Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 6,7k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

Dzięki Wu

 

prawdę mówiąc mi też się podobają. Może nie tak bardzo jak te Blutki ale nie będę co rano płakał patrząc na nie. Nie męczy mnie ani ich kolor ani wzór. A że wyświechtane stylistycznie -cóż... bez względu na to jak nie modny jestem i jak słabo znam się na nowoczesnym wzornictwie, z całym przekonaniem twierdzę, że mieści się to w moich ramach estetycznych

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

myślenie o domu jako miejscu do końca życia mnie przybija, no bo popatrzcie: Ogólnie przeciętny człowiek dąży do kilku powszechnych celów- chce mieć dom, chce mieć dziecko i przysłowiowe drzewko w ogrodzie.

Dziecko mam, drzewek mogę sobie zasadzić w pytę. I jak to, to już koniec? A gdzie moje cele długofalowe? Zazwyczaj nawet jak ktoś mieszkanie czy chałupę ma, to myśli o sprzedaży, remoncie, przeprowadzce i tak dalej. A ja w moim domu mam naprawdę żyć do końca? Nie powiem, czuję się co najmniej nieswojo, mało tego – myśl o tym przygnębia mnie podobnie jak myśl o wykupie kwatery na cmentarzu.

 

mam dokładnie tak samo. a co gorsza buduję w takim miejscu, ze trudno wyobrazić sobie, ze kiedykolwiek byłoby mnie stać na ładniejsze...i ta myśl, że prawdopodobnie to już koniec też mnie dobija. Radzę sobie tak, ze myslę o ogrodzie. ogród z samej swojej istoty jest założeniem długofalowym, nie da się go raz na zawsze "zbudować" i do tego szybko...To mi pomaga inaczej chyba bym się nie umiałą tak do końca cieszyć...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tą kwaterą na cmentarzu to przegiąłeś... :-? :wink: Weź dziesięć głębokich oddechów, odłóż te prochy, bo i tak Ci nie uwierzę, że nie ćpasz... Dokończ budowę, usiądź przy kominkiem, napij się piwa... i ciekawa jestem czy pomyślisz o następnym budowaniu... :lol: :lol: :lol:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie w ogóle takie myślenie nie rusza, bo ja raczej tak długofalowo nie planuję. Będzie, co ma być - nie wykluczam, że kiedyś sprzedam ten dom, spłacę z tej kasy kredyt i zaciągnę drugi. Nie wykluczam też, że tam spędzę całe życie, ale przecież nie będę siedziała te kilkadziesiąt lat w jednym pokoju - dom ma być moją przystanią - takim dokiem - miejscem, gdzie się zatrzymuję miedzy różnymi zawirowaniami, podróżami, etc. Ale kto to wie, jak będzie, życie płata figle. 8)

Nie planujcie niczego długofalowo - lepiej będziecie spali.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie w ogóle takie myślenie nie rusza.

 

wot niespodziewajka.

 

Przystanią między etapami w zyciu... ? hmmmm No ja jednak myślę inaczej. Gdybym w ten sposób myslał o swoim domu, nie przywiązując się nadto, prawdopodobnie nigdy nie wypakowałbym do końca wszystkich książek,

 

Dom, który sam w sobie jest celem, musi być wazny i muszę wlac w niego tyle z siebie ile zdołam. jeśli nie, będzie tylko budynkiem. Mnie tylko niepokoi myśl o ostateczności tego miejsca. I będę miał ten dwór na starość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy ja mówię o nie przywiązywaniu się? Ja mówię tylko o nie planowaniu i traktowaniu domu jak miejsca, w którym muszę umrzeć ze starości. Nie myśl za dużo. Do moich wynajmowanych mieszkań się przywiązuję, kupowałam do nich meble i rozpakowywałam książki, ale to nie znaczyło, że sądziłam, iż przyjdzie mi w nich dokonać żywota.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w takim razie rozmawiamy tylko o desygnacie, bo dla mnie przywiązanie się do domu to trochę więcej niż rozpakowanie w nim książek i wyposażenie go w meble. Przywiązanie się = to moje, sam zbudowałem, nie chcę żeby ktoś inny po nim łaził, burzył ścianki, dobudowywał inne... to przecież moje. Atawizm? Możliwe, wcale się nie wypieram.

 

Tak mam z mieszkaniem w którym się wychowałem. Juz tam nie mieszkam ale nie wyobrażam sobie, że należy do kogos innego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, póki coś jest moje, to owszem - nie tykać.

Ale trzeba umieć zostawić za sobą różne sprawy/przedmioty, żeby iść naprzód. Może inaczej żyłam, niż Ty, bo od matury wynajmuję kolejne mieszkania, przywykłam do przeprowadzek i zmian w życiu, potrafię pójść do przodu nie oglądając się. Ot - inne podejście do życia. Można powspominać, uronić sobie nostalgiczną łezkę, ale bez tragedii i załamywania rąk. Szkoda życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja tak żyłam jak Ty Blutka, kupowałam, wynajmowałam, sprzedawałam i jakoś nie bardzo to przeżywałam...przeprowadzałam się kilkanaście razy, ale teraz mam wrażenie zatoczyłam krąg. Wróciłam gdzieś, gdzie mam nadzieję zapuścić korzenie na dłuzej niż 5 lat i to mnie szczerze mówiąc przeraża...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wróciłam gdzieś, gdzie mam nadzieję zapuścić korzenie na dłuzej niż 5 lat i to mnie szczerze mówiąc przeraża...

 

A ja jeszcze tak nie myślę, bo z braku kasy wykańczanie zajmie nam lata, więc ciągle będzie się coś działo. :lol: Gorzej jak już skończę. ;) Chyba będę musiała sobie nowe dziecko sprawić, żeby mi się nie nudziło. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...