szaroniebieska 15.04.2008 11:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Kwietnia 2008 Trafia mnie szlag na widok spartolonej roboty. Płakac mi sie chce gdy musze zapłacic za cos co jest zrobione zle, nie tak jak chciałam, czesto w wyniku niedbalstwa czy pospiechu. Przejmuje sie paskudnie gdy mam powiedziec fachowcowi co mysle o jego pracy.Słabo u mnie z asertywnoscią, czy moze cos jeszcze? Może ktos mi doradzi jakies weekendowe warsztaty, żeby lepiej sobie radzic z takimi sytuacjami? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
oxa 15.04.2008 12:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Kwietnia 2008 Przy każdej kolejnej fuszerce idzie coraz lepiej, uwierz mi wiem co mówię (jestem po półrocznej dłubaninie tnz robieniu podbitki - zostały poprawki na tynku i znów się okazało, że niewiadomo kiedy będą zrobione jestem baaardzo spokojną osobą ale wczoraj sąsiedzi słyszeli co mam panu do powiedzenia a dzisiaj już mi lepiej ) lepiej reaguj od razu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
KiZ 15.04.2008 12:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Kwietnia 2008 Przy każdej kolejnej fuszerce idzie coraz lepiej, uwierz mi wiem co mówię (jestem po półrocznej dłubaninie tnz robieniu podbitki - zostały poprawki na tynku i znów się okazało, że niewiadomo kiedy będą zrobione jestem baaardzo spokojną osobą ale wczoraj sąsiedzi słyszeli co mam panu do powiedzenia a dzisiaj już mi lepiej ) lepiej reaguj od razu Negatywne doswiadczenia budowlane potrafia zmienić nastawienie do bliźniego Niestety, na 9 z 10 wykonawców działa tylko taktyka strachu - przed utratą wynagrodzenia, zapsuciem czesto juz nienajlepszej opinii, czy po prostu kolejna karczemną awanturą Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
szaroniebieska 15.04.2008 13:13 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Kwietnia 2008 Dzieki za dobrą rade. Problem w tym, ze jak powiem od razu to sie martwie ze powiedziałam, a jak nic nie powiem to sie martwię ze dałam sie zrobic w balona i płace za czyjąś naukę zawodu ... ratuje mnie tylko mysl, że dla mnie to tez jest jakas szkoła Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
d5620s 15.04.2008 23:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Kwietnia 2008 Dzieki za dobrą rade. Problem w tym, ze jak powiem od razu to sie martwie ze powiedziałam, a jak nic nie powiem to sie martwię ze dałam sie zrobic w balona i płace za czyjąś naukę zawodu ... ratuje mnie tylko mysl, że dla mnie to tez jest jakas szkoła generalnie doskonale radzilam sobie z opieprzaniem fachowców "obcych". Próbowałam grzecznie z murarzami, zwracałam uwage aby panów nie obrazić...generalnie było mi głupio jakos, bo oni całkiem z siebie dumni.... Mówiłam a oni mnie zlewali. W koncu , jak zrobili mi na 3m falistą scianę (korytarz się zwężał w jednym miejscu o 6!!! cm i na moje uwagi usmiechnąli sie i zapewnili, ze przy tynkach się wyrówna.... Nie wytrzymałam! Oswiadczyłam grobowym głosem "Proszę rozp....tą fuszerę albo ja po prostu panów wywalę Z hukiem... wszystkich... a kasę po moim trupie dostaniecie" Bylo mi głupio ale nie mogłam inaczej. I podziałało. Potem już mąż tylko mnie wysyłał na OPR do fachowców...Z podłymi murarzami doszłam nawet do wprawy w zakresie bardzo złosliwych uwag, bo to takie gamonie byli, ze nawet nie chce mi sie wspominac. Potrafili np scianki z dwoch stron otworu drzwiowego zrobic: 12 i 24! Nie wiem jaka wyobreazali sobie futryne do takiego otworu.... Gorzej mi idzie ze znajomymi. Facet od plytek to wlasnie znajomy...Dostal uczciwą cenę (troche wyższa niż umawiana nawet), zaplacilismy normalnie za montaz urządzen. Żadnych promocji dla nas. A Kręcił nosem na poprawki (płytka gresowa generalnie ulozona równo ale w wielu miejscach różnica poziomów płytek nawet 4 mm.kazałam zatem kuć i był normalnie zły. ... Wiem ze juz nigdy nikogo znajomego nie zatrudnię bo nawet grzeczne uwagi są odbierane jako atak. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
