albercikowa 06.11.2009 08:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Listopada 2009 Az starch sie przyznac, ale uwazam, ze nic nie stracilismy. Chcielismy dom i mamy dom. Cala reszta to duperele. Cóż..., też tak uważam. Mam dom, który ciągle jeszcze jest zorganizowany na wariackich papierach, potykam się o worki z zaprawą, kafle i kuchnię mam w pełni prowizoryczną i ... jestem szczęśliwa. Straty- to trochę kasy ( nieuczciwi wykonawcy), 2 lata życia umknęły nie wiem gdzie i kiedy oraz zginęła dwukołowa taczka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość coolibeer 08.11.2009 20:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Listopada 2009 CO wyście się tak uparli na tą budowę dla rodziców ? buduje dla siebie a na razie rodzice będą mieszkali ze mną... tak napisałeś wcześniej - ze budujesz dla rodziców Rodzicom pomagam spełnić marzenia o swoim domu a nie całe życie w blokach!! A buduje dla siebie Po drugie 22 latka nie pracuje tylko styudiuje ale nie robi nic zeby cos myslec o pracy. Decyzja o rozstaniu zostala podjeta i juz nie jestesmy razem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kordzina 09.11.2009 08:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Listopada 2009 no to teraz ja - straciliśmy znajomych, których nasza budowa zweryfikowała jako zazdrośników i kłamczuchów. - straciliśmy ...już 2 wakacje...byliśmy na budowie zamiast na jachciku lub w górach - straciliśmy masę energii i co na plus dla nas TŻ ok.9kg ja 5. - tracimy prawie codziennie masę kasy na pierdoły wykończeniowe - tracimy czas na dojazdy..... ZYSKALIŚMY DOM...my...takie tam ludki ,które nigdy nawet nie marzyły od domu, mamy kawałek swojego ogrodu, mam nowe kalosze, mam uśmiechnięte dzieci, które uwielbiają babrać się w błocie, i które wiedzą co to styropian, pianka, szpachla... ktoś juz to powiedział ja potwierdzam..MY SIĘ ZMIENIAMY przez budowę, bo to jest tak ogromny wysiłek fizyczny i organizacyjny, że pogodzić to wszytko i nie doprowadzić do rozwodu to sztuka... ja też mówię wszystkim,że mi się podoba, nawet jak nie( chyba że faktycznie prosi o opinię) właśnie dlatego że wiem jaki ogrom pracy każdy z nas władował w ten NASZ MAŁY ŚWIAT...., zacytuję coś co kiedyś przeczytałam na forum...może autor się złosi...mnie w gardle ciśnie jak to czytam: Mój DOM nie bogaty i nie biedny, za to bardzo średni; Bez udziwnień i bez szaleństw, ale z worem marzeń. Tych malutkich i tych wielkich, z mnóstwem ciepła i nadziei. ON już czeka .... na przybycie gości ..... I tych nowych i tych starych - co po budowie tylko garstką zostali. To MÓJ DOM - nie bogaty i nie biedny, Przyjacielski i powszedni. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 09.11.2009 11:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Listopada 2009 Po drugie 22 latka nie pracuje tylko styudiuje ale nie robi nic zeby cos myslec o pracy. Decyzja o rozstaniu zostala podjeta i juz nie jestesmy razem. słusznie też bym nie została z facetem, który buduje dom, jeżeli ja tego nie chcę i spędza tam cały wolny czas. Do tanga trzeba dwojga. decyzja o domu musi być wspólna, bo inaczej są tylko problemy. Tę decyzję o budowie podjąłeś prawdopodobnie sam, będąc żoną w takiej sytuacji też bym się bala, że całe życie już tak będzie. A małżeństwo to stałe kompromisy, ustalenia i dogadywanie się. Nie ma w nim jednostronnych decyzji. Trzeba sobie poszukać takiego specjalnego, potulnego i cichutkiego materiału na żonę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cieszynianka 09.11.2009 22:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Listopada 2009 Po drugie 22 latka nie pracuje tylko styudiuje ale nie robi nic zeby cos myslec o pracy. Decyzja o rozstaniu zostala podjeta i juz nie jestesmy razem. słusznie też bym nie została z facetem, który