozytor powiedział mi, że mają planowe reklamacje i nie wie czy przyjedzie ekipa.... miałem więc już wizję spędzenia Świąt w kotłowni dorzucając do pieca co godzinę... Na szczęście Pogotowie Energetyczne przyjechało-obejrzeli i powiedzieli, ze kable są całe, tylko izolacja poprzerywana w kilku miejscach, moja skrzynka na zewnątrz potrzaskana z wyrwanym podlicznikiem. Podłączyli prąd sąsiadowi i obiecali, ze wrócą za pół godziny bo mają inne pilne wezwanie. Odetchnąłem z ulgą bo dali nadzieję na ratowanie sytuacji. Miałem też czas by odstawić synka do babci. jak wróciłem to słupy już stały -ciut niższe bo nie dało się już ich połączyć z wkopaną częścią, za to solidnie przymocowane liną stalową do slupów narożnych ogrodzenia. Panowie z Energetyki poutyskiwali trochę na partyzantkę naszej prowizorki, ale zaizolowali kable i powiedzieli, że albo będzie działać albo nie- na szczęście zadziałało - koszt wyceniony przez p. Inżyniera (jak mówiło nim drugi fachowiec z energetyki) to 3 paczki (czytaj 300zł) Zapominałbym dodać o Sprawcy wypadku- młody chłopak, chyba się trochę wystraszył i wyprosił by spisac oświadczenie o zdarzeniu i jego winie, ale prywatnym samochodem- zgodziłem się. Ale tez musiałem poprosić sąsiada by to on podpisał się jako poszkodowany, bo formalnie to my nie mamy umowy z Energetyką na prąd budowlany. Miły siąsiad nawet in blanco chciał podpisać to oświadczenie . Przyznam, że to oświadczenie to zachowam tylko na pamiątkę i nie zgłoszę tego do ubezpieczalni, bo nie mam siły na użeranie się z rzeczoznawcami i nie chcę angażować sąsiada, który pewnie musiałby podpisac jeszcze masę papierów. Czekamy zatem z utęsknieniem na docelowy prąd i nie zrażeni (ani nie porażeni) szukamy glazury na górną łazienkę. p.s. pierwsze śniegi i roztopy zweryfikowały też jakoś obróbek przy oknach dachowych- wynik: okna łazienkowe przeciekają. Zatem czekają nas poprawki przy dachu- do trzech razy sztuka- oby po raz ostatni.
-
Święta minęły, ale w dzienniku odnotować trzeba wydarzenie, które miało miejsce 23 grudnia. A było to tak: Wziąłem wolny dzień na ostatnie przedświąteczne przygotowania, zakupy etc. Tego dnia też umówiłem dostawę tony pelletu, bo ostatnie mrozy sprawiły, że zapas opału kurczył się w zawrotnym tempie. Tego dnia mialy też przyjechać drzwi wewnętrzne i przeciwpożarowe do kotłowni i garażu. Oczywiście dwaj panowie transportowcy zadzwonili prawie w tym samym czasie, że "już dojeżdżają" -ja sam z z synkiem w samochodzie, ledwo się przebiłem przez roztopioną nasza drogę dojazdową. Na miejscu wszędzie stało pełno wody po roztopionym sniegu, a na drodze pod wodą lód. Mimo kilku prób kierowcy od pelletu nie udało się wystawić palety z pelletem pod sam dom, a jak już się wycofywał, to zrobił to z taką fantazją, że zahaczył swoją ciężarówką o kabel doprowadzający prowizorkę elektryczną do nas i do sąsiada- zanim się zorientowałem, zdążyłem tylko zobaczyć łamiące się słupy, snop iskier na naszym płocie i było po zawodach. Pierwsza reakcja: pobiegłem do skrzynki elektrycznej w domu i powyłączałem wszystkie korki a potem wziąłem na ręce synka, który na szczęście był w tym czasie w domu. Nie wiedziałem co dalej robić, bo nie byłem pewien czy w tych wiszących kablach jest napięcie. Prąd wysiadł też u sąsiada, który nam tę prowizorkę użycza i mieszka już w swoim domu z rodziną od jakiegoś czasu. Zadowolony