Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

(Pół)dziennik gwoździka


Recommended Posts

Powoli...powoli....ale do brzegu....

 

Zacząłem klejenie listew przypodłogowych. Idzie jak krew z nosa:bash:, tym bardziej, że w "sezonie przedurlopowym" nie ma jakoś czasu na działkę.

Poza tym klej montażowy kładzie się tak, że wpierw smarujesz listwę, potem przykładasz ją do ściany tak, jakby miała już tam pozostać ... ale niestety trzeba ją od tej ściany oderwać ale tak, aby pozostawić "wąsy" kleju pomiędzy listwą a ścianą ..... następnie odczekać dobrych kilka minut i docisnąć z powrotem.

Generalnie nie ma problemu przy krótkich odcinkach (chociaż dochodzi druga czynność - przycinanie).... ale klejąc listwę długą na 2,60 m dobrze by mieć pomocnika. W jednym miejscu trzymasz a w drugim się odkleja od ściany ... Noż kurna...w pewnym momencie leżałem wzdłuż ściany trzymając jedną ręką początek, kolanem środek a stopą koniec listwy.... i tak dziesięć minut .... Dobrze, że drugą rękę miałem wolną bo przynajmniej mogłem się podrapać po dupie ... z nudy. Położyłem tak dwie listwy i powiedziałem dość !!! ... Pogadałem z psem. Pokazałem mu gdzie ma leżeć i jak trzymać łapy .... Zrozumiał mnie źle. Wylizał koniec listwy.... na szczęście bez kleju bo bym mu musiał kątówką szczenę otwierać.

Przypomniało mi się, że kiedyś (kurczę, to już dwa lata temu) pomogła mi przy zakupie działki pani Sharon Stone i chociaż nie wyglądała jak Stone to na pewno nie miała serca z kamienia .;)

Postanowiłem jeszcze raz wykorzystać rodzinę Stone'sów, znalazłem największe, jeszcze niezagospodarowane sztuki .... i "pokulałem" je do pomieszczeń .... To było prawdziwe Rolling Stones!!!!

No i robota od razu ruszyła z kopyta. ja kleję kolejną listwę, część "kapeli" podtrzymuje poprzednią, a część dociska jeszcze wcześniejszą. Żeby kątówka jeszcze kurna sama docinała.... to szybkość kładzenia wzrosłaby 10-krotnie. ;)

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20lipiec%2004/0006.jpg

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20lipiec%2004/0005.jpg

 

Pinezka jednak miała bardziej męczące zajęcie ....

Najpierw wytaszczyła ze mną na "taras" kanapy, poduszki, chodniczki, materace ... aby je pomyć. Ponieważ wszystko to stało długo w części "przemysłowej" - słowo mycie nie jest adekwatne do włożonej przez nią pracy .... To było szorowanie, czyszczenie i skrobanie...

 

Czyszczenie kanap czuła w plecach dwa dni. Podobno przyśnił Jej się także latający dywan ... a na nim Wezyr ...

 

.....ale nie ten przystojny ... tylko zielony, lepki ....

 

....płyn do mycia.

 

Przez te dwa dni to nawet fajnie było .... bo przed kolacją pytałem Pinezkę: "Masz ochotę na kanapkę?"

A Ona : "Weź mi nie wspominaj!"

Ja: "No trudno, chciałem zrobić"

 

 

Czas na efekt ostatnich prac :rolleyes:

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20lipiec%2004/0010.jpg

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20lipiec%2004/0013.jpg

 

Jak na warunki w fabryce to nieźle, prawda?

Edytowane przez Gwoździk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...
  • Odpowiedzi 392
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Fiu, fiu .... jeszcze takiej długiej przerwy w dzienniku chyba nie miałem ...

 

Trochę się działo ... ale tylko trochę, ponieważ trzeba było trochę wypocząć ...

 

No więc:

 

1. powoli meblujemy drugi pokój (meble oczywiście tymczasowe - z tym, że nie wiem ile "tymczas"trwa ;))

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20sierpien%2021/1005.jpg

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20sierpien%2021/1006.jpg

 

2. Siostra z mężem pomogła nam pomalować część hali, która ma być "salonem z kuchnią" i ma zostać oddzielona od reszty jakimś przepierzeniem.