buduje dom, jeżeli ja tego nie chcę i spędza tam cały wolny czas. Do tanga trzeba dwojga. decyzja o domu musi być wspólna, bo inaczej są tylko problemy. Tę decyzję o budowie podjąłeś prawdopodobnie sam, będąc żoną w takiej sytuacji też bym się bala, że całe życie już tak będzie. A małżeństwo to stałe kompromisy, ustalenia i dogadywanie się. Nie ma w nim jednostronnych decyzji. Trzeba sobie poszukać takiego specjalnego, potulnego i cichutkiego materiału na żonę Ale nie wiemy co było najpierw: dom czy "ona" Jeśli budowa była już rozpoczęta zanim pojawiła się "ona", to trudno w tym wypadku wymagać rezygnacji z rozpoczętej inwestycji Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
TINEK 09.11.2009 22:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Listopada 2009 no właśnie tak to już jest, z kobitami to same problemy, nigdy nas nie rozumieją, nie budujesz źle, budujesz źle (bo za dużo czasu poświęcasz budowie), psychika kobiety jest inaczej skonstruowana i my nigdy jej nie zrozumiemy (ja już nawet nie próbuję). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
krzys_i_aga 10.11.2009 06:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2009 no to teraz ja - straciliśmy znajomych, których nasza budowa zweryfikowała jako zazdrośników i kłamczuchów...... .[/b] [/color] A może to Wy ich zdanie przyjmowaliście jako zazdrość, a może to Wy nagle staliście się kłamczuchami .... Łatwo kogoś oceniać. Jeśli ktoś mówi, że mu się nie podoba albo, że zrobił by inaczej od razu nie jest zazdrośnikiem. Nie znam Was i Waszych przyjaciół więc, albo przyjaźni nie było .... albo nic nie trwa wiecznie ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kania 10.11.2009 08:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2009 A może to Wy ich zadnie przyjmowaliście A to fajne jest Chyba będę tego powiedzenia używała - serio. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
P_eggy 10.11.2009 09:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2009 Takich „przyjaciół” to chyba często budowa (i każda poważniejsza inwestycja świadcząca o zasobności portfela) weryfikuje . Mamy znajomych do niedawna uważałam, że całkiem dobrych, którzy nagle podczas naszej budowy zaczęli się „szczerze” martwić o nasz budżet. Np. gdy zmieniliśmy auto, potrafili zadzwonić po 3 miesiącach nie odzywania się i pytać: „skąd mamy pieniądze?”, „czy poradzimy sobie z ratami?”, „ile my musimy zarabiać, skoro budowa trwa w najlepsze, a my kupujemy samochód?” itp. Szczyt: potarli nasłać na nas krewnego zajmującego się funduszami inwestycyjnymi, by móc poznać nasze zarobki… Oczywiście odprawiliśmy go hukiem, a oni dostali opieprz. A żeby było śmiesznie, źle im się nie powodzi. Działki kupują w wielkiej tajemnicy itp. Kłamią co do swoich zarobków… Ale zawsze im mało. Już jest tylko znajomość, ale myślę ją szybko zakończyć. Bo choć nie mamy nic na sumieniu, nie chcę mieć Skarbówki, czy innej instytucji, nasłanej przez nich na głowie. A mogą być do tego skłonni. Brrrrrrrrr Cieszę się, że dzięki budowie pozbywam się takich fałszywych znajomości . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość coolibeer 10.11.2009 09:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2009 Była budowa i była ona a problemem jest to że jej rodzice też budowali tylko wprowadzili się do domu gotowego więc nie wie jak to jest budować swój od podstaw. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
