Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pieczara

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    308
  • Rejestracja

Pieczara's Achievements

STAŁY BYWALEC (min. 300)

STAŁY BYWALEC (min. 300) (4/9)

10

Reputacja

  1. Witam, Czy ktośz Państwa używał tynków firmy Majster-Pol? Nie są to tynki najbardziej rozreklamowane (co niekoniecznie musi byc ich wadą!), a ekipa, którą chcę wynająć do tynkowania, proponuje mi takie właśnie tynki akrylowe lub silikatowe. Czy ktoś mógłby wymienić swoje doświadczenia z tynkami Majster-Pol? W szczególności ciekawi mnie jak one wyglądają po paru latach. Pozdrawiam Pieczara.
  2. PS: Na forum "Zrób to sam" odradzono mi robienie kostki we własnym zakresie. Szkoda http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?t=73042 Pozdrawiam Pieczara.
  3. Dzięki. Czyli się będzie pylić, rozwarstwiać i pękać? A czy w betonowni można po prostu kupić beton B50? Chociaż coraz gorzej widzę ten pomysł z robieniem kostki samemu Pieczara. PS: http://www.muratorplus.pl/16727_15378.htm - o tym, że bruki robi się za pomocą wibroprasowania.
  4. Witam, Mam pytanie związane z wątkiem z "Wymiany doświadczeń": Jak zamówić (zrobic?) kostkę brukową - wzór Penrosa Czy ktoś z Państwa próbował się samemu bawić w robienie kostki betonowej? Chodzi o ZROBIENIE kostki, a nie jej ułożenie! Przy cenach kostki takie pytanie wydaje się dziwne, ale mi chodzi o wzór, którego nie ma na rynku. Czy można samemu jakoś kupić drobnego kolorowego żwirku (gdzie? kto taki sprzedaje?), ułożyć na dół formy, zalać mocnym betonem? Może bym i nie lał pod ciśnieniem, ale za to z uczuciem, do każdej formy, delikatnie, jakbym dzwon odlewał... Próbował ktoś? Pieczara.
  5. A nie można by samemu jakoś kupić drobnego kolorowego żwirku (gdzie? kto taki sprzedaje?), ułożyć na dół formy, zalać mocnym betonem... Wakacje idą, studentów nie ma, w labie przerwa helowa, dziekan wysyła na przymusowy urlop, to bym się mógł pobawić... Może bym i nie lał pod ciśnieniem, ale za to z uczuciem, do każdej formy, delikatnie, jakbym dzwon odlewał... _bogus_, a czy Twoja żona wie gdzie się kupuje takie kolorowe drobne żwirki , co to są na niektórych brukach (np. typu "piaskowiec' albo "old stone")? Pieczara.
  6. Bardzo wszystkim dziękuję za porady. Niestety widzę, że temat mnie trochę finansowo przerasta _bogus_ masz rację, że Penrose zastrzegł wzór przemysłowy swojej mozaiki. Ale jeśli ja tego nie sprzedaję, a jedynie zamawiam dla siebie, to chyba nie podpadam pod prawa autorskie (tak myślę) Ale w takim razie nie mam co namawiac dużej firmy, bo ta pewnie by chciała wyprodukować więcej niż 30 m2. Pozdrowienia i podziękowania dla małżonki. Drobny wzór Penrosa faktycznie "budzi dyskomfort" (bo mózgowi coś nie pasuje - niby wzór się powtarza, ale brak mu regularności). I O TO CHODZI! Ale na wszelki wypadek zrobie go z dużych rombów (przekątna tak ze 30 cm). Kto wie o co chodzi, ten zauwazy! A może masz jednak ochotę zrobić sobie taki podjeździk? Razem by było taniej stalowa dziękuję na namiary. To dobry pomysł, żeby popytać w firmie zajmującej się "nie tylko brukiem" (że tak to sympatycznie ujmę). jamles na ten pomysł też nie wpadłem - żeby zrobić z małych dwukolorowych kostek większy wzór. Muszę to wybadać... carlgustav7 - dom marzenie Wszystkim dziękuję, ale jeśli byście mieli jeszcze jakies pomysły, to dajcie znać! Pieczara.
