Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Co straciliście (oprócz pieniędzy i zdrowia) przez budowę?


Recommended Posts

Az starch sie przyznac, ale uwazam, ze nic nie stracilismy.

Chcielismy dom i mamy dom. Cala reszta to duperele.

 

Cóż..., też tak uważam. Mam dom, który ciągle jeszcze jest zorganizowany na wariackich papierach, potykam się o worki z zaprawą, kafle i kuchnię mam w pełni prowizoryczną i ... jestem szczęśliwa.

Straty- to trochę kasy ( nieuczciwi wykonawcy), 2 lata życia umknęły nie wiem gdzie i kiedy oraz zginęła dwukołowa taczka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 125
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Gość coolibeer
CO wyście się tak uparli na tą budowę dla rodziców ? buduje dla siebie a na razie rodzice będą mieszkali ze mną...

 

tak napisałeś wcześniej - ze budujesz dla rodziców :D

 

 

Rodzicom pomagam spełnić marzenia o swoim domu a nie całe życie w blokach!!

 

A buduje dla siebie

 

Po drugie 22 latka nie pracuje tylko styudiuje ale nie robi nic zeby cos myslec o pracy. Decyzja o rozstaniu zostala podjeta i juz nie jestesmy razem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to teraz ja :wink:

- straciliśmy znajomych, których nasza budowa zweryfikowała jako zazdrośników i kłamczuchów.

- straciliśmy ...już 2 wakacje...byliśmy na budowie zamiast na jachciku lub w górach

- straciliśmy masę energii i co na plus dla nas TŻ ok.9kg ja 5.

- tracimy prawie codziennie masę kasy na pierdoły wykończeniowe

- tracimy czas na dojazdy.....

ZYSKALIŚMY DOM...my...takie tam ludki ,które nigdy nawet nie marzyły od domu, mamy kawałek swojego ogrodu, mam nowe kalosze, mam uśmiechnięte dzieci, które uwielbiają babrać się w błocie, i które wiedzą co to styropian, pianka, szpachla...

ktoś juz to powiedział ja potwierdzam..MY SIĘ ZMIENIAMY przez budowę, bo to jest tak ogromny wysiłek fizyczny i organizacyjny, że pogodzić to wszytko i nie doprowadzić do rozwodu to sztuka...

ja też mówię wszystkim,że mi się podoba, nawet jak nie( chyba że faktycznie prosi o opinię) właśnie dlatego że wiem jaki ogrom pracy każdy z nas władował w ten NASZ MAŁY ŚWIAT...., zacytuję coś co kiedyś przeczytałam na forum...może autor się złosi...mnie w gardle ciśnie jak to czytam:

Mój DOM nie bogaty i nie biedny, za to bardzo średni;

Bez udziwnień i bez szaleństw, ale z worem marzeń.

Tych malutkich i tych wielkich, z mnóstwem ciepła i nadziei.

ON już czeka .... na przybycie gości .....

I tych nowych i tych starych - co po budowie tylko garstką zostali.

To MÓJ DOM - nie bogaty i nie biedny,

Przyjacielski i powszedni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Po drugie 22 latka nie pracuje tylko styudiuje ale nie robi nic zeby cos myslec o pracy. Decyzja o rozstaniu zostala podjeta i juz nie jestesmy razem.

 

słusznie

też bym nie została z facetem, który buduje dom, jeżeli ja tego nie chcę i spędza tam cały wolny czas.

Do tanga trzeba dwojga. decyzja o domu musi być wspólna, bo inaczej są tylko problemy.

Tę decyzję o budowie podjąłeś prawdopodobnie sam, będąc żoną w takiej sytuacji też bym się bala, że całe życie już tak będzie. A małżeństwo to stałe kompromisy, ustalenia i dogadywanie się. Nie ma w nim jednostronnych decyzji.

 

Trzeba sobie poszukać takiego specjalnego, potulnego i cichutkiego materiału na żonę :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Po drugie 22 latka nie pracuje tylko styudiuje ale nie robi nic zeby cos myslec o pracy. Decyzja o rozstaniu zostala podjeta i juz nie jestesmy razem.

 

słusznie

też bym nie została z facetem, który buduje dom, jeżeli ja tego nie chcę i spędza tam cały wolny czas.

