Witam, Od roku jestem posiadaczem kominka z drzwiczkami uchylanymi na bok i podnoszonymi do góry. Przez jakiś czas kominek spisywał się bez zarzutów. Jednak pewnego dnia przy napaleniu w kominku czuć było wyraźny zapach topionego plasticu. Zapach pojawiał się przez kilka następnych rozpaleń. Później zapach przestał być wyczuwalny ale zaczeły się odymiać okolice kratech rozprowadzających ciepłe powietrze. Wiem że niektórzy twierzdzą że to naturalne że okolice kratek się odymiają ale u mnie przez ponad pół roku palenia nie odymiały się wogóle a od napalenia jednego dnia zaczeły się odymiać. Teraz wystarczy raz napalić a okolice kratki są czarne a w domu czuć dym. Na koniec popsuły mi się drzwiczki w kominku. Nie możana ich ani w pełni zamknąć ani otworzyć. Wezwałem oczywiście firmę od której zakupiłem wkład i która 'robiła' mi w domu kominek. Firma twierdzi że odymianie się kratek jest normalne a zadymienie domu to efekt nieumiejętnego otwierania drzwi kominka. (że niby otwieram zbyt szybko co powoduje wyciągniecie dymu z kominka w wyniku różnicy ciśnień). Na razie nie mogliśmy stwierdzić co jest przyczyną zablokowania drzwiczek bo przez najbliższy tydzień nie mogę sobie pozwolić na 'brudną' robotę w domu, ale pan fachowiec twierdzi że to też efekt nieumiejętnego otwierania dzwiczek co doprowadziło do spadnięcia przeciwwagi. Oczywiście kosztami naprawy drzwiczek zamierza obarczyć mnie. Czy tłumaczenia pana fachowca dotyczące dymienie i odymiania kratek mają sens? Czy powinienem godzić się na obarczanie mnie kosztami naprawy drzwiczek? Jak stwierdzić że to że przeciwwaga spadła jest moją winą a nie np błednego montażu? Pozdrawiam, Michał