  7. Witam, Chciałbym zamówić (zrobić?) kostkę brukową. Czy są jacyś producenci, którzy robią takie zamówienia i ile to kosztuje? Ponieważ mam ciągoty przyrodniczo-matematyczne bardzo bym chciał mieć na tarasie wzór Penrose'a. Roger Penrose jest wybitnym fizykiem i matematykiem i podał kilka przykładów pokrycia powierzchni wzorami nieperiodycznymi. A więc wzór ułożony ma płaszcyźnie z kostki Penrose'a NIGDY się nie powtarza - w małej skali pewne elementy wyglądają podobnie, ale daleko nigdy nie będzie ono takie samo jak gdzie indziej! A poza tym to jest całkiem ładne http://www.itap.physik.uni-stuttgart.de/~gaehler/tilings/pen.gif Tych wzorów jest kilka, większość o symetrii pięciokrotnej. Ten, o który mi chodzi to po prostu dwa romby. Nic trudnego w wykonaniu, nie? Tylko by dobrac kolorki i pokrycie (wolałbym takimi drobnymi kamyczkami lub na "stary" kamień)... Pozdrawiam. Pieczara.
  8. Przepraszam Ten powyzszy artykul skopiowalem zeby podsumowac dyskusje. Podaje artykul popularno-NAUKOWY z ODNOSNIKAMI do badan nad nieszczesna radiestezja. Tak ku ogolnej uciesze. Nie oczekuje dyskusji. Po prostu boje sie, ze zniknie ze strony "Wiedzy i Zycia" http://archiwum.wiz.pl/2001/01011700.asp Pozdrawiam Pieczara. PS: Aktualna strona Randi'ego: http://www.randi.org/research/index.html
  9. Przepraszam, nie moglem sie powstrzymac... Wlasnie odblokowali WiZ z 2001 na stronach http://WWW... Pieczara. ANDRZEJ KAJETAN WRÓBLEWSKI OPERACJA STODOŁA Wiedza i Życie nr 1/2001 Artykuł pochodzi z "Wiedzy i Życia" nr 1/2001 Kosztem 400 000 marek przeprowadzono w Niemczech zakrojone na szeroką skalę naukowe badania różdżkarstwa. Był to najobszerniejszy, i najbardziej szczegółowy program badawczy ze wszystkich dotychczas wykonanych w tej dziedzinie. Co przyniósł? Badania rozpoczęły się w 1986 roku, kiedy Ministerstwo Badań i Technologii RFN (Bundesministerium für Forschung und Technologie) przydzieliło 400 000 marek zespołowi fizyków i biologów z Monachium. W Niemczech szerzyła się wtedy wiara w szkodliwe dla zdrowia straszliwe "cieki wodne", na które jedynym lekarstwem miało być korzystanie z usług różdżkarzy, umiejących je identyfikować i oferować przeróżne zabezpieczenia. Już dużo wcześniej w niektórych krajach przeprowadzono podobne badania różdżkarstwa, które świadczyły, że nie ma ono żadnych podstaw naukowych. Jednak rząd RFN nie zawahał się przed uruchomieniem nowego wielkiego i kosztownego programu. Oczekiwano bowiem, że przyniesie on jednoznacznie przekonywającą odpowiedź. Ze względu na miejsce testów, które odbywały się w specjalnie zaadaptowanym, wielkim budynku, używanym przedtem jako stodoła (niem. Scheune), badania te nazwano "Scheunen Experimente". Przebieg testów Głównymi wykonawcami programu byli H.-D. Betz i R. Kulzer - fizycy z Uniwersytetu w Monachium oraz H. Wagner z Instytutu Biologii Farmaceutycznej Uniwersytetu w Monachium. W badaniach brali także udział H. L. König - fizyk z Politechniki w Monachium oraz J. Trischler z Instytutu Medycyny, Informatyki i Badań Systemowych w Neuherbergu. Warto podkreślić, że wszyscy oni byli zwolennikami różdżkarstwa, przekonanymi o realności tego zjawiska. Na parterze stodoły umieszczono rurę, w której płynęła woda, przy czym położenie rury można było losowo zmieniać. Na piętrze, około 5 m nad rurą, testowano różdżkarzy, których zadaniem było ustalenie, w dowolny sposób, położenia rury z płynącą wodą. Testy prowadzono, stosując metodę "podwójnie ślepą" (double-blind), to znaczy sami eksperymentatorzy, znajdujący się razem z różdżkarzem na górnej kondygnacji, także nie mieli pojęcia, jak przebiega rura, nie mogli więc swym zachowaniem