nie był -wcale mu się nie dziwię (przygotowania do pierwszego świątecznego zjazdu rodzinnego w pełni) ale też szybko wyłączył wszystkie korki w swojej skrzynce i dał od razu telefon do swojego elektryka. Obdzwoniłem w sumie 3 elektryków, którzy za nic nie chcieli się ruszyć z domu i Pogotowie Energetyczne- Pan dyspozytor powiedział mi, że mają planowe reklamacje i nie wie czy przyjedzie ekipa.... miałem więc już wizję spędzenia Świąt w kotłowni dorzucając do pieca co godzinę... Na szczęście Pogotowie Energetyczne przyjechało-obejrzeli i powiedzieli, ze kable są całe, tylko izolacja poprzerywana w kilku miejscach, moja skrzynka na zewnątrz potrzaskana z wyrwanym podlicznikiem. Podłączyli prąd sąsiadowi i obiecali, ze wrócą za pół godziny bo mają inne pilne wezwanie. Odetchnąłem z ulgą bo dali nadzieję na ratowanie sytuacji. Miałem też czas by odstawić synka do babci. jak wróciłem to słupy już stały -ciut niższe bo nie dało się już ich połączyć z wkopaną częścią, za to solidnie przymocowane liną stalową do slupów narożnych ogrodzenia. Panowie z Energetyki poutyskiwali trochę na partyzantkę naszej prowizorki, ale zaizolowali kable i powiedzieli, że albo będzie działać albo nie- na szczęście zadziałało - koszt wyceniony przez p. Inżyniera (jak mówiło nim drugi fachowiec z energetyki) to 3 paczki (czytaj 300zł) Zapominałbym dodać o Sprawcy wypadku- młody chłopak, chyba się trochę wystraszył i wyprosił by spisac oświadczenie o zdarzeniu i jego winie, ale prywatnym samochodem- zgodziłem się. Ale tez musiałem poprosić sąsiada by to on podpisał się jako poszkodowany, bo formalnie to my nie mamy umowy z Energetyką na prąd budowlany. Miły siąsiad nawet in blanco chciał podpisać to oświadczenie . Przyznam, że to oświadczenie to zachowam tylko na pamiątkę i nie zgłoszę tego do ubezpieczalni, bo nie mam siły na użeranie się z rzeczoznawcami i nie chcę angażować sąsiada, który pewnie musiałby podpisac jeszcze masę papierów. Czekamy zatem z utęsknieniem na docelowy prąd i nie zrażeni (ani nie porażeni) szukamy glazury na górną łazienkę. p.s. pierwsze śniegi i roztopy zweryfikowały też jakoś obróbek przy oknach dachowych- wynik: okna łazienkowe przeciekają. Zatem czekają nas poprawki przy dachu- do trzech razy sztuka- oby po raz ostatni.
-
... z ostatniej chwili. Jutro przyjeżdża parkiet, a właściwie finishparkiet oraz do kompletu parkieciarz gres na dole położony, a glazurnicy mozolnie zaczynają walczyć z dolną łazienką. znaleźliśmy też drzwi wewnętrzne, które nas nie zrujnują, a będą pełne, drewniane, sosnowe, na których będziemy się uczyć sztuki decoupage'u . Tylko że tuż przed końcem roku w marketach znalezienie kilku sztuk tego samego towaru graniczy z cudem, bo nie chcą sobie zapychać magazynów przed inwentaryzacją- w sumie zrozumiałe, ale blokuje to zapał do zakupów.
-
... z ostatniej chwili. Jutro przyjeżdża parkiet, a właściwie finishparkiet oraz do kompletu parkieciarz gres na dole położony, a glazurnicy mozolnie zaczynają walczyć z dolną łazienką. znaleźliśmy też drzwi wewnętrzne, które nas nie zrujnują, a będą pełne, drewniane, sosnowe, na których będziemy się uczyć sztuki decoupage'u . Tylko że tuż przed końcem roku w marketach znalezienie kilku sztuk tego samego towaru graniczy z cudem, bo nie chcą sobie zapychać magazynów przed inwentaryzacją- w sumie zrozumiałe, ale blokuje to zapał do zakupów.
