Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Koniczynka Kasi i Marcina


Recommended Posts

To miała być okazja - piękne mieszkanie, w dobrej okolicy, niski czynsz. Zadzwoniłam - cena atrakcyjna. Szybka decyzja - sprzedajemy swoje mieszkanie i kupujemy większe.

 

Wszystko już miałam obmyślone. W myślach malowałam już ściany, meblowałam pokoje. I nagle moje plany zostały brutalnie zniszczone - właścicielka mieszkania wyczuła, że bardzo mi zależy i tuż przed podpisaniem umowy wstępnej podniosła cenę.

 

Wkurzyłam się, nie tak miało przecież być. Chciałam wycofać ogłoszenie o sprzedaży swojego mieszkania, ale rozdzwoniły się telefony, kupcy zaczęli przychodzić. Wiedzieliśmy, że to ostatni moment, bo mieszkania zaczęły tanieć. Szybko trafił nam się kupiec - zapłacił tyle ile chcieliśmy, nawet się nie targował.

 

Zostaliśmy z niczym - niby mieszkań na rynku mnogo, ale nie takie jakiego szukamy nie ma, albo jest w takim stanie, że trzeba byłoby drugie tyle w remont wsadzić.

 

Po kilku dniach bezskutecznego szukania mieszkania mąż wpadł na genialny pomysł. Szalony pomysł. Pewnego wieczoru stwierdził, że szukam ogłoszeń w złej rybryce - czas zacząć szukać działki. Będziemy się budować.

 

Następnego dnia wykonałam tysiące telefonów - ziemia w naszym mieście jest straaaasznie droga. Już prawie zwątpiłam, że uda nam się cokolwiek kupić, gdy całkiem przypadkowo zadzwonił do mnie kolega. Zapytał co słychać, a ja mu wylałam całą swoją rozpacz nt. cen działek i właściwie ich braku. Całkiem niespodziewanie powiedział mi, że tuż pod miastem buduje się nowe osiedle. Ceny atrakcyjne, lokalizacja prześliczna.

 

Mąż nawet nie chciał słuchać o domu na wsi. Wyliczył tysiące wad mieszkania poza miastem. Bałam się, że go nie przekonam. Naszczęście okazało się, że na osiedlu tym buduje się kilku naszych znajomych. Udało mi sie namówić męża, żeby chociaż pojechał i zobaczył okolicę.

 

Był 1 maja 2008 r. Ciepły majowy dzień. Pojechaliśmy tylko się rozejrzeć. Rzeczywiście było tam tak pięknie jak mówił kolega. Byliśmy zachwyceni - ja pewnie nieco bardziej. Szybka decyzja - kupujemy.

 

Chwilę później wpłaciliśmy zaliczkę i omówiliśmy wszystkie szczegóły dalszej części transakcji.

 

Tak oto staliśmy się właścicielami naszego "kawałka nieba" - naszych 2000 m2.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 127
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Rodzina była w szoku, nikt się nie spodziewał, że faktycznie kupimy działkę. A napewno nikt nie sądził, że zrobimy to tak szybko.

 

W największym szoku była moja mama - wiedziała, że sprzedajemy mieszkanie, wiedziała, ze chcemy u niej pomieszkać ze 2 miesiące za nim nie kupimy i nie wyremontujemy naszego nowego lokum. Podczas tych wszystkich naszych życiowych zawirowań mama była na wycieczce. Nie wiedziała, że znaleźliśmy kupca na mieszkanie, nie wiedziała, że chcemy się budować, nie wiedziała, że kupiliśmy działkę.

 

Myślałam, że mama zareaguje nerwowo - w końcu bez jej wiedzy zadecydowaliśmy, że zwalamy się jej na głowę na dobry rok. Jednak reakcja mamy bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła - zero problemu, zero narzekania, pełna aprobata.

 

Z papierzyskami nie poszło tak gładko jak z mamą.

 

Projekt naszego domu wybraliśmy w zaskakującym tempie - po 3 dniach wiedzieliśmy jak będzie wygladał nasz dom.