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20sierpien%2021/hala.jpg

Po lewej jest część pomalowana. Jakie będzie te przepierzenie jeszcze do końca nie wiem. Być może zrobię konstrukcję z kanciaków i nabiję na to deski tak jak to widać tutaj

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20sierpien%2021/1002.jpg(wykorzystałem konstrukcję zrobioną na narzędzia a deski zakryte są czarną plandeką) ....

 

...albo kupię długą, przemysłową plandekę, którą podzielę halę .... i powinno to wyglądać tak

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20sierpien%2021/hala-1-1.jpg

 

Pobyt gości był dwukrotnie cenny ... nie dość, że pomogli pomalować full metrów kwadratowych .... to przywieźli jeszcze kilka prezentów, które fajnie wpasowują się w fabryczny klimat ... (stoją na prawo od kominka)

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20sierpien%2021/1003.jpg

Edytowane przez Gwoździk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3. powstała letnia "jadłodajnia", która nieprzywiązana do niczego wytrzymała niesamowite burze i wiatry ... cud ...

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20sierpien%2021/namiot.jpg

 

4. karasie i karpie koi mają się nieźle ... rosną i powoli uczą się jak Wacusie jeść blisko gospodarzy

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20sierpien%2021/1024.jpg

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20sierpien%2021/1026.jpg

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20sierpien%2021/1019.jpg

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20sierpien%2021/1016.jpg

 

.... no i rosną młode .... :)

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20sierpien%2021/rybki.jpg

 

I to by było na dziś ... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Mam Plan ... tak napisałem tydzień temu w stopce mojego posta .... Sprzedam gwoździkowe siedlisko !!! Ewentualne zapytania proszę słać na priva.

 

 

..no i Gwoździkowa przeczytała ....

 

 

... nie pytajcie mnie jak to możliwe, że działka z budynkiem potrafi czytać forum ...

 

 

 

..... nie mam qrwa pojęcia ....

 

 

 

....ale Gwoździkowa czyta ... na bank ...

 

 

....bo się odwdzięczyła za tę stopkę .... :(

 

 

Pojechałem w piątek po południu nakarmić ryby ... a tu woda zakwitła ....

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20wrzesien%2003/1019.jpg...

 

 

wyłowiłem ze 100 wiader glonów...

 

 

... i coś mnie tknęło, żebym wszedł w gumowcach na poddasze, bo myślałem, że znów zacieka przy kominie ...

 

... http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20wrzesien%2003/1039.jpg

 

Nie zaciekało ... zrobiłem jeszcze zdjęcie z góry z widokiem na stół przy kominku ...

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20wrzesien%2003/1040.jpg

 

... stojąc na tymczasowych schodach

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20-%20wrzesien%2003/1087.jpg

 

...schyliłem się, żeby zamknąć drzwi na poddasze ....

 

... no i nagle zjechałem po schodach ... hacząc żebrami w kolejne stopnie ....

 

Na szczęście nie spadłem na gwoździkowy łeb ... bo byłem wtedy sam i nie jestem pewien czy byłbym w stanie zawołać o pomoc ...

 

Na szczęście żeber nie połamałem ... ale porządnie obiłem ... Mam dwa tygodnie zwolnienia ... no i mam zakaz kichania ...

Na początku nie wiedziałem o co chodzi ... teraz już wiem ...

 

A qrwa psik ... :(

 

PS. To musi być jakaś zemsta Faraona 3 ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months później...

Wszystko odbyło się za szybko. Wprawdzie lubię szybkość i wysokość, ale nie w tym przypadku. Podpisanie aktu notarialnego miało być tym,

co niektórzy nazywają spełnieniem marzeń. Ale nie dla mnie. Za dużo włożyłem z Pinezką serca w To miejsce. Pieniędzy nie liczę, bo te akurat zwróciły się

tu z nawiązką. Już za chwilę Moja kochana Gwoździkowa przestanie być moja.Wkroczyłem do notariusza na miękkich nogach .... Kupujący choć mały,

jest w lepszym stanie. Może i był na twardych nogach, ale tak małych, że przypominał mi pingwina. I do tego był żółty.Tak, tak .Obywatel RP, ale Chińczyk