Do tanga trzeba dwojga. decyzja o domu musi być wspólna, bo inaczej są tylko problemy.

Tę decyzję o budowie podjąłeś prawdopodobnie sam, będąc żoną w takiej sytuacji też bym się bala, że całe życie już tak będzie. A małżeństwo to stałe kompromisy, ustalenia i dogadywanie się. Nie ma w nim jednostronnych decyzji.

 

Trzeba sobie poszukać takiego specjalnego, potulnego i cichutkiego materiału na żonę :wink:

 

Ale nie wiemy co było najpierw: dom czy "ona" :roll:

Jeśli budowa była już rozpoczęta zanim pojawiła się "ona", to trudno w tym wypadku wymagać rezygnacji z rozpoczętej inwestycji :o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to teraz ja :wink:

- straciliśmy znajomych, których nasza budowa zweryfikowała jako zazdrośników i kłamczuchów......

.[/b] [/color]

 

A może to Wy ich zdanie przyjmowaliście jako zazdrość, a może to Wy nagle staliście się kłamczuchami .... Łatwo kogoś oceniać. Jeśli ktoś mówi, że mu się nie podoba albo, że zrobił by inaczej od razu nie jest zazdrośnikiem. Nie znam Was i Waszych przyjaciół więc, albo przyjaźni nie było .... albo nic nie trwa wiecznie !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takich „przyjaciół” to chyba często budowa (i każda poważniejsza inwestycja świadcząca o zasobności portfela) weryfikuje :wink: .

 

Mamy znajomych do niedawna uważałam, że całkiem dobrych, którzy nagle podczas naszej budowy zaczęli się „szczerze” martwić o nasz budżet. Np. gdy zmieniliśmy auto, potrafili zadzwonić po 3 miesiącach nie odzywania się i pytać: „skąd mamy pieniądze?”, „czy poradzimy sobie z ratami?”, „ile my musimy zarabiać, skoro budowa trwa w najlepsze, a my kupujemy samochód?” itp.

 

Szczyt: potarli nasłać na nas krewnego zajmującego się funduszami inwestycyjnymi, by móc poznać nasze zarobki… Oczywiście odprawiliśmy go hukiem, a oni dostali opieprz.

 

A żeby było śmiesznie, źle im się nie powodzi. Działki kupują w wielkiej tajemnicy itp. Kłamią co do swoich zarobków… Ale zawsze im mało.

 

Już jest tylko znajomość, ale myślę ją szybko zakończyć. Bo choć nie mamy nic na sumieniu, nie chcę mieć Skarbówki, czy innej instytucji, nasłanej przez nich na głowie. A mogą być do tego skłonni. Brrrrrrrrr

 

Cieszę się, że dzięki budowie pozbywam się takich fałszywych znajomości :D .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sumując więcej zyskałam przez budowę niż straciłam :D .

Straciłam:

 

1. Jak wyżej, fałszywych przyjaciół. Tu na plus.

2. Tonę łez. Da się przeżyć.

3. Dużo miłych chwil przez niekończące się awantury z mężem, które w końcu nas do siebie zbliżyły.

4. Dobre kontakty z częścią rodziny, której i tak nie znosiłam.

5. Mnóstwo kasy, choć pewnie bym ją wydała na coś innego, a tak to mamy dom.

6. Święty spokój i upragnione podróżowanie po świecie. Jeszcze zamierzam trochę pożyć i to nadrobić.

7. Sporo kalorii, tu też na plus.

 

Jeszcze rok temu przeżywałam mały kryzys :-? . Nie mogłam patrzeć na naszą budowę. To przez zmęczenie i niepewność, czy podołamy finansowo z jej ukończeniem :( . Choć dziś wykończeniówka, jest tak naprawdę wykończeniówką naszą (nie tylko domu) jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że będziemy mieć wkrótce NASZ kąt :D .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no to teraz ja :wink:

- straciliśmy znajomych, których nasza budowa zweryfikowała jako zazdrośników i kłamczuchów.

- straciliśmy ...już 2 wakacje...byliśmy na budowie zamiast na jachciku lub w górach

- straciliśmy masę energii i co na plus dla nas TŻ ok.9kg ja 5.

- tracimy prawie codziennie masę kasy na pierdoły wykończeniowe

- tracimy czas na dojazdy.....