Wybraliśmy Dom w Koniczynce 2G z pracowni Archonu.

http://foto2.m.onet.pl/_m/6de8e97551d8a5b864044f30378dbe0a,10,19,0.jpg

Adaptacja projektu - po znajomości - koledzy z pracy podpisali co trzeba. Koleżanka ze Starostwa zebrała wszystko do kupy, wystąpiła o wszelkie pozwolenia i warunki. Było przy tym trochę zamieszania, bo akt notarialny się odwlekał i chyba gdyby nie znajomości to do dzisiaj nie mielibyśmy pozwolenia na budowę.

 

Jeszcze gorzej było ze znalezieniem murarzy - tydzień czasu ciągle dzwoniłam i pytałam znajomych - bezskutecznie. W końcu mąż znalazł jakiegoś znajomego - nie chciał się podjąć budowy, ale po kilku dniach namawiania w końcu zgodził się.

 

Wreszcie nadszedł ten dzień - 18 czerwca 2008 r. - odebrałam prawomocne pozwolenie i dziennik budowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaraz po uprawomocnieniu się dziennika wreszcie zaczęło się coś dziać - geodeta wytyczył budynek.

 

Następnego dnia wbiliśmy w ziemię pierwszy szpadel - robota ruszyła pełną parą. Pierwszego dnia wykopaliśmy dołki pod fundamenty i przygotowaliśmy zbrojenia.

http://naszeniebo.blox.pl/resource/zbrojenia.jpg

Następnego dnia przyszedł czas na wylewanie betonu - troszkę tego poszło - sporo więcej niż zakładaliśmy.

http://naszeniebo.blox.pl/resource/grucha.jpg

Potem przez kolejny tydzień jeździliśmy 3 razy dziennie podlewać fundamenty, bo deszczu jak na lekarstwo.

http://naszeniebo.blox.pl/resource/podlewamy.jpg

Budowa najbardziej podoba się naszej córeczce Oli - można brudzić się do woli, wokół pełno piasku i wodu, a na działce sąsiada nawet poziomki rosną.

http://naszeniebo.blox.pl/resource/bob.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj w końcu skończył się przestój - murarze wrócili na budowę. Zaczęli stawiać bloczki fundamentowe.

Mamy mały problem z prądem - ZEWT nie przewidział, ze tak szybko ktokolwiek będzie się chciał budować na naszym osiedlu i zaplanował rozbudowę sieci dopiero na przyszły rok. Złożyłam dzisiaj odpowiednie wnioski w Rejonie i udało mi się przekonać kogo trzeba, żeby załatwili sprawę w ekspresowym tempie. Jak dobrze pójdzie to w piątek odbiorę warunki przyłączenia placu budowy - podepniemy się do słupa na sąsiedniej ulicy. Póki co budować będziemy na agregacie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budowa to zajęcie dla cierpliwych - ja niestety wszystko bym chciała już, nie znam słowa poczekaj, które ostatnio często słyszę. Wczoraj pisałam, że murarze wrócili na budowę i zaczęli murować. Dzisiaj się okazało, że wczoraj jedynie zwieźli narzędzia i się "rozejrzeli". Niby murarz naczelny daje swoją głowę, że zdąży do soboty ze wszystkim, ale jakoś mu nie wierzę. Tym bardziej, że ranek zaczął się od sprzeczki z kierownikiem budowy na temat sposobu izolacji fundamentów. Ustaliliśmy (z kierownikiem), że na beton kładziemy papę i dopiero bloczki. Murarz twierdzi, że to bez sensu, bo wystarczy zaizolować tylko te bloczki na których poziomie będzie wylewana posadzka. Wg niego tak jest łatwiej, taniej i dobrze. Stwierdził nawet, że w komuniźmie tak się budowało i te domy do dzisiaj przecież stoją.

Ja nie chce taniej i nie chce tak jak w komuniźmie - ja chcę solidnie!!!

Naszczęście murarz nie należy do ludzi upartych i zrobi tak jak chcemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mamy już wymurowane fundamenty!!!

http://smietnikkoniczynka.blox.pl/resource/fundamenty.jpg

Jutro teść ma pomalować je abizolem. Potem znowu przerwa i pewnie w czwartek będziemy wsypywać i zagęszczać piasek, a w piątek wylejemy posadzkę. Potem znowu przerwa i zaczynamy murować :)

Czy Wy tez tak macie - dom jeszcze nie stoi, a ja już meble wybieram - głupio, nie???

