Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

jedynak


Recommended Posts

Dziewczyny, czy to znaczy, że dzieci nie powinny w domu pomagać? Czy teraz to już zmywać naczyń nie powinny, bo to im w rozwoju zaszkodzi? ;-)

 

Posiadanie gromadki dzieci jest egoizmem? Znaczy ja mając troje już jestem egoistką, czy jeszcze nie? Bo więcej jest sprzątania i biedactwa zamiast się intelektualnie rozwijać będą musiały poodkurzać dywan?

 

Czy naprawdę potrzebujecie się tłumaczyć z posiadania jedynaka tym, że nie musi się opiekować młodszym rodzeństwem?

 

Ja w ogóle nie rozumiem, po co się ludzie tłumaczą z tego, czy mają jedno, czy czworo, i przy okazji lansują teorie mające udowodnić wyższość ich modelu rodziny nad innymi. Każdy ma ile ma i nikomu nic do tego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 212
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

OK, kilka słów sprostowania, bo wyszło na to, że posiadanie (kretyńskie słowo w tym kontekście, ale ogólnie przyjęte niestety) więcej niż jednego dziecka jest moralnie naganne. Oczywiści,że nie, każdy ma prawo decydowac o ilości potomstwa ( w granicach prawa) jeśli ma ochotę wychowywa gromadkę - bardzo proszę, tylko niech te dzieciaki mają dzieciństwo.

Daleka jestem od polemizowania na temat wyższości jedynactwa nad posiadaniem rodzeństwa- bo ile osób tyle teorii i odczuc.

Ja przedstawiłam swój punkt widzenia, oparty na własnych życiowych doświadczeniach, daleka byłam i nadal jestem od generalizowania, Nie jest najważniejsze ile dzieci wychowamy - ważne jak.

Jesli ktoś nie czuje się na siłach miec nawet tego jedynaka - też ok, nikt nie powiedział, że trzeba miec dzieci.

Jednak teoria "bóg dał dzieci , da i na dzieci" dla mnie jest bzdurna z przyczyn dośc oczywistych.

Stokrotko, nikt nie mówił, że dzieci nie mają pomagac w domu, ale pomoc to nie to samo co przejęcie obowiązków dorosłych by ci "mieli więcej czasu dla siebie"

Jak pisze Capricorn, dzieci nie mogą byc zmuszane do prac "ogólnogospodarczo-opiekuńczych", jeśli dziecko zostanie wychowane w poczuciu obowiązku, samo pozmywa i poodkurza - nikt mu nie będzier o tym przypominał. Ale rodzenie sobie "niewolników" powinno byc karane .

I słowo na zakończenie - jestem matką jedynaka - i nie widzę powodów by ktoś mnie z tego tytułu żałował.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malka - ja świetnie rozumiem Twoje wkurzenie komentarzami ludzisków - w końcu mieszkam w regionie takim...nooo.... moherowym nieco, gdzie wtrącanie się do cudzego zycia jest na porządku dziennym ;-) U nas ludzie lubują się w komentarzach w stylu "no a kiedy powiększycie rodzinę?" (do pary, która czwarty rok leczy się na bezpłodność) albo "no to teraz przydałby się syn" (do kogoś, kto ma córeczkę - ja mam trzy, po trzeciej społeczeństwu opadły ręce i dało mi spokój z komentarzami) ;-)

 

Trochę się tylko czepiłam tego "rodzenia sobie niewolników" - szczerze mówiac nie znam nikogo przy zdrowych zmysłach, kto planowałby dzieci z zamiarem uczynienia z nich taniej siły roboczej. Wysiłku związanego z wychowaniem dzieci nie rekompensuje chyba żadna pomoc przy zmywaniu czy praniu ;-) Natomiast zupełnie naturalnym jest, że w rodzinie sprawiedliwie dzielimy sie obowiązkami - na marginesie, uważam, phu phu ;-) że ta dzisiejsza młodzież ma, panie, za mało obowiązków takich "życiowych" i nie jestem pewna, czy to dla nich dobrze...