P_eggy 10.11.2009 09:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2009 Sumując więcej zyskałam przez budowę niż straciłam . Straciłam: 1. Jak wyżej, fałszywych przyjaciół. Tu na plus. 2. Tonę łez. Da się przeżyć. 3. Dużo miłych chwil przez niekończące się awantury z mężem, które w końcu nas do siebie zbliżyły. 4. Dobre kontakty z częścią rodziny, której i tak nie znosiłam. 5. Mnóstwo kasy, choć pewnie bym ją wydała na coś innego, a tak to mamy dom. 6. Święty spokój i upragnione podróżowanie po świecie. Jeszcze zamierzam trochę pożyć i to nadrobić. 7. Sporo kalorii, tu też na plus. Jeszcze rok temu przeżywałam mały kryzys . Nie mogłam patrzeć na naszą budowę. To przez zmęczenie i niepewność, czy podołamy finansowo z jej ukończeniem . Choć dziś wykończeniówka, jest tak naprawdę wykończeniówką naszą (nie tylko domu) jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że będziemy mieć wkrótce NASZ kąt . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anetina 10.11.2009 09:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2009 no to teraz ja - straciliśmy znajomych, których nasza budowa zweryfikowała jako zazdrośników i kłamczuchów. - straciliśmy ...już 2 wakacje...byliśmy na budowie zamiast na jachciku lub w górach - straciliśmy masę energii i co na plus dla nas TŻ ok.9kg ja 5. - tracimy prawie codziennie masę kasy na pierdoły wykończeniowe - tracimy czas na dojazdy..... ZYSKALIŚMY DOM...my...takie tam ludki ,które nigdy nawet nie marzyły od domu, mamy kawałek swojego ogrodu, mam nowe kalosze, mam uśmiechnięte dzieci, które uwielbiają babrać się w błocie, i które wiedzą co to styropian, pianka, szpachla... ktoś juz to powiedział ja potwierdzam..MY SIĘ ZMIENIAMY przez budowę, bo to jest tak ogromny wysiłek fizyczny i organizacyjny, że pogodzić to wszytko i nie doprowadzić do rozwodu to sztuka... ja też mówię wszystkim,że mi się podoba, nawet jak nie( chyba że faktycznie prosi o opinię) właśnie dlatego że wiem jaki ogrom pracy każdy z nas władował w ten NASZ MAŁY ŚWIAT...., zacytuję coś co kiedyś przeczytałam na forum...może autor się złosi...mnie w gardle ciśnie jak to czytam: Mój DOM nie bogaty i nie biedny, za to bardzo średni; Bez udziwnień i bez szaleństw, ale z worem marzeń. Tych malutkich i tych wielkich, z mnóstwem ciepła i nadziei. ON już czeka .... na przybycie gości ..... I tych nowych i tych starych - co po budowie tylko garstką zostali. To MÓJ DOM - nie bogaty i nie biedny, Przyjacielski i powszedni. ślicznie napisane Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tablo 10.11.2009 10:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2009 musielismy odpuscic kilka swietnych imprez, przepadly bilety na kabaret "Neonowka", na kilka koncertow... nie bylo ani jednego wypadu na narty... zrezygnowalismy z week. w hotelach Nie jezdzilismy ze znajomymi na ryby, na grzyby, na plaze... w calym sezonie bylismy tylko raz na meczu koszykowki, raz na pilce noznej i raz na zuzlu Syn musial zrezygnowac z tenisa -z tego powodu mam ogromne wyrzuty sumienia Wymazalismy z kalendarza wszystkie zagraniczne wyjazdy Nie chodzimy juz do kawiarni i restauracji Przy roznych okazjach dajemy mozliwie jak najskromniejsze kwiaty i prezenty Nie jezdzimy taksowkami - ktores z nas nie pije i wraca autem Zaniechalismy kupowania ksiazek i prasy oraz ciuchow, butow, kosmetykow i wszystkiego bez czego mozna sie obyc...Przyjaciol mamy wspanialych!!! Wspieraja nas. Pozyczaja pieniadze, organizuja wspolny transport, ze wzgledu na nas szukaja tanszych wyjazdow, ale jesli ciagle im bedziemy odmawiac... w koncu zapomna nas zapraszac... bardzo chcialabym z nimi spedzac wiecej czasu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anetina 10.11.2009 10:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2009 musielismy odpuscic kilka swietnych imprez, przepadly bilety na kabaret "Neonowka", na kilka koncertow... nie bylo ani jednego wypadu na narty... zrezygnowalismy z week. w hotelach Nie jezdzilismy ze znajomymi na ryby, na grzyby, na plaze... w calym sezonie bylismy tylko raz na meczu koszykowki, raz na pilce noznej i raz na zuzlu Syn musial zrezygnowac z tenisa -z tego powodu