Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

terenowiec

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    11
  • Rejestracja

Zawartość dodana przez terenowiec

  1. Witam Was serdecznie. Na moim dachu (18 letnim), membrana dachowa całkowicie się rozsypuje. W palcach zamienia się proszek, jakbyśmy papier wyjęli z ogniska. Trzy lata temu rozebrałem jedną połowę dachu do gołych krokwi i położyłem ponownie nową membranę, kontrłaty, łaty i dachówkę. Druga połowa dachu, ta północna, była w lepszym stanie. Teraz jednak i z tej strony membrana się rozsypuje. Co ciekawe, na bokach dachu jest membrana tania i ta jest w doskonałym stanie, a tam gdzie jest część mieszkalna, położyłem tą drogą która się rozleciała. Wymiana drugiej połowy dachu jest bardziej skomplikowana. Tu przejdę do rozwiązania, które mi zaproponował znajomy dekarz. Zasugerował, by wszystkie odsłonięte i dostępne miejsca dachu, gdzie membrany już nie ma (bo się rozleciała), uszczelnić pianką PUR, bezpośrednio na dachówkę. Czy słyszeliście, aby uszczelniać bezpośrednio na dachówkę. Podbicie nową membraną nie za bardzo jest możliwe, bo jak to zrobić od spodu? Widzę krokwie i łaty, ale od dołu. Poza tym są miejsca bardzo le dostępne by cokolwiek łatać płachtami filii. Co myślicie o tym pomyśle? Dodam, że dachówka nie jest idealnie szczelna, bo na strych, szczelinami w dachówkach, czasami wwiewa śnieg. Dachówka to Creaton Magnum - ceramiczna.
  2. Andrzej Wilhelmi, czy poleciłbyś jakąś konkretną samoprzylepną papę podkładową, która Twoim zdaniem, najbardziej by się do tego nadawała.
  3. Andrzej Wilhelmi czytałem Twój wcześniejszy wpis. Jednak nie wiem, czy w przypadku dużej dachówki ceramicznej z mocno wypukłymi zamkami, da się zrobić to papą...? Kolega tłumaczył mi, że te podkładki, których używał w Niemczech, były łapane do górnej łaty (zawijane na nią, schodziły niżej i wchodziły na zamkową część dolnej dachówki. Mimo tego zamki nie były jakoś zalepiana, zamki dalej miały swój kształt, a górna dachówka mogła swobodnie na nią zachodzić. Tym samym potencjalna woda, czy śnieg, które się na tę wkładkę dostały, musiały po niej spłynąć aż na poniższa dachówkę. Nie wiem czy papę można przykleić do takiej pofalowanej powierzchni zamka dachówki na górze? Podkreślam, że nie wiem, a nie że się nie da. Mam papą kryty prawie płaski dach garażu i jest to bardzo porządna papa. Jako laik nie umiałbym jednak przy jej pomocy łączyć łaty powyżej z dachówkami poniżej. Z tym, że ja nie jestem dekarzem i pewnych patentów i możliwości nie znam.
  4. Andrzej Wilhelmi, a czy słyszałeś o wspomnianej przez mnie metodzie podkładania jakichś wkładek pod dachówki i w ten sposób uszczelnianie dachu. Metodę tą opisałem nieco lepiej w pierwszym poście. Pisałem też, że robił to kilka lat temu w Niemczech mój kolega i był zachwycony tym patentem. Niestety, wujek Google nie może mi tu pomóc. Z kolei wyjazd do Niemiec na miejsce gdzie to robił, też nie daje gwarancji że dowiemy się co to za materiał, bo jest kilka niebezpieczeństw. Pojedziemy na darmo bo np. nikogo w budynku nie będzie, właściciel nic nie powie, nie wpuści na dach, nie znajdziemy tego domu itp.
  5. GRV na słońcu przed położeniem dachówki membrana była może 4 - 6 dni. Nie ma co teraz szukać przyczyn zmurszenia - utlenienia foli. Odpowiada za to słońce i nic tego nie zmieni. Zresztą jaka by nie była przyczyna, to folia się rozsypała i muszę dach ratować. Przyczyny utlenienia są tak na prawdę nieważne. Najważniejsze, jak teraz rozwiązać problem, by uniknąć najgorszej wersji, czyli całkowitego rozbierania dachu, aż do samej wełny mineralnej. Szczególnie interesują mnie wszelkie Wasze sygnały na temat wspomnianej metody podkładania "wkładek" pod każdą dachówkę z osobna. Przypomnę, że kolega robił takie coś kilka lat temu na jednym z dachów w Niemczech, ale nie pamięta nazwy systemu ani firmy produkującej to. Dostał od inwestora materiał i dach uszczelnił.