Napisane było w akcie notarialnym.....to wiem. Mówił z wyraźnym akcentem, bardzo śmiesznym....Tak śmiesznym, że podczas odczytywania aktu stało się

to powodem zwrócenia mi uwagi przez notariusza. Było mi trochę głupio, to fakt ... ale nie mogłem się powstrzymać. Podczas "ceremonii" siedział mi w głowie

żart, w którym Chińczyk przebywający w Warszawie zapytał przechodnia "Przepraszam, gdzie jest akademia?". I tak mi w głowie siedział ten kawał, że

Gwoździkowa sprzedaż wyglądała przez moment niepoważnie. Ale tylko przez moment. Przyszedł czas na złożenie podpisów. Widać było, że Mały-Żółty

jest gotowy do złożenia swojego żółtego podpisu ... ale to ja z Pinezką mieliśmy wykonać pierwszy ruch. Oczywiście złożyliśmy podpisy... ale w głowach

nadal przypominaliśmy sobie nasze wspólne plany na starość w Gwoździkowej. Klamka zapadła. Jeszcze tylko podpis i uścisk małej żółtej dłoni.... i po chwili

moja !!! Gwoździkowa nie jest już moja. .....Podobno ma tam być hurtownia odzieży .... patrząc na kupującego to na pewno .... chińskiej.

"Półdziennik" w tym momencie nie będzie już oczywiście tak aktualny, jak bywał za dawnych lat ...Zresztą, jeśli nawet będzie- to kto go zrozumie? Dlatego

też proszę Was o wyrozumiałość i cierpliwość. Jak powiedział kiedyś pewien aktor "I'LL BE BACK!!!"

Edytowane przez Gwoździk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko odbyło się za szybko. Wprawdzie lubię szybkość i wysokość, ale nie w tym przypadku. Podpisanie aktu notarialnego miało być tym,

co niektórzy nazywają spełnieniem marzeń. Ale nie dla mnie. Za dużo włożyłem z Pinezką serca w To miejsce. Pieniędzy nie liczę, bo te akurat zwróciły się

tu z nawiązką. Już za chwilę Moja kochana Gwoździkowa przestanie być moja.Wkroczyłem do notariusza na miękkich nogach .... Kupujący choć mały,

jest w lepszym stanie. Może i był na twardych nogach, ale tak małych, że przypominał mi pingwina. I do tego był żółty.Tak, tak .Obywatel RP, ale Chińczyk

Napisane było w akcie notarialnym.....to wiem. Mówił z wyraźnym akcentem, bardzo śmiesznym....Tak śmiesznym, że podczas odczytywania aktu stało się

to powodem zwrócenia mi uwagi przez notariusza. Było mi trochę głupio, to fakt ... ale nie mogłem się powstrzymać. Podczas "ceremonii" siedział mi w głowie

żart, w którym Chińczyk przebywający w Warszawie zapytał przechodnia "Przepraszam, gdzie jest akademia?". I tak mi w głowie siedział ten kawał, że

Gwoździkowa sprzedaż wyglądała przez moment niepoważnie. Ale tylko przez moment. Przyszedł czas na złożenie podpisów. Widać było, że Mały-Żółty

jest gotowy do złożenia swojego żółtego podpisu ... ale to ja z Pinezką mieliśmy wykonać pierwszy ruch. Oczywiście złożyliśmy podpisy... ale w głowach

nadal przypominaliśmy sobie nasze wspólne plany na starość w Gwoździkowej. Klamka zapadła. Jeszcze tylko podpis i uścisk małej żółtej dłoni.... i po chwili

moja !!! Gwoździkowa nie jest już moja. .....Podobno ma tam być hurtownia odzieży .... patrząc na kupującego to na pewno .... chińskiej.

"Półdziennik" w tym momencie nie będzie już oczywiście tak aktualny, jak bywał za dawnych lat ...Zresztą, jeśli nawet będzie- to kto go zrozumie? Dlatego

też proszę Was o wyrozumiałość i cierpliwość. Jak powiedział kiedyś pewien aktor "I'LL BE BACK!!!"

 

 

 

PS. No i teraz nie pozostaje mi nic innego, tylko wbić się gdzieś bardzo głęboko ;) :) :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
  • 3 weeks później...

(Pół)dziennik Gwoździka - "Sezon" Czwarty (2011)

 

 

 

W tym Sezonie nie będzie żadnych postów z „haczykiem” – obiecuję !!!