 

PS. Tak na marginesie - pamiętam, że mając lat dziesięć zajmowałam się moją malutką kuzynką i jakoś mi to szlo. Ale mojej najstarszej córeczki w życiu nie zostawiłabym na dłużej z dwulatką, bo to po prostu niebezpieczne - mała potrafi się wić jak piskorz i krzywdę sobie zrobić...Opieka nad malutkimi, nieprzewidywalnymi dziećmi należy do rodziców, koniec i kropka.

 

PS2. Ale i tak jest fajnie :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Trochę się tylko czepiłam tego "rodzenia sobie niewolników" - szczerze mówiac nie znam nikogo przy zdrowych zmysłach, kto planowałby dzieci z zamiarem uczynienia z nich taniej siły roboczej. ebezpieczne - mała potrafi się wić jak piskorz i krzywdę sobie zrobić...Opieka nad malutkimi, nieprzewidywalnymi dziećmi należy do rodziców, koniec i kropka.

 

Ja przy zdrowych zmysłach tez nikogo nie znam, :wink: ale dwa przykłady mogę podać

1 Wieś na poł Polski mieszka tam rodzina, w której rodzice wychodza z założenia, że czym więcej dzieci tym więcej rąk do pracy w polu. I "co rok propok". Matka siłą rzeczy nie ma czasu na pracę (ciągle maluch przy piersi) , natomiast starsze dzieci (wiek między 14-6 lat tak na oko) poza wsią jeszcze nigdy nie były, bo ciągle cos do roboty mają. Sołtys we wsi twierdzi, że nic nie moze zrobić bo rodzice nie piją :o ,a dzieci chodzą do szkoły (to ,że przysypiaja na lekcjach to nie istotne). Na sugestię,że praca małoletnich jest w Polsce zakazana - oni nie pracują zarobkowo :o

Czy to nie niewolnictwo XXI w ??

2. Rodzina tzw dobra, duze miasto 2 dzieci 19 lat córka i 16 (lub 15 syn), matka rodzi kolejne dziecko. Córka "rezygnuje" ze studiów by wychowywać nowonarodzone rodzeństwo, bo rodzice w pełni sił witalnych robią kariery.

"Rezygnacja" ze studiów, to oczywiście odcięcie córki od finansów (opłata za akademik,utrzymanie, podręczniki).

 

(dla zaspokojenia ciekawości :wink: - co dalej - dziewczyna znalazła pracę, wynajęła mieszkanie, podjęła studia zaoczne, ale ponad rok była matką dla swojej siostry)

 

Czy tacy ludzie powinni mieć dzieci ?? Nie chodzi o to by popadać w skrajności, ale i takie sytuacje mają miejsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Capricorn, za Twoją wypowiedź szanuję Ciebie jeszcze bardziej...

Wiem, że przy opiece nad nowym maluszkiem Sylwia będzie mi chętnie pomagała. Już teraz opowiada jak będzie przynosić pieluszki, karmić z butelki....chyba, że jej się odmieni :wink: ale nie mam zamiaru wykorzystywać jej do opieki "pełnoetatowej". A w domu lubi bardzo pomagać. Tu gotujemy kapustę na krótko :wink:

http://foto2.m.onet.pl/_m/bb787f87c1e9f159541d4acaed35a392,10,19,0.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy tacy ludzie powinni mieć dzieci ?? Nie chodzi o to by popadać w skrajności, ale i takie sytuacje mają miejsce.

 

Ano mają, z tym, że są to skrajności.

 

W skrajności popadają również rodzice dzieci zbytnio zadbanych i przestymulowanych - taki przykład też znam, dziewczynka ciągana codziennie na zajecia pozalekcyjne ( kółko plastyczne w szkole jest dla niej za kiepskie, w związku z czym musi jeździć do miasta do domu kultury), angielski, taniec towarzyski, pianino...skutek - mamusia odrabia za nią lekcje (również te z angielskiego ) bo dziecko nie ma czasu ani siły. Nie ma dzieciństwa, nie ma obowiązków w domu, nie może się nawet spokojnie do lekcji przygotować.