ZYSKALIŚMY DOM...my...takie tam ludki ,które nigdy nawet nie marzyły od domu, mamy kawałek swojego ogrodu, mam nowe kalosze, mam uśmiechnięte dzieci, które uwielbiają babrać się w błocie, i które wiedzą co to styropian, pianka, szpachla...

ktoś juz to powiedział ja potwierdzam..MY SIĘ ZMIENIAMY przez budowę, bo to jest tak ogromny wysiłek fizyczny i organizacyjny, że pogodzić to wszytko i nie doprowadzić do rozwodu to sztuka...

ja też mówię wszystkim,że mi się podoba, nawet jak nie( chyba że faktycznie prosi o opinię) właśnie dlatego że wiem jaki ogrom pracy każdy z nas władował w ten NASZ MAŁY ŚWIAT...., zacytuję coś co kiedyś przeczytałam na forum...może autor się złosi...mnie w gardle ciśnie jak to czytam:

Mój DOM nie bogaty i nie biedny, za to bardzo średni;

Bez udziwnień i bez szaleństw, ale z worem marzeń.

Tych malutkich i tych wielkich, z mnóstwem ciepła i nadziei.

ON już czeka .... na przybycie gości .....

I tych nowych i tych starych - co po budowie tylko garstką zostali.

To MÓJ DOM - nie bogaty i nie biedny,

Przyjacielski i powszedni.

 

ślicznie napisane :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

musielismy odpuscic kilka swietnych imprez, przepadly bilety na kabaret "Neonowka", na kilka koncertow... nie bylo ani jednego wypadu na narty... zrezygnowalismy z week. w hotelach Nie jezdzilismy ze znajomymi na ryby, na grzyby, na plaze... w calym sezonie bylismy tylko raz na meczu koszykowki, raz na pilce noznej i raz na zuzlu Syn musial zrezygnowac z tenisa -z tego powodu mam ogromne wyrzuty sumienia Wymazalismy z kalendarza wszystkie zagraniczne wyjazdy Nie chodzimy juz do kawiarni i restauracji Przy roznych okazjach dajemy mozliwie jak najskromniejsze kwiaty i prezenty Nie jezdzimy taksowkami - ktores z nas nie pije i wraca autem Zaniechalismy kupowania ksiazek i prasy oraz ciuchow, butow, kosmetykow i wszystkiego bez czego mozna sie obyc...

Przyjaciol mamy wspanialych!!! Wspieraja nas. Pozyczaja pieniadze, organizuja wspolny transport, ze wzgledu na nas szukaja tanszych wyjazdow, ale jesli ciagle im bedziemy odmawiac... w koncu zapomna nas zapraszac... bardzo chcialabym z nimi spedzac wiecej czasu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

musielismy odpuscic kilka swietnych imprez, przepadly bilety na kabaret "Neonowka", na kilka koncertow... nie bylo ani jednego wypadu na narty... zrezygnowalismy z week. w hotelach Nie jezdzilismy ze znajomymi na ryby, na grzyby, na plaze... w calym sezonie bylismy tylko raz na meczu koszykowki, raz na pilce noznej i raz na zuzlu Syn musial zrezygnowac z tenisa -z tego powodu mam ogromne wyrzuty sumienia Wymazalismy z kalendarza wszystkie zagraniczne wyjazdy Nie chodzimy juz do kawiarni i restauracji Przy roznych okazjach dajemy mozliwie jak najskromniejsze kwiaty i prezenty Nie jezdzimy taksowkami - ktores z nas nie pije i wraca autem Zaniechalismy kupowania ksiazek i prasy oraz ciuchow, butow, kosmetykow i wszystkiego bez czego mozna sie obyc...