  6. Dzięki CityMatic za film, ale ja w praktyce folii dachowej już nie mam. Są to strzępy rozsypującej się materii. Niszczy ją nawet nie dotyk palca, ale nawet powiewy wiatru spod dachówek. Po dotknięciu rozsypuj się w pył. Dziś, bezpośrednio pod dachówką jest niczym nie zabezpieczona wełna mineralna, bez jakiejkolwiek ochrony przed zawiewającym przez szczeliny deszczem czy śniegiem. Jedynym ratunkiem, jest albo zerwanie wszystkiego (dachówka, łaty, kontrłaty, okna dachowe) i położenie nowej foli, albo szukanie innego sposobu na uszczelnienie dachu lub dachówek. Dachówka była położona od razu, ale zamki są mało szczelne i teraz widać, jak przez nie wdzierają się promienie UV, które ją zniszczyły przez te 15 lat zniszczyły. Na połaci północno-wschodniej, gdzie zamki są z drugiej strony, folia jest cała, mocna i nie zwietrzała.
  7. Dzięki CityMatic za film, ale ja w praktyce folii dachowej już nie mam. Są to strzępy rozsypującej się materii. Niszczy ją nawet nie dotyk palca, ale nawet powiewy wiatru spod dachówek. Po dotknięciu rozsypuj się w pył. Dziś, bezpośrednio pod dachówką jest niczym nie zabezpieczona wełna mineralna, bez jakiejkolwiek ochrony przed zawiewającym przez szczeliny deszczem czy śniegiem. Jedynym ratunkiem, jest albo zerwanie wszystkiego (dachówka, łaty, kontrłaty, okna dachowe) i położenie nowej foli, albo szukanie innego sposobu na uszczelnienie dachu lub dachówek.
  8. Mam do Was ogromną prośbę. Spotkało mnie coś, co zdaniem dekarzy zdarza się bardzo rzadko. Otóż mam 15 letni dom, o klasycznym dachu dwuspadowym. Kąt pochylenia dachu to około 35 stopni. Pokryty jest dużą dachówką ceramiczną Creatona. Niestety, 2 lata temu zauważyłem, że na połaci południowo-zachodniej, folia dachowa zaczęła murszeć. Dziś jest praktycznie cała w strzępach. Wystarczy ją dotknąć i się rozrywa - rozsypuje. Zachowuje się podobnie, jak spalona w ognisku kartka papieru. Krótko mówiąc mam zamiast foli jej szczepy, czyli sito. Na strychu wieje, widać słoneczne promienie, które wnikają pomiędzy zamkami dachówek. Najgorsze jest jednak to, że na części skosów piętra, dach jest ocieplony wełną i grozi jej zamakanie przy wietrznej i mokrej pogodzie. Przez postrzępioną folię drobinki deszczu lub śnieżny pył wpadać będą do znajdującej się poniżej wełny. Będzie tak na pewno, bo widziałem śnieg już rok temu na strychu, który jest nieocieplony, a teraz wyrwy w foli są dużo większe. Fachowcy, czyli dekarze, mówią, że jedynym wyjściem jest: zdjęcie całej dachówki, włącznie z zdemontowaniem piorunochronów, wymontowanie okien dachowych (czytaj demolka wykończenia od strony wnętrza pokoi), zerwanie łat, zerwanie kontrłat, położenia nowej foli, kontrłat, nowych łat, ponowne zamontowanie okien dachowych, do których trzeba będzie dorobić nowe opierzenia i ponowne położenie dachówki. Krótko mówiąc - cała demolka dachu. Nie dość że sprawa droga (około 20 tysięcy) to jeszcze kupę bałaganu związanego z wykończeniówką. I teraz uwaga! Dwa dni temu usłyszałem, że są jakieś wkładki, maty, podkładki (nie wiem jak to nazwać), które układa się pod spód dachówek. Robi się to tak, że zdejmuje się dosłownie kilka dachówek i na górną łatę przymocowuje się tą właśnie nakładkę, a poniżej zachodzi ona na krawędź dolnej dachówki. I tak dachówka po dachówce można uszczelnić cały dach. Są to jakieś takie małe arkusze. Plusem tej metody jest to, że nie trzeba robić żadnej demolki dachu. Nic nie trzeba odrywać, bo uszczelnienie wkłada się pod każdą dachówkę po kolei. Dach po tym staje się szczelny. Metodą taką mój znajomy robił dwa lata temu jakiś dach w Niemczech. Niestety, nie pamięta nazwy dachówki, ani tego, jak te wkładki pod dachówkę się nazywają. Czy macie może jakąś radę na mój przypadek, poza rozbiórką dachu? Czy słyszeliście o uszczelnianiu dachówek opisaną metodą? Jak Wy byście postąpili w moim przypadku? Każda rada, czy nawet zasłyszana opina, będzie dla mnie bardzo cenna. Z góry dziękuję.
