Znacie to..weszłam pod innym nikiem bo... to dotyczy mnie..jestem od dawna itp. No właśnie i to dotyczy mnie. Jak wygląda drugie życie? Czy łatwo? Czy to tak hop i juz? Odpowiem NIE! i NIE! Ja po przejściach z bagażem, które niby oddałam -zostawiłam, ale jak ot tak zapomieć? Mimo to słysząc głos męża byłam twarda, chociaż ręce mi i nogi mi drżały... Odfrażał się nie raz, ale zakończyłam ten etap chorego zycia. Narodziłam się na nowo i czułam się doceniana, chciana i wróciła moja kobiecość, która od tak dawna była uśpiona. Wtedy oto poznałam mojego obecnego partnera. On też miał bagaż, ale nie lepszy jak ja. mimo to jakoś ciągnęło nas do siebie od początku. Zamieszkałam z nim ze swoim dzieckiem z 1-ego małżeństwa i jego dwójką dzieci -dorastającą. Jak z początku było super, tak potem nagle o 180 stopni gorzej. Słyszałam często: - mam nasza tak dobrze gotowała, a ciasta jakie pyszne piekła itp. Pojechaliśmy do matki mojego partnera - ale twoja żona to była taka i taka, poprostu nie taka zła. potem przy zwróceniu jakiejkolwiek uwagi, że garnek zostawiony całą noc - że brudne gary zostawiają, że w butach po wypastanej podłodze chodzą itp. słyszałam: - to dom mojej mamy... Gdy pytałam czy mama życzyłaby sobie tego, działało jak płachta na byka i pyskówka. Zaciskałam zęby, znosiłam wszystko. Nawet to, że dzieci nagle zaczęły jeździć po całej rodzinie i żalić si.ę jaka to jestem wredna i beeeeeeee...Oprócz nic matka partnera była od początku nastawiona anty -rozmowy, odwiedziny itp nie dawały nic. Strasznie to przeżywałam, rozmowy nic nie dawały, bo dorastające dzieci nawet szacunku nie miały. Kupiliśmy działkę, wybudowaliśmy dom, sami -zero pomocy z jego strony, pomagali nam barcia moi. To co mówiła jego matka wiedziałam wszystko od koleżanek, które zanim mnie poznały ( bo w końcu mieszkałam w innej miejscowości), myslałay, że ja taka wredna jestem itp. Gdy dom był i zamieszkaliśmy - dzieci dorosłe zostały w domu mamy, to odpoczęliśmy psychicznie... Dziwne ale prawdziwe. Wzielismy po roku slub i pomimo rozesłanych zaproszeń na weselu z mojego męża rodziny nie było nikogo, prócz babci, która bardzo mnie kocha i ja ją. Dzieci męża były strasznie rozczarowne, gdy otrzymały zaproszenia, po rodzinie mówiły, że ojciec pożałuje i mają nadzieję, że o nich nie zapomni na łozu smierci, co do majątku. A jak ojciec umrze, to pochowają go z mamą. Mój mąz mnie pocieszał i mówi -nie przejmuj się, będzie dobrze. Dzieci są obrażone, bo testament spisaliśmy i ich tam nie ma ujętych, bo wrazie śmierci męza ja jestem spadkobiercą -bez zachówku dzieci , i odwortnie. Oni nic nie wiedzą do końca, ale od samego początku mój mąz był traktowany jak krowa dojna przez dzieci i zmarłą zonę. Życie nie jest łatwe. Kiedy Bóg obdażył nas szczęściem - dzieciątkiem mój mąż odżył, chociaż wiele razy w naszym domku w łózku słyszałam: - wiesz teraz mam spokój i swój komfort, wiesz ja nie wierzyłem, że może byc inaczej, że będę miał jeszcze szansę itp. Nawet łzy teraz mi stoją w oczach, bo wiem, że nie miał lekko i mimo wszystko mysli o tamtych dzieciach. Zycie nie jest łatwe. W każdym małżeństwie czy pierwszym, czy drugim może być róznie. Czasami głową muru nie rozbije się i tyle. Ale najważnieszy w życiu jest szacunek do drugiej osoby. Nie piszę aby ktos podsumowywał moje zycie itp. Piszę bo chcę napisać. Inaczej z małymi dziećmi, inaczej z duzymi. Inaczej gdy rodzina wpsiera, inaczej, gdy jeszcze buntuje dzieci. Trzeba mieć duzo siły i zaparcia, iśc często z podniesioną głową, chociaż łzy cisną się do oczu - a raczej cisnęły. Gdy jest oboje ludzi, którzy naprawdę sie kochają to zrobią wszystko dla swojej miłości. Bo maja prawo na nowo ułozyć sobie zycie, chociaz droga jest bez kierunkowskazów i zawiła.