Może problem nie jest jakiś skomplikowany, ale przydałaby mi się rada. Żonie zamarzyły się dwie małe półeczki przy łóżku, pełniące rolę szafki nocnej. Gdy podjąłem wyzwanie okazało się, że pierwsza próba skończyła się klęską. Ściana (blok z cegieł, lata 60.) z zewnątrz otynkowana wygląda ładnie, ale w środku zbudowana z cegły dziurawki z prawdziwymi dziurami. Już tłumaczę. Otóż, widać budowlańcom brakło cegieł, bo kładli je z przerwami, w dziury kładąc trochę tynku, cementu, czy czegoś tam. W 2 z 4 wierconych przeze mnie dziur, trafiłem w "dziurę", a nie cegłę, przez co włożony kołek z hakiem, po prostu wypadał ze ściany przy nieco mocniejszym pociągnięciu go "gołą ręką", wyrywając trochę tynku i powiększając szpetnie wywierconą przeze mnie dziurę. Poradziłem sobie tak, że załatałem to wszystko gipsem, a dziury na haki wywierciłem obok. Tam gdzie trafiałem nie w cegłę wierciłem ostrożnie, nawiercałem z wierzchu wiertarką, a dziurę pogłębiałem biorąc do ręki wiertło i trochę pokręcając nim w dziurze (ściana w tym miejscu była jak przysłowiowe "masło"). Dziury przez to były trochę ze małe, ale dzięki temu kołki nie wypadają, półki funkcjonują. Ale umówmy się - są one lekkie i nikt tam nic ciężkiego nie stawia. A teraz przechodzimy dopiero do problemu. Bo na tej samej ścianie chcę teraz powiesić inną półkę, która będzie znacznie bardziej obciążona (głośniki od wieży - ogólnie, kilka kilogramów), i będzie ona wisieć na znacznej wysokości. Co zrobić, żeby półka - mówiąc wprost - nie spadła? (nie wyrwała się z maślanej ściany pod wpływem obciążenia).