A to nasz inspektor nadzoru:

http://smietnikkoniczynka.blox.pl/resource/inspektor.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wiem, że żeby budować trzeba mieć nerwy ze stali, ale to co przechodzę od wczoraj przekracza moje wyobrażenia. Nastawiałam się na problemy, a jakże - wiem, że różowo nie będzie. Wczoraj na maksa wkurzyli mnie w banku - miało pójść gładko, bo BIK czyściutki, zdolność kredytowa dwa razy badana - miała być - a nie ma. Jak zaczynałam kręcić się za kredytem wypytywałam jak traktowane są premie i dodatki - niemal we wszystkich bankach twierdzili, że liczy się to co na zaświadczeniu za ostatnie 3 miesiące. No i co się okazało - bank potraktował moje STAŁE dodatki jako dochód tymczasowy i nie wziął ich pod uwagę. Tłumaczę babie, ze mam dodatki na czas nieokreślony - że nikt mi ich nie zabierze, że pracuję w administracji publicznej i mam wynagrodzenie zgodne z ustawą, ale Pani nie słucha i nawija swoje. Najgorsze jest to, ze moje dodatki to 1/3 wynagrodzenia brutto. Nikogo to nie obchodzi - liczą mi zdolność z podstawy od której naliczane są dodatki. Po kilku godzinach zadzwoniła Pani z banku i powiedziała, że kredyt owszem dostanę, ale nie na 20 lat, a na 30 - ok niech będzie. Po godzinie odbieram telefon w pracy - dzwoni ta sama Pani, żeby zweryfikować moje zatrudnienie. No ja po prostu nie wierzę - dwa razy sprawdzać jedną osobę do jednego kredytu i to osobę pracującą w instytucji publicznej??? Teraz to się nie dziwię, że szef męża wystawił mu zaświadczenie zgodne z umową, a nie z faktycznymi zarobkami.

No i drugi drażliwy temat - Rejon Energetyczny. Jeszcze trochę to każą mi płacić za sam wstęp do BOK. Zakładamy skrzynkę na słupie sąsiada, bo na naszej ulicy prądu jeszcze nie ma. Ja już pomijam koszty tej skrzynki, chociaż w życiu bym nie powiedziała, że trochę kabelków i kawałek poskładanej blachy może kosztować ponad 1000 zł. Założenie skrzynki po kosztach, bo po znajomości - normalnie podobno 1000 zł biorą - ja zapłacę połowę. Najbardziej mnie wkurzyło, że mimo, że zapłaciłam za przyłącze do domu 1300 zł to teraz za prąd na budowę musze płacić co miesiąc 66 zł stałej opłaty i nawet wtedy kiedy prąd nie będzie mi potrzebny, bo na budowie będzie przestój. Prąd potrzebuję od zaraz na jakieś góra trzy miesiące - potem będzie jakieś 3-4 miesiące przerwy, a płacić trzeba. Jak zaczęłam załatwiać ten nieszczęsny prąd to Panowie z BOK mówili, że ta skrzynka na słupie to tylko w tym roku będzie potrzebna, bo na wiosnę zrobią mi przyłącze i przestanę płacić za zaplecze budowlane. A dzisiaj dowiedziałam się, że przyłącze owszem będą robili w przyszłym roku, ale raczej bliżej lata - i to tylko jak mocno się uprę, bo planują na jesień i ja im te plany pokrzyżowałam - o ja "niedobra" wymyśliłam sobie, że zamieszkam najdalej we wrześniu i "biedny" energetyk specjalnie dla mnie jednej będzie musiał prąd zakładać.

A na koniec „perełka”, która mimo, że tania to przelała pełną już czarę goryczy. W umowie z RE napisali, że założenie licznika i sam licznik jest bezpłatne. Tymczasem Pan wręcza mi rachunek na 7 zł. Kwota śmieszna – ja wiem, ale to miało być za DARMO. Zdziercy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra - nerwy związane z elektryką już mi minęły. Pojechałam na działkę i obejrzałam to blaszane cudo na słupie - teraz wiem, że to musi kosztować.