nawet podświadomie udzielać żadnych wskazówek. Do testów zgłosiło się ponad 500 kandydatów, święcie przekonanych o swych różdżkarskich zdolnościach. Wszyscy przystąpili do badań dobrowolnie. Przed rozpoczęciem próby każdy różdżkarz mógł przetestować swój sprzęt i odczucia w sytuacjach, kiedy położenie umieszczonego piętro niżej "cieku wodnego" było mu znane. Dopiero gdy różdżkarz uznawał, że jest odpowiednio przygotowany, przystępowano do badań, w których miał odgadywać położenie rury z płynącą wodą. Po wstępnych testach wybrano najlepszych 50 kandydatów. Czterdziestu trzech spośród nich wykonało łącznie ponad 800 testów. W każdym teście różdżkarz określał położenie rury, które zmieniało się zgodnie z liczbami przypadkowymi generowanymi przez komputer; następowało to wzdłuż dziesięciometrowej bazy z dokładnością decymetra tak więc położenie to wyznaczała liczba z przedziału 1-100. Każdy test składał się zwykle z 10 prób, przy czym wynikami były pary liczb: rzeczywiste położenie rury oraz położenie odgadnięte przez różdżkarza. Podkreślmy ponownie, że eksperymentatorzy byli bardzo przychylnie nastawieni do testowanych kandydatów i starali się im ułatwiać zadanie. Tak więc, pozwalano różdżkarzom sygnalizować wszelkie czynniki, które zakłócały im pracę, i przerywać test, jeśli tylko kandydat wyrażał takie życzenie. Wyniki testów Materiał z doświadczeń "Operacji Stodoła" stanowił zbiór par liczb, który można było poddać standardowej analizie statystycznej. Po kilku latach ogłoszono raport końcowy, w którym badania podsumowano dwoma wnioskami. Pierwszy z nich brzmiał: "Częstość sukcesu (tzn. prawidłowego odgadywania położenia "cieku wodnego" przyp. AKW) przeciętnego różdżkarza w przeprowadzonych testach była mała i w większości wypadków niemożliwa do odróżnienia od przypadkowej". Natomiast drugi wniosek: "Kilku różdżkarzy osiągnęło wysoki stopień sukcesu, którego nie można wytłumaczyć przypadkiem", wzbudził ożywioną dyskusję na łamach periodyków naukowych (głównie Naturwissenschaften w latach 1995-96) oraz w Internecie. Łatwo zrozumieć, że z matematycznego punktu widzenia wyniki uzyskane w "Operacji Stodoła" można analizować tak samo jak wyniki zabawy, w której ktoś stara się odgadnąć liczbę wygenerowaną losowo przez komputer. Osoba o zdolnościach nadprzyrodzonych potrafiłaby zawsze lub bardzo często wykonać takie zadanie - w literaturze paranaukowej można przecież spotkać wiele doniesień o podobnych wyczynach. Rzecz w tym, że z podstawowych praw rachunku prawdopodobieństwa także wynika możliwość uzyskania całkiem przypadkowego sukcesu. Zatem problem sprowadza się do oddzielenia ewentualnego realnego efektu od probabilistycznego tła. Zagadnienie to jest omówione w ramce poniżej. Spośród wyników uzyskanych w "Operacji Stodoła" przedstawiamy dwa wykresy. Na pierwszym podane są wszystkie wyniki ponad 800 testów (ryc. 1), na drugim 3 testów (ryc. 2) uznanych za najlepsze. Na obu wykresach na osi poziomej odłożone zostały rzeczywiste położenia rury z płynącą wodą w chwili testu, a na osi pionowej położenia ustalone każdorazowo przez różdżkarzy. Gdyby różdżkarze rzeczywiście potrafili ustalać położenie "cieku wodnego", to punkty powinny się układać wzdłuż przekątnej. Jak widać, na pierwszym wykresie rozmieszczenie punktów jest całkowicie równomierne, tak jak wynika z rozkładu przypadkowego. To właśnie było podstawą sformułowania pierwszego wniosku przez autorów eksperymentów. Ale wniosek nr 2 oparli oni na wyselekcjonowanych "najlepszych" testach, których wyniki przedstawia drugi wykres. Istotnie, widać na nim pewne grupowanie się punktów wokół przekątnej. Jednakże, jak