Sorry, trochę szukałem po forum ale nie znalazłem rozwiązania. A oto moja historia. Młody człowiek urządzał sylwestra w domu i zapalili sobie sziszę... Pech chciał, iż ponoć im talerzyk pękł i domyślacie się - rozżarzone węgle poleciały na podłogę. Efekt - wypalone dziury od powierzchniowych po głębokie na do około 3mm i średnicy 5mm. Parkiet dębowy, genialnie dokładnie położony, polakierowany nie wiadomo jakim lakierem pięć lat temu (przez poprzednich właścicieli - nie są w stanie niczego sobie przypomnieć) w całkiem niezłym stanie, mało rys, nie pożółknięty. Wymiana parkietu - raczej mnie nie stać... Cyklinowanie, hm... dziur jest kilkanaście z czego z pięć takich głębokich jak pisałem czyli chyba bez sensu. Macie jakieś pomysły na ratunek?