 

Znowu zaczął się ruch na budowie - dzisiaj wsypujemy piasek w fundamenty. Teraz kilka dni podlewania i zagęszczania, a w przyszłym tygodniu beton.

Sąsiedzi też zaczęli w końcu mysleć o budowie. Fajnie, bo już się bałam, że będą odwlekali i przez kilka lat będę mieszkała na placu budowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byliśmy w niedzielę u Agnieszki i Roberta, którzy tak jak my budują Koniczynkę. Dzięki tej wizycie wiem, ze niektóre zmiany wprowadzone przeze mnie do projektu były bez sens. Wracamy do pierwotnych założeń - nie będziemy podnosić ścianki kolankowe - taka jak była w projekcie jest w porządku. Przywracam też okna dachowe w łazience i w jednym z pokoi - dają dużo światła, a ich koszt wcale nie jest taki duży - to nie był dobry pomysł na oszczędzanie. Dzięki temu, że zobaczyłam postawioną już Koniczynkę na żywo, wiem, że salon wcale nie będzie taki mały jak się obawiałam, kuchnia mogłaby być większa, ale też tragedii nie ma. Przestrzeń pod schodami chcieliśmy zrobić dokładnie jak w projekcie - dzięki Agnieszce zaoszczędzę kawałek holu i zrobię tak jak Ona zabudowę tylko pod schodami - w zupełności wystarczy.

Wczoraj byłam tez na budowie u koleżanki z pracy - utwierdziłam się w przekonaniu, że 109 cm ścianki kolankowej wystarczy i podpatrzyłam instalację odkurzacza centralnego.

A u nas na budowie chwilowy przestój - utwardzamy piasek w fundamentach. W tym tygodniu moglibyśmy zalać betonem, ale mąż ma w piątek egzamin i budowa musi poczekać. Beton planujemy na poniedziałek lub wtorek, a z murami ruszamy 11 sierpnia - o ile murarz czegoś nie wymyśli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

W końcu znalazłam chwilkę na aktualizację dziennika.

Piasek w fundamentach prawie zagęszczony - prawie bo została do zagęszczenia ostatnia warstwa w salonie, kuchni i garażu - pogoda nam nie pomaga niestety.

W minioną sobotę mieliśmy na jeden dzień pożyczoną zagęszczarkę - gdyby nie padało zrobilibyśmy wszystko, ale nie - bez przeszkód nie może się obyć. Właściwie to trochę winy w tym jest samego Inwestora, bo zamiast zacząć pracę rano poszedł do pracy - mimo, że wcale nie musiał.

Na budowę pojechaliśmy dopiero po 13.00. Do godz. 15.30 była piękna letnia pogoda, nie było skwaru - po prostu super. Niestety zaraz po 16.00 wiatr przygonił chmury burzowe i zaczęło się. Uciekliśmy wszyscy do garażu, dla zabicia czasu rozpaliliśmy grilla i czekaliśmy. Deszcz ustąpił dopiero przed 19.00. Wszyscy zabraliśmy się do pracy - nawet ja osobiście machałam łopatą - bo noc się zbliżała i każda para rąk była niezbędna. Niestety nie zdążyliśmy przez zmrokiem. W tygodniu szans na pożyczenie zagęszczarki prawie nie ma, bo cały sprzęt w ciągłym użyciu. Może dzisiaj się uda coś załatwić - oby, bo jutro czas najwyższy wylać chudziaka pod posadzkę.

Zamówiłam już cegły - Porotherm 25 P+W i połówki. Tanio – 6,57 brutto za sztukę (u nas w mieście kosztują ponad 9 zł). Teraz szukam kominów.

W przyszłym tygodniu muszę podjąć decyzję czy drzwi wejściowe będą półokrągłe czy proste. Wołałabym półokrągłe, ale zdecydują względy ekonomiczne niestety.

A podoba mi się coś takiego (mam nadzieję, że autor zdjęcia nie będzie miał mi za złe, że pożyczyłam sobie jego drzwi):

 

http://smietnikkoniczynka.blox.pl/resource/drzwi_wejsciowe.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłam przed chwilką na budowie - przyjechał drugi transport cegieł. Koparkowy, który rozładowywał TIR'a ślepy jakiś sie nam trafił. :evil:

Mało tego, że w co drugiej palecie robił dziury w cegłach, to jeszcze niezdara upuscił jedną paletę. Rozwaliła się w drobny mak. Nie wiem czy z połowę cegieł uda nam się odzyskać na połówki.