dowodzą krytycy, tak nieznaczne grupowanie jest także zgodne z tym, czego można oczekiwać na mocy praw rachunku prawdopodobieństwa. Zgadzamy się z tą krytyką, ponieważ można ją poprzeć prostymi eksperymentami liczbowymi. Tysiąc razy zero równa się zero "Operacja Stodoła" była kolejną nieudaną próbą naukowego udowodnienia realności zjawiska różdżkarstwa. Podobne eksperymenty i testy podejmowano od dawna. Już w 1917 roku Departament Spraw Wewnętrznych USA wydał druzgocącą opinię na ten temat. Napisano w niej, że po tylu nieudanych badaniach i próbach "...powinno być dla każdego oczywiste, iż dalsze prowadzenie przez Służbę Geologiczną Stanów Zjednoczonych testów różdżkarskich poszukiwań wody, ropy czy innych minerałów byłoby marnotrawieniem funduszy publicznych". Trzydzieści lat temu szeroko zakrojone testy różdżkarstwa przeprowadzono w Wielkiej Brytanii na zlecenie Ministerstwa Obrony. Przyniosły one negatywne wyniki - trafienia różdżkarzy były zgodne z przypadkiem. Wyniki tych badań szczegółowo opisano w Nature w 1971 roku. Organizowano także parokrotnie testy z udziałem i wsparciem finansowym telewizji. W marcu 1979 roku pod Rzymem czterej słynni różdżkarze włoscy: Forga, Fontana, Stanziola i Senatore ubiegali się o nagrodę w wysokości 10 000 dolarów za wyznaczenie kierunku wody płynącej na wybranym polu testowym. Testy te organizował i nadzorował niestrudzony tropiciel pseudonaukowców, James Randi - Amerykanin, zawodowy iluzjonista, który m.in. zdemaskował Uri Gellera - słynnego przed laty zginacza łyżeczek siłą woli. Test zakończył się całkowitym niepowodzeniem włoskich autorytetów różdżkarskich, mimo ich wcześniejszych butnych publicznych wypowiedzi, że nagrodę mają już właściwie w kieszeni. W 1992 roku podobne eksperymenty z udziałem telewizji przeprowadzono w Kassel, w Niemczech. Wzięło w nich udział trzydziestu różdżkarzy z Niemiec, Austrii, Danii i Francji. Tym razem zakopano pół metra pod ziemią rurę, do której za pomocą odpowiedniego zaworu można było kierować duży strumień wody. Położenie rury było znane uczestnikom, a ich zadanie polegało na stwierdzeniu metodą różdżkarską, czy w danej chwili woda w rurze płynie, czy nie. Przed przystąpieniem do właściwych testów każdy uczestnik miał dziesięć prób "otwartych", w których wiedział, jak jest naprawdę. Wszyscy zgłosili się dobrowolnie i każdy był pewny sukcesu, ale i tym razem wyniki były całkowicie zgodne z rachunkiem prawdo- podobieństwa. Przypomnijmy na koniec, że już od kilku lat nikt nie potrafi uzyskać nagrody w wysokości 1 mln dolarów za udowodnienie jakichkolwiek zdolności paranormalnych, w tym zdolności różdżkarskich! A jednocześnie różdżkarze za niepomiernie mniejsze sumy ciągle bałamucą skołowanych ludzi. Badania polskie Próbę naukowego zbadania efektu różdżkarstwa podjęli u nas niedawno prof. dr hab. Henryk Szydłowski i dr Przemysław Kiszkowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Wyniki swe przedstawili m.in. na łamach Wiedzy i Życia nr 2/1999. Napisali tam: "Dwadzieścia lat temu postawiliśmy sobie za cel naukowe udowodnienie zjawiska radiestezji. Zabraliśmy się do pracy z ogromnym zapałem. Po latach badań nasza wiara w radiestezję musiała ustąpić sceptycyzmowi". Jeszcze wcześniej, w latach 1981-83, Jerzy Stobiński przeprowadził w Krakowie na terenie parku Jordana, systematyczne badania nad zdolnościami różdżkarskimi, w których wzięło udział 87 różdżkarzy. Zadanie polegało na znalezieniu przebiegu dwóch rur żelaznych o średnicy 25 cm, ułożonych równolegle do siebie na głębokości 1.5 m. Badania mogły być wykonane dowolną techniką i w dowolnym czasie. W drugim teście próbowano