 

PS. W tym momencie palec wskazujący już chciał się zapleść ze środkowym...ale im na to nie pozwoliłem ...

Przyznaję, ostatnią siłą woli :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właściwie wrócę na chwilę do końcówki 2010 roku, kiedy to przed Sylwestrem pojechałem do Gwoździkowej z zamiarem rąbania przerębli w stawie, a ściślej mówiąc w lodzie. Pod koniec roku śnieg jeszcze prószył w najlepsze, więc nie zdziwiło mnie, że zastałem 200 metrów mojej drogi kompletnie zasypaną. Co więcej, odśnieżarki jeżdżące drogą publiczną nadsypały mi górę śniegu przy wjeździe na drogę. Odśnieżenie tego wszystkiego zajęłoby mi tak ......ze trzy, cztery miesiące. Wróciłbym do domu na Wielkanoc, a na to sobie nie mogłem pozwolić. Zajechałem więc od tyłu, na podwórze sąsiada. Przeszedłem przez pole i dotarłem do bramy. Przeraźliwie wiało i zanim wyjąłem klucze już byłem nieźle zziębnięty. Jakby jeszcze było mało, zapomniałem zabrać rękawiczek. Nie przypuszczałem, że to dopiero początek moich zmagań z dziadkiem mrozem. Otóż okazało się, że kłódka od furtki zamarzła tak „fachowo”, że klucz wchodził na 2-3 milimetry. To samo z kłódką od bramy. Wróciłem do samochodu po rozmrażacze. Wydawało mi się, że teraz pójdzie jak po maśle. Wypryskałem cały rozmrażacz do zamków i nic ... ani drgną. Wprawdzie klucze wchodziły trochę głębiej w kłódki, ale nie na tyle, aby spróbować je przekręcić. Poszedłem do samochodu po rozmrażacz do szyb. Palce mnie bolały od „tego strzelania” chmurką płynu, który najwidoczniej był jakąś chińską podróbą, bo efektu wielkiego nie przyniósł. Rozważałem udanie się do sąsiada po dzbanek wrzątku, ale niestety nie odbierał telefonu, sąsiad – nie dzbanek.

Rozważałem też skok przez płot, ala Lechu, ale nie przewidując kłopotów z otwarciem kłódek, wybrałem się na działkę ubrany jak pizduś niedzielny i szkoda mi było kurtki. Zresztą cała brama ociekała płynem ze spryskiwacza, który umiejętnie został po niej „rozprowadzony” dzięki silnie wiejącym wiatrom (nie moim).

Próbowałem ciągle wkładać i wyjmować ... i musiało to śmiesznie wyglądać na tym mrozie. Mówię o kluczach oczywiście. Cały czas oczywiście rozmawiałem z kłódkami, ale nie mam zamiaru cytować swoich słów.

No i wreszcie .... jedna z kłódek puściła.

„Uff – myślę sobie – No teraz to już z górki”. Chociaż jak sobie przypomniałem po co tu przyjechałem, to aż mało co nie usiadłem. Przecież ja muszę wyrąbać dziurę w lodzie ... a jestem już nie tylko zziębnięty ale i nieźle wypompowany.

Poszedłem otworzyć drzwi wejściowe do Gwoździkowej ... i jakież było moje zdumienie, kiedy okazało się, że ... go nie ma ... Odpadł gdzieś z kółeczka podczas prób z kłódkami. Myślałem, że mnie szlag trafi.

A może odpadł na działce po drodze od bramy? A może odpadł na polu, kiedy szedłem z samochodu? A może już wcześniej odpadł?

Wróciłem po śladach do bramy, powoli krok po kroku. Klucza nie widać. Zacząłem rozgrzebywać śnieg przy furtce i bramie, a co odgarnę, to nowy nawiewa. Klucza niet !!! Już powoli przygotowywałem się do odwrotu, kiedy podjąłem ostatnią próbę odgarniania śniegu (bez rękawic – przypominam) ... i znalazłem ... wdeptany przeze mnie osobiście głębiej w śnieg. Czułem się tak jakbym znalazł skarb ... kluczyk tak ładnie świecił w mojej czerwonej, zmarzniętej dłoni.

No i co zrobiłem po wejściu do Gwoździkowej? No co? No oczywiście nałożyłem grube robocze rękawice. Od tego czasu mają w moim sercu stałe miejsce.