-
projekt M39 MIŁY DZIEŃ
adajarek odpowiedział ifka13 → na topic → Projekty z Kolekcji Muratora - tylko sprawdzone projekty
no pięknie wyrósł Wasz Miły Dzień - chociaż ja się przyzwyczaiłem do naszej lustrzanej wersji i trochę czasu zajęło by połapać się w Waszym układzie pomieszczeń. kiedy były robione ostatnie zdjęcia? -
Cześć, łazienka na górze zrobiliśmy właśnie na miejscu pokoju. a łazienkę w pierwotnym projekcie częściowo otworzylismy by mieć biblioteczkę/miejsce na komputer. Co do wielkości łazienki- nazywamy ją pokojem kąpielowym - rzeczywiście po ziemi ma 17m2, ale jak odejmie się skosy i zaplanuje też tam pralkę, kibelek+ bidet, wannę, 2 umywalki, prysznic to miejsca będzie w sam raz. pozdrawiamy A&J
-
Bardzo nam miło i cieszymy się, że nasze wylewanie historii budowlanej do tego dziennika może Wam się do czegoś przydać. a Miły jest też przytulny i wydaje się, że skrojony na 4-osobową rodzinę -bez zbędnych metrów kwadratowych do sprzątania i ogrzania pozdrawiamy Ada i Jarek
-
Za rogatym płotem w prawo - komentarze
adajarek odpowiedział zulus → na topic → Dzienniki budowy - komentarze
a propos dzisiejszego wpisu w dzienniku: może to jest normalny syndrom 8-miesiąca budowy? Zaczęlismy przeciez niemal tego samego dnia i teraz też nam wychodzą różne kwiatki... mi pomaga na razie to, że w tygodniu pochłania mnie praca i na myślenie o budowie nie ma czasu. a brak telefonu od glazurnika biorę za dobrą monetę... pozdrawiam Jarek -
cześć Tomku, nasze słupy mają 200x200mm. Z relacji róznych fachowców wynika że architekt sporo dała zapasu jeśli chodzi o ich wytrzymałość, ale dzięki temu rzeczywiście nadają domowi sympatycznej "przysadzistości"
-
Dziś wątek, którego chciałoby się uniknąć, ale w budowie nie wszystko jest zawsze tak jakby się chciało- banalne, lecz prawdziwe. Otóż październikowo-listopadowe roztopy poddały pod wątpliwość nasz optymizm dotyczący drogi prowadzącej do naszego wymarzonego domu. Zwykły samochód osobowy jeszcze przejeżdża, ale jako kierowca mam zawsze duszę na ramieniu czy czegoś nie urwę. Dziś zauważyliśmy że natura chce dodać swoje trzy grosze do tego dziennika i po raz drugi jeden z kominów okazał się jednak nieszczelny i pięknie wykończone poddasze płytami g-k w jednym miejscu mają zaciek. Koleżeństwo http://forum.muratordom.pl/post3225604.htm#3225604" rel="external nofollow">Zulusowie mieli podobny problem i podobno kominy ze zwykłej cegły klinkierowej podciągają wilgoć więc trzeba to jakoś zaimpregnować- no cóż, będziemy też walczyć z tym żywiołem. Niestety okazało się, ze drewniana podbitka też poddała się siłom wilgoci i w trzech miejscach się wybrzuszyło dość znacząco- na razie, oprócz reklamacji do wykonawcy nic nam nie przychodzi do głowy... No żeby był hattrick, balustrady balkonu po 1,5 miesiąca od założenia zaczęły rdzewieć (a widzieliśmy u ślusarza, że dawał jak Pan Bóg przykazał, podkład pod farbę)- tu też będzie reklamacja. Poza tym nasz hydraulik/glazurnik- Pan od wszystkiego nie daje znaku życia, a jego ekipa zostawił rozgrzebany kawałek połozonego gresu. Na szczęście jest to firma z Warszawy i wiemy gdzie go znaleźć w razie dalszych uników... Poztywy? Piec na pellety już w miarę opanowany- przy paliwie z Barlinka chodzi jak trzeba i pozwala dosuszyć o ogrzać domek Dziś też udało nam się wybrać ekspresowo glazurę do dolnej łazienki, więc małymi kroczkami postępy są.
