Tedii 19.06.2008 22:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Czerwca 2008 A gdzie miłość bliźniego?Czy ta okaleczona strona nie ma nikogo na świecie?Bo jeśli tak,to ma problem.Proponuję podejść do problemu pragmatycznie.Jeśli ktoś potrzebuje pomocy to należy jej udzielić.I nie mylić z poświęceniem.Była taka sytuacja w dalszej rodzinie: ktoś odszedł,zdradził ale na starość ciężko zachorował.Otoczono go opieką na tyle, na ile to było możliwe.Bez poświęceń. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 20.06.2008 05:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Capri...mówi, mówi....nagle chce do niej wrócić, mówi, że zrozumiał, że ją kocha, że już będzie opiekował się dzieckiem, nie będzie chodził na imprezy...no tak, ale z drugiej strony jego rodzice mieszkają na wsi 100 km od Torunia. nie ma tam szpitali, możliwości rehabilitacji....jakoś mi się nie chce wierzyć, że nagle się nawrócił i nie jest to czysto egoistyczne podejście... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Bellucci 20.06.2008 06:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Mi się wydaje, że wszystko zależy jakim człowiekiem jest ta druga ( zdrowa ) osoba, ciężko jest doradzać, czy stawiać się w sytuacji osób, których się nie zna. Ale...wczuwając się w sytuację i wyobrażając sobie, że taka sytuacja dotknęłaby mnie ( tfu tfu ), raczej nie potrafiłabym zostawić tej drugiej osoby w takim momencie, pomimo tego, że podjęlibysmy wcześniej decyzję o rozstaniu, ale mówię, to wszystko zależy od charakteru i relacji między tym dwojgiem ludzi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Lidka i Janusz 20.06.2008 07:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Jeżeli taka decyzja padła juz wcześniej, to nie mozna się teraz zawracać. Nie zmieni się ani jedno ani drugie w stosunku do siebie,a później to tylko można mieć żal do samej siebie (trzeba było zostawić). Wielokrotnie patrzyłam na bliskich i dalszych znajomych gdzie kobiety mówiły, że nie potrafią odejść, ze na pewno on się zmieni, że jutro bedzie lepiej. Było lepiej tylko na jakis tydzień albo dwa. A choroba nie powinna byc teraz busolą i wyznaczać kierunek życia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
zielonooka 20.06.2008 07:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 A gdzie miłość bliźniego? Czy ta okaleczona strona nie ma nikogo na świecie? Miliony ludzi nie maja "nikogo na swiecie" i sa zdane w nieszczesciu same na siebie. Jakby sie czlowiek przejmowal wszystkimi to by wyladowal na prochach w ciezkiej depresji. o ile dobrze zrozumialam nie byla sprawca wypadku zerwaliy, nie kochaja sie juz. jest dla niej tak samo wazny jak tysiace osob mijanych na ulicy (a moze nawet mniej wazny bo zerwanie nie nastapilo dla tego ze byl cudowny tylko niefajny) wiec czemu sie przejmowac ? zerwali, finito ps. nic dziwnego ze facet "sika" ze strachu i gada cokolwiek - bo doskonale wie jak przerabana ma sytuacje i wie ze nikt prawdopodobnie nie bedzie juz go chcial tyle tylko czemu ta nieszczesna kobieta ma marnowac swoje zycie nad opieka nad facetem ktory wcale nie jest fajny i wcale nie jest przez nia kochany? wystarczy 1 swietej matki Teresy - nie kazdy musi nia byc Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
matka dyrektorka 20.06.2008 07:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 pomogłabym , ale z dystansem tak jak pomaga się chorej sąsiadce, bez emocji (o ile się da) bez wracania do związku. Bardzo ostrożnie przy tym, bo chorzy często stosują szantaż emocjonalny i jeśli dziewucha słaba to się wpiepszy dożywotnio musi sama ocenić swoją siłę , energię , możliwości i sentyment do byłego, sytuacja niełatwa nie zazdroszczę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