Wyjąłem Respirator z garażu ....

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20grudzien/1005.jpg

 

… wykułem dziurę w lodzie i zamontowałem dostawcę tlenu

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2010%20grudzien/1006.jpg

 

Po powrocie wchodziłem do domu …. zadowolony, że nie muszę otwierać drzwi kluczem. Otworzyła mi Pinezka.

 

PS. Wydaje mi się, że to była taka mała zemsta Gwoździkowej w starym roku ... Wciąż mi pamięta, że chciałem ją sprzedać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest siódmy stycznia. Odwilż jak się patrzy. Jedziemy z Pinezką odwiedzić Gwoździkową. Może już przestała się gniewać. Dojeżdżamy do naszej prywatnej drogi. Wprawdzie jest jeszcze mała skarpa śniegu do odgarnięcia na brzegu asfaltu, ale po kilkunastu ruchach łopaty postanawiam wjechać. Pinezka, jak to kobieta, myśli bardziej racjonalnie i stara się mi wytłumaczyć bezsens ryzykowania zakopania się na drodze. Będzie dobrze, zobaczysz - mówię pewnie.

Podniosłem samochód na maksa (niektóre francuskie się podnoszą) .... i zjechałem z asfaltu impetem na naszą drogę. Przejechałem 10 metrów ... i utknąłem. Śniegu jednak było więcej niż się go "na oko" wydawało. Głupiec ze mnie, bo rok temu naciąłem się na to samo, no ale w tym roku nie spadło przecież tyle śniegu co w zeszłym. Myliłem się. Samochód wisiał na silniku a koła wisiały w powietrzu. Zacząłem kopać, no bo nie każę przecież tego robić żonie.

Po czasie, który można nazwać zmęczeniem materiału, udaliśmy się do Gwoździkowej. Oczywiście pieszo. Niby rzut beretem, ale dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak głęboki był śnieg. Brama i furtka otworzyły się bez problemu, po tym jak potraktowałem je ostatnio na dowidzenia dużą ilością smaru. Starałem się oddalić myśl, że wciąż czeka mnie wydłubywanie śniegu spod samochodu.

Na szczęście sąsiad widział mój samobójczy wjazd i już odpalał ciągnik.

- Czemu nie zadzwoniłeś, że będziesz chciał dojechać na działkę, odśnieżyłbym ci - przywitał mnie fachowo.

- Masz linkę? - zapytał.

Zawsze mam.

Wróciłem do samochodu a Pinezka została na działce.

Podczepiliśmy linkę do ciągnika....i ruszamy. Ciągnik powoli odjeżdża, odjeżdża ... a ja stoję.No w sumie ważę te 1600 kg ale żeby aż tak. I nagle słychać dziwny dźwięk, jakby struna pękła. Tylko to nie struna a linka. Na szczęście haki nie puściły bo miałbym rozbity samochód.

Związaliśmy linkę porządnie i próbujemy jeszcze raz. Znów pękła. tym razem wyszedłem z samochodu i po raz pierwszy widziałem jak wydłuża się i pęka porządna linka holownicza.

- A bo gówno takie kupujesz - zaklął sąsiad - Jadę po swoją.

I przywiózł. Linę jak do porządnego statku. Bałem się, że odjedzie z nadwoziem a ja zostanę z kierownicą w ręku na drodze, ale poszło sprawnie. Wyciągnął mnie na asfalt.... a sam ruszył do boju spychaczem. Ruszył w stronę bramy, spychając kupy śniegu co kilka metrów na pole. W tym czasie Pinezka odśnieżała ręcznie plac przy bramie, aby sąsiad mógł wjechać na działkę i tam zawrócić. Narobiła się biedna niemało.

Po 20 minutach traktor pojawił się na głównej drodze, pozostawiając za sobą wielki wąwóz, który prowadził prosto do Gwoździkowej. Dojechałem bez problemu. Sąsiad zarobił na flaszkę.

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011-styczen%2007/1013.jpg

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011-styczen%2007/1012.jpg

 

Niby odwilż, a śniegu co niemiara.

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011-styczen%2007/1011.jpg

 

... Nawet w środku garażu nawiało ... Pinezka wywiozła dwie taczki.