odnaleźć położenie lnianego worka wypełnionego monetami. Wyniki odgadnięć były całkowicie zgodne z rachunkiem prawdopodobieństwa. Nie wspominamy tu oczywiście o wielu "badaniach" prowadzonych bez dostatecznej obiektywnej kontroli. Przynoszą one zawsze bardzo pozytywne wyniki. O takich "badaniach" czasem informują mniej poważne środki masowego przekazu i biuletyny stowarzyszeń różdżkarzy. Te informacje nie mają żadnej wartości naukowej. "Odpromieniowany" Sejm Na fali wzrostu popularności pseudonauki i zabobonu ożywili swą działalność w Polsce także różdżkarze. Chcąc wzbudzić w klientach wrażenie, że chodzi o poważną dziedzinę naukową, wolą się oni nazywać radiestetami. Za pomocą różdżek i wahadełek potrafią oczywiście za odpowiednią opłatą znaleźć wszędzie okropne "cieki wodne" i sprzedać ekrany "odpromieniowujące". Nie wiadomo, ilu ludzi w Polsce dało się już na to nabrać. Różdżkarzom powodzi się w Polsce całkiem dobrze, a ich niewątpliwym triumfem było organizowanie co roku targów różdżkarskich w auli Politechniki Warszawskiej. I chociaż władzom tej uczelni chodziło o podreperowanie skąpego budżetu opłatami za wynajęcie sal, w opinii wielu osób targi takie nie przystoją tej uczelni. Taki błąd odrobić jest trudno. Mająca swą siedzibę niedaleko Warszawy firma o szumnej nazwie "Laboratorium Badań Radiacyjnych" zachwala płytki chroniące przed promieniowaniem żył wodnych: 1. W polu dipolowym płytki (...) wyróżnić można dwanaście wymiarów przestrzeni. 2. Każdy wymiar przestrzeni generuje specyficzny rodzaj energii i specyficzny rodzaj oddziaływań. 3. Przyrządy skonstruowane do pomiarów w przestrzeni czterowymiarowej nie są przydatne do pomiarów w przestrzeniach o wymiarach wyższych. Do rozpoznania rzeczywistości, w której żyjemy, potrzeba więc oswojenia się z co najmniej dziesięcioma wymiarami przestrzeni przewidywanymi przez teorię strun lub dwunastoma wymiarami wykrytymi metodami biodetekcji oraz taką samą ilością rodzajów energii i rodzajów różnych oddziaływań..." Chociaż właściciel firmy i autor tej reklamy podpisuje się jako "mgr inż.", to jednak każdy, kto liznął choć trochę fizyki, zauważy bez trudu, że przytoczone zdania są pseudonaukowym bełkotem. Ale w tej reklamie jest kilka mądrze brzmiących słów, na które ludzie dają się nabierać. Dają się zresztą nabierać nie tylko jednostki, lecz także poważne instytucje. W 1997 roku Kancelaria Sejmu RP zleciła wspomnianej firmie "przeprowadzenie badań natężenia radiacji... i zastosowanie odpowiednich zabezpieczeń w pomieszczeniach Marszałka Sejmu, Wicemarszałków Sejmu, Przewodniczących Klubów, Ministra-Szefa Kancelarii Sejmu i Z-cy Szefa Kancelarii Sejmu". Nie wątpimy, że eksperci firmy wykryli w Sejmie szkodliwe "cieki wodne" i inne straszności oraz umieścili tam wszędzie odpowiednie zabezpieczenia w postaci "dwunastowymiarowych" płytek. Historia ta mogłaby być nawet wesołym elementem w zbiorze ludzkich dziwactw, gdyby nie fakt, że poszły na to pieniądze podatników, a więc nas wszystkich. Szkoda, że przedstawiciele naszego Sejmu nie wzięli sobie do serca wniosku, który rząd USA sformułował już w 1917 roku. Czy rozsądek weźmie górę? Mimo negatywnych wyników, jakie przynosiły na świecie i u nas wszystkie poważne badania różdżkarstwa, nadal można usłyszeć historie o tym, jak to różdżkarze znajdują cieki wodne, neutralizują śmiertelnie szkodliwe ich promieniowanie, odszukują zaginione osoby, a nawet potrafią wskazać za pomocą wahadełka trzymanego nad mapą terenu ukryte skarby i złoża oraz zaginione osoby. Jim Enright z University of California (San Diego) napisał w zakończeniu swego krytycznego artykułu na temat "Operacji