 

Oczywiście bezczelnością byłoby twierdzenie, że pani ta urodziłą dzieci dla zaspokojenia swoich niespełnionych ambicji, niemniej jednak najwyraźniej zapędziła się w ich realizacji...

 

Zmierzam do tego, że egoistyczni, zapatrzeni w siebie i swoje ambicje bądź wygodę rodzice mogą dziecku dosć konkretnie zablokować rozwój, i nie zależy to od liczby dzieci w rodzinie. A w skrajnych przypadkach rodzina wielodzietna od jednodzietnej różni sie tylko liczbą socjopatów wychodzących z domu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

taki przykład też znam, dziewczynka ciągana codziennie na zajecia pozalekcyjne ( kółko plastyczne w szkole jest dla niej za kiepskie, w związku z czym musi jeździć do miasta do domu kultury), angielski, taniec towarzyski, pianino...skutek - mamusia odrabia za nią lekcje (również te z angielskiego ) bo dziecko nie ma czasu ani siły. Nie ma dzieciństwa, nie ma obowiązków w domu, nie może się nawet spokojnie do lekcji przygotować.

 

A w skrajnych przypadkach rodzina wielodzietna od jednodzietnej różni sie tylko liczbą socjopatów wychodzących z domu...

 

 

Łooo matko, maksakra, ale niestety dość powszechna ostatnimi czasy.

Ja sie tylko zastanawiam czy Ci rodzice wiedzą co robia ? i dlaczego jakieś swoje kompleksy "leczą przy pomocy" dziecka ? Chyba, że jest jakieś inne wytłumaczenie takiego postępowania ? Może takie zachowanie jest wynikiem troski o przyszłość dziecka, może chęć zapewnienia dziecku tych dóbr, które nie były dostępne dla nich samych. Nie wiem, ale szkoda dzieciństwa tych dzieciaków.

 

Ale tak przeczytałam jeszcze ostatnie posty i ... zrobiło mi się strasznie przykro, jak przeczytałam zdanie w wypowiedzi Krysi :

Spedzam dużo czasu na placach zabaw i obserwuję, ja moim dzieciom pozwalam bawic się samymi, za to często widzę rodzice jedynaka, podażaja zanim krok w krok, bedąc teraz nad morzem gdy widziałam rodziców 4 latka który na malutkiej zjeżdzalni był trzymany za ręce z obu stron, zastanawiałam sie czy oni kalekę wychowuja...,

 

Przypomniała mi się sytuacja z placu zabaw: mój syn miał wtedy okoł trzech lat, chciał wejśc na "domek" do którego prowadziła stroma drabinka, nie umiał sobie poradzić więc mu pomogłam - notabene - trzymając za obie ręce. I tak kilka razy. Dwie panie (matki dzieci bawiących sie na placu), nie omieszkały skomentować sytuacji, podobnie do komentarza Krysi - że "nieudacznika i kalekę wychowam pomagając mu we wszystkim" .Na ich szczęście -syn tego nie usłyszał.

Długo zastanawiałam się czy zwrócić im uwagę - ale po co - czy to coś zmieni ??

Gdy zabawa syna chyliła się ku końcowi - zawołałam małego " Synku, wracamy , jedziemy jeszcze dzisiaj na rehabilitację" Mój syn spontanicznie krzyknął "ćwiczenia, ćwiczenia" panie miały dziwne miny :o :o , ale chyba dotarło jaką gafę walnęły.

Po synu (tak na oko laika) w wieku trzech lat nie było widać niepełnosprawności, poprostu nie radził sobie z pewnymi zadaniami ( z częścią do dziś sobie nie radzi) wlaśnie wchodzenie po drabince - to pięta ahillesa.

Ale łatwo przypiąć łatkę "nieudacznika, kaleki".