Na zdjęciu poniżej już "pozamiatane"

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011-styczen%2007/1008.jpg

 

 

Poszedłem pochodzić po wodzie (po lodzie znaczy) ... Nawet zrobiłem zdjęcie ze środka stawu

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011-styczen%2007/1005.jpg

 

Respirator trzyma się nieźle, ale zrobiłem jeszcze kilka dziur w lodzie, który ma wciąż około 25 cm grubości

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011-styczen%2007/1007.jpg

 

Zostawiliśmy z Pinezką po sobie ślady ...

 

Oto Jej ślad

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011-styczen%2007/1009.jpg

..czyli przykryte pierisy(Braza i tak przeczyta piersi)

 

 

... i mój ślad ... aby Gwoździkowa odpuściła już sobie zemstę :)

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011-styczen%2007/1006.jpg

 

I to by było na dziś.

Do zobaczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Byłem w niedzielę z Juniorem na Gwoździkowej. Tak zobaczyć co w trawie piszczy i przeręble poprawić. W trawie nic nie piszczało... bo prawdopodobnie Kret-Menda ją wypalił ;). Zaczął też wciągać powoli "biały proszek" ........

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20styczen30/1014.jpg

 

... ale ponieważ jest go sporo, więc na razie nie wciągnie wszystkiego... Teraz już mnie nie dziwi, że Kret-Menda ryje ciągle tę samą część działki. Najpierw się nawciąga "białego" w zimę, a potem, jak przyjdzie wiosna, drogi nie może znaleźć :mad:

 

Praca z Juniorem przebiegała sprawnie ... jeden kruszył lód wielkim łomem, a drugi "wyławiał" jego resztki

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20styczen30/1002.jpg

 

... potem kawałki były coraz większe ...

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20styczen30/1004.jpg

 

... przerębel stawała się coraz większa ...

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20styczen30/1012.jpg

 

 

 

..... aż wreszcie lód pękł pod Juniorem, który wprawdzie utopił jedną nogę, ale na szczęście w ostatniej chwili wskoczył na pomost ...

 

Junior został skutecznie wykluczony z dalszej pracy, bo musiał się przebrać ... a ja dokończyłem, ledwo dysząc, wyjmowanie "malutkich" resztek kry ...

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20styczen30/1013.jpg

 

No ale takiej dziury nikt by się nie powstydził :) ... tzn. przerębla

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Pojechałem w niedzielę odwiedzić Gwoździkową. Bardzo zadowolony stwierdziłem, że śnieg zniknął...wreszcie ...

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20marzec13/1009.jpg

 

...ale jak się tak dobrze przyjrzałem....to mina mi zrzedła

 

Brak śniegu odkrył całą krecią robotę Mendy :evil:

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20marzec13/1002.jpg

 

... Chyba muszę go ZABIĆ !!!!

 

Informuję Komendę Główną Policji i jej Wydział Monitorowania Przemocy w Sieci, że chodzi mi o kreta ... powtarzam - kreta ... OVER !!!

 

... Powtarzam... chodzi o kreta !!!

 

Nie wysyłajcie antyterrorystów, a jeżeli już to niech jadą na Gwoździkową, powkładają swoje lufy do dziurek ... i odstrzelą Mendę.

Bez odbioru!!!

 

Żeby tego było mało ... na stawie wciąż jest lód :evil:

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20marzec13/1008.jpg

 

Wiem, że z daleka wydaje się, że lód jest tylko na środku stawu ... ale niestety nie.

Oto dowód ... ...tak wyglądał po intensywnym waleniu łomem

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20marzec13/1010.jpg

 

 

No i najważniejsze ...

 

Podczas intensywnego rozbijania lodu ... wpadłem wraz z łomem do stawu :evil:

 

Wpadłem po pas ... krzyknąłem ale bardziej z zimna niż ze strachu, bo byłem metr od brzegu. Zanim dobiegł Junior, który coś grzebał w tym czasie przy samochodzie, ja już "wspinałem" się na górę ... Nawet nie wiedziałem, że jestem tak szybki we wspinaczce ....

Qrwa, jak jest zimno to nawet gwóźdź może stać się supermanem ;)

A było bardzo zimno... w gumofilcach, oprócz skarpet pełno wody z lodem, spodnie całe mokre, gacie i część koszulki ....

 

I jak ja to wszystko z siebie zrzucałem ... to co robił Junior? Zamiast szukać mi ubrań na zmianę .... to ten darł ze mnie łacha i robił zdjęcia :)

 

Skasowałem ... od razu mówię.

