Jarek EM08 28.03.2011 13:51 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Marca 2011 (edytowane) Odcinek 101, czyli jak nie należy zaczynać interesów z Jarkiem... Jest sobie w Posen pewna FIRMA. Firma ta z racji handlowania wybranymi przez Jarka bramami garażowymi marki Normstahl, znalazła się na jego celowniku. Za sprawą zbliżającego się kładzenia kabelków (maści wszelakiej), Jarek zaczął się zastanawiać gdzie nie powinny w garażu biegnąć w.w. kable, tak aby przy późniejszym montażu bramy, szanowni panowie montażyści ze swoimi ryczącymi wiertarami nie uszkodzili świeżo zatynkowanych kabli. Poza tym Jarka interesowało, w jakiej odległości od wjazdu należy podprowadzić na suficie do siłownika bramy kabelek z "prundem". Opisawszy wszystko ładnie, składnie i zwięźle Jarek wysłał do FIRMY grzeczne zapytanie i oczekując na rychłą odpowiedź popijając herbatkę rzucił się w wir pracy. Wir pracy okazał się całkiem duży tak, że Jarek rychło zapomniał o bożym świecie i dopiero wyskakujące mu na monitorze okienko z napisem "You've Got Mail" spowodowało, że wir trochę zwolnił swe obroty. Jak się okazało, życie to nie film, Jarek to nie Tom Hanks i e-mail, który właśnie dostał odbiegał od jego wyobrażeń o odpowiedzi, którą powinien dostać. Treść e-maila zaczynała się od zdania: "Panie Jarosławie, takich informacji udzielamy po podpisaniu umowy." A później następował jakiś dodatkowy bełkot niewarty przytoczenia. No przyznaję się, że mnie trochę zamurowało. FIRMA, która powinna stać frontem do klienta, robi wszystko aby go do siebie zrazić. Zamiast paść mi do nóg z okrzykiem "O ty nasz Panie Dobrodzieju", "o Ty nasz łaskawco", "pozwól nam maluczkim Cię zadowolić i cieszyć się Twoją kaską", zamiast się radować, że w dobie Wszechświatowego Wielkiego Kryzysu Gospodarczego odczuwalnego nawet na planecie Melmak, w czasie kiedy cena kilograma cukru sięga granic naszej wyobraźni, a litr wachy 98 będzie niedługo dochodzić do 10 zł jest gostek, który ma ochotę wydać u nich całkiem niezłą sumkę ciężko zarobionej kasy, FIRMA ta informuje Jarka, że informacja n.t. odległości siłownika od wjazdu do garażu jest ściśle tajna! No więc kochana FIRMO... Są jeszcze w Poznaniu firmy konkurencyjne, chętne przyjąć od Jarka trochę kaski i za 5 metrową bramę, i za siłownik, i za pilociki czy inne duperele. A ja was wykreślam z mojego kajecika z namiarami o tak: http://img838.imageshack.us/img838/8351/robson.png Narka Edytowane 28 Marca 2011 przez Jarek EM08 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 04.04.2011 13:18 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2011 Odcinek 102, czyli parę spraw mniej jak i bardziej ciekawych... Na początek ze spraw mniej ciekawych... Na budowie wciąż urzęduje Wielki Mistrz Zakonu Wod-Kan. Urzęduje dłużej niż planował, ale akurat nie mam mu tego za złe. Jarek w sprawie wod-kan ma wrzucony luzik, tak długo, jak nie koliduje mu to z kolejnym wielkim magikiem, tym razem Wielkiego Zakonu Elektrycznego... Wod-kan ma małe opóźnienie bo to przecież jest budowa, a jak to na budowie jest wszyscy wiedzą, czasami wielka improwizacja. Raz, że magik się trochę podziębił i na 2 dni zszedł z pola walki. Dwa, że z powodu niedawnego oziębienia robota też zaczęła iść wolniej. Trzy - pojawiły się problemiki... Problemiki spowodowane były (a jakże) wprowadzonymi przez Jarka wraz jego panią architekt zmianami w projekcie gotowym. Zmiany nie zawsze były kosmetyczne, bo w pewnym momencie Jarek wpadł na superancki pomysł, aby na miejscu oryginalnie zaprojektowanej garderoby urządzić sobie małe WC (oczywiście dopiero po zatwierdzeniu pomysłu przez Wyższe Czynniki Decyzyje w postaci mojej żonuli), po drugie, zrobienia z oryginalnego WC kolejnej kanciapy górnolotnie zwanej w narzeczu architektonicznym "Pomieszczeniem gospodarczym". Uzgadniając z Wielkim Mistrzem Zakonu Wod-Kan rozplanowanie poszczególnych punktów wod-kan w domku, przekazałem mu życzenie mojej ładniejszej połowy chęci postawienia w kanciapie pralki. Jakież było moje zdziwienie, kiedy robiąc obchód domu z WMZW-K okazało się, że pralkę w kanciapie będzie można bezproblemowo podłączyć, ponieważ z podbetonu wystaje sobie przyłącze pralki w postaci rurska fi 100 , a punktów wod-kan w nowo wykoncypowanym WC nie ma gdzie podłączyć. Jak już pewnie się wszyscy domyślają, na etapie adaptacji projektu gotowego nikt nie pomyślał, aby zmienić w nim również rozmieszczenie punktów kanalizacyjnych. Nie pomyślała ani pani architekt, ani Jarek, ani ekipa stawiająca SSO. No ale nie ma się przecież co dziwić - "bo to przeca budowa"... Pierwszy pomysł aby puścić po prostu rurę z odpowiednim spadkiem po podłodze (poziom 0 mam 27 cm powyżej aktualnie wylanego podbetonu) nie przypadł inwestorowi do gustu. Zaraz też pojawił się inny pomysł. Wykuć podbeton młotem pneumatycznym, wybrać pospółkę i w tak przygotowanej rynience ułożyć już bezproblemowo z odpowiednim spadkiem rurę kanalizacyjną. Co inwestor zaakceptował już bez oporów. Poza tym ze spraw mniej ciekawych, kładziona jest aktualnie instalacja odkurzacza centralnego. Tych, którzy o tym nie wiedzą, projekt instalacji można zrobić za darmo u dystrybutora firmy Husky pod adresem www.husky.pl z czego Jarek bez zastanowienia postanowił skorzystać. W praktyce jednak okazuje się, że projekt zrobiony w biurkowym zaciszu wraz ze zestawieniem materiałowym może się mieć nijak do faktycznego wyglądu końcowej instalacji odkurzacza. Najlepszym momentem do rozkładania tych rur jest moment robienia kanalizy, tak aby móc znaleźć najlepsze drogi przebiegu obu tych instalacji. Należy pamiętać, że każdy zakręt, każde kolanko zmieniające prostoliniowy przepływ powietrza w rurach odkurzacza centralnego powoduje spadek siły jego ciągu, a więc należy tego unikać. Tak więc w wyniku uzgodnień wodno-kanalizacyjnych i centralno-odkurzaczowych faktyczny przebieg rur odkurzacza różni się od zaprojektowanego przez Husky. Jedna rzecz pozostała bez zmian - ilość gniazd: - szufelka w kuchni, - gniazdo ssące przy schodach na poddasze, - szufelko-zmiotka we wiatrołapie, - gniazdo ssące przy przy kinie domowym, - gniazdo garażowe - i na poddaszu, na środku korytarza jedno gniazdo ssące obsługujące całe pięterko. A ze spraw (moim zdaniem) bardziej ciekawych, zdecydowałem się wreszcie co do dostawcy instalacji inteligentnej do Jarkowego domu. Rozmyślaniem na ten temat Jarek zajmował się od dłuższego czasu i w końcowym etapie na placu boju pozostały dwie firmy: czeski Inels i polski (wrocławski) Nexwell. Jeżeli Jarek znajdzie czas i ochotę, to na następny raz postara się skrobnąć, co go skłoniło do wyboru zwycięzcy w postaci firmy Nexwell. Jeśli ktoś jeszcze o niej nie słyszał, to osobiście radzę zainteresować się jej ofertą bo jest ciekawa: www.nexwell.eu Ahoj Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 10.04.2011 14:33 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Kwietnia 2011 Odcinek 103, czyli znów o wiośnie i o kabelkach... Przyznaję, że mam małego hopla na punkcie wiosny... Wymrożony, wychłodzony po długiej zimie, nie mogę się nacieszyć, że przyszła wytęskniona wiosna. A wiosna osiągnęła drugi stopień zaawansowania, w 3 stopniowej skali Jarka... Drugi stopień przychodzi, gdy zakwitają kasztany. A jak widać z wczorajszego zdjęcia kasztany zaczynają kwitnąć... http://img810.imageshack.us/img810/1066/mg0309.jpg Moja mała modelka też się cieszy z nadejścia wiosenki. W sobotę świeciło słońce więc tata cyknął jej parę fotek http://img18.imageshack.us/img18/4592/mg0255.jpg http://img696.imageshack.us/img696/9242/mg0296a.jpg A teraz trochę budowlanie... W salonie i w kinie domowym zamontowałem w wyciętych rowkach kanały na kable. Kabli między panelem a sprzętem idzie całkiem dużo więc i kanały nie są małe. Stwierdziłem, że 9 cm szerokości wystarczy http://img860.imageshack.us/img860/4647/mg0143.jpg Poza tym zaczęły się kłaść niskonapięciowe kabelki YTDY (fajne cienkie Bitnera), UTP I FTP. Tu akurat przewidziane jest miejsce na panel sterowania domem na parterze domu http://img152.imageshack.us/img152/9831/mg0144.jpg Tu jeden z 5 przepustów do rozdzielni http://img821.imageshack.us/img821/272/mg0139.jpg A tu ścianka na poddaszu http://img96.imageshack.us/img96/972/mg0147.jpg Kabelków w najbliższym czasie jeszcze przybędzie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 20.04.2011 14:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2011 Odcinek 104, czyli elektryka prąd nie tyka - czyli szewc bez butów chodzi... ...tak właśnie mówią stare przysłowia pszczół... i się sprawdzają. Fuckt jest fucktem, że jestem elektrykiem, ale z racji, że nie mam czasu na bawienie się kabelkami elektrycznymi, do pracy na budowie wziąłem innego elektryka... Wydawszy mu całkiem konkretne polecenia co do kształtu i wyglądu instalacji, zniknąłem mu z oczu, bo inne przysłowie pszczół mówi "Viele Köche verderben die Köchin... :rolleyes:" rezerwując sobie tylko nadzór autorski nad wykonywanymi pracami. Poza tym to nie podjąłem pracy w wyuczonym w technikum zawodzie, tak więc będąc na studiach (nie elektrycznych) moje uprawnienia elektryczne straciły ważność... chociaż wiedza została całkiem pokaźna! Ponieważ ceny na materiały miałem "lepciejsze" niż elektryk w hurtowni, przed przystąpieniem elektryka do pracy zamówiłem: 1000m YDYp 3x1,5 mm 400m YDYp 3x2,5 mm 200m YDYp 4x1,5 mm 50m YDY 5x2,5 mm 50m LGY 4 mm 15m LGY 25 mm 100m YKY 3x1,5 mm 75m YKY 3x2,5 mm 30m YKY 5x16 mm 80m OWY 2x1,0 mm 80m OMY 2x1,5 mm Do tego sam z moim pomocnikiem (znalazłem trochę czasu) położyłem: 1100m YTDY 300m UTP 250m FTP 200m koncentryka pod TV 200m koncentryk + zasilanie 2x0,75 mm pod CCTV 100m kabla głośnikowego Uffff.... Całkiem dużo tego wyszło... Nawet mi się nie chce tego podsumować... Elektryk ma dołożyć jeszcze od siebie kabel telefoniczny, ale nie wyjdzie tego dużo, bo kto się w dzisiejszych czasach bawi w kładzenie wielkich sieci pod telefon. Pewnie gdyby nie internet, to w ogóle zrezygnowałbym z gniazdek telefonicznych... Poza tym wiosna buzuje na całego i osiągnęła już najwyższy stopień zaawansowania w mojej 3 stopniowej skali - od paru dni kwitną bzy! Przedwczoraj byłem z młodą naciąć ich całą siatkę: http://img541.imageshack.us/img541/2719/mg0326s.jpg http://img535.imageshack.us/img535/8531/mg0331s.jpg Pozdrawiam wiosennie! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 09.05.2011 15:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2011 Odcinek 105, którego o mało co nie miałby kto pisać... Tak... Jarek ma okazję pomykać samochodem dochodzącym do setki w 7 sekund wspomaganym przez automatyczną skrzynię biegów co przysparza mu czasami zdarzeń doprowadzających do palpitacji serca... Zazwyczaj jazda takim samochodzikiem dostarcza całkiem przyjemnych wrażeń, do momentu jednak gdy natrafi się na jakąś gapę, zupełnie niespodziewającą się manewrów wykonywanych w takim tempie... Fakt jest taki, że udało mi się o włos uniknąć bardzo poważnego w skutkach zdarzenia z "przeciwnikiem" wielokrotnie przewyższającego mnie wagowo. Żadne pocieszenie byłoby z tego, że wywędrowałbym do świętego Pietra będąc na inwestorskim posterunku pracy dojeżdżając na plac budowy... Na szczęście skończyło się na ostrym darciu asfaltu, steku wyzwisk i półgodzinnym przymusowym postoju spowodowanym posiadaniem nóg jak z waty... Tak więc mam dziś możliwość zaraportować w swoim dzienniczku o zakończeniu wykonywania kolejnych etapów robót: - instalacja odkurzacza centralnego jest skończona i wszystkie 7 punktów zostały przygotowane do tynkowania, - spec wod-kan również zakończył swoje prace uszczuplając moje konto o kolejne parę tysiączków, - pan elektryk w pełni podziwu dla moich inwestorsko-elektrycznych pomysłów z mozołem je do końca wypełniał. Czasami aż mi było głupio prosić go o spełnianie moich "zakręconych" pomysłów , tak że na sam koniec, aby nie zawracać mu już głowy poprosiłem go o parę metrów kabla i moje zboczone pomysły realizowałem sam... Na zakończenie okazało się, że położyłem jakieś 1,5 raza więcej kabli i przewodów niż on ze swoimi pomocnikami. Zdziwiony był również tym, że kładłem je wszystkie zgodnie z wyrysowanym przeze mnie na kartkach planem rozmieszczenia wszystkich "ficzerów". Pan elektryk nie należy jednak do osób, które mogą załatwić inwestorowi wysokie rabaty. Po raz kolejny okazało się, że najlepszym zaopatrzeniowcem jest zazwyczaj sam inwestor. Wg wyliczeń wyszło, że we wiatrołapie potrzebna jest rozdzielnica na 72 moduły. Dla zwolennika osprzętu hagera, jakim jestem, pan elektryk wyszukał taką rozdzielnicę, która jak się okazało kosztuje jedynie 8 stówek. Inwestor, któremu nie podobała się perspektywa wywalania tyle kasy na głupią wiatrołapową rozdzielnicę, zarządził redukcję kosztów i sam z katalogu hagera wybrał 2 rozdzielnice Volta: jedną 24 polową i jedną 48 polową. Tylko, że elektryk miał je mieć za 5 stówek, a ja załatwiłem je za nieco ponad 3 Czasami myślę, że fachowcy próbują zrobić inwestora w bambuko. Jak nie na robociźnie, to na materiale... Nie mniej ta rozdzielnica za 8 stówek, to jest nic do drugiej - a właściwie trzeciej (jeśli się tylko na trzeciej skończy) rozdzielnicy, która jest potrzebna do instalacji inteligentnej. Tydzień temu światło dzienne ujrzała długo wyczekiwana rozdzielnica Nexwella. Sama rozdzielnica prezentuje się bosko. Waży 83 kg, ma 92 cm szerokości, 1,25 m wysokości i wygląda sobie tak: http://img156.imageshack.us/img156/9339/skrzynia.jpg http://img24.imageshack.us/img24/6778/wnetrze0.jpg Jedyny problem z tą rozdzielnicą jest to, że poznanie jej ceny kończy się moralnymi dylematami "czy mogę sobie na nią pozwolić - bo to przecież tylko trochę bardziej specjalizowana rozdzielnica" - a jej cena po prostu zabija... Tak więc teraz jestem w moralnej rozterce... "Wydawać na nią tyle kasy, czy nie wydawać - oto jest pytanie..." Jak tylko odkopię kartę z najnowszymi budowlanymi zdjęciami, to je zamieszczę... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 16.05.2011 13:12 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Maja 2011 Odcinek 106, czyli elektryczne ciekawostki i zdjęcia... Dokopałem się do najnowszych zdjątek, więc parę z nich zamieszczam. Na początek zapodaję zdjęcie z jednej z łazienek. http://img101.imageshack.us/img101/4951/mg0379s.jpg W łazience uwidacznia się jeden z moich zboczonych pomysłów. Obok luster zostały wstawione puszki liczbie 5. Dwie przewidziane zostały na gniazdka elektryczne, jedna do włącznika świateł przy lustrach, a dwa pozostałe mają zastosowanie specjalne: - jedno z nich służy do włączania maty grzejnej przyklejanej od spodu lustra. Ponieważ od czasu do czasu lubię posiedzieć sobie dłużej we wannie i porządnie odmoczyć brud wżarty w ciało umilając sobie czas zabranym do wanny notebookiem (żonula sprezentowała mi kiedyś taką specjalną nawannową półeczkę), po dłuższym czasie lustra pokrywają się cieńszą lub grubszą warstwą skroplonej wody uniemożliwiającej przeglądanie się w nich. Dzięki zamontowanemu pstryczkowi-elektryczkowi będzie można włączyć ogrzewanie luster zapobiegając/przyspieszając ich zaparowaniu/odparowanie. - drugie z nich to idea zaczerpnięta z hotelu. W życiu byłem gościem w wielu hotelach w różnych krajach i kontynentach, ale ideę, którą skopiowałem w domu została zaczerpnięta z naszego rodzimego, polskiego hotelu z Krakowa. Idea polega na włączeniu umieszczonej w łazience lampy-promiennika, która przyjemnie grzeje ciało po wyjściu np. spod prysznica. Przydatne jest, to szczególnie wtedy, gdy wyskakujemy spod prysznica w okresie, gdy ogrzewanie nie działa, w łazienkach jest chłodno, a wyskakujący spod prysznica osobnik jest nim rozgrzany. Klikamy we włącznik i już po chwili promiennik (w postaci żarówki wkręcanej w zwykłe gniazdo z oprawą E27) rozgrzewa się i stojącego w łazience spragnionego ciepła delikwenta. Miodzio sprawa, zwłaszcza, że należę do zmazluchów... Zarówno maty grzejne luster jak i promiennik można włączać na określony czas (np. 3 minuty) za pomocą dopuszkowego stycznika, który po zadanym czasie wyłączy zasilanie w obwodzie. Moduł Zamela PBP-03 wygląda sobie tak: http://img692.imageshack.us/img692/2539/fotoproduktextplpbp031.jpg i umożliwia załączenie obwodu na regulowany czas w zakresie 10 sek.-16 min. i bez problemu da się zamontować w pogłębianej puszce pod włącznikiem danego obwodu. Kontynuując wątek moich zboczeń, prosiłem elektryka o doprowadzenie prądu za przyszłe szafki kuchenne. Sam doprowadziłem w to miejsce koncentryk z sygnałem TV. Jako kuchenny zboczeniec lubię spędzać dużo czasu w kuchni (nie koniecznie przy jedzeniu...) i najlepszym sposobem na zabicie kuchennej nudy jest oglądanie sobie w tym czasie telewizji. Panel TV umieszczony będzie za szafką kuchenną i wyjeżdżać ma z za niej na specjalnej windzie uruchamianej pilotem. Zaleta chowanego TV jest taka, że nie ubrudzi się przy rozbijaniu kotletów... Trzeba tylko odpowiednio przygotować jedną z kuchennych szafek... Sam generalnie nie mam czasu ani ochoty na oglądanie TV (TV oglądam średnio jakieś 0,5 godziny miesięcznie), ale telewizorek w kuchni to moim zdaniem fajna sprawa. Jeśli chodzi o gniazdka TV, to przygotowane są we wszystkich sypialniach, z tym, że gniazdka przeznaczone do zatynkowania... Żona wyraziła kiedyś chęć posiadania TV w sypialni (chociaż przy telewizorach zainstalowanych w salonie, kinie domowym i kuchni), czwarty TV w naszej sypialni to już mi za dużo tego dobrego. Żona o istnieniu zatynkowanych gniazdek nie będzie miała pojęcia , a jak by co zawsze mogę jej tę tajemnicę zdradzić... Podobnie wygląda sprawa z gniazdkami TV w sypialniach dziecięcych. Jesteśmy z żonulą zdania - żadnego telewizora w dziecięcych pokojach - no ale zdaję sobie sprawę, że czasy się zmieniają, dzieci dorastają i kiedy mają 20 lat, można im pozwolić na więcej... Chociaż fakt, jest też taki, że jak przyjdzie co do czego, to te zatynkowane gniazdka będą do oglądania TV zupełnie zbędne, technika idzie przecież cały czas naprzód. Już dziś właściwie nie potrzeba... No ale jak dzieciak jeszcze młody, zawsze może go rodzic zbajerować - nie ma gniazdka - nie ma TV... Poza tym, mam głową cały czas zawładniętą pomysłem zamontowania gdzieś w domu elektrycznych karniszy. Pisałem o nich jakiś czas temu tutaj. Pomysłu nie zarzuciłem i w domu przygotowałem puszki (na razie z przeznaczeniem do zatynkowania) do ich obsługi i zasilania. Jak przyjdzie na nie czas, to się je odszuka, odkopie i podłączy karnisz(e). W domu przewidziałem zainstalowanie sześciu paneli 6-przycisków programowalnych Nexwella. W odpowiednich miejscach zamontowane zostały specjalne kwadratowe puszki o boku 9x9 cm, które wyglądają tak: http://img829.imageshack.us/img829/4567/aol10001.jpg a po zamontowaniu na ścianie tak: http://img192.imageshack.us/img192/3908/mg0419s.jpg Do takiej puszki montuje się 6-przyciskowy panelik Nexwella: http://img843.imageshack.us/img843/74/30234664.jpg który pozwala sterować oświetleniem (i nie tylko). Ponieważ przyciski obsługują 3 rodzaje zdarzeń: 1. krótkie przyciśnięcie, 2. długie przyciśnięcie, 3. przytrzymanie / puszczenie przycisku można go zaprogramować dla 18 różnych operacji (kto je wszystkie spamięta!?). Panelik przycisków dodatkowo rozwiązuje u mnie w domu problem nocnego oświetlenia, bo mają one własne oświetlenie: http://img35.imageshack.us/img35/9195/50635748.jpg co w połączeniu z możliwością oprogramowania centrali inteligentnej z czujnikami ruchu zainstalowanymi w domu, umożliwia automatyczne ich rozświetlenie w nocy, gdy tylko ktoś pojawi się w pomieszczeniu i jego delikatne doświetlenie. Akurat na tyle aby nie potknąć się w w nocy o pozostawione na podłodze flaszki pozostałe po libacji z kolegami czy koleżankami... Tu widać miejsce (styropian) przygotowane na wstawienie podtynkowej puszki do panelu sterowania domem http://img847.imageshack.us/img847/957/mg0423s.jpg Nie miałem wtedy jeszcze puszki, więc na czas tynkowania przykleiłem styropian docięty na jej rozmiar. Na poddaszu przygotowane jest podobne miejsce do drugiego panelu, tylko, że na razie do zatynkowania http://img84.imageshack.us/img84/646/mg0388s.jpg Na zdjęciu za bardzo tego nie widać, ale do puszki panelu dochodzi 5 przewodów: 2 koncentryki, 2 skrętki FTP i 1 przewód zasilający silniki wysuwania panelu z puszki. Dużo tego... A tu zdjęcie głównego wejścia kabelków do pomieszczenia z główną, inteligentną rozdzielnią. http://img155.imageshack.us/img155/936/mg0426s.jpg Całe szczęście, że w tym miejscu zaplanowany jest sufit podwieszany... Z drugiej strony wejście tych kabli wygląda tak: http://img641.imageshack.us/img641/6721/mg0433s.jpg Posegregowanie tych wszystkich kabli i pospinanie ich opaskami zajęło inwestorowi i jego pomocnikowi 2,5h - i to wszystko o 1 w nocy! Wszystkich kabli na tym zdjęciu nie widać, a część innych została doprowadzona do central lokalnych. Na razie to wszystko o kabelkologi. CDN... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 30.05.2011 13:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Maja 2011 Odcinek 107, czyli dalej elektrycznie... Pogoda jest taka, że żal siedzieć przy komputerze. Wolę wziąć młodą na rowerek i kupić jej loda niż marnotrawić czas na uzupełnianie budowlanych zapisków. Ale dziś napadła mnie ochota i uzupełniam troszkę mój dzienniczek. Jednym z plusów dodatnich rozkładania w domu instalacji inteligentnych jest możliwość dowolnej konfiguracji działania różnych pstryczków elektryczków. O ile pstryczek elektryczek włączający światło w domu nie jest niczym ciekawym, to mam w domu parę pstryczków do zadań specjalnych. Jednym z nich jest pstryczek umieszczony na słupku rozdzielającym okna w kuchni. Kuchnia - która za zwyczaj pełni rolę pomieszczenia, w którym przygotowuje się posiłki, z racji częstego strategicznego usytuowania w domu, jest jednocześnie doskonałym punktem obserwacyjnym. Ponieważ u nas kuchenne okna wyglądają na ulicę, a tym samym na furtkę wejściową i bramę wjazdową, zainstalowałem pstryczek do sterowania nimi. Dokładna funkcja pstryczka nie jest na dziś zdefiniowana, ale można sobie wyobrazić jego ew. funkcje. Np.: 1) jedno naciśnięcie - otwarcie bramy wjazdowej 2) dwa naciśnięcia - otwarcie bramy wjazdowej i garażowej 3) trzy naciśnięcia - UWAGA! Nadchodzi teściowa! W celu odstraszającym włączyć na działce na maxa podlewanie w trybie natychmiastowym niezależnie od sygnałów dochodzących z zewnętrznych czujników ruchu... Muszę jeszcze tylko przedyskutować z żonulą, czy nie ma nic przeciwko trzeciemu punktowi Poza tym, omawiając z elektrykiem rozmieszczenie wszystkich pstryczków i gniazdek w całym domu, przekazałem mu, że jako zwolennik ew. nadmiaru gniazdek w domu, (prawie) zawsze jedno gniazdko elektryczne ma się mieścić zaraz pod włącznikiem świateł w pomieszczeniu. Gniazdko umieszczone w takim miejscu ma tę zaletę, że zawsze jest pod ręką i jako ostatnie miejsce w pomieszczeniu zostanie zastawione meblami. Ponieważ w międzyczasie dostałem PW z zapytaniem jak ma docelowo wyglądać mój pomysł umieszczenia TV za szafką kuchenną wklejam taki oto filmik. Właśnie tak: http://www.youtube.com/watch?v=AlmoLrLnnpY Wspominałem, że elektryk zgłosił zapotrzebowanie na wiatrołapową rozdzielnicę na 72 moduły w związku z czym pojawiły się 2 rozdzielnice na 24 i 48 modułów: http://img819.imageshack.us/img819/2521/mg0464s.jpg Ciemnica, w której będzie zainstalowana główna rozdzielnica z centralką, przygotowana na wizytę panów tynkarzy wygląda tak http://img718.imageshack.us/img718/9700/mg0476s.jpg W trosce o ich życie i o moje kabelki kupiłem w Castoramie prostokątny hak o boku jakichś 12 cm, który po wkręceniu w strop i obwieszeniu go kabelkami na zasadzie "patrz na mnie i mnie nie dotykaj" ma za zadanie ułatwić tynkarzom pracę. Niestety zamieszczone zdjęcie nie oddaje rzeczywistości widoku. To trzeba zobaczyć na własne oczy... Poza tym rozmyślam, czy wydać kasę na oryginalną rozdzielnicę Nexwella, o którym wspominałem w odcinku 105. Żona z dobroci serca radzi "odpuść sobie... - to tylko ciężki, pozaginany kawał blachy w cenie dużego panela TV!" Muszę powiedzieć, że jej słowa nawet jakoś do mnie przemawiają... No i na zakończenie ścianka-pion wod-kan-co-oc. Tu zbiegają się wszystkie rurki biegnące na poddasze. http://img560.imageshack.us/img560/5786/mg0400s.jpg Ścianka ta zostanie w przyszłości zabudowana szafą, tak aby ukryć te wątpliwej urody widoki. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 06.06.2011 16:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Czerwca 2011 Odcinek 108 - ostatni kabelkowo-elektryczny... Długo się zastanawiałem nad oświetleniem schodów wiodących na poddasze. Bardzo popularnym oświetleniem stosowanym również na Forum Muratora są lampki LED Skoff. Długo rozmyślałem, czy wchodzić w Skoffa czy nie wchodzić... bo Skoff okazuje się na tyle popularnym rozwiązaniem, że gdzie się nie spojrzy, tam Skoff... w pewnym momencie zacząłem się nawet obawiać, że otworzę lodówkę, a tam SKOFF... Moje wątpliwości przedstawiłem elektrykowi omawiając z nim rozkład oświetlenia w domu. Elektryk na to: - "Panie Jarku, a może tak zastosować oświetlenie na taśmach LED przymocowanych pod stopniami... Już coś takiego widziałem i mi się podobało" Ha! Pan Jarek zdawał sobie sprawę z istnienia takiej opcji oświetlenia, tylko ponieważ nie widział nigdy takiego oświetlenia w naturze, nie był pewien czy będzie się mu i jego żonuli podobać... Elektrykowa propozycja natchnęła jednak pana Jarka, do zintensyfikowania działań poszukiwawczych nastawionych na znalezienie przykładu jak tak oświetlone schody się prezentują. Jak się okazało trud poszukiwań w necie się opłacił. Nie dość, że znalazłem w necie zdjęcia schodów z ładnym oświetleniem LED, to jeszcze wyglądają one pisz wymaluj tak jak mają one wyglądać w naszym domku: drewniane stopnice z ciemnego drewna + białe podstopnice. Oto one: http://img860.imageshack.us/img860/3538/ledm.jpg Ponieważ Wyższa Instancja Decyzyjna nie miała raczej żadnych zastrzeżeń co do takiego sposobu oświetlenia schodów pomysł pt. "SKOFF" został porzucony, a instalacja elektryczna przy schodach zaowocowała pętelką kabla przy każdym stopniu schodów celem podłączenia tasiemki LED. http://img231.imageshack.us/img231/7118/mg0393s.jpg Kładzenie kabelków na poddaszu zaowocowało również położeniem skrętki w okolice sufitu w celu zamontowania tam punktu dostępowego WiFi. Doszedłem do wniosku, że zbrojony betonowy strop na 100% tak świetnie tłumić będzie sygnał dochodzący z parteru, że może się to skończyć obniżeniem szybkości transmisji do nieakceptowalnej wartości. A ponieważ większość punktów dostępowych w postaci skrzyneczek z antenkami zawieszonych na ścianach nie spełnia Jarkowych wymogów odnośnie wyglądu, postanowiłem zawiesić na suficie taki oto Access Point: http://img534.imageshack.us/img534/6199/imgdwl3260ap.jpg Sprzęcik wygląda raczej na czujkę dymu niż na AP i dlatego został włączony na moją listę zakupową. I na koniec małe podsumowanie. Zagłębiłem się w moje zapiski z wydatkami w celu ekstrakcji danych dotyczących ilości położonych kabelków i przewodów różnej maści. Suma 4,5 km wskazuje, że należę jednak do grupy zboczeńców o małej szkodliwości społecznej, bo dałoby się ich położyć znacznie więcej... Szkoda tylko, że miedź w dzisiejszych czasach jest taka droga... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 16.06.2011 21:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Czerwca 2011 (edytowane) Odcinek 109, czyli dlaczego wybrałem Nexwell'a... Pisałem kiedyś, że jak znajdę trochę czasu, to napiszę coś na temat systemów inteligentnego sterowania domem i dlaczego wybrałem Nexwell'a... Mam trochę czasu więc piszę... Jeżeli komuś starcza inteligencji wewnętrznej w postaci mózgu, sterowanie domem odbywa się w sposób tradycyjny - za pomocą zwykłych włączników umieszczonych w różnych punktach domu. Jeżeli natomiast komuś jej nie wystarcza, albo męczy go bieganie po domu z kąta w kąt celem naciśnięcia jakiegoś włącznika, może się w dzisiejszych czasach posiłkować różnego rodzaju inteligentnymi systemami wspomagającymi... Mamy kapitalizm, a więc systemów mamy jak "mrówków" do wyboru, do koloru... 1) Jednym z systemów, który można wziąć pod uwagę jest system bazujący na centralce alarmowej. Akurat centralki naszego rodzimego największego producenta alarmów są całkiem nieźle wyposażone i dokupując takiej centralki alarmowej parę ekspanderów i szafę przekaźników można zbudować całkiem niezły system uzupełniający w podstawowym stopniu braki inteligencji u domowników. Zaletą takiego systemu jest niska cena i w miarę duża liczba fachowców-alarmiarzy potrafiących w miarę sensownie system skonfigurować. Największą dla mnie wadą takiego rozwiązania jest generalnie brak systemu graficznego do jego obsługi, co z mojego punktu widzenia takie rozwiązania dyskwalifikuje. Kolega z pracy mówi na mnie >>gadżeciarz<<. Nie wiem czy powinienem się na niego o to obrazić czy nie, w każdym bądź razie rozwiązanie takie nie jest dla mnie odpowiednio >>gadżeciarskie<<... 2) Lekką modyfikacją w.w. rozwiązania są przekaźniki sterowane PLC. Sterowniki PLC o całkiem dobrej jakości i wydajności można kupić za nieduże pieniądze. Niestety języki drabinkowe nie są moją dobrą stroną, a braki graficzne takiego rozwiązania również są poważnym minusem. Przynajmniej dla mnie... Pozostają więc rozwiązania bardziej zaawansowane technologicznie jak i niestety cenowo... 3) Systemy zamknięte, reprezentowane np. przez takich producentów jak Inels, Kohler, czy Nexwell. Podstawowy problem z takimi systemami jest taki, że są to właśnie autorskie, zamknięte systemy opracowane od podstaw przez poszczególnych producentów. Cechują się małą, znikomą lub nawet zerową kompatybilnością z systemami innych producentów. W przypadku plajty producenta, inwestor znajduje się w całkiem nieciekawej sytuacji... Najczęściej reprezentują te systemy całkiem zadowalający poziom estetyczny. W rozwiązaniach tych można już najczęściej kupić sobie ładny panel sterujący systemem. Jak ktoś dysponuje większą ilością bejmów, może ich sobie nawet zakupić więcej. 4) Otwarte systemy standardu KNX/EIB to najwyższa półka cenowa. Elementy systemu produkowane są przez szeroką rzeszę największych i renomowanych koncernów i producentów jak ABB, Gira. Dużym plusem standardu jest, to, że nie jest się skazanym na elementy jednego producenta, a w przypadku plajtusi jednego z nich, można zawsze skierować się do innego. Należy jednak pamiętać, że system ten nie był projektowany raczej do zastosowań domowych (domki jednorodzinne) a raczej biznesowych (biurowce czy wielokondygnacyjne budowle), co implikuje wyższą cenę tych systemów. No i powiedzmy sobie szczerze, system nie jest już nowym systemem. Jest to z jednej strony zaleta - system zdążył okrzepnąć na rynku, z drugiej strony większe czy mniejsze zacofanie technologiczne systemu, może skłonić inwestorów do poszukiwania czegoś innego... Poszukując systemu do domku kierowałem się następującymi kryteriami: - średnia półka cenowa, - estetyczne elementy systemu, ładne panele sterujące, "interesujące" i niestandardowe w wyglądzie przyciski sterujące (jestem przecież gadżeciarz), - z racji mojego technicznego wykształcenia, system miał być przyjazny dla technicznie zaawansowanych inwestorów, umożliwiający ingerencję w jego ustawienia bez proszenia się kogokolwiek z serwisu o mniejsze czy większe zmiany (jestem grzebek, co to od czasu do czasu lubi w kabelkach i ustawieniach pogrzebać). Wreszcie po przeprowadzeniu wielu rozmów, oglądnięciu na żywca paru systemów, przeczytaniu wielu folderów reklamowych, a nawet wybraniu się specjalnie do jednego z producentów do Wrocławia byłem prawie w 100 procentach zdecydowany. Moje kryteria spełniał właśnie Nexwell ze swoim systemem Nexo. Dużym plusem tej firmy jest np. to, że prawie cała dokumentacja systemu dostępna jest w internecie. Nie zawsze może aktualna, ale mimo wszystko bardzo pomocna. Poza tym widać, że chłopaki cały czas pracują nad nowymi elementami, tak aby uatrakcyjnić swoją ofertę. No i są bardzo otwarci na słowa krytyki, ulepszając czy poprawiając funkcjonalność systemu. Aby upewnić się w 100% co do mojego wyboru wybrałem się 2 kwietnia do Wrocka na szkolenie instalatorskie organizowane co jakiś czas przez Nexwella. Na sobotnim szkoleniu oprócz mnie zjawiło się nadspodziewanie dużo osób. Na tyle dużo, że organizatorzy nie byli przygotowani na taki atak Hunów. Skutkowało to tym, że Paweł Irek wraz Michałem Kowalczykiem (założycielem firmy jak i prowadzącym szkolenie) donosili tylko do sali stoły, tak aby móc w kulturalnych warunkach usadzić wszystkich zainteresowanych. Wydaje mi się, że z powodu tego "nadmiernego" obłożenia szkolenia, które do tej pory były bezpłatne, Nexwell wprowadził od następnych małą "opłatę manipulacyjną" w wysokości 5 czy 6 dych. Szkolenie w pierwotnych zamierzeniach miało trwać od 10 do 16, jednak jak życie i system pokazało, było tyle tematów do poruszenia i tyle pytań do odpowiedzenia, że szkolenie przedłużyło się o 1,5 do 2 godzin... Na szkoleniach takich pojawiają się oczywiście pytania "co system może a czego nie". Generalnie odpowiedź jest prosta. Jeśli chodzi o sterowanie domem to prawie wszystko... Wszystkie zboczone pomysły pokręconych inwestorów można zrealizować. Jeżeli aktualnie nie jest dostępny jakiś moduł na który zgłaszają zapotrzebowanie ekstremalni zboczeńcy, to często słychać, że chłopaki z Nexwella akurat nad nim pracują... Jeden minus systemu mogę na pewno podać jako przykład... Na dzień dzisiejszy, czy nawet jutrzejszy, Nexwell nie planuje modułu rozpoznawania twarzy. Także wszystkie świńskie pomysły w rodzaju "Teściowa wchodzi na posesję -> Włącz automatycznie podlewanie ogrodu" z góry są skazane na niepowodzenie... Dlatego też mam zaplanowany ten specjalny przycisk w kuchni (wspominałem już o nim)... 