Mała rzecz a cieszy:

http://smietnikkoniczynka.blox.pl/resource/porotherm.jpg

A z dobrych wiadomości - jutro zaczynamy kolejny etap naszej budowy. Wylewamy chudziaka na podmurówce i potem z kopyta rusza murowanie. Oby, bo ja juz kilka razy pisałam jutro to..., jutro tamto...., a potem się okazywało, że tydzień nic się nie działo.

 

Dodatkowo zaczyna mnie wkurzać Bank - mieliśmy podpisać umowę w zeszłym tygodniu, ale nici z tego - jakoś nie wierzę, że podpiszemy tą umowę w tym tygodniu. Sprawdzają nam księgi wieczyste, bo mamy 2 działki, które początkowo były na jednej KW, a potem zrobiłam odpis i założyłam drugą KW - wszystko po to, zeby bank nie walnął mi hipoteki na obie działki. No i to bankowi bardzo się nie spodobało, mimo, że od początku informowałam ich, że buduję tylko na jednej działce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez przypadek trafiłam na Wasz dziennik bo też z mężem zadecydowaliśmy że wybudujemy dom w koniczynce. Mamy już działkę i projekt. Jestem trochę przerażona tą budową bo niestety ani ja ani mąż nie znamy się na budownictwie. Obawiam się że gro ludzi nas oszuka jak zobaczą że my nie mamy zielonego pojęcia o budownictwie. Dlatego chętnie śledzę Wasz dziennik aby choć trochę wiedzieć co i jak. Mam jeszcze pytanie. Kiedy załatwialiście sobie ekipę budowlaną. Czy jak chcemy zacząć na jesień 2009 to trzeba by było już teraz się obejrzeć za ekipą?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i mamy zalany chudziak pod posadkę parteru. Poszło dość sprawnie, chociaż zaskoczył nas fakt, ze na beton z betoniarni znowu są kolejki. Zamawiać trzeba conajmniej dwa dni wczesniej - ale nie ma to jak znajomosci - udało nam sie załatwić "gruszkę" na 15.00. Plany były inne, ale jak mus to mus.

Chłopaki zaczynają przygodę z betonem:

http://smietnikkoniczynka.blox.pl/resource/14.08.08.jpg

A tu tuż przed fajrantem:

http://smietnikkoniczynka.blox.pl/resource/po_pracy.jpg

Wojtek - nasz murarz - zarzekał się dzisiaj, że we wtorek o 7.00 zaczyna murować. Wierzę, bo muszę.

Jutro święto, ale nie dla nas - trzeba betonik bedzie podlewać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawno nie cieszyłam się tak bardzo z padającego deszczu. Mamy dzięki naturze luzik - ominęło nas polewanie posadzki. No prawie - bo rano nie zapowiadało się na deszcz i mąż podlał.

Podobno na ściance fundamentowej jest jakies pęknięcie - jeszcze nie widziałam, ale już się martwię. Fundament to w końcu podstawa domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ach znowu pod górkę :(

Jutro murarz miał zacząć stawiać ściany, ale sobotnia wichura uszkodziła dach na jego domu i najpierw musi zająć się swoim domem. Ja to rozumiem, tylko glaczego mam takiego pecha. Dlaczego akurat ja.

Do tego wkurzają mnie w banku - maqmy juz decyzję kredytową, ale warunki juz nie są takie super jak to mi obiecywano. Mam ochotę pójść tam (do banku) i powiedzieć, żeby sobie tą decyzję wsadzili gdzieś głęboko. Szkoda mi tylko czasu i tych 650 zł za wycenę, żeby teraz znowu zaczynać starania o kredyt w innym banku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Murarz oczywiscie jeszcze nie zaczął - rozmawiałam z nim wczoraj - miał się starać, zeby zacząć dzisiaj - słabo się starał - nie zaczniemy. Powiedziałam mu, że jesli nie zacznie w poniedziałek to skończy się miła rozmowa i zacznie wojna. Nie sądzę, żeby się przestraszył, ale poważnie myślę, że w poniedziałek wreszcie zaczniemy.