sSiwy12 20.06.2008 07:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Drogie Panie - a czy w sytuacji odwrotnej tj to ONA jest w takim stanie i "po przejściach" - czy też Wasza ocena byłaby taka sama i tak "drastyczna"? Ja "tam" widzę człowieka i to niegdyś bliskiego, który być może, potrzebuje pomocy. Prawdopodobnie, część z Was napisałaby "jego psim obowiązkiem...." Ale tu nie chodzi o obowiązek, ani płeć - tu chodzi o zwyczajne ludzkie podejście do sprawy. Capri...mówi, mówi....nagle chce do niej wrócić, mówi, że zrozumiał, że ją kocha, że już będzie opiekował się dzieckiem, nie będzie chodził na imprezy... W moich oczach to zdanie dyskwalifikuje go jako mężczyznę. Cwaniaczek boi się zostać sam w takiej sytuacji. Nie ma to jednak żadnego znaczenia w moim podejściu do sprawy. Ktoś, kiedyś mi bliski potrzebuje teraz pomocy i taka pomoc otrzyma. Dzisiaj. Jak się "ustabilizuje" - niestety niech radzi sobie tak jak potrafi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 20.06.2008 07:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 sSiwy...dlatego się rozstali...problemy zaczęły się, bo urodziło się dziecko, a skończył luz i imprezy. Teraz nagle chce się ustabilizować, zaopiekować się dzieckiem...sorry, ale to śmierdzi na odległość. Acha, ten gość ma 33 lata. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
matka dyrektorka 20.06.2008 08:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 a tak jeszcze z punktu widzenia jej jako matki : wiesz kochanie (to do dziecka) tatuś miał wypadek , potrzebuje pomocy ale my mu nie pomozemy bo nie jest już mamusi mężem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mokka 20.06.2008 08:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Co ma dziecko z tym wszystkim wspólnego. To są sprawy miedzy nimi. Równie możliwa jest wersja :"Twój Tata miał wypadek, leży w szpitalu" i koniec wyjaśnień. Wciągać dziecko w to czy pomożemy czy nie pomożemy i skąd liczba mnoga, co tu dziecko może pomóc, nic. Jakby ludzie brali pod uwagę opinie dzieci przy rozwodach to nikt nigdy by się nie rozwiódł, przecież dzieci chcą mieć mamę i tatę razem. Tu są dwie odrębne relacja: Ona -On, On -dziecko. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
OK 20.06.2008 08:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Co ma dziecko z tym wszystkim wspólnego. To są sprawy miedzy nimi. Równie możliwa jest wersja :"Twój Tata miał wypadek, leży w szpitalu" i koniec wyjaśnień. Wciągać dziecko w to czy pomożemy czy nie pomożemy i skąd liczba mnoga, co tu dziecko może pomóc, nic. Jakby ludzie brali pod uwagę opinie dzieci przy rozwodach to nikt nigdy by się nie rozwiódł, przecież dzieci chcą mieć mamę i tatę razem. Tu są dwie odrębne relacja: Ona -On, On -dziecko. I tu się mylisz. Ja od dziecka uważałam, że lepiej by było jakby rodzice się rozwiedli I zrobili to, ale niestety dopiero jak byłam już po 20tce. Wcześniej nie - "ze względu na dzieci" I wielu ludzi tkwi w chorych związkach, właśnie ze względu na dzieci. Taką sytuację dziecko bardzo komplikuje. Jakby go nie było, podejście Zielonookiej byłoby jak najbardziej w porządku - pomijając fakt, że tak łatwiej powiedzieć, niż zrobić. I niestety wiem to z własnego doświadczenia A dziecko w końcu przestanie być dzieckiem i będzie w stanie samo ocenić sytuację - niekoniecznie obiektywnie. Jak mu wytłumaczyć, że zostawiła ojca bez opieki? Wcześniej czy później będzie musiała... Mówicie: "pomóc na ile można" - a jak to ocenić? Jest bardzo cienka granica pomiędzy "tylko pomocą", a zaangażowaniem. Facet już manipuluje, im więcej pomocy, tym więcej zaangażowania, i tym więcej manipulacji w tym będzie. Nie ma dobrego wyjścia z takiej sytuacji. I nikt nie da jej "dobrej rady": zrób tak, lub zrób inaczej. Bo nie jest to wybór jednorazowy tylko codzienny. Codziennie będzie się zastanawiać, czy dobrze wybrała - czy może jednak powinna się byłym zająć, czy może powinna przestać się nim zajmować Czego dziewczyna by nie zrobiła, będzie cierpieć i będą wyrzuty sumienia. W stosunku do faceta, lub w stosunku do dziecka, lub w stosunku do siebie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
matka dyrektorka 20.06.2008 08:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Co ma dziecko z tym wszystkim wspólnego. To są sprawy miedzy nimi. Równie możliwa jest wersja :"Twój Tata miał wypadek, leży w szpitalu" i koniec wyjaśnień. Wciągać dziecko w to czy pomożemy czy nie pomożemy i skąd liczba mnoga, co tu dziecko może pomóc, nic. Jakby ludzie brali pod uwagę opinie dzieci przy rozwodach to nikt nigdy by się nie rozwiódł, przecież dzieci chcą mieć mamę i tatę razem. Tu są dwie odrębne relacja: Ona -On, On -dziecko. powinnam napisać "ja mu nie pomogę " i nie chodzi o pytanie dziecka o zdanie . ja nie potrafiłabym powiedzieć dziecku że nie pomogłam jego ojcu kiedy tej pomocy potrzebował . nawet całkiem obcy człowiek jeśli potrzebuje pomocy a akurat stanął na naszej drodze powinien ją otrzymać . wiem że wszystkim nie pomogę ale czy to znaczy że mam się odwrócić od wszystkich ??? zwłaszcza od człowieka kiedyś mi bliskiego?? nie mówię że dziewczyna ma byłego zabrać do domu i dożywotnio go niańczyć, mówię o zwykłych (dla mnie) ludzkich odruchach. nie bez znaczenia jest też przykład dawany dziecku Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
KiZ 20.06.2008 09:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Drogie Panie - a czy w sytuacji odwrotnej tj to ONA jest w takim stanie i "po przejściach" - czy też Wasza ocena byłaby taka sama i tak "drastyczna"? (...) No własnie. Prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie nie pomóc kobiecie, która zdecydowała się na rozerwanie krocza wspólnym dzieckiem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agnieszkakusi 20.06.2008 09:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 tylko ona jest w takiej sytuacji, że musiałaby go zabrać do domu Tak jak pisałam jego rodzice mieszkają 100 km dalej i byłoby trudno z dojeżdżaniem na rehabilitacje. Poza tym z czegoś musi się utrzymać... KiZ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Capricorn 20.06.2008 09:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Ja od dziecka uważałam, że lepiej by było jakby rodzice się rozwiedli I zrobili to, ale niestety dopiero jak byłam już po 20tce. Wcześniej nie - "ze względu na dzieci" I wielu ludzi tkwi w chorych związkach, właśnie ze względu na dzieci. u mnei było tak samo, ponad dwadzieścia lat przepychania się pomiędzy "rodzicami" i wykorzystywanie dzieci do prywatnych zagrywek przeciwko partnerowi, z jednej i drugiej strony. Rozwód, oczywiście, nie wchodził w grę, bo "dzieci", i bo "babcia się nie zgodzi" Najlepsze, że gdy okaleczone psychicznie dzieci, sztuk cztery, wyfrunęły z gniazda, państwo małżonkowie doszli do porozumienia... Wiec, z oczywistych powodów, jestem przeciwko ssztucznemu przedłużaniu małżeństwa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Capricorn 20.06.2008 09:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Capri...mówi, mówi....nagle chce do niej wrócić, mówi, że zrozumiał, że ją kocha, że już będzie opiekował się dzieckiem, nie będzie chodził na imprezy... czyli, kolejność zdarzeń: 1. nie interesował się dzieckiem, imprezował, 2. odszedł, 3. nie interesował sie dzieckiem, imprezował, 4. miał wypadek, 5. TERAZ TWIERDZI, że JUZ będzie interesował sie dzieckiem i nie będzie imprezował. Bardzo proste, może interesować sie dzieckiem i nie imprezować nie mieszkając z żoną. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mokka 20.06.2008 09:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Tkwienie w chorym związku ze względu na dzieci to dla mnie jakaś paranoja. Często jest to tylko wymówką , dla słabych kobiet, które boją się zostać same z wychowywaniem dzieci i mordują się z ich ojcami. Różnica w relacjach do człowieka " kiedyś mi bliskiego" a do " skończonego związku" jest zupełnie inna. Mało która kobieta w momencie rozwodu myśli o byłym facecie jak o " kiedyś bliskim" dochodzą do głosu zupełnie inne uczucia, często jest to nienawiść, żal, niechęć , to co ich kiedyś łączyło zazwyczaj jest nie istotne. Na to aby tak się zmieniły relacje ma wpływ wiele czynników, i nie sie tego tak łatwo odwrócić. Zazwyczaj rozwodzą się ludzie, którzy maja dzieci i maja swoje powody aby kończyć takie związki, nie wiem dlaczego jeszcze pokutuje mit pt : dla dobra dzieci" ? Dzieci widzą więcej niż się ich rodzicom wydaje, tworzenie takich nieprawdziwych obrazków łamie psychikę dziecka niejednokrotnie bardziej niż rozwód, do tego dochodzą awantury, wymówki i ciche dni. Dzieci potrzebują spokoju i klarownych sytuacji. Takie fikcje pt" szczęśliwa rodzina to nic innego jak wprowadzanie dzieci w toksyczne relacje ich rodziców. To czy będzie miała wyrzuty sumienia zależy tylko od niej, jak sobie to wszystko w głowie ułoży. Nie rozumiem jakie wyrzuty sumienia będzie miała w stosunku do dziecka ?, że niby nie pomaga jego ojcu? Jak nie ma rodziny to nie ma pomocy, chyba miała jakieś powody aby od tego ojca odejść. Równie dobrze gość mógł mieć 1000 kochanek i wypadek, wtedy tez powinna była zona się nim zająć bo jest ojcem ich dziecka? To, ze jest ojcem to jedna sprawa a to, że ona ma lub nie ma się nim opiekować to druga. Tak w uproszczeniu to każdy ojciec dziecka mógłby wywijać jego matce przeróżne numery, bo w końcu jest ojcem i dziecku trzeba dawać przykład jak być dobrym człowiekiem i pomagać bliźniemu. Dla mnie to nic innego jak jakaś paranoja z psychodelią w tle. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
matka dyrektorka 20.06.2008 09:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 nie popadajmy w skrajności Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
sSiwy12 20.06.2008 09:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Poza tym z czegoś musi się utrzymać... Celowo pominąłem ten aspekt. A niestety w większości przepadków TO jest czynnikiem decydującym - reszta, ideologia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
KiZ 20.06.2008 09:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Czerwca 2008 Tkwienie w chorym związku ze względu na dzieci to dla mnie jakaś paranoja (...) Moment, ale przecież nikt tu wprost nie napisał, że owa pomoc ma oznaczać powrót do związku Jasne, że matka (i vice versa) nie powinna się dac ukrzyzować ojcu w imie dobra dzieci. Ale nie kiwnięcie palcem bo to kawał sq...na był może być kiepskim rozwiązaniem gdy sie działa pod wpływem silnych emocji. Mnóstwo osób wychowujących się w rozbitych zwiazkach ma pretensje do jednego z rodziców, że zgotowali im los totalnej półsieroty w imie własnego wygodnictwa, spokoju czy oportunizmu. Tak więc (mnie) trudno ferować jednoznaczne wyroki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.