Witam na początku chce przeprosić za błędy ort. i zjadanie polskich znaków. Może zaczne od ostatnich wydarzeń czyli około 2-uch lat ale najpierw cofne sie jeszcze troche wczesniej... Ładnych 6 lat temu poznalam chłopaka przyjaznilismy sie, czesto spędzaliśmy ze sobą czas po lekcjach prawie cały czas poświecałam jemu w czasie wakacji przez pierwsze 2 lata nawet nie chciało mi sie nigdzie jechac- jechałam ale myslami byłam z nim mimo że mieliśmy zupełnie inne charaktery ja spokojna cicha nigdy nie sprawiająca kłopotów wychowawczych on szalony wrecz z mocno zakrecona przeszloscia miedzy nami niewielka roznica wieku po okolo 1,5 roku z przyjazni narodzilo sie cos wiecej...minelo kilka lat zaszlam w ciaze...(konczylam jeszcze wtedy szkole) rodzice byli w szoku mama szybko przetrawila co sie stalo starala mi sie w pelni pomoc ale ojciec wrecz nalegal na szybki slub jak on to powiedzial zanim ludzie zaczna go wytykac - ja szczeze chcialam najpierw ślub cywilny...do dzis w pełni nie wiem dlaczego Bylo jednak inaczej...ślub był kościelny (no i w sumie sie ciesze) ogulnie bylo pieknie jak z bajki wszystko zorganizowane bajecznie...(mieszkalismy z miomi rodzicami tak bylo wygodniej zreszta tesciowa mnie nie znosi) znowu minelo troche czas urodzilam pieknego zdrowego synka wszyscy sie cieszyli teraz ma prawie 2 latka a ja nagle zaczelam tracic grunt pod nogami...maz raz jest, raz go nie ma jak mu sie chce to przyjdzie jak nie to nie no mowi ze musi dluzej zostac w pracy albo ze jest bardzo zmeczony i ma blizej zeby spac u mamy... Teraz jeszcze jej nie ma wyjechala wiec jest tam sam robi co chce nikt mu nie przeszkadza ja nie pracuje mozna powiedziec ze jestem na jego lasce czyli nie mam nawet tylko co alimenty bo on tlumaczy sie ciagle ze ma rachunki tam i tez musi jeszcze itd. powoli uświadamiam sobie ze mam 22 lata i, i co dalej w sumie to z kazdym dniem oddalamy sie od siebie stajemy sie obcymi dla siebie ludzmi niby jestesmy malzenstwem a potrafimy sie nie widziec nawet tydzien majac do siebie 10 km (dom-praca) Wiem ze powinnam cos z tym zrobic ale jak zaczne jakas rozmowe to i tak jak obrywam slownie tak ze mam dosc żeby tego wszystkiego bylo mało to ojciec odszedl od nas zostawil mame dla jakiejs baby wiec nagle wszystko co mi wpajal do glowy za co mnie karcil stracilo sens najpierw bal sie ze bedzie wytykany palcami bo ja jestem w ciazy a teraz nagle nic sie nie iczy bo jest ona - chore... świat mi sie zawalił na głowe...tylko jak sobie przypomne ze bil mnie jak byla w ciazy chyba z nienawisci ze w wieku 43 lat zostanie dziadkiem - albo jak to sie mowi takie mial plany dla mnie ----no wlasnie plany nigdy nie mial dla mnie czasu wolał bawić sie srubkami, oporniczkami itp. i tylko od czasu do czasu robil o cos zadyme a teraz nagle go nie ma... moze nawet poczuje wewnetrzny spokuj nie wiem....ale jak to sie ma do tego za ja mam meza ktory mowi ze juz wiem czego ojciec odszedl bo nie mogl wytrzymac z takimi babami...nie rozumiem ani ja ani mam nie jestesmy kobietami ktore zaczynaja wojny albo domagaja sie czegos nie stworzonego po za zrozumieniem i miloscia.......ale na dzien dzisniejszy to ja nic takiego nie czuje....czy ja sie juz wypalilam i nie umiem kochac czy to moja wina mam 22 lata a maz mowi ze on nie libi sie przytulac a co dopiero cos wiecej....co jest grane bo nic nie rozumiem............