Jest i miła wiadomość - po perypetiach z umową kredytową Eurobank się zrehabilitował - dokładnie 2 doby po podpisaniu papierów pieniądze wpłynęły na konto - zobaczymy jak będzie z kolejnymi transzami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj był ten dzień - pierwszy dzień murowania ścian parteru. Wymurowana została zaledwie jedna warstwa cegieł, ale ponoć to najtrudniejsza i najbardziej czasochłonna warstwa.

Nie obyło się bez komplikacji, ale na szczęście więcej było z tego powodu śmiechu niż nerwów. Moi kochani murarze zapomnieli zostawić mi wyjście na taras - a taka ładna długa prosta - fajnie się murowało, to pociągnęli po całości. Dobrze, że tylko jedna warstwę rozbierali. Jakieś dwie godzinki później obliczali długości ścianek i otworów drzwiowych (jest w ogóle takie słowo?) na jednej ze ścian - liczyli, pisali, kreślili i pominęli jedne drzwi. Murarz był w szoku, że ja BABA a taka spostrzegawcza jestem. No pewnie inna to by albo w ogóle nie pokazała się na budowie, albo ograniczyła się do porządkowania działki (co i ja dziś uczyniłam, ale o tym potem).

Powiem szczerze, że miło mi się zrobiło, jak Wojtek zaczął o każdą pierdołę pytać mnie a nie męża. w sumie to ja znam nasz projekt najlepiej - mam fotograficzną pamięć i jakoś bez problemu wyłapuję wszystkie szczegóły. Znam na pamięć wymiary chyba wszystkich ścianek - Wojtek stwierdził, że to zboczenie, ale na budowie przydatne.

Wymyśliłam sobie małą zmianę w projekcie - chcę powiększyć pokój, który ma służyć za kino domowe. Powiększenie to odbędzie się kosztem łazienki i kotłowni. Murarze się zgodzili, mąż też - tylko nie wiem co na to kierbud - jutro go zapytam. Zmiana niby mało znaczna, bo pomieszczenia te dzielą ścianki działowe i gdyby to był jedyny problem to byłoby po problemie. Tylko, że ja mam w łazience nieszczęsny komin do pieca, jeśli przesunę ściankę to odległość od pieca do komina się zwiększy - a komin będzie odstawał od ściany w łazience. Odstawanie mi nie przeszkadza. Mogę przesunąć ten komin (jak kierbud się zgodzi) tak, żeby dolegał do ściany, ale wtedy na górze przesunie się też i powstanie mało fajna ścianka - niby w suszarni więc sama nie wiem czy to problem. Przesunięty komin omija pięknie krokwie, ale zmienia położenie na dachu i tu brak wyobraźni - będzie dobrze??? Kurcze w sumie to tylko 25 cm.

Zmniejszyć chcę również łazienkę - moim zdaniem 150 cm szerokości na wc wystarczy. Dzięki tym zabiegom zyskam 45 cm długości pokoju - to akurat sporo.

Musiałam przemyśleć też wielkość okien i drzwi - powiększyłam okna wykusza - będą wyższe, zmniejszyłam o 10 cm okna tarasowe - 3,5 m wystarczy a ja zyskam kawałek ścianki. No dobra nie ja - a nasze rybki, gdybym nie zmniejszyła okna to akwarium byłoby za wąskie. A niech i rybki coś z tego mają.

Zmieniłam też szerokość drzwi z garażu do kotłowni - wstawiamy szersze, bo podobno piec się nie zmieści - będą 90tki. Poszerzyłam bramę garażową z 240 cm do 275 cm i zwężyłam drzwi do łazienki - 70 cm w zupełności wystarczy.

Z nudów wzięłam się za porządkowanie działki - powyrywałam większość wielkich chwastów, pozbierałam suche gałęzie. Co prawda zrobiłam to tylko za „domem” i tylko na jednej działce, ale i tak się mocno spracowałam. Kurcze pieką mnie ręce. Mąż obiecał, że jutro skosi drugą działkę i wtedy to dopiero będzie ładnie. Jutro zabiorę na budowę aparat i pokażę efekty mojej ciężkiej pracy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...