Panie z placu zabaw nie mogły wiedzieć, że tan sam trzylatek, którego matka trzyma za rączki jak wchodzi po drabince, łańcuchach i stromych schodach - świetnie jeździ na nartach i nieźle radzi sobie w wodzie, samodzielnie czyta i robi wiele rzeczy, o których rówieśnicy pojęcia nie mają.Ale nic nie usprawiedliwia ich słów.

 

Jakoś łatwo przychodzi nam ocenianie innych - zbyt łatwo .

 

 

Agnieszka - masz fantastyczną córkę :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK, kilka słów sprostowania, bo wyszło na to, że posiadanie (kretyńskie słowo w tym kontekście, ale ogólnie przyjęte niestety) więcej niż jednego dziecka jest moralnie naganne. Oczywiści,że nie, każdy ma prawo decydowac o ilości potomstwa ( w granicach prawa) jeśli ma ochotę wychowywa gromadkę - bardzo proszę, tylko niech te dzieciaki mają dzieciństwo.

.

NAsza najstarsza córka nie ma żadnych obowiązków a raczej ma identyczne obowiązki jak młodsze siostry - czyli posprzatać po zabawie ..., umyć żeby i itd..., nie rozumiem jak można ustawiać dziecko jako pomoc przy innych dzieciach, niby 6 latek ma sie opiekowac 4 latkiem :o :o :o ???

 

 

Malka bardzo dobra uwaga....!!!!

Niestety dosłownie na każdym kroku, to że posiadamy kilkoro dzieci, jest powodem ciągłych komentarzy, wspomniałem o najśmieszejszych na naszej klasie, gdzie nagle odnajdywani po latach znajomi, nie są w stanie uwierzyc że mamy 4 dzieci..., BO TO NIEMOŻLIWE.. szok (mezowi na każdym kroku koledzy docinaja by zamknął kurek..., bo przecież nie mamy prawa miec 5 dziecka..)

 

 

 

co ciekawe co chwile jestesmy pouczani, obarczeni zmartwieniami a skąd mamy kasę, a czy będziemy mieli kasę na studia i itd... a najcześciej są to uwagi bardzo, bardzo majętnych rodziców jedynaków, którzy często na utrzymywanie aut wydają więcej niz my na 4 dzieci ale oczywiscie nie stac ich na więcej..., zaznaczam że żyjemy normalnie i nie narzekamy na brak kasy...

 

społeczeństwo jest ogromnie nietolerancyjne, zwłaszcza dla rodzin które mają więcej niż 3 dzieci, od razu jest etykietka patologii, smutne że czesto te słowa od tych którzy najwięcej mówią o liberaliźmie czy tolerancji...

 

a co ciekawe, ostatnio zszokowaliśmy pewną panią, która piała z zachwytu jaka super edukacyjna zabawka (taki kolorowy bryła edykacyjna, gdzie każda strona ma jakąś zabawę edukacyjną), gdy usłyszała że to z biedronki, nagle o zachwycie zapomniała i że ona dla swojej jedynej niuniusi nigdy by nic w biedronce nie kupiła, a na hasło że zastanawiamy się nad założeniem rodziny zastępczej uciekła w popłochu...:):):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malka, dziękuję :D Mam nadzieję, że drugie bobo też będzie takie :wink:

 

No to widzę, że sprawa przesądzona :D

 

Malka bardzo dobra uwaga....!!!!

Niestety dosłownie na każdym kroku, to że posiadamy kilkoro dzieci, jest powodem ciągłych komentarzy,

 

Mogę sobie jedynie wyobraziś jak to jest. Zorganizowaliśmy kiedyś wycieczkę do zoo.

Szwagier z zoną + 3 dzieci, mój mąż i ja + nasze jedno + bratanek

Razem 5 dzieci.

żona szwagra poszła do toalety, mój ślubny poszedł po cos do samochodu , a ja ze szwagrem i z dziećmi szliśmy alejką. Naszych małżonków nie było max 10 minut i w tym czasie kilka osób w niewybredny sposób komentowało w stylu:"ludzie to umiaru nie mają", ale i tak najlepsza była pani w wiadomym berecie "dziecioroby" -nam powiedziała.