mam ogromne wyrzuty sumienia Wymazalismy z kalendarza wszystkie zagraniczne wyjazdy Nie chodzimy juz do kawiarni i restauracji Przy roznych okazjach dajemy mozliwie jak najskromniejsze kwiaty i prezenty Nie jezdzimy taksowkami - ktores z nas nie pije i wraca autem Zaniechalismy kupowania ksiazek i prasy oraz ciuchow, butow, kosmetykow i wszystkiego bez czego mozna sie obyc... Przyjaciol mamy wspanialych!!! Wspieraja nas. Pozyczaja pieniadze, organizuja wspolny transport, ze wzgledu na nas szukaja tanszych wyjazdow, ale jesli ciagle im bedziemy odmawiac... w koncu zapomna nas zapraszac... bardzo chcialabym z nimi spedzac wiecej czasu no chyba sporo przesadziliście budowa domu nie powinna się odbywac kosztem czegokolwiek a tym bardziej kosztem dziecka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 10.11.2009 11:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2009 Była budowa i była ona a problemem jest to że jej rodzice też budowali tylko wprowadzili się do domu gotowego więc nie wie jak to jest budować swój od podstaw. Coolibeer, przepraszam, ze się tak wtrącam, ale sam upoważniasz do tego piszac to, co piszesz Budowa to poważna sprawa. Czasem ludzie nie wiedzą, jak poważna. Ja tak z 15 lat temu nie wiedziałam. Chciałam budować na siłę, wbrew mojemu mężowi. On nie chciał nawet o tym słyszeć. Ale usiedliśmy, porozmawialiśmy, wytłumaczył mi, że on nie ma ochoty na razie rezygnować z wyjazdów, przyjemności, że nie jest mu to potrzebne. I ja to wtedy uszanowałam. I odpuściłam. Po 15 latach wrócilam do tematu, bo pojawiła się szansa budowania bez kredytu. I wtedy mój mąż sprawę przemyślał i się zgodził. Nadal mieszkanie w domu nie było jego marzeniem, ale rozumiał, że jest moim a wyrzeczenia z tego tytułu uznał za akceptowalne. Dlatego nadal jesteśmy małżeństwem, choć i tak budowa nie przeszła ulgowo i kłótnie były, że hej. U was po prostu zabraklo wspólnego ustalenia priorytetów, mam wrażenie. Dlatego wspólna budowa was przerosła. I tyle... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość coolibeer 10.11.2009 11:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Listopada 2009 Była budowa i była ona a problemem jest to że jej rodzice też budowali tylko wprowadzili się do domu gotowego więc nie wie jak to jest budować swój od podstaw. Coolibeer, przepraszam, ze się tak wtrącam, ale sam upoważniasz do tego piszac to, co piszesz Budowa to poważna sprawa. Czasem ludzie nie wiedzą, jak poważna. Ja tak z 15 lat temu nie wiedziałam. Chciałam budować na siłę, wbrew mojemu mężowi. On nie chciał nawet o tym słyszeć. Ale usiedliśmy, porozmawialiśmy, wytłumaczył mi, że on nie ma ochoty na razie rezygnować z wyjazdów, przyjemności, że nie jest mu to potrzebne. I ja to wtedy uszanowałam. I odpuściłam. Po 15 latach wrócilam do tematu, bo pojawiła się szansa budowania bez kredytu. I wtedy mój mąż sprawę przemyślał i się zgodził. Nadal mieszkanie w domu nie było jego marzeniem, ale rozumiał, że jest moim a wyrzeczenia z tego tytułu uznał za akceptowalne. Dlatego nadal jesteśmy małżeństwem, choć i tak budowa nie przeszła ulgowo i kłótnie były, że hej. U was po prostu zabraklo wspólnego ustalenia priorytetów, mam wrażenie. Dlatego wspólna budowa was przerosła. I tyle... To nie była nasza wspólna budowa. To nie była moja żona tylko kandydatka A wiele rozmów było tylko czasem druga osoba nie umie tego uszanować i się z tym pogodzić Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tablo 12.11.2009 11:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Listopada 2009 no chyba sporo przesadziliście budowa domu nie powinna się odbywac kosztem czegokolwiek a tym bardziej kosztem dziecka budowa zawsze odbywa sie jakims kosztem to rewolucja dla poukladanej rodziny, zmieniaja sie priorytety, brakuje czasu, czesto