  9. Nie mam sił pisać. Zadzwoń jutro to Ci opowiem jak to się robi: 606 28 64 73
  10. Dziękuję za chęć podpowiedzenia. I ja z Wami w większości się zgadzam. Ogród, w rozumieniu wszystkiego co żyje, jest u mnie naturalny: drzewa, warzywniak, trawka i wszelkiego rodzaju chwasty, które dla mnie są kwiatkami. Lubię wręcz pewną dzikość. Jednak dojazd do garażu to długi na 50 metrów i szeroki na kilka pas z małej kostki granitowej ułożonej w różne własne finezyjne wzory, które długie miesiące układałem. O ile mech w fugach pomiędzy kostkami jest do przyjęcia, o tyle wyrastające pojedynczo rośliny wyglądają na litej płaszczyźnie dużego placu wstrętnie - chyba bez względu jakie ma ktoś upodobania. Tu rośliny po prostu nie pasują. To tak jakby palce przykościelne, czy rynki w miastach były z perzem wyrastającym gdzieniegdzie ze szczelin. Kostka ma zbyt ładne wzory i chcę by je było widać. Dodam, że kostkę kładłem ekologicznie - bez grama cementu.
  11. Ponieważ jestem tu nowy na początku przedstawię się. Nazywam się Andrzej. Mieszkam na peryferiach niewielkiego miasta i mam 32 arowy ogród z domem. Wokół sporo przestrzeni i roboty. Wiele prac w domu i wokół niego robię sam - jeżeli tylko czas pozwala. Nie ukrywam, że sprawi mi to wielką przyjemność. Posiadam przy tym sporo wszelkiego rodzaju narzędzi i maszyn, które pozwalają na majsterkowanie, budowanie i przebudowywanie niemal wszystkiego. Ostatnio całkowicie przebudowuję ogród, a dokładniej budowle ogrodowe: wiaty, szopy, ogrodzenia i przesadzenia. Powiększyła mi się też powierzchnia wybrukowana kostką granitową. I tu mam do Was pytanie. Kostka zajmuje łącznie około 500 - 600 metrów kwadratowych powierzchni - co jest niemało. Niestety, pomiędzy kostką pojawiają się wszelakie chwasty, które paskudnie wyglądają. Pryskam je Randapem, wysychają, a obok wyschniętych za kilka dni wschodzą inne nowe. I tak bez końca. Dodam, że miejsce w którym mieszkam jest bardzo wietrzne niekiedy aby randapować muszę czekać nawet kilkanaście dni na odpowiednią pogodę. Przez to kostka jest przez okrągły rok zachwaszczona mimo kilkukrotnego pryskania powszechnymi środkami. Czy mozecie mi zaproponować jakiś środek lub preparat, który sprawi, że rośliny w popryskanym miejscu nie pojawią się przez dłuższy czas (pół roku, rok, dwa - więcej). Kiedyś (3 - 4 lata temu) kolega ogrodnik sprzedał mi środek, który działał niczym te na kolei wzdłuż torowisk - czyli pryskało się np. wybrukowaną drogę i przez najbliższe kilka lat nic na niej nie wyrastało. Według tego co mówił, związek wchodził w reakcję z podłożem i wytwarzał się związek bardzo nielubiany przez rośliny. Niestety, nazwy preparatu nie pamietam i nie wiem gdzi go kupić? Co możecie mi doradzić?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...