3 razy klik i włącza się podlewanie... A jak podpadnie żona, to i jej się dostanie... Żonula bądź czujna! Uczestnictwo w szkoleniu instalatorskim przekonało mnie na 100% co do wyboru i z wielką ulgą mogłem się udać do domu. Kolejna ważna decyzja odnośnie domu została podjęta . Poza tym w najbliższym czasie nie planuję żadnych relacji budowlanych. Żonula swoim słodkim głosem zaproponowała, aby przestać na jakiś czas wydawać pieniądze na budowę i korzystając z przedwakacyjnego szturmu stonki udać się na wakacje. Ponieważ zaproponowała wypad do Mediolanu wraz z późniejszym obijaniem się nad Gardą nie miałem innego wyjścia jak zaaprobować jej propozycję. Z powodu naszej zeszłorocznej przeprowadzki wypadł mi mój coroczny wypad na mediolańskie zakupy, więc przynajmniej uda się tym razem. Musiałem jej tylko obiecać, że nie będę się wałęsać po żadnych geszeftach związanych z budową - czy też raczej wyposażeniem. Żona była lekko przestraszona ilością zdjęć i pomysłów, które przywiozłem 2 lata temu. Niektóre z nich nawet umieściłem w tym dzienniczku. A ponieważ sama żonula zgodziła się trzymać z daleka od Via Montenapoleone w Quadrilatero della moda, szybko dobiliśmy targu. Addio! Jarek Gadżeciarz Edytowane 17 Czerwca 2011 przez Jarek EM08 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 22.08.2011 23:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2011 Odcinek 110, czyli Empire Strikes Back albo Matrix reaktywacja... Witaj mój zaniedbany dzienniczku. Z bólem serca przyznaję, że od pewnego czasu cię zaniedbuję. Przyczyny są proste jak drut: okres urlopowo-wakacyjny, pourlopowy nawał pracy w pracy i obowiązki rodzinne (nie będę wspominać o małżeńskich ) ) nie sprzyjają zaglądaniu do forumowego dziennika budowy. Ostatni raz zaglądałem tu tak dawno, że najpierw musiałem sobie przypomnieć na czym zakończyłem swój ostatni wpis... Wprawdzie dom już dawno zdążył wyschnąć po tynkach, ale ja z moimi wpisami nie zdążyłem zajść tak daleko. Ponieważ jestem systematyczny a dzienniczek powinien powstawać w porządku chronologicznym, będę musiał się cofnąć lekko w czasie i po kolei go uzupełniać. Na czym ostatnio stanąłem? Wakacje i Nexwell... Wakacje były udane chociaż, ze względów budowlanych ograniczone finansowo. Wiadomo kasy na budowie ciągle mało... trzeba oglądać każdy wydawany grosz... W ostatnim odcinku byłem strasznie napalony, bo miałem jeść pizzę, pizzę i tylko pizzę i dopychać się w superzajefajnymi lodami. Wszystko byłoby OK, gdyby nie moja żonula, która musi być potomkiem (potomczynią?) w pierwszej linii Ewy znanej wszystkim z pewnej starej jak świat powieści s-f. Tak jak ona potrafiła namówić swego lubego Adama, na skosztowanie owocu z zabronionego drzewa, tak moja żonula potrafi namówić mnie na różne dziwne rzeczy... Na przykład żeby zrezygnować z obżerania się pizzą czy lodami i wybrać się nie wiadomo po co na Kanary (tam nie ma dobrej pizzy!) i to tuż przed samym już zaplanowanym wyjazdem. Tylko żonule potrafią to zrobić... Na moje usprawiedliwienie mogę napisać, że niesamowicie lubię latać samolotem, a dzięki temu wyjazdowi strona, której namiętnym użytkownikiem jestem od lat, pokazująca statystyki moich lotów zaczęła wskazywać ilość lotów w liczbie 250 oraz że wreszcie udało mi się dolecieć samolotem na księżyc (co za durne hobby te statystyki lotów...). Po powrocie z wakacji, okazało się, że pomimo okresu wakacyjnego w pracy roboty huk i nie wiadomo za co zabrać się najpierw, a kolejne etapy budowy czekają i piszczą z niecierpliwości, aby na nie spojrzeć łaskawym okiem i bliżej nimi zająć. Dłuższa przerwa pokazała jednak, że w forumowiczach ciekawość instalacji inteligentnych/Nexwellowych jest wielka, bo uzbierało się w tym czasie parę PW... I. Odnośnie płyt systemu: X1 i X2: Dementuję rozpowszechnione w narodzie informacje, jakoby centrala X1 była modelem starym, a X2 nowym... Zarówno X1 jak i X2 są nowymi centralami (obie mają takie same, nowe zabezpieczenia), z tym, że X1 jest dla tych, którzy zadowolą się ekonomiczną, czyt. podstawową funkcjonalnością: - brak obudowy, - obsługa tylko 1 modułu magistrali, - obsługa do 5 modułów. Do modułu magistrali TUKAN można podłączyć magistralę o maksymalnej sumarycznej długości 400 m. Gdy magistrala ma ponad 400 m, należy ją podzielić na obwody o mniejszej sumarycznej długości i zastosować drugą kartę magistrali (a więc X1 odpada!). Ze względu na powyższe ograniczenia, zastosowanie płyty X1 może mieć miejsce wyłącznie w małych, nierozbudowanych instalacjach np. w mieszkaniu. Dla domów jednorodzinnych nie zaleca się X1, bo może być (a raczej na pewno będzie) dla bardziej rozbudowanego systemu za "słaba" albo ograniczać dalszą rozbudowę. W nowych płytach zrezygnowano z analogowego wejścia linii telefonicznej (podobno było nie było przez nikogo używane). II. Magistrala TUKAN potrzebuje 2 żyły zasilania i 2 danych. Ze względu znaczne długości jakie może osiągnąć magistrala nie zaleca się stosowania kabli 4 żyłowych czy nieekranowanych. Na magistralę kupujemy ekranowaną 8 żyłową skrętkę FTP. Mamy wtedy możliwość wykorzystywania żył parami (mniejsze spadki napięć) a dzięki ekranowi kable są mniej podatne na zakłócenia. UWAGA! Sam Nexwell w swojej dokumentacji opisywał budowę magistrali na bazie zwykłego kabla domofonowo/alarmowego YTDY. Jednak się już z tego wycofał, ale dokumentacja została niepoprawiona... III. Ekran kabla (tylko z jednej strony!) od strony centrali podłączamy do masy zasilacza. IV. Dobra praktyka to wybór napięcia zasilania 24V. Gdy mamy tylko moduły PWN lub ze ściemniaczem może być 12V. V. Moduły rolet mają tryb ręczny, dzięki któremu pomimo uszkodzenia jednostki centralnej da się nimi operować bez udziału procesora. VI. Systemem da się sterować za pomocą Wi-Fi: Wi-Fi -> Router -> Karta LAN Nexwell zapowiada wydanie w najbliższym czasie nowych przycisków programowalnych z wyświetlaczem. Z tego też względu nie kupiłem docelowej ich liczby i w napięciu oczekuję na ujawnienie szczegółów technicznych tej nowej wersji... i jej ceny....... No ale o tym może w następnym odcinku... PS. 1 Gdyby ktoś z szanownych (pod)poznańskich forumowiczów miał ochotę spróbować w Poznaniu całkiem dobrej pizzy, to polecam RISTORANTE FIDELIO na Garbarach 50. Pizza tam serwowana nie dorównuje wprawdzie swojemu oryginalnemu włoskiemu pierwowzorowi, ale o klasę jakości przewyższa te wszystkie lokalne pizzerie serwujące pizze w postaci placka drożdżowego posypanego często jakimiś dziwnymi składnikami... Nie będę tu komentował potworków w rodzaju Telepizzy, ale nawet polecane przez niektórych Da Luigi czy Sorella nie umywają się do Fidelio, która zresztą nie jest 100% pizzerią, a zwykłą włoską restauracją, w której można spróbować paru innych dań kuchni włoskiej. Z jej minusów ujemnych należy wymienić z lekka wioskowy wystrój i ciut wysokie ceny. Jeśli ktoś jej jeszcze nie odkrył, to polecam! To mówiłem ja – Jarząbek Wacław, trener drugiej klasy. PS. 2 Dla ożywienia tego całego dzisiejszego steku bzdur i nonsensu, jako że lato powoli nas będzie opuszczać, pozwalam sobie na wklejenie wakacyjnego zdjęcia mojej ulubionej modelki, nieodłącznie towarzyszącej mi w wędrówkach z aparatem... http://img268.imageshack.us/img268/808/mg0793s.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 29.08.2011 13:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Sierpnia 2011 Odcinek 111, czyli przychodzi paczka... Skoro zdecydowałem się na system Nexwella, trzeba było pójść za ciosem i wydać na niego trochę kasy. W związku z tym zamówiłem sobie zestaw startowy w skład którego wchodziły m.in.: - płyta X2 - jak pisałem w poprzednim wpisie, płyta X1 może znaleźć zastosowanie w małych rozwiązaniach, czyli do moich zastosowań się nie nadaje, - panel dotykowy (zamówiłem go na razie bez szklanej ramki ozdobnej, bo nie znam docelowego koloru ścian w domu). Na razie tylko jeden, chociaż w planach są dwa. Chodzą słuchy, że pojawią się panele w większych rozmiarach. I wtedy sobie taki kupię do salono-holu, a mały zawiśnie wmontowany w ścianę na poddaszu, - parkę central lokalnych - na więcej się na razie nie zdecydowałem, bo podobno Nexwell przygotowuje wersję central lokalnych w postaci modułów na szynę DIN, które by mi o niebo lepiej pasowały..., - parę przycisków programowalnych 18 funkcyjnych - ich też nie zamówiłem w docelowej ilości. Ponieważ Nexwell wypuści niedługo (mam nadzieję) nową ich wersję rozszerzoną o wyświetlacz, parkę z nich przewidziałem do zamontowania w miejscu bardziej reprezentacyjnym czyli w salonie, - do tego dołożyłem najpotrzebniejsze karty i moduły oświetleniowo-roletowe i voilà! Zamówienie skompletowane... Nexwell dał sobie na jego skompletowanie 2 tygodnie, jednak już po paru dniach dostałem "emila", że są gotowi i wysyłają! Paczka przyszła ju-pi-es'em już na drugi dzień. Jak widać niezbyt pokaźnych rozmiarów: http://img718.imageshack.us/img718/9377/mg0920s.jpg Kto by patrząc na nią przypuszczał, że zawartość takiego kartonika warta jest 20000 PLNów... W środku paczki ładnie zapakowane w osobnych kartonowych pudełeczkach leżały sobie poszczególne moduły. Po rozpakowaniu płyta systemu Nexo prezentuje się całkiem przyjemnie dla oka: http://img577.imageshack.us/img577/1575/mg0922s.jpg Szkoda, że muszę ją ukryć w szafce w ciemnicy... Przyciski programowalne przychodzą nie dość, że szczelnie zafoliowane, to jeszcze dodatkowo ich powierzchnia jest oklejona folią ochronną: http://img834.imageshack.us/img834/2121/mg0928s.jpg Dopiero po jej odklejeniu ukazuje się widok przycisków: http://img847.imageshack.us/img847/6661/mg0934s.jpg Układ przycisków odbiega od standardowego. Za jakieś 80 PLNów od jednego modułu programowalnych przycisków można sobie zażyczyć indywidualny ich układ. Z czego też skwapliwie skorzystałem składając zamówienie. Niby detal, a taki układ bardziej mi się podoba. Dla Piotra parę dodatkowych zdjątek tych przycisków... Puszka przycisków programowalnych z zamontowanym uchwytem do mocowania modułu: http://img69.imageshack.us/img69/9948/mg0929s.jpg No i moduł od strony dupy : http://img855.imageshack.us/img855/6927/mg0927s.jpg Na razie więcej nie piszę o Nexwellu, bo mi nikt tu za to nie płaci, a czasu brak... Niniejszym serdecznie dziękuję ikebanie mojej żonuli, wdzięcznie pełniącej funkcję podpórki dla elementów systemu Nexo w czasie trwania sesji fotograficznej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 05.09.2011 18:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Września 2011 Odcinek 112, czyli czas zacząć tynki... Miliony kilometrów kabli, tryliony kilometrów przewodów i sekstyliony kilometrów rurek zostały położone na i w ścianach, więc przyszedł czas kiedy można było to wszystko przykryć tynkiem. W naszym przypadku wchodził w rachubę tylko tynk c-w. Żaden inny nie był brany pod uwagę. Ponieważ jak się należy spodziewać, moja żonula nie miała w tym względzie żadnych preferencji (kobiety rzadko zaprzątają sobie głowę takimi pierdołami jak rodzaj tynków), temat tynków c-w został więc w tempie ekspresowym jednostronnie zaakceptowany i przyklepany... Wstępne telefoniczne rozpoznanie terenu wykazało, że ze strony fachowców brak terminów czy zainteresowania mi nie grozi, bo tylko jeden z siedmiu, z którymi się skontaktowałem powiedział "Ło panie, mam tyle roboty, że nawet mi się nie chce gadać"... No to mi też się nie chciało i skupiłem się na pozostałej szóstce, z których na drodze skomplikowanych operacji porównawczo-matematycznych wyłonionych zostało dwóch osobników, którym postanowiłem się przyjrzeć bliżej. Wizja lokalna zaproszonych na budowę panów zaowocowała w rezultacie ostatecznym wyborem wykonawcy tynków, ustaleniem stawki od metra tynku, producenta tynku oraz terminu wykonania prac. Ponieważ na działce nie miałem przyłącza wody, pojawiło się pytanie jak zaopatrywać agregat tynkarski w wodę. Tynkarz zaproponował abym zaopatrzył się 1000l zbiornik (taki w klatce ze stalowych prętów). Inną propozycją było sprowadzenie 2000l beczki (a właściwie beki), której on używał u poprzedniego inwestora. Propozycje takie padły chociaż tak na prawdę najprostszym rozwiązaniem byłoby podłączyć się wężem do mojego sąsiada. Tylko, że osobiście nie podobał mi się pomysł blokowania sąsiadowi kranu w ogrodzie na czas prac tynkarskich. Na szczęście czas dany mi przez tynkarza na zorganizowanie zbiornika na wodę, zaowocował wpadnięciem na genialny w swojej prostocie pomysł (rozwiązania najprostsze pojawiają się często dopiero później, gdy rozwiązania bardziej skomplikowane zaczynają budzić wątpliwości). Na ogrodowy kran sąsiada nakręcony został zwykły trójnik. Dzięki temu sąsiad mógł być cały czas podłączony ze swoim wężem, a ja ze swoim do agregatu. Następnym krokiem przygotowań do prac tynkarskich było zgrubne obmierzenie powierzchni do tynkowania, aby zamówić odpowiednią ilość materiału. Pomiary i obliczenia (wbrew pozorom niestety dosyć żmudne) pokazały, że po odliczeniu niektórych sufitów (tam gdzie miały przypadać sufity podwieszane), czy niektórych ścian (bo np. w garażu są niektóre ściany ocieplane) trzeba zamówić tynku na ok. 700m2. Ze względu na większą miałkość/mniejsze ziarno, zdecydowałem się na droższy tynk Kreisel. Dolina Nidy jest wprawdzie tańsza, ale ma zauważalnie grubsze ziarno. Tak więc stanęło, że na ścianach będzie Kreisel. Jest on na tyle gładki, że zastanawiam się czy jest potrzeba jego szpachlowania. Tuż przed terminem rozpoczęcia prac pojawiła się na działce ekipa z duża ilością swoich bajtli i agregatem, oraz wóz z zamówionym materiałem. Ponieważ tynkarz chciał, aby złożyć mu materiał jak najbliżej wejścia do domu, fspaniały pan kierofca wpadł na pomysł: - Rozbierze się płot (jest tymczasowy) i będę mógł podjechać bliżej. Spytałem się pana kierowcy: - Czy ten płot też się naprawi... Pan kierofca nie był w stanie pojąć o co też chodzi inwestorowi, więc w naprowadzeniu na odpowiedni tok rozumowania, konieczne było zadanie kolejnego pytania: - Czy jak się już ten płot rozbierze i się towar rozładuje, to czy płot się też z powrotem naprawi, czy też szanowny pan kierofca sobie pojedzie do domu, a płot będzie przez następną godzinę naprawiać inwestor...? Ponieważ po minie pana kierofcy było widać, że pomimo podjęcia prób zrozumienia "o co loto" inwestorowi, cały proces dedukcyjny nie zaowocował niczym bardziej wyrafinowanym ponad wyartykułowanie zdziwionego "Hę?!.." Mój kolega ze studiów (i nie tylko), który w przeciwieństwie do mnie skończył kierunek budowlany i znalazł zatrudnienie jako kierownik budowy, zawsze mi powtarzał, że żeby jako tako dotrzeć do większości budowlańców musi w swą wypowiedź okrasić paroma "kurwami" i innymi tego rodzajów przerywnikami. Dopiero wtedy potrafi skupić na sobie odpowiednią ilość uwagi i poprawić przyswajalność swojego przekazu... Moją pierwszą myślą było więc aby może przeformułować moje zapytanie w sposób bardziej dla niego "przysfajalny" i zapytać: - Czy kurwa, po rozładunku, weźmiesz człowieku łopatę, młotek i będziesz nim napierdalał, aż SIĘ płot naprawi?... Na szczęście w tym momencie, widząc mój narastający "wkurw" włączył się tynkarz i stwierdził, że rozbierać płotu nie trzeba, że te dodatkowe 2 metry, to oni już sobie doniosą. Przyszedł więc wreszcie dzień rozpoczęcia prac tynkarskich. Elementy stalowe na stropach zostały zagruntowane (aby uniknąć w późniejszym czasie wykwitów), okna osłonięte folią, wystające lekko w niektórych miejscach kable lepiej przymocowane czy podkute (w takich momentach ukazuje się minus brania tynkarza z jego materiałem - tynkarz w takim przypadku najchętniej pokryłby ściany kilkumilimetrową warstwą tynku, tak aby go jak najmniej zużyć - wszelkie nawet lekko odstające kabelki budzą w tynkarzach głośny głos sprzeciwu - tak było i z moim tynkarzem) więc można włączać agregat. Przed rozpoczęciem właściwych prac tynkarskich, ściany powinny zostać pokryte szprycem aby zwiększyć przyczepność tynku właściwego do ściany. Tak... tylko, że po włączeniu włącznika nie załącza się agregat tynkarski... Szybka kontrola w rozdzielnicy pokazała wywalony bezpiecznik oraz, że po jego załączeniu, nie dochodzi w dalszym ciągu jedna faza (a agregat jest 3-fazowy). Miałem już taki przypadek, że wywaliło mi w rozdzielnicy bezpiecznik i dodatkowo przepaliło się wyższe zabezpieczenie w szafce zakładu energetycznego. Trzeba wezwać więc pogotowie energetyczne. A pogotowie stwierdza, że: - bezpieczniki są OK, - prąd nie dochodzi, bo obluzowały się przewody wiodące z gniazd bezpiecznikowych do rozdzielnicy budowlanej, a za te przewody i ich dokręcenie, to już ZE nie odpowiada, należy więc zabulić za nieuzasadnione wezwanie pogotowia... Panowie okazali się jednak typowo po polsku zapobiegliwi i zaproponowali małe usługi naprawcze połączone z brakiem wpisu o nieuzasadnionym wezwaniu pogotowia w zamian za małą "rekompensatę pieniężną" . Pieniądze przeszły z rączki do rączki i agregat mógł zostać uruchomiony dowodząc swojej jurności kojącym nasze nerwy potężnym szpryco-wytryskiem: A więc doczekałem się. Zaczęły się kłaść tynki... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 12.09.2011 18:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Września 2011 (edytowane) Odcinek 113, czyli tynki, tynki i po tynkach... Dziś, z racji wypadku mojego przyjaciela, który w czasie wspinaczki w Dolomitach odpadł od ściany i leży na intensywnej terapii w Trento, nie mam za bardzo nastroju na rozpisywanie się. W związku z tym będzie dziś dużo zdjęć a mało pisaniny. Tynkowanie domu zajęło 3 osobowej ekipie dwa tygodnie, która zużyła w tym czasie 13 palet tynku. Muszę napisać, że położenie tynków na ścianach, zmieniło dom nie do poznania. Każdy inwestor zna te momenty... Serce się raduje, gdy z fundamentów wyrastają ściany, pojawia się dach, czy okna. Pojawienie się tynków na ścianach i sufitach powoduje, że dom wreszcie robi się "przytulny". Hol: http://img225.imageshack.us/img225/9269/mg0535s.jpg Kino domowe: http://img189.imageshack.us/img189/639/mg0537s.jpg Poddasze: http://img405.imageshack.us/img405/4977/mg0540sn.jpg Młoda, której nie podobał się brak kolorów na powyższych zdjęciach, zaproponowała żeby ten wpis trochę ocieplić jej aktualnie ulubionymi zdjęciami z wakacji... A czemu nie... Proszę bardzo... Papużki nierozłączki: http://img825.imageshack.us/img825/4530/mg0602s.jpg Wiadomo, że upał działa niekorzystnie na małe dzieci... Na młodą również... A objawiało się to nagłym wybuchem płaczu. Na szczęście mógł ją pocieszyć pracownik parku wsadzoną prosto do rączek papugą : http://img691.imageshack.us/img691/596/mg0611s.jpg No i przebój lata... Delfiny... http://img195.imageshack.us/img195/8747/mg0631s.jpg http://img684.imageshack.us/img684/4527/mg0641s.jpg No i sam z siebie dodaję zdjęcie muchy tse-tse, w postaci mojej żonuli, która właśnie w tej chwili obmyśla na co by tu wydać kasę, byle tylko nie na budowę... http://img12.imageshack.us/img12/8620/mg0819s.jpg Edytowane 12 Września 2011 przez Jarek EM08 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 14.09.2011 18:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Września 2011 Odcinek 114, czyli chwalę chłopaków z Nexwella i wybieram się na "akcję ratunkową"... Dziś wpis nadprogramowy. Miałem za bardzo już nie chwalić Nexwella, ale nie wytrzymuję i chwalę... Jeśli ktoś jeszcze nie zauważył Nexwell wydał 2 interesujące nowości: Nowość nr 1 Moduł IR Tukan (RC5 i RC6) NXW296 - moduł pozwalający na odbieranie i nadawanie sygnałów podczerwieni ze szczególnym uwzględnieniem, popularnego wśród producentów pilotów i odbiorników RTV, standardu RC5 i RC6, który umożliwia sterowanie np. roletami, światłem, bramami, furtką domofonu przy pomocy tradycyjnego pilota od wieży czy telewizora. Prace nad nim trwały już od dawna, ale wreszcie ekipie Nexwella udało się przezwyciężyć wszystkie przeszkody i voilà wyszedł im całkiem niezły modulik: http://img59.imageshack.us/img59/863/44415211.png Sam wiedząc o zbliżaniu się tego modułu położyłem w kinie domowym i salonie nadmiarowy kabel magistrali z myślą właśnie o tym module. Właściwie to teraz, wraz z pojawieniem się tego modułu, kable te przestały być nadmiarowe... Więcej do poczytania o module IR tu: http://www.nexwell.eu/produkt/nxw296-modul-ir-tukan Nowość nr 2 Wspominałem ostatnio, że nie kupowałem wszystkich potrzebnych mi centralek lokalnych, ponieważ chodziły słuchy, że Nexwell wprowadzi centralki lokalne do zamontowania na szynie DIN. I oto właśnie się też doczekałem. Moduł takiej centralki (NXW298.2) prezentuje się tak: http://img840.imageshack.us/img840/783/nxw2982.png I sznurek do poczytania dla zainteresowanych: http://www.nexwell.eu/produkt/nxw2982-centrala-lokalna-tukan-xt-din Poza tym w najbliższym czasie jestem offline. Dziś o północy wyruszam w Dolomity. Muszę scholować samochód wraz z wszystkimi wspinaczkowymi bajtlami kolegi, który po wypadku w górach, dwóch operacjach przez najbliższy czas nie nadaje się do jakiegokolwiek transportu do szpitala w domu. Z podróżą do Trento nie ma problemu, tylko że właśnie jutro w San Martino do Castrozza gdzie stoi samochód, zaczyna się rajd samochodowy 2011 Rallye Internazionale San Martino di Castrozza e Primero i coś mój męski instynkt podpowiada mi, że zapowiada to duże kłopoty... Nie w takich okolicznościach chciałem się najeść dobrej pizzy... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 24.10.2011 22:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Października 2011 (edytowane) Odcinek 115, czyli trzeba się w życiu zabezpieczać, chociaż czasami cholera nie wychodzi... I znów po dłuższej przerwie, mam czas aby uzupełnić mój dzienniczek... A nie miałem go wcześniej, bo "wyprawa ratunkowa" o której pisałem w poprzednim poście zajęła mi dużo więcej czasu niż na początku myślałem. Na szczęście cała historia skończyła się pomyślnie, ale nie obyło się bez dodatkowego wyjazdu w austriackie Alpy. W Dolomitach byłem trzeci raz w życiu, w Alpach n-ty, ale za każdym razem robią na mnie niesamowite wrażenie. Wrażenie tym bardziej spotęgowane muzyką towarzyszącą mi w podróży. Wjeżdżając w Pale di San Martino, w których górują cztery 3-tysięczniki, mój odtwarzacz akurat włączył "Hello again" Neila Diamonda z mojej ulubionej, lekko zwariowanej koncertowej płyty Hot August Night 2. Dla ponownie wjeżdżającego z lekką nutką zadumy i tęsknoty w Dolomity Jarka nie mogło być lepszej piosenkę niż właśnie ta, bo bardzo nastrojowa muzyka wraz z całkiem dobrze pasującymi do okoliczności słowami (patrząc na to oczywiście okiem nieco przyćmionym alegoryczno-metaforyczną łzą...): Hello again, hello I just called to say hello I couldn't sleep at all tonight And I know it's late I just couldn't wait Hello, my friends, hello I just called to let you know I think about you every night When I'm here alone And you're there at home, hello... Kto nie zna, niech sobie posłucha. Neil Diamond mocno spocony...: Zapewniam, że wrażenia audio i wideo były po prostu MIODZIO! A płytę polecam każdemu fanowi dobrej muzyki, z nieskręconym jeszcze kręgosłupem moralnym od słuchania Lady Gagi, Dody czy mocno już zapomnianej Mandaryny... Kto ma czas i ochotę posłuchać paru innych kawałków Neila zapraszam do PSa na końcu postu. Na szczęście ubezpieczalnia stanęła na wysokości zadania (alpiniści mają dodatkowe, czyt. drogie ubezpieczenia) i bez problemu udostępniła niezbędne samochody i przejęła koszty helikoptera. Chwała im za to. A kolega miał dużo szczęścia, bo choć niby zabezpieczony, to okazuje się, że zabezpieczenia z lekka przestają być bezpieczne, kiedy zaczyna się odpadać od góry, znajdując się na akurat spadającym odłamie skalnym... To "dzięki" temu odłamowi skalnemu, dane mi było zobaczyć w Trento sala di terapia intensiva, wyglądająca jak (prawie) prawdziwy mostek statku Enterprise ze Star Trek'a... Dla przypomnienia Star Trek Bridge wygląda tak, tylko łóżek na tym obrazku brakuje... Cała wyprawa obfitowała w wydarzenia jak z najlepszych książek sensacyjno-przygodowych i zakończyła się pomyślnie, a kolegę czeka teraz dłuuuuuuuga rehabilitacja... A prosto z Austrii zjawiłem się wymęczony prosto na budowie (pobijając tym samym mój osobisty samochodowy rekord jazdy: 2000 km w 28 godzin), bo akurat miałem ważny budowlany termin... Tak więc wracam do uzupełniania budowlanych wpisów (oczywiście w porządku chronologicznym)... Pisałem ostatnio, o zakończeniu kładzenia tynków, ale jak się okazało to nie był koniec tego tematu, który w rezultacie kosztował mnie trochę nerwów. Generalnie wyznaję na budowie (i w zasadzie w życiu też) zasadę "luz-blues", bo inaczej skończę z nadmiernie rozbudowaną florą wrzodów na żołądku i przedwcześnie posiwiałymi włosami. Niemniej na zakończenie tematu "tynki", tynkarz zaskoczył mnie nieprzyjemnie podwyższając sobie stawkę od metra położonego tynku. Niby te 3 zł więcej szału nie robi, ale już po pomnożeniu tego przez ilość metrów do tynkowania, kwota robi się już znaczna. WIEM! Prawie każdy pomyśli sobie teraz "A gdzie bumaga, którą należało podsunąć pod pysk tynkarza-naciągacza, waląc go jednocześnie z laka między rogi, udowadniając niniejszym swoje racje..." Wiem, że coś takiego powinienem mieć, a nie miałem, ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że za zwyczaj zawsze jakiś papier z ustaleniami cenowo-wykonawczymi mam, a tym razem nie miałem... Miałem natomiast swoje zapiski z czasu przesłuchań tynkarzy na temat cen i terminów, które potwierdzały "moją", a nie "jego" cenę. Ponieważ moje prywatne zapiski, na małej, wytartej już czasem karteczce były wątpliwej jakości dowodem, postanowiłem wytoczyć działa bardzo ciężkiego kalibru, sięgając po nagrania rozmów telefonicznych z mojej komórki, bo wszystkie ceny uzgadniane były z tynkarzem właśnie drogą telefoniczną. Ponieważ na co dzień używam całkiem zaawansowanego smartphona, na który moja żonula mówi "dziesiąty komputer Jarka", skonfigurowałem go sobie tak, aby nagrywać każdą prowadzoną za jego pomocą telefoniczną rozmowę. Nie jestem trendy, kochanki nie mam i nie prowadzę żadnych tajemniczych rozmów, więc czemu nie... Jakież było moje zdziwienie, gdy odkryłem w działaniu jedno z praw Murphiego, które mówi, że jeżeli coś ma niezawodnie działać, to w najmniej odpowiednim momencie przestanie... Tak było i tym razem. Okazało się, że w pewnym momencie rozmowy przestały się nagrywać, ja tego nie zauważyłem, i kiedy akurat nagranie było koniecznie potrzebne, zostałem z palcem w nocniku, tzn. z nic nie wartym świchem papieru w ręce... Ale nie poddawałem się... Namówiłem siostrę do zadzwonienia do tynkarza i przedstawienia jako inwestorki - potencjalnej klientki rzeczonego tynkarza. Siostra naświetlając wstępnie problematykę czekającego ewentualnie na tynkarza zadania, podała podobny metraż i podobną odległość od tynkarza (bo fachowcy zwracają uwagę jak daleko będą musieli zasuwać do pracy). I co? No i tynkarz podał siostrze cenę tylko o 2 złote wyższą od tej z naszych wstępnych ustaleń. Co ciekawe, w okresie pomiędzy ustaleniem z tynkarzem ceny za robociznę, a wykonywaniem przez niego prac, miały podobno wzrosnąć ceny za tynk Kreisel'a... O i to o ok. 10%... Dlatego nawet tynkarz w międzyczasie się do mnie zgłosił, aby zamówić tynk jeszcze po starej cenie. W rezultacie, z powodów "technicznych", tynku nie zamówił, darowując mi tę podwyżkę!... Sam byłem niezmiernie zdziwiony, bo jeszcze nie widziałem fachowca, który wzrost cen materiału o 10% bierze na siebie... A on tak... No ale jak widać, po jakimś czasie sprawę musiał sobie przemyśleć i mnie zaskoczył mnie nową, mniej atrakcyjną ceną, wmawiając mi, że moje zapiski muszą być błędne... Normalnie bym gnojowi nic więcej nie zapłacił, ale moja siostra wraz żonulą, widząc jak niekorzystnie wpływają na mnie rozmowy z tynkarzem, zaczęły mnie namawiać, żebym mu dopłacił... A bezczelność tynkarza w międzyczasie zaczęła rosnąć... Wydzwaniał do mojej siostry (skojarzył jej wypytujący telefon z moją osobą) - myśląc, że to moja żona - i kategorycznie domagał się dopłaty. Mnie osobiście zaczął straszyć sądem, nie mając pojęcia, że akurat sądu to ja się boję najmniej... Niemniej maglowanie mnie przez moją babską stronę rodziny, poskutkowało tym, że jednak dopłaciłem naciągaczowi te 3 zł od metra. Baby argumentowały to tym, że: 1. Z roboty byłem/jestem zadowolony 2. Moje nerwy są ważniejsze od użerania się z pi%$@#%&@#m naciągaczem... Poniekąd miały rację, bo od momentu "dopłaty" zamknąłem pewien rozdział, co poskutkowało powrotem do nastroju luz-blues zwany czasami don't-worry-be-happy, który towarzyszył mi przez cały czas budowy... Co ciekawe, nie jestem jedynym, który ma nieprzyjemne wrażenia po widzeniu się z tynkarzem... Jednym z "poszkodowanych" jest mój kierbud... Czym sobie zasłużył na to miano mój biedny kierbud...? Ano tym, że pewnego pięknego dnia pojawił się na budowie, aby skontrolować jakość wykonywanych przez tynkarza prac... A pan tynkarz widząc kontrolę... wpadł we wściekłość..., że go tu jakiś kierbud nachodzi, i kontroluje... Kierbud młodzieniaszkiem nie jest, swoje doświadczenie ma, jednak kiedy mi relacjonował swoją wizytę, było słychać drżenie w jego głosie... Inwestor, kierbud, ... to nie koniec listy osób, którym podpadł tynkarz... Niezależnie od siebie, swoje sceptyczne zdanie wyrazili o tynkarzu, i elektryk, i wod-kan-magician... Do przytoczenia nadaje się tylko wypowiedź hydraulika, który na zakończenie swoich prac, tuż przed wejściem na plac budowy tynkarza, wziął mnie pod rękę i konspiracyjnym głosem zapodał na ucho: - "Ale ten tynkarz panie Jarku, to jakiś wyjątkowo nieprzyjemny facet..." Czy to już wszystko, co mogę złego napisać o tynkarzu? Ano nie... Bo pan tynkarz postanowił - mnie krnąbrnego inwestora - "ukarać" i wystawił mi za wykonaną pracę pracę rachunek, domagając się niniejszym dodatkowo kasy za VAT. Nie muszę chyba dodawać, że uprzednio umówieni byliśmy na robotę "bez", a nie "z"... Co ciekawe, tynkarz mi ten rachunek wystawił i wysłał, chociaż nie znał mojego adresu... Trzeba być wyjątkowo "uzdolnionym" aby coś takiego zrobić... Nie muszę chyba dodawać, że nie zapłaciłem tego rachunku "wysłanego na Berdyczów"... No cóż, nie wszyscy ludzie mogą być inteligentni..., niektórzy mogą być tylko inteligentni "inaczej"... Zgadałem się też z moim najbliższym sąsiadem, że tynkarz tynkował i u niego..., tylko, że los oszczędził mu takich przebojów jak mi. No prawie zaoszczędził, bo na koniec tynkarz i jemu postanowił wystawić rachunek (nie muszę dodawać, że uzgodnione było co innego)... No nic, dość już tych pejoratywów. Przyznaję, że z tynkarzem nie trafiłem zbyt dobrze, no ale przecież mogło być gorzej.. Niemniej "mojego" tynkarza nikomu raczej nie polecę, a nawet i odradzę... Po "przygodach" z tynkarzem, komórka została odpowiednio "narychtowana", tak że ponownie wszystko nagrywa. Co zresztą całkiem szybko się przydało. Ale o tym napiszę w jednym z kolejnych odcinków... PS 1. Na szczęście, generalnie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, więc awaryjno-ratunkowy wyjazd natchnął mnie pomysłem na kolejne wakacje. Czyli w mój ulubiony zakątek