-
Dziś wątek, którego chciałoby się uniknąć, ale w budowie nie wszystko jest zawsze tak jakby się chciało- banalne, lecz prawdziwe. Otóż październikowo-listopadowe roztopy poddały pod wątpliwość nasz optymizm dotyczący drogi prowadzącej do naszego wymarzonego domu. Zwykły samochód osobowy jeszcze przejeżdża, ale jako kierowca mam zawsze duszę na ramieniu czy czegoś nie urwę. Dziś zauważyliśmy że natura chce dodać swoje trzy grosze do tego dziennika i po raz drugi jeden z kominów okazał się jednak nieszczelny i pięknie wykończone poddasze płytami g-k w jednym miejscu mają zaciek. Koleżeństwo Zulusowie mieli podobny problem i podobno kominy ze zwykłej cegły klinkierowej podciągają wilgoć więc trzeba to jakoś zaimpregnować- no cóż, będziemy też walczyć z tym żywiołem. Niestety okazało się, ze drewniana podbitka też poddała się siłom wilgoci i w trzech miejscach się wybrzuszyło dość znacząco- na razie, oprócz reklamacji do wykonawcy nic nam nie przychodzi do głowy... No żeby był hattrick, balustrady balkonu po 1,5 miesiąca od założenia zaczęły rdzewieć (a widzieliśmy u ślusarza, że dawał jak Pan Bóg przykazał, podkład pod farbę)- tu też będzie reklamacja. Poza tym nasz hydraulik/glazurnik- Pan od wszystkiego nie daje znaku życia, a jego ekipa zostawił rozgrzebany kawałek połozonego gresu. Na szczęście jest to firma z Warszawy i wiemy gdzie go znaleźć w razie dalszych uników... Poztywy? Piec na pellety już w miarę opanowany- przy paliwie z Barlinka chodzi jak trzeba i pozwala dosuszyć o ogrzać domek Dziś też udało nam się wybrać ekspresowo glazurę do dolnej łazienki, więc małymi kroczkami postępy są.
-
Komentarze do Józefówki
adajarek odpowiedział Iwona Paweł → na topic → Dzienniki budowy - komentarze
w kwestii lakierowania podbitki: malowaliśmy najpierw jedną warstwę bezbarwnym drewnochronem dwustronnie, a potem dwie warstwy Lazurą ochronną o podwyższonej odporności (przynajmniej tak napisali na etykiecie). lhttp://www.v33.pl/lazury/lazura-ochronna-o-wysokiej-odporno-ci,384.html?&vars=cHJvZHVpdF9pZD0zNTc%3D Obyło się bez lakieru choć połysk lekki jest i na razie wygląda to nieźle- zobaczymy co będzie za 8 lat -
no i z dziennika zrobił się dwumiesięcznik.. sporo się działo: na budowie, zawodowo, rodzinnie i na pisanie zabrakło mocy przerobowych. Szkoda jednak by ta historia została urwana na kibelku z kaczym ornamentem w tle, zatem czas zrekonstruować najważniejsze zdarzenia na budowie: http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://images50.fotosik.pl/213/8a7915ef14096f7dmed.jpg W połowie sierpnia wkroczyła ekipa elewacyjna. Wybór tynkarzy trwał trochę, bo ceny ekip były podobne i musiałem się opierać jedynie na poleceniu handlowca z Minoxa i własnej intuicji. Efekt, sprawnie się zabrali za klejenie styropianu (12cm) zajęło im to bodajże trzy dni, a potem tynki (silikonowo-silikatowe), podbitki i "trochę" drewna na elewację - w sumie w dwa tygodnie zrobili całą elewację i co do jakości wyszło fajnie, ale nie obyło się bez poprawek i dopilnowywania by podbitki były dobrze wykończone. Poszła na to masa: ćwierćwałków, narożników, opasek drewnianych, a z ciekawostek dowiedzieliśmy się, że drewno "pracuje" szczególnie jak przybija się długie deski (u nas sporo było desek ponad 4m) i warto je dodatkowo mocować na wkręty do łat. Niestety, mimo dobrego wykonania,okazało się ze dla szefa tej ekipy dane słowo niewiele znaczy, bo w momencie zapłaty ostatniej transzy za robociznę (po którą pofatygował się na Mokotów) obiecał ze uprzątnie teren i zamocuje rury spustowe do rynien,to już więcej go nie zobaczyliśmy. Nauczka jest i w przypadku kolejnej ekipy, która ocieplała poddasze i montowała płyty g-k nie popełniłem już tego błędu- ostateczne rozliczenie