szaroniebieska 16.04.2008 10:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Kwietnia 2008 No tak - klient wymagajacy, upierdliwy, czepiający się to ten który ma troche pojęcie i zauważa ich błędy. Kurcze, chciałabym miec takie poczucie wlasnej wartości Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mery26 16.04.2008 14:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Kwietnia 2008 hi... dobry temat!Na początku przygody budolwanej grzecznie tłumaczyłem co i jak-ale i ekipa była w porządku. Z biegeiem czasu i zawansowania inwestycji zmieniały się ekipy i ich jakość(niestety na gorsze). Zatem kolejny etap to bluzgi. Na naście słów 2-3 dotyczące tematu.Reszta to "przecinki". Na niektórych działało. Ostatni etap to max spokój. Kilka razy zwróciłem uwage jak ma być a na koniec (odbiór) stwierdzałem że nie odbieram i nie płace! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bobiczek 16.04.2008 19:58 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Kwietnia 2008 No tak - klient wymagajacy, upierdliwy, czepiający się to ten który ma troche pojęcie i zauważa ich błędy. Kurcze, chciałabym miec takie poczucie wlasnej wartości to nie poczucie własnej wartości. To umiejętność nabycia opieruchy , odmawiania i tupania nogą. Sam nie potrafie do dzisiaj - bo wydaje mi sie że ludziska normalni - i płacę za to różnościami - a przeważnie polskim złotym Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
d5620s 16.04.2008 22:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Kwietnia 2008 jedyna rada-zbytnio nie integrowac sie z ekipami...nasz murarz (ksywa: "pocomitałata-naokowidaćżeprosto" karmił męża historyjkami o kradzieży samochodu itp i moj chłop stał sie miętki a wykonawca to wykorzystywał ignorując nasze prośby....maż do konca nie byl wstanie ekipy ochrzanić-mnie wysyłał "z misją" A murarze mu baby współczuli-że taka czepialska (bo: nie chciała zwężającego się makabrycznie korytarza kazała wykuwać cegły z filara od frontu makabrycznie ubite przez demontujących rusztowanie murarzy bo po wykonaniu sciany kominkowej (do ktorej miala byc przyklejona płyta zx marmuru) bezczelnie sprawdziła poziomy łatą i jej się krzywizny nie podobały bo powiedziała ze nie ma futryn z jednej strony 12 z drugiej 24 (dwa pustaki) bo zakazała rzucać pety po chałupie bo zrobiła awanturę gdy w oknie tarasowym pomylili wymiary!!!! i zrobili wysokie na ...180 cm (po montazu kasety z roletą nawet ja bym musiała sie schylać) tak tak-to ja jestem tą zołzą Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jagoda555 18.04.2008 09:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Kwietnia 2008 My jeżeli trzeba bawimy sie z mężem w złego i dobrego policjana . Zły jest ten, którego mocniej ruszył problem. Czasami jak za duzo przypada na mnie "ta zła, nierozumiejąca że tak sie nie da, przecież pan majster zrobił juz takich setki " to proponuję mężowi zamianę ról. Śmieszne ale skuteczne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
e-Mandzia 18.04.2008 11:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Kwietnia 2008 Miałam kilka błędów, na szczęście trafiałam na normalne ekipy - poprawiali i jeszcze przepraszali. Nie reagowałam nigdy wybuchowo, nie unosiłam głosu - zresztą zawsze tak robię (poza jednym razem ) raczej przybieram postawę osoby załamanej - nigdy nie było problemu Ale opowiem o tym jednym razie Było to na samym początku - zalewaliśmy fundamenty, pompa i beton zamówiony na 14-tą, popma przyjechała o 12-tej "Pompowy" czekał na własne życzenie, jednak jak dojechał cement strasznie zaczęło mu się śpieszyć - zaczął poganiać majstra, zaczął przeklinać, no to majster, nie był mu dłużny już myślałam, że dojdzie do rękoczynów. Zadzwoniłam do szefa "Pompowego", powiedziałam o zaistniałej sytuacji i poprosiłam, aby