Alp, określany jako "największe zagłębie śmierci sportowej na świecie" - do Chamonix. Co moja żonula musiała oczywiście skomentować: - "Latem do Chamonix..., to chyba tylko po to żeby iść się najeść w McDonald'sie"... Ręce normalnie opadają z tymi babami... Zwłaszcza, że akurat McDonald's w Chamonix na rue Michel Coz, prezentuje się całkiem zachęcająco: http://img6.imageshack.us/img6/3143/dsc0245lm.jpg http://img37.imageshack.us/img37/4148/dsc0249p.jpg No ale ona od francuskiego Chamonix, woli szwajcarskie Lugano... Bo się tam nasza córa poczęła... PS 2. Wyszukałem na szybko parę innych kawałków N. Diamonda na YouTube. I'm lovin' it! http://www.youtube.com/watch?v=aVLonpBtkH0 http://www.youtube.com/watch?v=1vhFnTjia_I http://www.youtube.com/watch?v=dPFUUiEdJqk http://www.youtube.com/watch?v=JMTgiFedLpE Niestety jutjubowe audio nie jest najwyższych lotów, więc zachęcam do zapoznania się z materiałem lepszej jakości. Edytowane 24 Października 2011 przez Jarek EM08 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 28.11.2011 13:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Listopada 2011 Odcinek 116, czyli trochę o piniondzach, w Posen bejmami zwanymi... Przyszła jesień, niedługo nadejdzie zima – oznacza to, że będę miał więcej czasu dla mojego dzienniczka-pamiętniczka… (właściwie, to powinienem go przemianować z dzienniczka na miesięczniczek). W związku z tym uzupełniam wpisy. Zakończenie tynków skutkowało pojawieniem się w mojej excelowej tabelce z budowlanymi wydatkami kwotą lekko przekraczającą 300 000. Co oznacza, że aktualny stan wydatków w przeliczeniu na m2 wyniósł niewiele ponad 1 000 PLNów (dom ma 296 m2). Czyli jak na razie wychodzi prawdziwa taniocha (porównując do cen, które sobie winszują u nas deweloperzy). Nie jest to oczywiście cena końcowa – jednak daje już jakieś wyobrażenie docelowych kosztów budowy domu. W kosztach budowy nie jest oczywiście wliczona cena działki. Jedno jest prawie w 100% pewne. Jestem przeświadczony, że budowa zakończy się dużo niższym wynikiem niż muratorowy kosztorys, przewidujący koszty budowy na poziomie 486 tys. (w cenach netto dla IV kwartału 2010 r.) Koszt tym bardziej przyjemny dla oka i portfela, jeśli dopiszę, że udział pracy własnej inwestora na budowie jest naprawdę znikomy... Prawda jest taka, że inwestorowi ani nie chce się na budowie babrać w różne samoróbki, ani nie ma na to za bardzo czasu... Prawda jest taka, że inwestor woli zainwestować swój czas w pracę zawodową (i tym samym przy okazji dać zarobić ludziom, którzy dużo bardziej się na budowlanych sprawach znają), czy poświęcić swój czas dziecku, z którym można iść na basen, pojeździć na rowerze, iść na spacer, porobić fajowskie zdjęcia, pogrillować, powygłupiać i pohałasować, doprowadzając tym samym od czasu do czasu sąsiadów do szewskiej pasji, kończącymi się pisemnymi skargami do zarządcy budynku... Czasami pozwolimy dołączyć się mojej żonuli, chociaż żonula jak to żolnula, bardziej woli się nas pozbyć z domu i mieć z nami „waryjatami” święty spokój... No ale wybaczamy jej to z całego serca. Koszt tym bardziej przyjemny dla oka, że nie spowodowany obniżaniem kosztów poprzez zakupy materiałów wątpliwej jakości, czy zatrudnianiem "szemranych", "dwuleworęcznych" fahofcuf. Przydaje się natomiast umiejętność negocjacji cen i asezonowe wykonywanie prac budowlanych. A najważniejsza Jarkowa budowlano-życiowa zasada to „LUZIK” - kiedy tylko się oczywiście da – bo kiedy przychodzi do prób naciągania inwestora na wyższe koszty, czy wprowadzania wątpliwych z inwestorskiego punktu widzenia „ulepszeń”, Jarkowy luzik się szybko kończy. W budowlanym luziku pomaga, przyjęta przez Jarka zasada „no credit”, co w praktyce oznacza budowę domu z tego co mi zostanie z pensji (żonula nie pracuje), po opłaceniu bieżących kosztów życia. Nie gonią mnie żadne raty, transze i tym podobne rzeczy. Prawdziwy luz-blus (ang. blues)... Przy okazji, gdy już jestem przy temacie „piniondzów”, chciałem wspomnieć o trochę bardziej aktualnej sprawie. Jak się okazuje zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych może być czasem niebezpieczne. Może komuś wpadły całkiem niedawno informacje o pewnej sprawie prowadzonej przez CBA. Opisany w artykule obywatel Andrzej M., to mój kolega Andrzej M#%$&@*# (z litości, której pozostało w moim sercu dla niego naprawdę niewiele, nie rozwijam dalej jego nazwiska), do pewnego czasu zupełnie „nieprzemakalny”, który dał się jednak skusić. A to jego skuszenie, spowodowane było wymianą modelu żony. Taka wymiana wiąże się zazwyczaj z podwyższonymi kosztami życia, bo nowe gniazdko potrzebne jest również. A nowe gniazdko tanie nie jest (we Warszawie tym bardziej), no i sprawa dla CBA gotowa. Winny jest też oczywiście pracodawca..., bo taki dyrektor Centrum Projektów Informatycznych MSWiA kokosów nie zarabia... Także drodzy panowie, myśli o wymianie czegoś na nowy model, lepiej skierować ku samochodowi, a „stary” model żony się się starzeje wraz z nami u naszych boków:hug:, czego i sobie, i Wam, i żonom życzy: Jarek, który kredytów ani łapówek nie bierze ... Narka PS. Tak na marginesie, to te drobne wzmiankowane 200 patoli, to chyba jakaś mała, wstępna zaliczka miała być... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 05.12.2011 16:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2011 (edytowane) Odcinek 117, czyli dzwoni do mnie gazownia... Tuż po zakończeniu tynków odezwała się do mnie gazownia. A właściwie nie gazownia, tylko firma-podwykonawca działająca na zlecenie poznańskiej gazowni. Miła pani poinformowała mnie, że dostali zlecenie na przyłączenie mnie do gazociągu i zapytała, czy będzie mi pasować wykonanie robót za 4 dni... Akurat mi to pasowało, ale dopytałem jeszcze, czy muszę być obecny na działce, bo może ekipa poradzi sobie beze mnie. - No pewnie, musi pan być... - brzmiała odpowiedź. Na takie dictum, uzgodniłem z panią moją obecność na działce na piątek 8:00 rano. Na "do widzenia" podpytała mnie pani, czy życzę sobie, aby ekipa zamontowała mi przy okazji również skrzynkę gazową za jedyne "tysiąc-pincet-sto-dziewięćset"... Ponieważ do tej pory moje myśli nawet na ułamek sekundy nie skierowały się ku skrzynce gazowej, grzecznie pani podziękowałem i poinformowałem, że muszę się zorientować w modelach, rozmiarach i w tym co lubią kobiety najbardziej... kolorach...(pani ze zrozumieniem przytaknęła)... No i co do tego, czy poznańska gazownia ma jakieś szczególne wymagania co do tych skrzynek. Jeden telefon do gazowni wyjaśnił wszystkie moje wątpliwości. Skrzynka może być dowolna, byle tylko miała atest... Szybki rzut oka na Alledrogo trochę sytuację zagmatwał, bo tam takich skrzynek jest "od groma"... lub jak ktoś woli "do wyboru do koloru"... Na szczęście czasy komuny, w których typowym stanem rzeczy było "nie ma i nie będzie" dawno są za nami, więc mogłem najbliższy wieczór poświęcić niezwykle pasjonującemu zadaniu porównywania poszczególnych modeli i wybraniu tego jedynego - "the best", zwanego również z francuska "crème de la crème". Po dość długim poszukiwaniu miałem na oku faworyta. Model F16 w wersji 4.18 z klimatyzacją i podgrzewanymi drzwiczkami... wróć... tzn. z jakimś fabrycznie wtopionym uchwytem na licznik i inne ustrojstwa i ze zdejmowanymi "plecami" (przyda się na przyszłość, jak już pojawi się docelowe ogrodzenie). Ponieważ akurat byłem na krótkim urlopie poinformowałem panią, że skrzynkę kupię i zamontuję sam, a ekipa może w nią sobie w umówiony piątek wjechać rurą... W dzień poprzedzający wejście ekipy zajechałem na działkę uzbrojony w świder do gleby, 2 rurki fi ileś tam i worek zaprawy. Niedługo po mnie pojawił się (wcześniej zapowiedziawszy się) kurier z moją skrzynką. Szybkie przestudiowanie instrukcji montażu zaowocowało myślą "das mache ich mit links", co z poznańskiego dialektu tłumaczy się "zrobię to z zamkniętymi oczami". I rzeczywiście, każdy średnio rozgarnięty inwestor podoła montażowi tego ustrojstwa... W umówiony piątek inwestor pojawił się punktualnie na miejscu o 8:00 i w oczekiwaniu na ekipę zajął się tylko jemu znanym czynnościom. Nawet nie zauważył, gdy na zegarze minęła 9, potem 10... Dopiero wysoko stojące na nieboskłonie słońce zwróciło inwestorską uwagę na zagubioną ekipę. Na szybko wykonany telefon z pytaniem - Gdzie ekipa???... pani odpowiedziała równo zaniepokojonym tonem - To jeszcze ich nie ma??? - A no nie ma... - To ja się dowiem i zaraz oddzwonię... ... - Już jadą! - oświadczyła miła pani po paru minutach oddzwaniając na moją komórkę - Okazało się, że mieli wcześniej umówioną inną "wizytę", a ja nic o tym nie wiedziałam... - Nie szkodzi - pocieszyłem panią. Akurat mi się nigdzie nie spieszyło i byłem na luziku. To "już" trwało jakieś 20-30 min, przez które mimo wszystko zacząłem się trochę nudzić, więc gdy pojawiła się w końcu ekipa, przywitałem ją z lekką nutką pretensji w głosie: - No panowie... od ponad 2 godzin na was czekam... Na co niczym niezrażeni "panowie" odpowiedzieli: - Zupełnie niepotrzebnie... My sobie w zupełności poradzimy bez pana... Ta... Dlaczego się zupełnie taką odpowiedzią nie zdziwiłem...? Pewnie dlatego, że budowa uodparnia inwestora na takie błahe budowlane przypadłości fachowców maści wszelakiej... Ważne, że od momentu przybycia fachowców, robota zaczęła ostro posuwać się do przodu. Pewnie dlatego, że nie było jej dużo, bo gazociąg przebiega w drodze 1 metr od granicy działki. http://img706.imageshack.us/img706/6920/mg0531s.jpg Panowie raz-dwa podłączyli skrzynkę do gazociągu, po chwili pojawił się inspektor czuwający nad poprawnością montażu, dziura została zasypana, a po panach pozostało tylko wspomnienie... Po fakcie nie pozostało mi nic innego jak zapłacić zryczałtowaną opłatę przyłączeniową. Z ryczałtem jest ten problem, że pomimo bliskości gazociągu, kasa gazowni 1800 PLNów od Jarka z ochotą przyjęła... I o to voilà... W pełnej krasie, skrzynka gazowa, model F16 w wersji 4.18 z klimatyzacją i podgrzewanymi drzwiczkami...w kolorze lux-torpeda, czyli żółtym: http://img543.imageshack.us/img543/7824/mg0549s.jpg Edytowane 5 Grudnia 2011 przez Jarek EM08 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 09.12.2011 14:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Grudnia 2011 (edytowane) Odcinek 118, czyli inwestor się leni... i wygląda góglowozu... Wspominałem ostatnio, że zbytnio nie angażuję siły własnych mięśni na budowie posiłkując się raczej najemną siłą roboczą. Postanowiłem jednak zebrać dla potomności w jednym miejscu wszystkie inwestorskie zadania: 1. Nadzór inwestorski 2. Kontrola jakości 3. Logistyka... Każdy zajmujący się budową inwestor wie, jak niesamowicie czasochłonne w procesie budowy są powyższe punkty. Na pozostałe punkty nie pozostaje mi tak na prawdę dużo czasu. Ale parę dalszych punktów da się dopisać: 4. Ogrodzenie tymczasowe - to dzieło moich rąk i świderka do gleby... 