ja mam podobny problem, lecz ciut inny.
moje drzewa owocowe (psiary zasadzone za czasów pradziadka) utrudniają życie sąsiadce, z która dobrze żyłam. poskarżyła mi się, że owoce spadają na jeje chodnik i wyglada to nieestetycznie, nie ma w poblizu garażu i pomieszczeń użytkowych, mamay dom 5 rodzinny i ogródki za domem, z czego sa one jedynie rekreacyjne, bo za płotem postaraliśmy się o przylegajace działki z rodzinnego ogrodu działkowego. ja przejełam po rodzinie, jej załatwiłam, aby miała pod nosem. od poczatku były problemy, oni o niego nie dbali, zielsko rozsiewało się do nas i zachwaszczało uprawy, rozmowy skończyły się na skwitowaniem ze nie mają czasu i pracują. na granicy jak rumuni rozwiesiliśmy na 50 cm folie na kołkach, palikach, aby zminimalizować przedostanie się chwastów i rozsiew, kiedy u niej przy granicy były większe niż tama, wyrywałam je, i wkładałam e do swoich odpadów, nie porzucałam.
bez mojej wiedzy na granicy posadziła orzech włoski, zrypałam ją w żartach, ale dodałam, że przyda się, bo tez planowałam, więc zaznaczyłam że to co na mojej stronie jest to moje, i wszystko grało. wymieniałyśmy się narzędziami, i uprawami, każda z ans miała coś innego na stałe, handel wymienny.
Kawka , relaks itp. częściej to ja u niej brałam, bo jak została sama w domu (rodzina pojechała za granice).
Zgłosiła u mnie problem spadających owoców, i dyskomfortu, obiecałam, że zetniemy te drzea (wisnia i 2 sliwy), u mnie był gorszy problem, z pestek krzaki dzikie psuły kosiarke. Osy+ dzieci, wiadomo. Nie daliśmy rady ze wzgledy na wujka z problemem alkoholowym, była wojna o te drzewa, więc usuwaliśmy po jednym najpierw skracając aby się przyzwyczaił. Sąsiadka to rozumiała, do czasu.
miedzy drzeami jest rozwieszona linka na pranie króciutka, i z niej korzysta wujek, więc jak zabraknie drzew będzie wiadomo. One i tak sa do usunięcia, bo sa chore, a owoce kupujemy. natomiast daja cień i wycięcie całkowite natychmiast odsłania nasz zagajnik do relaksu.
Sąsiadka się wkurzyła i obcięła sama, za duzo, bo pewno urośnie, scieła tak, że luka powstała i otchłań wolna. To nie jest problem, bo tam pójda tuje jak na tym płocie blizej. Problem linki na drzewie tez zmien się, bo mamay metalowy słup x 2 do profesjonalnego wieszania, trzeba tam wbic, więc wycięcie tych drzew tam akurat jest mi na ręke, problem jest, ze na to rzuciła na naszą stone tam gdzie cięła, nie zareagowaliśmy w pore więc powtórzyła to z tym samym porzuceniem. to mnie wkurzyło, bo 2 lata temu przyszła z pretensjami, że przerzucamy do niej trawe z granicy i ona sobie nie zyczy, sprawdilismy to z nia, i znaleźlismy winnego. To nasz pies zrobił podkop i uciekł, i z jej chodnika wyrwał wszyskie trawy, których jej nie udało się usunąc, skończyło się na śmiechu i ucieszyła się z nieocekiwanych pożądków.
Zadzwonilam do niej i przypomniałam sytuacjie i jej złość, dołączyłam ta jej wycinke i moją złość. Tłumaczyła ssie na początku, e nie bedzie cekac i powód, ja jej spokojnie tłumacze, że miała prawo, że może to robić bo mi na tych drzewach nie zaley, ale nie życze sobie przeżucania gałęzi na moja strone. Wtedy wpadła w złość i powiedziała, że to są moje drzewa i moje smieci i dalej będzie to robić. Nasze stosunki uległy nagle pogorszeniu, a ja nie chce się kłócić. Oznajmiła mi, ze dalej jak cos bedzie wystawac to mi to przezuci, a jak mi się nie podoba to mam to sama usunąc.
Więc problem polega na tym, czy ma racje, bo kazała mi iść na skarge do straży miejskiej.