No to my mało myśląc (owa pani szła przy nas z minką :o ) złapaliśmy się pod ramię i mówię, że muszę usiąść bo dziecię w łonie się buntuje - czułam gałki oczne tej pani w okolicach mojego pępka.

Uśmialiśmy sie potem z tego do łez.

 

Z tym ,że dla mnie była to jednorazowa akcja, natomiast na każdym kroku wysłuchuję jaka to ze mnie egoistka, ze myślę o swojej wygodzie, że synowi "przydalo by" sie rodzeństwo, że nie mamy wymówki, ze nas nie stać itp i td

 

Ok, jestem wredną, samolubną suką, która unieszczęśliwia własne dziecko brakiem rodzeństwa.

Jak komuś wygodniej tak żyć, niech tak myśli. Ja mam to w d.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dziewczyny, bo problem jest gdześ indziej

jeżeli kobieta ma tzw silny instynkt macieżyński, to będzie miała dużo dzieci i OK, będą pewnie wszscy szczęśliwi (jeżeli mąż też się cieszy :D ), jak instynkt maciupki (jak mój :D ) to i jedno wystarczy. Gorzej, że u nas często decyduje o ilości dzieci po prostu głupota. Brak wiedzy, niestosowanie antykoncepcji z przyczyn .. róznych, też ideologicznych, gwałcenie przez męża itd. Często rodziny wielodzietene nie są takie z wyboru a z przypadku. Tak często, że prznosi się takie myślenie na ludzi, którzy po prostu chcą mieć wiele dzieci. Smutne, ale tak jest. Ja też, gdy widzę szczęsliwą rodzinę złożoną z rodziców i siedmiu (tak, byli tacy ze mną na urlopie :D ) synów, to cieszę się ich radością. Ale jak widzę wymizerowaną kolejnym porodem matkę, która z dzieckiem przy cycu kupuje najtanszą kaszankę opędzając się od trojga brudnych i zaniedbanych starszych dzieci, które by chciały coś innego, to mi żal i myślę sobie - czy na prawdę musiała mieć czworo dzieci? Może i wychowa ich dobrze (może) ale jej będzie trudno a i one życiowy start mają nędzny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś wzięliśmy dwójkę znajomych dzieci i naszą trójkę do doliny Kościeliskiej. Ponieważ różnice wieku między dziećmi wynosiły około 3 lat, wyglądaliśmy jak rodzina z piątką dzieci. W pewnym momencie zaczepił nas chyba Włoch (mowił po angielsku) i długo zachwycał się piątką "naszych" dzieci. Opowiadał, że sam ma tylko 1 czy 2, a chciałby mieć więcej. Trochę odmienna przygoda od tej w zoo.

Wiele osób wspominało tu o objawach nietolerancji wobec rodziców jedynaków lub trójki i więcej dzieci. Pomijając przypadki skrajne (gromadka niedożywionych, byle jak ubranych dzieci i rodzice, którzy mają tyle, ile bóg da, bo nie wiedzą, co zrobić, żeby nie mieć więcej), nie powinno się moim zdaniem w ogóle dyskutować nad tym, ile dzieci "powinno" się mieć. Jeżeli ktoś chce i może stworzyć rodzinę wielodzietną, zapewnić dzieciom szczęśliwe dzieciństwo (co nie oznacza wcale wakacji w tropikach, markowych ciuchów, najdroższych szkół itp), to czemu się go czepiać, wyzywać od egoistów rodzących niewolników i niańki do młodszych dzieci? Jeżeli ktoś nie chce lub nie może mieć więcej niż jedno dziecko, czemu się go czepiać?