5. Ocieplenie lukarn - w pewnym momencie robienia dachu, szef ekipy zwrócił się do mnie z informacją, że zanim będą mogli założyć obróbki przy lukarnach, trzeba będzie je najpierw ocieplić. No i że mam kogoś do tego poszukać... Pomyślałem sobie... - Taaaa..., kto mi teraz przyjdzie i zrobi taką g%$#@&^ robotę... A nawet jak ktoś się na to zgodzi, to wykasuje mnie za to niemiłosiernie. Ponieważ akurat miałem wtedy trochę czasu postanowiłem się tym zająć sam. Lęku wysokości nie mam, ekipie dekarskiej zaglądałem w każdy zakątek dachu biegając po nim jak łania... , więc czemu nie... Chociaż robota okazała się bardzo żmudna. Na dachu nie dało się docinać styropianu, więc kursów dach-poddasze zrobiłem niezliczoną ilość razy...:bash:bo to była one-man-work... pomocnika niestety nie miałem... :bash:Wklejenie siatki nie było już na szczęście mocno skomplikowane. 6. Przerzucenie 30 ton ziemi - podwyższam sobie poziom na działce, więc od czasu do czasu pojawia się na działce duża "wanna" mieszcząca ok. 30t ziemi. Normalnie do rozparcelowania takiej ziemi (w większej ilości) zatrudniam cata, ale ponieważ kiedyś pojawiła się tylko jedna wywrotka, nie chciałem specjalnie do niej go wołać. Wprawdzie jestem "inteligencik", co to ma delikatne rączki , ale rączki zabezpieczone rękawicami roboczymi i uzbrojone w łopatę dały radę "kupie" ziemi w dwa popołudnia... Było nad czym tą łopatą machać, oj było... Na następny raz obiecałem sobie, że załatwię dwie "kupy" i wezwę do nich cata. Szkoda mojego czasu i wysiłku... 7. Naprawa drenu - to była prawdziwa syfioza, a nie robota...:bash::bash:W czasie kopania wykopu pod szambo, trzeba było przerwać dren, a później go naprawić robiąc z rury drenarskiej obejście. Po konsultacjach z Poznańską Spółką Wodną zajmującą się w Posen drenami i wysłuchaniu od nich paru dobrych rad, wraz z pomocnikiem (na szczęście miał mi kto w tym pomagać) zabrałem się do roboty. A robota była prze-je-ba-na... Kopanie łopatą na stojąco, na leżąco, na siedząco, leżenie na mokrej ziemi, podkopywanie gołymi rękami, wypompowywanie nachodzącej do wykopu wody, ponad godzinna walka w ogromnym kamlotem stojącym nam pod ziemią na drodze obejścia to chyba nie wszystkie "atrakcje" tej roboty. Pomocnik w postaci mojego siostrzeńca prawie poddał partię walkowerem... Na szczęście cała operacja zakończyła się sukcesem, a panowie "drenażowcy" czyszczący dreny na wiosnę nie mieli do roboty żadnych zastrzeżeń. Uff... 8. Kabelki - być z wykształcenia średniego elektrykiem i nie położyć sobie paru kabelków, to byłby grzech... Zwłaszcza, że miałem do dyspozycji zaległy urlop. "Uzbrojony" w pomocnika, położyłem wszystkie kabelki alarmowo-inteligentno-komputerowo-głośnikowe. Położyliśmy ich 1.5 raza więcej niż elektryk swoich "wysoko napięciowych" i zajęło nam to 2 tygodnie. To była jedyna tak naprawdę poważna robota... 9. Ocieplenie garażu od wewnątrz - dobrym pomysłem w przypadku budowy domu ze zintegrowanym, nieocieplanym garażem, jest wykonanie jego ocieplenia, zanim przystąpi się do wykonywania posadzek (i ich ocieplenia). Mając już małe doświadczenie nabyte przy lukarnach postanowiłem zabrać się i za tę robotę. Ściany były proste, styropian już niestety nie za bardzo, ale na szczęście po tarowaniu nabrał odpowiedniej równości i gładkości. 10. Montaż skrzynki gazowej - o tym było w poprzednim poście... To by było tyle... Czego raczej nie robię, to nie koszę na działce chwastów czy trawy. Wolę wziąć na małą godzinkę cata, który z odpowiednio opuszczoną łyżką przetrzebi chwaściory dokumentnie, tak że mam spokój na dłuższy czas. Normalnie nie spieszy mi się z wezwaniem cata na taką robótkę, ale w tym roku było inaczej. Google ogłosiło, że w związku z EURO 2012 objedzie największe miasta Polski swoimi góglowozami. Jak ktoś jeszcze tego ustrojstwa nie widział, góglowóz wygląda tak: http://img713.imageshack.us/img713/7011/googlecardrivesthemselv.jpg Pomyślałem sobie, że szkoda byłoby, gdyby taki góglowóz zawitał w moje okolice i obfotografował zarośniętą po dach działkę... Wezwałem więc cata żeby zrobił trochę porządku. To czy góglowóz do mnie zawitał okaże się dopiero za parę miesięcy... Where Is Google Street View Bo gdybym dokładnie wiedział kiedy będzie jeździć, to bym się przygotował. Np. tak: http://img714.imageshack.us/img714/5311/googlene.jpg Edytowane 9 Grudnia 2011 przez Jarek EM08 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 10.01.2012 15:55 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Stycznia 2012 Odcinek 119, czyli Jarek ujawnia swoje największe zboczenie , czyli Berlin welcome to... Uzupełniania ciąg dalszy...... Budowa nowego domu, to nadarzająca się okazja do pofolgowania różnym gadżeciarskim kaprysom... Nie raz wspominałem, że od czasu do czasu lubię nabyć jakiś gadżecik, ale szczytem perwersji można nazwać moje zamiłowanie do gadżetów i utensyliów kuchennych. Generalnie zboczenie to ma tylko i wyłącznie "plusy pozytywne". Mam z tego powodu BARDZO dużo plusów u żonuli, która zazwyczaj zanim jeszcze zdąży wypowiedzieć swoje życzenia, dostaje to o czym dopiero zaczyna myśleć. W zamian od niej oczekuję zrozumienia i dużo cierpliwości dla mnie, gdy pojawiam się w domu z tysiącpięćsetną książką kucharską dotyczącą kuchni włoskiej (kupuję je w 4 językach!), bo kuchnia, kuchnia włoska i wszystko co z nią związane, to prawdziwe i niezaprzeczalne Jarkowe zboczenia. Ponieważ etap tynków na naszej budowie był już za nami, kasy mi trochę jeszcze zostało, postanowiłem zabrać siebie i na przyczepkę żonulę (tylko my we dwoje - to się strasznie rzadko zdarza!) do miasta najbliższego Poznania, w którym można poszwendać się po fajnych sklepach, w którym ceny są całkiem przystępne i jeszcze można się potargować (przynajmniej jeśli się opanowało język naszych odwiecznych wrogów - germańskich oprawców, na tyle dobrze, że potrafię poprawić Niemca z wyższym wykształceniem, w przypadku gdy walnie jakiegoś gramatycznego babola (*)...), do Berlina. Żonula ma całkiem bystre oczka i w jednym ze sklepów wypatrzyła porcelanę jednej z naszych ulubionych firm, a mianowicie Villeroy&Boch. O porcelanie do nowego domu zaczęliśmy myśleć całkiem niedawno, ale nasze myśli całkiem szybko skoncentrowały się na dwóch seriach porcelany. Żona była za bardzo nowoczesną serią NewWave, a ja, który zazwyczaj jestem bardziej nowoczesny, byłem za bardziej klasyczną serią Ivoire. Tak więc będąc na miejscu trzeba było podjąć szybką decyzję... Jak to w małżeństwie jest, każdy wie - trzeba było iść na mały kompromis i po dłuższych debatach, tzw. "krakowskim targiem" stanęło na tym, że kupimy oba zestawy... Do codziennego użytku serię nowofalową, a do niedzielno-świątecznego użytku bardziej klasyczną. Zazwyczaj kupuje się taką porcelanę w kompletach dla 6 lub 12 osób, ale my zdecydowaliśmy się wybrać wersję 6+1 ("+1" -> na zbicie...) i po wynegocjowaniu dodatkowego rabatu, za "kupno hurtowe" i płatność gotówką dobiliśmy targu. Pomimo tych wszystkich rabatów cały czas miałem wątpliwości, czy w tym swoim zboczeniu mimo wszystko nie przesadzam. Jednak zadowolona mina żonuli podtrzymywała mnie na duchu... Tak więc mogę przedstawić mój (i trochę żony) wybór z kolekcji Ivoire. http://img442.imageshack.us/img442/7801/villeroybochivoirespeis.jpg Talerze głębokie i płaskie: 7 x Suppenteller 24cm 7 x Speiseteller 27cm Dodatkowo uznaliśmy, że powyższe 2 talerze odlotowo wyglądają na dużo większym płaskim talerzu. Ot prawdziwie świątecznie. Dodajemy więc pozycję 7 x Platzteller 30cm Do tego moje faworytki, czyli bulionówki z talerzykami 7 x Suppenobertasse 7 x Suppenuntentasse A na dokładkę... Talerzyki sałatkowe: 7 x Salad Teller 20cm i śniadaniowe: 7 x Frühstücksteller 22cm Miseczki sałatkowe: 1 x Schüssel 21cm 1 x Schüssel 24cm Platery: 1 x Platte oval 35cm 1 x Platte rund 33cm 1 x Beilagenplatte 22cm Sosjerka z podstawkiem: 1 x Sauceboat 1 x Saucer sauceboat 22cm I dwie wazy: 1 x Terrine 1.7l 1 x Terrine 2.8l Elementów "kawowo-herbaciano-ciastowych" nie wybieraliśmy. Wybór elementów z kolekcji NewWave pozostawiłem w 100% żonie. http://img85.imageshack.us/img85/8126/bsvilleroynewwave.jpg http://img836.imageshack.us/img836/3097/newwavemosaik0004.jpg http://img502.imageshack.us/img502/6209/modernb1.jpg Wybór był trochę inny od powyższego, raz, że liczniejszy jeśli chodzi o ilość sztuk, dwa, że uboższy jeśli chodzi o liczbę poszczególnych elementów serwisu ale za to z zestawem "cukierniczym". Jak się jeszcze okazało powstał mały problem natury logistycznej... jak to wszystko zabrać z Berlina do domu. Na szczęście telefon do dobrego kolegi rozwiązał szybko sprawę, a my z żonulą wymęczeni zakupami i bez grosza przy duszy wróciliśmy do domu. Pełen zestaw kolekcji zastaw porcelanowych naszej ulubionej firmy jest do znalezienia pod tym linkiem. Narka (*) - Mało kto wie, że nawet J.F.Kennedy odwiedzając przed wieloma już laty Berlin i wypowiadając słynne zdanie "Ich bin ein Berliner" popełnił błąd, bo powiedział: "Jestem pączkiem"... Nie wiem, kto był odpowiedzialny za jego przemówienie, ale dodając rodzajnik nieokreślony "ein" przed słowem "Berliner", z "Berlińczyka" zrobił "pączka", bo pod taką skróconą nazwą (oprócz innej "Kreppel"), czyli Berliner (od długiej formy "Berliner Pfannkuchen") funkcjonuje w j. niemieckim pączek... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jarek EM08 24.01.2012 22:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Stycznia 2012 Odcinek 120, czyli znów trochę o Nexwellowych gadżetach... Niezmiennie śledzę tematy i nowości związane ze systemem Nexwella. I oto wychodzi od nich długo oczekiwana nowość pod postacią wielofunkcyjnego przycisku dotykowego. Dzięki forumowemu Pawłowi mogę już go krótko przedstawić. Przycisk ten wygląda tak: http://img840.imageshack.us/img840/5904/nexwellwpd2.jpg http://img513.imageshack.us/img513/5684/nexwellwpd5.jpg Funkcjonalność przycisku: 1. Pełna funkcjonalność panelu dotykowego 8,4'' za wyjątkiem menu serwisowego i administracyjnego 2. Możliwość uzbrajania i rozbrajania stref alarmowych 3. Sterownie ogrzewaniem, oświetleniem, roletami, oraz pozostałymi podsystemami systemu 4. Oprogramowanie na karcie SD 5. Technologia panelu dotykowego PTC - przez taflę szkła 6. Wbudowany termostat i termometr do systemu sterowania ogrzewaniem 7. Całkowita grubość tafli szkła 4mm 8. Wielofunkcyjna gałka 9. Wersja kolorystyczna szkła: biel i czerń Cena 1600 PLNów (netto) - czyli dosyć dużo... Wprawdzie na stronie Nexwella nie ma jeszcze podanych szczegółów, ale pojawiła się na razie nieklikalna zajawka (niedługo powinno się to zmienić...). Ponieważ nie kupiłem jeszcze wszystkich przewidzianych przycisków do systemu, mam możliwość dokonać nowych zakupów! Jarek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.