Stodoła" (Naturwissenschaften, tom 82, s. 36-369, 1995), że "Eksperymenty te są nie tylko najobszerniejszymi i najbardziej starannie wykonanymi naukowymi testami różdżkarstwa, ale jeżeli rozsądek weźmie górę także przypuszczalnie ostatnimi, wykonanymi w tej dziedzinie". Przyszłość pokaże, czy rzeczywiście rozsądek weźmie górę, ale trudno się spodziewać, aby wykrywacze "promieniowania cieków wodnych" nagle stracili popularność. Wszak naiwność ludzka nie zna granic. Tymczasem możemy tylko radzić każdemu, kto zamierza skorzystać z usług różdżkarza, by go zapytał, dlaczego do tej pory nie zdobył miliona dolarów oferowanych przez Fundację Randiego! Testujemy różdżkarskie zdolności komputera Każdy, kto ma komputer i prosty arkusz kalkulacyjny, np. EXCEL, może łatwo przeprowadzić testy odpowiadające na pytanie, czy wyniki z "Operacji Stodoła" były zgodne z przypadkiem. Wystarczy skorzystać z procedury generowania liczb losowych. Aby zbliżyć eksperyment komputerowy do tego, co działo się podczas "Operacji Stodoła", należy generować po kolei dwadzieścia liczb losowych, a następnie przedstawiać wyniki w postaci wykresu, na którym na pionowej i poziomej osi odkładamy każdą z dziesięciu uzyskanych par liczb. Każde dziesięć par liczb losowych odpowiada jednemu testowi "różdżkarskiemu" naszego komputera. Gdyby komputer miał zdolności różdżkarskie, to wyniki naszego testu powinny się układać na przekątnej, ponieważ w każdej parze liczb losowych pierwsza byłaby równa drugiej. Autor wygenerował łącznie 4000 par liczb losowych, co odpowiada 400 testom . Ich łączny rozkład na wykresie, jak należało oczekiwać, jest równomierny, ponieważ liczby z założenia są losowe, nieskorelowane.Jednakże w poszczególnych testach, na które składało się - przypomnijmy - tylko po 10 par liczb losowych, występowały znaczne fluktuacje. Występowanie podobnych fluktuacji jest całkowicie zgodne z prawami rachunku prawdopodobieństwa. Tak więc, sam fakt uzyskania przez któregoś z różdżkarzy testowanych w "Operacji Stodoła" wyniku, w którym część liczb układała się w okolicach przekątnej wykresu, nie świadczy jeszcze o tym, że testowany uczestnik miał różdżkarskie zdolności odnajdywania płynącej wody. O tym mogłoby świadczyć dopiero występowanie tego efektu znacznie częściej, niż to wynika z czystego przypadku. Jak zdobyć milion dolarów Niestrudzony tropiciel i wróg pseudonauki James Randi założył fundację, która przeznaczyła 1 mln dolarów dla człowieka potrafiącego udowodnić, że jest obdarzony zdolnościami paranormalnymi: różdżkarskimi, telepatycznymi, psychokinetycznymi itd. Warunkiem uzyskania nagrody jest wykazanie tych umiejętności przed komisją, w której skład wchodzą poza naukowcami także profesjonalni iluzjoniści. Sam Randi jest świetnym iluzjonistą i już wielokrotnie demaskował ludzi, którzy za pomocą iluzjonistycznych sztuczek przekonywali publiczność o swych nadnaturalnych zdolnościach. Warunki ubiegania się o nagrodę zostały ogłoszone publicznie i każdy może się z nimi zapoznać w Internecie na stronie Jamesa Randiego http://www.randi.org/research/index.html. Dla chętnych kandydatów podajemy również adres pocztowy fundacji: The James Randi Educational Foundation, 201 S.E. 12th St (E. Davie Blvd), Fort Lauderdale, FL 33316-1815, U.S.A. Adres poczty elektronicznej: [email protected]
  10. Witam! Mam pytanko, a w zasadzie prosbe o namiary na dobra ekipe tynkarska - tynk mineralny plus farba silikonowa. Czy ktos z Was moglby polecic takowa, niedroga, solidna, uczciwa, niepijaca, niepalaca, znajaca jezyki obce, pakiet Office... Eeee. cos sie chyba zagalopowalem... Prosze o info na priv. Pieczara.