Po co szukać usprawiedliwienia dla potrzeby serca posiadania kolejnego dziecka? Sprawy finansowe? Czy chodzi o możliwość wystąpienia sytuacji, kiedy nie będzie za co dzieciom kupić jedzenia, ubrania, książek, zeszytów, biletu do teatru czy kina, opłacenia zajęć pozalekcyjnych, na które dziecko chce chodzić? A może zabraknie na markowe ciuchy najmodniejsze w tym sezonie, na sprzęt grający, który "mają wszyscy", na tenisa, balet, angielski, francuski, konie i 100 innych zajęć, na które chodzą dzieci znajomych, na prywatne szkoły wszystkich szczebli, na narty w Alpach i wakacje na Majorce? W tym pierwszym wypadku rozsądek powinien być ważniejszy niż porywy serca (chyba). W drugim - ja bym się nie zastanawiała, ale z pewnością są ludzie, którzy bez tego żyć nie mogą. Jeżeli drugie dziecko zabrałoby im to, co dla nich najważniejsze, z pewnością nie byłoby szczęściem.

Staram się nie oceniać decyzji innych ludzi dotyczących spraw tak osobistych. Owszem, denerwuje mnie, gdy osoba majętna tłumaczy się, że "nie stać jej na drugie dziecko". Niech powie, że po prostu nie chce mieć więcej dzieci, a innym nic do tego.

 

Przyznam szczerze, że czytając serię wypowiedzi jedynaków i rodziców jedynaków lekko się zagotowałam. Znaczy jestem ta niedobra, nieodpowiedzialna egoistka, skoro mam trójkę dzieci? Ba - wymagam, żeby wykonywały swoje domowe obowiązki! Normalnie publicznie potępić mnie trzeba! W dodatku cieszę się, kiedy dziewczyny bawią się razem lub parami! Przyznam się jeszcze, że w sytuacjach awaryjnych wymagam od najstarszej, żeby przez chwilę zajęła się młodszymi! Nie wiem, jakim cudem dziewczyny się nie nienawidzą, tęsknią za sobą, gdy któraś wyjedzie i lubią się razem bawić... Pewnie powinnam też kategorycznie zabronić najstarszej gotowania, choć czasem sama się do tego rwie... Zabiera sobie przecież dzieciństwo! Kiedy z własnej woli bawi się z młodszymi siostrami, też powinnam interweniować - traci czas, który mogłaby wykorzystać na rozwój swojej osobowości, na naukę lub zabawę! Zgrozą wieje!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agdus, przeciez wiesz, ze nie o to chodzi. Tez wyzej juz pisalam, ze kazdy powinien miec tyle dzieci, na ile ma czasu, milosci i pieniedzy. Mysle, ze po prostu niektore argumenty typu: dzieci lepiej sie chowaja, jak jest ich wiecej, bo jeden sie drugim zajmuje nie sa za bardzo trafione. One tez rania rodzicow jedynakow i ich samych, bo sa rozne powody, dla ktorych ludzie maja tylko jedno dziecko. Czasami bardzo tragiczne. Ja mysle, ze caly czas powinno sie myslec o tym, ze dzieci wychowuje sie po to, zeby byly dobrze funkcjonujacymi w swiecie doroslymi. Nie chodzi o to, ile sie im da pieniedzy, ale jakie beda mialy mozliwosci i w jaki sposob beda uksztaltowane emocjonalnie, moralnie, intelektualnie itd.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego też uważam, że dyskusja "co lepsze" nie ma większego sensu. Pomijając przypadki skrajne i patologiczne, którymi tak chętnie szafowano na poprzedniej i tej stronie, o tym, co dla kogo lepsze, każdy powinien decydować sam. Dla mojej koleżanki najlepsza jest bezdzietność. Uwielbia podróże po świecie, na nie pracuje, planuje kolejne wyjazdy i to daje jej poczucie spełnienia. Dla innej koleżanki najlepsze jest "mienie" (jakoś słowo "posiadanie" mi tu nie pasuje) jednej córki. Po prostu nie chce mieć drugiego dziecka, nie czuje takiej potrzeby. Ja rozważałam dawno temu dwie opcje - 0 albo 2. Tak, nad zaletami bezdzietności też się zastanawiałam, nad jedynakiem nie, bo sama jedynaczką nie jestem i nie chciałabym być (zaznaczam, że to moja prywatna opinia, a nie wskazówka lub prowokacja). Zanim urodziłam drugą córkę czułam, że chciałabym jeszcze raz przeżyć to samo. Żałowałam, że już nigdy nie będę w ciąży, nie przytulę noworodka. I tak nasze planowane "2" zmieniło się w "3". Nie była to łatwa decyzja - planowana przeprowadzka, budowa, obawy o finanse. Instynkt macierzyński zwyciężył. I to dosłownie zwyciężył, bo o drugą ciążę musieliśmy się starać ponad rok, a trzecia pojawiła się ot tak, za pierwszym razem. A teraz wprawdzie z przyjemnością wspominam pierwsze chwile naszych córek, ale czuję, że nie chcę mieć już więcej dzieci. Widocznie zostałam tak "zaprogramowana". Chociaż, gdybym miała z 10 lat mniej, kasy ciut więcej, to... piątka też jest ładną liczbą... Rozumiem ludzi, którzy chcą mieć 1, 2, 3 lub więcej dzieci, jeżeli nie wynika to z jakichś chorych pobudek.