 

Ubrałem na dupę stare robocze, ostro poplamione farbą dresy. Oczywiście bez gaci ... bo nie znalazłem zastępczych:)

Skarpety się znalazły, wprawdzie każda w innym kolorze, ale zawsze ...

 

No i taki ubrany na niedzielnie ....wróciłem do Pinezki ...

 

 

Dopiero dzisiaj doszło do mnie, że wczoraj był 13-stego ... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lód prawie stopniał .... poza tą olbrzymią taflą, która utrzymuje się jeszcze na środku stawu

 

PLUSY: żadna rybka nie wypłynęła do góry brzuchem (jak rok temu)

 

MINUSY: możliwe, że wszystkie "pływające" rybki wpierd...liła czapla

 

PODSUMOWANIE: zawsze byłem optymistą :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka dni temu przekroczyłem liczbę 5000 postów na tym Forum .... i wszedłem na oświeconą górę rankingu :) Kiedy zaczynałem pisać taka liczba postów wydawała mi się kosmiczna.

 

A dzisiaj, czyli 25 marca oficjalnie stwierdzono., że jestem ocynkowany ... więc nigdy nie zardzewieję :)

 

Podsumowanie jak w poprzednim poście ;).

 

 

 

 

 

 

wklejam sobie ku pamięci

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Umówiliśmy się kilka dni temu z Jagną i Bębniarzem, że rozpoczniemy 03 kwietnia sezon grillowy na Gwoździkowej. Pogoda ku temu sprzyjała....

Przyjechaliśmy z Pinezką na działkę wcześniej, aby wkopać nowe tujki... ale wpierw zrobiliśmy rutynowy obchód "posiadłości", aby zobaczyć, czy zima nie zostawiła nam po sobie jakichś przykrych niespodzianek. Tak gwoli prawdy, to Pinezka szukała niespodzianek ... a ja nowych Wacusiów ...

Krążyłem dookoła stawu jak elektron wokół jądra ... no i znalazłem :) :) :)

...najpierw pojawił się pierwszy..

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1043.jpg

 

... a potem już reszta ...:)

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1053.jpg

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1051.jpg

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1057.jpg

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1058.jpg

 

... Wreszcie jestem pewny, że mają się dobrze ...:) :) :) ..... cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pinezka również nie stwierdziła większych "roślinnych strat" ... więc oboje zadowoleni stanęliśmy na pomoście, aby popatrzeć na ryby ...

 

... no i dotarło do nas japońskie trzęsienie ziemi ... Po prostu pomost zaczął gwałtownie przechylać się na lewą stronę i zanurzać się w wodzie ...

Ledwo udało nam się uciec na brzeg.

 

.....Niestety, mój prawy but miał mniej szczęścia :)

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1042.jpg

 

Okazało się, że jednak zima zostawiła nam niespodziankę :evil: (cdn)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sportowego mokrego buta postawiłem na rozpalonym kominku ... i poszedłem przywitać nadjeżdżających Gości w gumowcach... Tzn. ja byłem w gumowcach, nie goście :)

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1061.jpg

 

No cóż, czasami trzeba rozpocząć sezon grillowy w gumowcach ... Rozpaliliśmy ....

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1063.jpg

 

Zapomniałem, że kominek w budynku też już się nieźle rozgrzał. Gdybym w ostatniej chwili nie zdjął z niego buta , to chyba byłaby to kaszanka roku ;)

 

No ale mniejsza z butem ... Jagna z Bębniarzem, poza dwójką dzieci i kaszanką (prawdziwą) ......przywieźli także młodą koleżankę dla mojego psa staruszka...

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1115.jpg

 

No i mój staruszek oszalał ... Podskakiwał, zachęcał do wspólnej zabawy, podrzucał zabawkę ... A ta za Chiny nie chciała mu towarzyszyć ...Nawet zachęcał młodą do wejścia do wody...

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1066.jpg

 

Młoda Tabu niestety zachowywała się jak prawdziwa dziewica ...

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1072.jpg

..i chciałaby i boi się ;)

 

Wreszcie staruszek nie wytrzymał i sam zaczął pływać

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1070.jpg

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1064.jpg

 

Ostatecznie, ile razy można prosić do tańca :)

Edytowane przez Gwoździk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grill grillem, ale z pomostem trzeba było coś zrobić. Bez sensu, aby gnił w wodzie do momentu mojego następnego przyjazdu.