po wykonaniu wszystkich prac razem ze sprzątaniem. Chociaż w przypadku tej ekipy mogliby dostać "Złotą Miotłę 2009" -sami, bez przypominania zamiatali codziennie i zostawili porządek,aż miło patrzeć. Poddasze ocieplone i jutro wchodzi ekipa malarzy, by pozacierać tu i ówdzie i zaczną malowanie "do postaci białej"- jak mawia szef ekipy. Zdecydowaliśmy się na malowanie z agregatu (9zł/m2 z materiałem, gips finisz. grunt, malowanie 3x) bo nie będziemy robić żadnych kolorów, tapet, struktur, etc. za bardzo jesteśmy zmęczeni na bieganie po sklepach z próbnikami kolorów. Na razie priorytetem jest przeprowadzka (optymalnie byłoby wczesną wiosną przyszłego roku) Na kolory przyjdzie czas... a poza tym testuję swoją zabawkę- piec na pellety, programuję, obserwuję, czyszczę palenisko- zajęcia nie będzie mi brakować . Piec, co prawda ma automatyczną zapalarkę, podajnik etc, ale na razie muszę się z nim lepiej poznać, by działał bezobsługowo po kilka dni. Dzięki wsparciu teścia udało się także ogarnąć obejście: śmieci wywiezione, góry ziemi rozplantowane, opaska ze żwiru z drenażem własnej konstrukcji (prawie) gotowa. Zapomniałbym o płocie, bramie, furtkach i balustradach- melduję, że zamontowane. Szczególnie cieszy nas balustrada na loggii poddasza, bo w wersji proponowanej w projekcie (stał nierdzewna+szkło) bylibyśmy lżejsi o jakieś 15tys., a udało się zrobić stalowe za 1/3 tej kwoty. To jest moment, w którym pragmatyzm zwycięża nad dizajnem.... http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://images45.fotosik.pl/213/aea2076ebfea16e8med.jpg http://www.fotosik.pl" rel="external nofollow">http://images40.fotosik.pl/208/2ac553585fe6af60med.jpg Widać już chyba światełko w tunelu, bo zaczęliśmy objeżdżać centra wszelakie w poszukiwaniu podłóg (gres+ deska barlinecka lub finishdeska), ale mnogość dostępnych opcji nie ułatwia decyzji.
-
no i z dziennika zrobił się dwumiesięcznik.. sporo się działo: na budowie, zawodowo, rodzinnie i na pisanie zabrakło mocy przerobowych. Szkoda jednak by ta historia została urwana na kibelku z kaczym ornamentem w tle, zatem czas zrekonstruować najważniejsze zdarzenia na budowie: http://images50.fotosik.pl/213/8a7915ef14096f7dmed.jpg W połowie sierpnia wkroczyła ekipa elewacyjna. Wybór tynkarzy trwał trochę, bo ceny ekip były podobne i musiałem się opierać jedynie na poleceniu handlowca z Minoxa i własnej intuicji. Efekt, sprawnie się zabrali za klejenie styropianu (12cm) zajęło im to bodajże trzy dni, a potem tynki (silikonowo-silikatowe), podbitki i "trochę" drewna na elewację - w sumie w dwa tygodnie zrobili całą elewację i co do jakości wyszło fajnie, ale nie obyło się bez poprawek i dopilnowywania by podbitki były dobrze wykończone. Poszła na to masa: ćwierćwałków, narożników, opasek drewnianych, a z ciekawostek dowiedzieliśmy się, że drewno "pracuje" szczególnie jak przybija się długie deski (u nas sporo było desek ponad 4m) i warto je dodatkowo mocować na wkręty do łat. Niestety, mimo dobrego wykonania,okazało się ze dla szefa tej ekipy dane słowo niewiele znaczy, bo w momencie zapłaty ostatniej transzy za robociznę (po którą pofatygował się na Mokotów) obiecał ze uprzątnie teren i zamocuje rury spustowe do rynien,to już więcej go nie zobaczyliśmy. Nauczka jest i w przypadku kolejnej ekipy, która ocieplała poddasze i montowała płyty g-k nie popełniłem już tego błędu- ostateczne rozliczenie po wykonaniu wszystkich prac razem ze sprzątaniem. Chociaż w przypadku tej ekipy mogliby dostać "Złotą Miotłę 2009" -sami, bez przypominania zamiatali codziennie i zostawili porządek,aż miło patrzeć. Poddasze ocieplone i jutro wchodzi ekipa malarzy, by pozacierać tu i ówdzie i zaczną malowanie "do postaci białej"- jak mawia szef