Od roku mam kłopot z sąsiadem, który uparł się, że może korzystać z mojego płotu jak z własnego. Sprawa ma się tak. Mieszkam w swoim domu od trzech lat ( kupiłam go wraz z kompletnym ogrodzeniem od poprzednego właściciela). Po sąsiedzku była wtedy pusta działka i nic nie nie zamierzało budować. Po pewnym czasie stanął dom i wprowadził się nowy sąsiad. I się zaczęło. Od roku mam na płocie mokre koce, bieliznę, wory z kora i cementem, płotki drewniane, fragmenty zadaszenia, a nawet pies sąsiadów usiłował w nim wygryźć dziurę. Płot jest słaby ; zwykłe słupki plus siatka. Ma nas tylko od siebie oddzielać, żebyśmy sobie nie chodzili po ogrodach. Ostatnio zamontowałam do płotu lekkie maty z wikliny, żeby trochę się odgrodzić od głupich komentarzy sąsiada. W związku z tym sąsiad postanowił zamontować lamele. Normalnie stawia się je na drewnianych słupkach, żeby takich bylejakich konstrukcji płotowych nie zniszczyć. Ale sąsiad uwiązał je do mojego płotu sznurkiem. Na stwierdzenie, że przy mocniejszym wietrze płot się rozchwieje i żeby lamele zdjął stwierdził, że płot jest także jego własnością i może robić co chce. Poradźcie co zrobić z gościem i kto tu ma rację. Jakie prawo ma do mojego płotu, czy może na nim wieszać co chce skoro za niego nie zapłacił i nie uczestniczy w jego konserwacji.