Jestem zadowolona, bo mogłam zrealizować swój "program". Może każda z nas ma gdzieś to zapisane? Dlatego nie czepiam się nikogo, kto ma inny "program", tylko po ki grzyb dorabiać do tego ideologie? Że niby tak jest "lepiej", a ci "inni" to robią błąd, krzywdzą to jedynaka to znów liczne rodzeństwo, że w dzisiejszych czasach trzeba koniecznie zapewnić dziecku "najlepszy start", a to wymaga 100% czasu rodziców i ogromnych pieniędzy, to znów że jedynak musi koniecznie być kaleką emocjonalnym, egoistą, nieudacznikiem i popaprańcem...

Wyluzujmy!

Agnieszkakusi, jeżeli możesz i chcesz, to zrealizuj po prostu swój "program".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mysle, ze po prostu niektore argumenty typu: dzieci lepiej sie chowaja, jak jest ich wiecej, bo jeden sie drugim zajmuje nie sa za bardzo trafione.

 

ale kto używa takich argumentów??? rodzice jedynaków???

takiego absurdalnego stwierdzenia o zajmowaniu jeszcze nie słyszałam..., patrząc na moja rodzinę, niby mam najstarszej 6 letniej córce dać pod opiekę 4 letnie bliźniaki :o :o :o a może bliźniakom 4 letnim dac pod opiekę 10 miesięcznego synka :o :o :o ????

 

poza tym, złoszczą mnie stereotypy, o matkach z wieloma brudnymi dziećmi..., a ja mam dalszą sąsiadkę, co ma jedno dziecko niesamowicie brudne, bo jest pijaczką w spożywczaku kupując ta wspomniana kaszanke, najtańsze papierosy i wino, zachwalała się że wreszcie wszyła sobie spirale bo tak bachora nienawidzi.... i co mam taki stereotyp o matkach jedynakow mieć????

 

a może po prostu trzeba przestac się odnosic do innych, piszmy o sobie, ja tu pisałam o swojej rodzinie, o tym że to że mamy kilkoro dzieci to najlepsze co nas spotkało w życiu, że strachy o problemy finansowe były niepotrzebne, może na majorkę nie jeździmy ale zyjemy normalnie... ale przede wszystkim widze że posiadanie rodzeństwa, ich wspólne zabawy doskonale ich rozwijają, bliźniaczki wcześniej chodziły, wcześniej siadały na nocnik, a to wszystko uczyły się od starszej córki..., poza tym gdy widze jak się wspólnie bawią, to jest naprawde wspaniale...., a i w przyszłości widze że więź będzie ogromna, więc może i mnioejszy strach gdy pójdą wszystkiena discoooo :) :) :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...