zwrócił uwagę swojemu pracownikowi, ponieważ zachowuje się bardzo nietaktownie , reakcji jednak nie było, poprawy też ... - nie wytrzymałam, było strasznie głośno, bo pompa chodziła bez przerw, siłą rzeczy zaczęłam krzyczeć niecenzuralne słowa, pamiętam dokładnie, że ostrzegłam, że jeśli się nie uspokoi to ma wyp.erdalać facet zbystrzał bardzo, zrobił takie oczy a ja dalej - tak proszę pana tak - wyp.erdalać, też umiem tak jak pan. Efekt był taki, że zapanowała wielka cisza, a mój szanowny małżonek stwierdził: " no kochanie brawo, pięknie to rozegrałaś" Nie jest to z pewnością powód do dumy, ale skutecznie zadziałało, pamiętam, że zaczęłam się strasznie śmiać Nie wiem dlaczego, ale inni pracownicy, którzy jednocześnie pracowali przy podnoszeniu terenu, od tamtego momentu robili mniejsze przerwy w pracy i o wszystko się już pytali mnie, a nie jak dotąd mąża W każdym razie małż był bardzo zadowolony Ale zaznaczam, że to był jedyny raz, kiedy egzekwowałam cokolwiek krzykiem - siem znaczy umniem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cieszynianka 16.05.2008 22:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Maja 2008 Niestety też pewnego razu podczas robienia wylewek tak mi się zdarzyło. Najpierw spokojnie tłumaczyłam, ale kiedy usłyszałam; "pani, to się nie da" to wpadłam w szewską furię i zaczęłam stosować szorstki język budowlany.... i pomogło!!! Szczególnie wzmocnienia słowne (Qrwa) oraz zdecydowana propozycja zakończenia współpracy ("Jak się Q... nie da, to proszę wy... z mojej budowy!") przyniosły efekt. Moja większa połowa uciekła wtedy na zewnątrz, ale potem gratulowała mi skuteczności Ekipa pewnie długo mnie będzie pamiętać Po raz kolejny potwierdza się zasada, że do adwersarza należy zwracać się językiem dla niego zrozumiałym. Więcej grzechów nie pamiętam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 16.05.2008 22:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Maja 2008 Najpierw ze sobą a potem z wykonawcą :) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cieszynianka 16.05.2008 23:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Maja 2008 Gdybym nie zaczęła od "fachowców" miałabym "malutki schodek" w salonie przed wyjściem na taras, o który pewnie bym się potykała wynosząc np. tacę z wiktuałami, albo wracając do środka. Z punktu widzenia osiągniętych korzyści (brak schodka- pułapki) wyprodukowana wtedy adrenalina i kortyzol nie były aż tak wielkim obciążeniem dla mojego organizmu. Poziom wrócił do normy po godzinie Sumując: zdecydowanie na PLUS. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
bobiczek 16.05.2008 23:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Maja 2008 ja miałem pana Mireczka, którego szanowałem, podlewałem mu paliwko z karnistra nielegalne, hołubiłem, starałem się.........Dzisiaj myśle o tym żeby go spotkać, przywieżć na mój taras, zakuć łańcuszkiem długim i niech naprawia. Po dwóch latach.Kutafon - co mógł spier...ić - to spier....ił.Kafle odpadły, wygląda jak w starej hucie do rozbiórki, zabiłbym go. Za sama robotę wziął 2.800 (wtedy - 2 lata zurick).Dach spieprzony, nie gadajcie o umowach i papierkach.Oni dzisiaj gdzieś w Anglii, a ja mogę tylko się wkurzać i mieć w pamięci - że trzeba czasem trochę farta na uczciwego.Nawet ostatni dupek, zeszłoroczne balustrady na tarasie, to zrobił i wygładził chyba z deski budowlanej, bo po zimie, niby impregnowane i wtedy fajne - zadarły się do nieba i wyglądają jakby chciały odlecieć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość elutek 17.05.2008 04:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Maja 2008 balustrady na tarasie zadarły się do nieba i wyglądają jakby chciały odlecieć. sorry, bobiczek-wiem, że temat poważny, ale tu nie wytrzymałam... /na pocieszenie mogę dodać, że u mnie w domu nie ma ani jednego kąta prostego/ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.