cierpliwosci Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anetina 12.11.2009 12:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Listopada 2009 no chyba sporo przesadziliście budowa domu nie powinna się odbywac kosztem czegokolwiek a tym bardziej kosztem dziecka budowa zawsze odbywa sie jakims kosztem to rewolucja dla poukladanej rodziny, zmieniaja sie priorytety, brakuje czasu, czesto cierpliwosci odbywa się jakimś kosztem - ale napisałeś to drastycznie dlaczego dziecko musiało zrezygnować z tenisa? ja nie pozwalam, by dziecko straciło na tym, że się budujemy - chodzi na karate, na basen, jak lubi na inne zajęcia też chce jechać na narty ? jeżdzi - nie zabiorę mu tego wszystkiego dlatego, ze się budujemy a kwestia imprez, wyjazdów, no to coś za coś ale to, ze się budujemy, nie przeszkadza nam jeżdzić na ryby, grzyby, czy nad wodę bez przesad sobie daliście wszelkie ograniczenia taksówkami nie jeżdzimy, ja zawsze nipijąca, no bo jest dziecko my zawsze we trójkę łazimy od przyjaciół kasy nie pożyczamy, budowa odbywa się jedynie za to, co my mamy a że przyjaciele uciekną, gdy z nimi się nie będziecie bawić ? - to oznaczałoby, ze żadni z nich przyjaciele przyjaciele pobawią się i przy workach z cementem i siedząc na suporexach Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
EZS 12.11.2009 16:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Listopada 2009 dlaczego dziecko musiało zrezygnować z tenisa? ja nie pozwalam, by dziecko straciło na tym, że się budujemy - chodzi na karate, na basen, jak lubi na inne zajęcia też chce jechać na narty ? jeżdzi - nie zabiorę mu tego wszystkiego dlatego, ze się budujemy a kwestia imprez, wyjazdów, no to coś za coś ale to, ze się budujemy, nie przeszkadza nam jeżdzić na ryby, grzyby, czy nad wodę bez przesad sobie daliście wszelkie ograniczenia Anetina a ja to rozumiem. jako dziecko przeżyłam budowę moich rodziców. To była jazda, nic nie można kupić, każda złotówka w cement. Całe lata chodziłam w jednych spodniach, o ciuchu z peweksu mogłam pomarzyć, na obozy jeździłam tylko dlatego, że strzelałam i miałam sporo wyjazdów treningowo-rekreacyjnych. Wtedy mówiłam tak jak ty - budowa nie powinna ograniczać, ja chcę dzinsy A po kilku latach, gdy rodzice wyprowadzili się do siebie a ja dostałam mieszkanie i po ślubie nie musiałam mieszkać kątem u teściowej, zrozumiałam, że to wszystko nie miało znaczenia. Warto było. Syty głodnego nie zrozumie, prawda stara jak świat... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anetina 13.11.2009 07:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Listopada 2009 Syty głodnego nie zrozumie, prawda stara jak świat... prawda, dlatego ja nie pozwolę, by moje dziecko miało zabrane to, czego ja nie miałam moich rodziców też nie było stać, od swoich nic nie dostali, co nieco się dorobili nam niewiele mogli/mogą dać, dlatego dają pomoc w czynie - tata ciągle u nas na budowie mama jak nie pomaga mi, to chociaż dzieckiem zajmie się dlatego ja wiem, że dla inwestorka budowa ma nie być jedynie tym, co zabiera czas rodziców czy jakieś hobby na pewno nie ma ciuchów ekstra, bo na takie zakupy nie chodzimy, ale na szczęście mamy inne źródła ja też nie kupię drugiej pary spodni, gdy te jedne mam dobre ale nie pozwalam, by to, co inwestorka interesuje, by nie mógł tego robić chce na narty? to jeżdzi chce na karate? to chodzi chce na basen? to chodzi a wyprawa na grzyby czy ryby nic nie kosztuje, no ewentualnie te trochę paliwa ale bez przesad, człowiek nie samą budową żyję dlatego nie będziemy mieć nowych mebli w kuchni, nie będziemy mieć drugiej łazienki, nie będziemy mieć zrobionej sypialni - "kosztem" właśnie tego, ze dziecko nie straci na możliwości rozwijania własnych zainteresowań Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.