A co zrobić z mamą, która wraz z innymi wybranymi krewnymi chce celebrować mój i męża, dopiero co wybudowany dom? Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale... no właśnie są pewne granice.
Ale od początku. Niedawno zamieszkaliśmy w nowym domku. Nie mamy jeszcze wielu podstawowych mebli, które są niezbędne przy podejmowaniu gości (stołu, krzeseł, foteli) a nasza kuchnia to skromna kuchenka elektryczna z jednym palnikiem i blat. Trudno w takich warunkach podejmować nam naszą wymagającą rodzinę, nie chcielibyśmy też pokazywać im domu w takim stanie. Mama nieustannie przypomina, że powinniśmy zaprosić już tę i tamtą osobę, że chętnie posiedziałaby w ogrodzie (wokół domu jest w tej chwili otoczenie typowe dla placu budowy), że zaprosimy "wszystkich" na obiad... Niedawno też moja siostra zaskoczyła mnie swoimi planami, powiedziała, że teraz skoro mam już dom, będzie odwiedzała mnie z dziećmi i swoim mężem w każdą sobotę Mama z kolei snuje plany spędzenia w naszym niewykończonym jeszcze domu świąt z nami i resztą dalszej rodziny... Teraz, już!
Ja i mąż nie jesteśmy odludkami, chcemy zaprosić krewnych, jak tylko będziemy do tego gotowi czyli, gdy tylko zakupimy stół, krzesła i nową kuchenkę na której moglibyśmy szybko przygotować posiłki dla gości. Tak też obiecałam mamie i siostrze. Niestety, nie zostaliśmy zrozumieni a nawet mam wrażenie, że nikt nie chciał nas słuchać. Dalej słyszę o wizytach, planach... Niektórzy zaczęli też się na nas boczyć.
Koniec końców przyjeliśmy mamę. Nie mogliśmy zapewnić jej specjalnego komfortu, mama musiała siedzieć na plastikowym krześle i jeść trzymając talerz na kolanach. Na zakończenie wizyty zwierzyła się nam z marzenia..., byśmy zaprosili już rodzinę siostry. Wcześniej nasze kontakty nie były specjalnie częste. Teraz kiedy mam dom, cała rodzina ma co do niego własne plany! I co zrobić, gdy nie wystarcza prośba o cierpliwość i zapewnienie, że jak tylko wszystko uporządkujemy i przygotujemy, będziemy mogli przyjmować wizyty?