  11. Witam, dzięki za rady. Myrmota, nie mam żadnych dokumentów. Pokwitowałem tylko wykonanie usługi, a że zrobiono ją terminowo, solidnie, miło, to aż chciało się płacić Usługa w styczniu. Czekałem pilnie do kwietnia, po Świętach zadzwoniłem, oni się zdziwili, podałem adres, telefon, termin, potem nawet zadzwonił pan, który wykonywał usługę, żeby sie upewnić, że adres jest dobry. Potem nic. Znowu zadzwoniłem tydzień lub dwa później, ale powiedzieli, że sprawdzają (nie powiedzieli co, ale że jak sprawdzą, to zadzwonią lub przyślą). Z tego co napisałeś/aś to wynika, że nie ma już jak tej usługi zaksięgować, tak? Boję się, że swoją nadgorliwością zrobiłem kuku miłemu panu instalatorowi Ech, nadgorliwość gorsza jest od... Ale w końcu ja chciałem tylko uczciwie zapłacić. Pieczara.
  12. Sprawdź http://www.pinus-okna.com.pl/ oni na pewno by się podjeli (nie takie rzeczy robią, jest taka śmieszna kamieniaca w Trójmieście - taka zdeformowana jakby widziana przez wielgachną soczewkę, albo jakby się nadtopiła - oni tam robili okna, więc Twoje zamówienie, to dla nich pikuś). Pieczara.
  13. Wiem, frajer jestem. Ale chciałbym zapłacić za wykonaną usługę. Usługa była w styczniu, jest lipiec. Parę razy dzwoniłem, żeby mi wystawili w końcu fakturę, cobym ją w końcu zapłacił, bo ni grosza nie dałem. I nic. Ile można czekać, tzn. czy od wykonania usługi można przesyłać dowolnie długo fakturę? Z jaką datą? Czy mnie np. za rok skubną z odsetkami? (ale ja CHCĘ zapłacić!). Są na to jakieś przepisy? Czy dać sobie spokój? Chyba spokój, co? Pieczara.
  14. Dziekuję za informacje o Internecie. Nie jestem zdziwiony - tzn. byłbym mile zdziwiony innymi odpowiedziami A co z tym TV? Ja chyba w jakimś lokalnym paśmie ciszy mieszkam, bo nawet radio nie odbiera UKF! A znajomi mnie parę lat temu ostrzegali, że w "Babicach to UKF nawet zawraca"... (*) Ale na poważnie - TV Wam odbiera na: a. antenie zewnętrznej b. antenie wewnętrznej (ze wzmacniaczem XXdB, czy bez?) c. odbierałby i na zwykłym drucie Pozdrwiam Pieczara. (*) dla mnie to był argument, żeby sie tam właśnie budować. A okazuje się, że teraz to już prawie miasteczko!
  15. Witam, Mam serie praktycznych pytań: 1. Jaki w Starych Babicach i okolicach jest szybki (od 128kbps) dostęp do Internetu? Tylko Neostrada TP, czy może coś innego? 2. Czy w Starych Babicach jest jakaś "kablówka", czy każdy ma własną antenę satelitarną? (bo kablówki też maja czasem internet w ofercie) 3. Jak odbieracie "zwykły" TV? Ja próbowałem podłączyć mój stary TV do "anteny pokojowej (wewnętrznej) z przedwzmacniaczem 36 dB" (tania antenka z Media Marktu), ale nie uzyskałem zadowalającego efektu, bo nie mam głosu (szumi). Może dlatego, że dach jest z blachy? Pozdrawiam Pieczara.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...