Zacząłem sam ... W sumie czułem się, jakbym chodził po wodzie ;)

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1085.jpg

 

... wyjąłem pierwszy pal ...

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1087.jpg

W wodzie wydawał się lekki :(...

 

Na szczęście Bębniarz był w pobliżu i obaj wciągnęliśmy pomost na ląd ...

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1092.jpg

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1101.jpg

 

Jezu, ile to ważyło ... Pisze teraz Gwoździk z plecami posmarowanymi Ketonalem :(

 

 

 

A na te pale nabiję kreta-Mendę

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien03/1102.jpg

 

 

PS. Kiełbasa i kaszanka smakowały jak nigdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ledwo doszedłem do stawu ... i od razu usłyszałem znajomy mi już głos..

 

- "Proszę Pana, proszę pana ..."

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/0058.jpg

 

- "Wiem, wiem ......chcesz skoczyć z kijka.." - odpowiedziałem na zaczepkę tak trochę od niechcenia, bo wyciągałem właśnie liście ze stawu

 

- "Nie, to nie to ... chciałby pan wiedzieć, co się u nas w stawie dziś wydarzyło?"

 

- "No oczywiście, że tak" - odpowiedziałem, odrzucając grabie i kucając nad żabką ...

 

- "A czy mogę najpierw skoczyć z kijka?"

 

.... :evil: szczwana bestia ... ale jej podałem ...

 

Po dwóch skokach z 10 cm ..................................zażądała podniesienia kijka ... :bash:

 

No przegięła .. zabrałem kij i już miałem odejść wściekły na siebie, że dałem się wkręcić ... żabka wypaliła ...

 

- "Bo u nas dzisiaj było Bunga-Bunga !!!"

 

- "Cooo ?!!!!"

 

- "No Bunga-Bunga ... Sylvio tak to nazywa .."

 

- "Jaki Sylvio ? Trawę paliłaś, czy co ?" - pytam zieloną..

 

- "Proszę Pana ... ja bym pan nigdy nie oszukała ... Sylvio przybył zza granicy ..." - i tu pokazała kierunek, który wskazywał , że mówi prawdę. Za płotem, u sąsiada faktycznie jest takie małe bajorko :cool:

 

- "No, dobrze ... załóżmy, że ci wierzę" - kontynuowałem - " Opowiedz mi wszystko od a do zet"

 

- "A mogę skoczyć z kijka?" ...

 

:evil:

 

 

Po kilku skokach żabka zaczęła śpiewać ....

 

- "Dzisiaj nad ranem, na wschodniej stronie stawu zrobił się niezły popłoch wśród moich zielonych koleżanek ...

Ni stąd ni zowąd pojawił się tajemniczy gość ... elokwentny, szarmancki ... i chociaż nie był zbyt młody ... to prezenty zrobiły swoje ..."

 

- "Zaraz, zaraz" - przerwałem - "a czemu ciebie nie zaproszono?"

 

- "...a bo na mnie mówią Klepa ... a podobno to nie ja miałam klepać tylko Sylvio ... "

 

- "Kazał do siebie mówić Sylvio .... " - kontynuowała Klepa - "Rozpoczęła się niezła balanga, której myślą przewodnią był refren śpiewany przez Sylvio, a potem przez resztę zielonych ... "Bunga-Bunga" ...

 

... i tyle wiem Proszę Pana ... "

 

 

Poszedłem sprawdzić wschodnią część stawu ... i dosłownie wpadłem na relaksującego się w trzcinie Sylvio ...

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien%2010/1021.jpg

 

- "Panie Sylvio, co Pan robi w moim stawie ?" - zadałem pytanie, które jako pierwsze przyszło mi na myśl ...

 

- "Spier...laj!" - zacharczał Sylvio - "Dzisiaj ja tu jestem gwoździem programu!"

 

... i uciekł ...

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien%2010/1027.jpg

 

Jednak tym razem Sylvio się nie wybroni ...

 

.. bo z Bunga-Bunga będą dzieci ...

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/2011%20-%20kwiecien%2010/1030.jpg

Edytowane przez Gwoździk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...