Opisze Wam moją drogę do własnej wody.Mieszkam w Tychach ale wymarzony domek letniskowy mam w okolicach Bielska-Białej.Po rozmowie telefonicznej z firmą z Cisownicy wiercenie studni wydawało mi się trochę drogie więc z mężem postanowiliśmy wykopać tradycyjną studnię z kręgów.Kopacze wykopali 28metrów i skapitulowali ponieważ nie było ani kropli wody-chyba że bardzo padał deszcz to coś nakapało.Tragedia więc postanowiliśmy wiercić.Firma z okolic Bielska wydawała się solidna.Po odwierceniu 40 metrów-sucho,60 sucho i koniec wiercenia.Wypłaciliśmy połowę pieniędzy za suchą studnię.Po jakimś czasie i ochłonięciu po tych wpadkach pomyśleliśmy że do trzech razy sztuka.Zadzwoniliśmy do sprawdzonego na forum wiertnika z Cisownicy i opisaliśmy mu naszą sytuację a on na to "nie jestem Mojżeszem-jak nie ma to nie ma" i łzy mi w tym momencie popłynęły.Chyba zorientował się że płaczę i chyba z litości powiedział że przyjedzie.Przyjechał i wziął próbki ziemi z tej wierconej studni.Zrobił z tego kulkę jak z plasteliny i powiedział że w ile wody nie ma.Poprosił mnie o łopatę i przeszedł się wzdłuż potoku płynącego pod naszą działką i zaczął odsłaniać brzeg rzeczki.Zły był przy tym bo była Niedziela a działkę mamy bardzo długą Znalazł łupek i powiedział że jak na tym pasku wzdłuż działki w tym łupku będą warstwy piaskowca to jest szansa na wodę.Zdecydowaliśmy się na wiercenie.Czekaliśmy na nich dwa miesiące.Odwiercili 48metrów i mamy 2000 litrów na godzinę.Mamy wodę,mały basenik i po upalnym weekendzie możemy iść pod prysznic.Więc nie poddawajcie się i walczcie o swoją wodę.Smakuje najlepiej na świecie!!!!!!!