ekipy. Zdecydowaliśmy się na malowanie z agregatu (9zł/m2 z materiałem, gips finisz. grunt, malowanie 3x) bo nie będziemy robić żadnych kolorów, tapet, struktur, etc. za bardzo jesteśmy zmęczeni na bieganie po sklepach z próbnikami kolorów. Na razie priorytetem jest przeprowadzka (optymalnie byłoby wczesną wiosną przyszłego roku) Na kolory przyjdzie czas... a poza tym testuję swoją zabawkę- piec na pellety, programuję, obserwuję, czyszczę palenisko- zajęcia nie będzie mi brakować . Piec, co prawda ma automatyczną zapalarkę, podajnik etc, ale na razie muszę się z nim lepiej poznać, by działał bezobsługowo po kilka dni. Dzięki wsparciu teścia udało się także ogarnąć obejście: śmieci wywiezione, góry ziemi rozplantowane, opaska ze żwiru z drenażem własnej konstrukcji (prawie) gotowa. Zapomniałbym o płocie, bramie, furtkach i balustradach- melduję, że zamontowane. Szczególnie cieszy nas balustrada na loggii poddasza, bo w wersji proponowanej w projekcie (stał nierdzewna+szkło) bylibyśmy lżejsi o jakieś 15tys., a udało się zrobić stalowe za 1/3 tej kwoty. To jest moment, w którym pragmatyzm zwycięża nad dizajnem.... http://images45.fotosik.pl/213/aea2076ebfea16e8med.jpg http://images40.fotosik.pl/208/2ac553585fe6af60med.jpg Widać już chyba światełko w tunelu, bo zaczęliśmy objeżdżać centra wszelakie w poszukiwaniu podłóg (gres+ deska barlinecka lub finishdeska), ale mnogość dostępnych opcji nie ułatwia decyzji.
-
podmurówkę u mnie wkopali na jakies 30cm, co prawda kur w okolicy nie widziałem,ale moze wystarczy... bramę i furtkę to na zamówienie możesz kupić np w Rembleszczyźnie przy rondkach. Własnie mi zamontowali- solidnie i ceny przyzwoite. pozdrawiam
-
Cześć, no nie tak dawno to było - z notatek wynika, ze w ławy i stopy pod słupy poszło 25m3 B-20. Majster namawiał nas byśmy odpuścili sobie chudziaka i po konsultacji z Kierownikiem zrezygnowalismy z wylewania chudziaka. podkłady pod posadzki wylaliśmy b15- wyszło tego 18m3. pozdrawiam Jarek
-
Halo, halo tu świeżo upieczony (a właściwie napalony) pelletowiec. Na razie spaliłem dwa worki Barlinka, ale kolega z Kątów . ma jakiś namiar na sprawdzony pellet dębowy z Żuromina - może we trzech uda się zamówić wspólny transport pozdrawiam Jarek
-
Za rogatym płotem w prawo - komentarze
adajarek odpowiedział zulus → na topic → Dzienniki budowy - komentarze
w kwestii fachowców od płotów. Wybralismy podobny wariant do Waszego - efekt: "...pojawiam się i znikam, i znikam, i znikam..." już czwarty tydzień stawiają słupki- jednak bez nadzoru majstra robota tak szybko nie idzie. -
hej, mieszkamy już od tygodnia tzn mentalnie, bo fizycznie to na razie malujemy deski na elewację i podbitki wraz z połową rodziny i znajomymi, zapraszamy w tygodniu po 18:00 -zapowiada sie, ze zdązymy to pomalować przed pierwszymi mrozami
-
ja miałem do czynienia z ich oddziałem w Kobiałce (w Nieporęcie już ich nie ma) ale mi nie dali dobrej oferty cenowej więc w końcu z nich nie skorzystałem. Co mnie zdziwiło, to ze nie chcieli mi dać szczegółowej oferty - tylko do wglądu na miejscu, żebym przypadkiem nie skorzystał z wiedzy tajemnej obliczenia materiałów wszelakich na dach. Ale to może tylko jeden człowiek od nich taki zapobiegliwy był... pozdrawiam J
-
ja miałem do czynienia z ich oddziałem w Kobiałce (w Nieporęcie już ich nie ma) ale mi nie dali dobrej oferty cenowej więc w końcu z nich nie skorzystałem. Co mnie zdziwiło, to ze nie chcieli mi dać szczegółowej oferty - tylko do wglądu na miejscu, żebym przypadkiem nie skorzystał z wiedzy tajemnej obliczenia materiałów wszelakich na dach. Ale to może tylko jeden człowiek od nich taki zapobiegliwy był... pozdrawiam J
-
Dzięki zatem dziś zamiast w lewo na rondkach skręcę w prawo pozdrawiam J