Przyjaciol mamy wspanialych!!! Wspieraja nas. Pozyczaja pieniadze, organizuja wspolny transport, ze wzgledu na nas szukaja tanszych wyjazdow, ale jesli ciagle im bedziemy odmawiac... w koncu zapomna nas zapraszac... bardzo chcialabym z nimi spedzac wiecej czasu

 

 

no chyba sporo przesadziliście

budowa domu nie powinna się odbywac kosztem czegokolwiek

 

a tym bardziej kosztem dziecka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Była budowa i była ona a problemem jest to że jej rodzice też budowali tylko wprowadzili się do domu gotowego więc nie wie jak to jest budować swój od podstaw. :)

 

Coolibeer, przepraszam, ze się tak wtrącam, ale sam upoważniasz do tego piszac to, co piszesz :D

Budowa to poważna sprawa. Czasem ludzie nie wiedzą, jak poważna. Ja tak z 15 lat temu nie wiedziałam. Chciałam budować na siłę, wbrew mojemu mężowi. On nie chciał nawet o tym słyszeć. Ale usiedliśmy, porozmawialiśmy, wytłumaczył mi, że on nie ma ochoty na razie rezygnować z wyjazdów, przyjemności, że nie jest mu to potrzebne. I ja to wtedy uszanowałam. I odpuściłam. Po 15 latach wrócilam do tematu, bo pojawiła się szansa budowania bez kredytu. I wtedy mój mąż sprawę przemyślał i się zgodził. Nadal mieszkanie w domu nie było jego marzeniem, ale rozumiał, że jest moim a wyrzeczenia z tego tytułu uznał za akceptowalne.

Dlatego nadal jesteśmy małżeństwem, choć i tak budowa nie przeszła ulgowo i kłótnie były, że hej.

U was po prostu zabraklo wspólnego ustalenia priorytetów, mam wrażenie. Dlatego wspólna budowa was przerosła. I tyle...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość coolibeer
Była budowa i była ona a problemem jest to że jej rodzice też budowali tylko wprowadzili się do domu gotowego więc nie wie jak to jest budować swój od podstaw. :)

 

Coolibeer, przepraszam, ze się tak wtrącam, ale sam upoważniasz do tego piszac to, co piszesz :D

Budowa to poważna sprawa. Czasem ludzie nie wiedzą, jak poważna. Ja tak z 15 lat temu nie wiedziałam. Chciałam budować na siłę, wbrew mojemu mężowi. On nie chciał nawet o tym słyszeć. Ale usiedliśmy, porozmawialiśmy, wytłumaczył mi, że on nie ma ochoty na razie rezygnować z wyjazdów, przyjemności, że nie jest mu to potrzebne. I ja to wtedy uszanowałam. I odpuściłam. Po 15 latach wrócilam do tematu, bo pojawiła się szansa budowania bez kredytu. I wtedy mój mąż sprawę przemyślał i się zgodził. Nadal mieszkanie w domu nie było jego marzeniem, ale rozumiał, że jest moim a wyrzeczenia z tego tytułu uznał za akceptowalne.

Dlatego nadal jesteśmy małżeństwem, choć i tak budowa nie przeszła ulgowo i kłótnie były, że hej.

U was po prostu zabraklo wspólnego ustalenia priorytetów, mam wrażenie. Dlatego wspólna budowa was przerosła. I tyle...

 

To nie była nasza wspólna budowa.

To nie była moja żona tylko kandydatka :)

A wiele rozmów było tylko czasem druga osoba nie umie tego uszanować i się z tym pogodzić :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no chyba sporo przesadziliście

budowa domu nie powinna się odbywac kosztem czegokolwiek

 

a tym bardziej kosztem dziecka

 

budowa zawsze odbywa sie jakims kosztem

to rewolucja dla poukladanej rodziny, zmieniaja sie priorytety, brakuje czasu, czesto cierpliwosci

 

 

odbywa się jakimś kosztem - ale napisałeś to drastycznie

dlaczego dziecko musiało zrezygnować z tenisa?

ja nie pozwalam, by dziecko straciło na tym, że się budujemy - chodzi na karate, na basen, jak lubi

na inne zajęcia też

chce jechać na narty ? jeżdzi - nie zabiorę mu tego wszystkiego dlatego, ze się budujemy

 

a kwestia imprez, wyjazdów, no to coś za coś

 

ale to, ze się budujemy, nie przeszkadza nam jeżdzić na ryby, grzyby, czy nad wodę

bez przesad sobie daliście wszelkie ograniczenia

 

taksówkami nie jeżdzimy, ja zawsze nipijąca, no bo jest dziecko

my zawsze we trójkę łazimy :D

 

od przyjaciół kasy nie pożyczamy, budowa odbywa się jedynie za to, co my mamy

a że przyjaciele uciekną, gdy z nimi się nie będziecie bawić ? - to oznaczałoby, ze żadni z nich przyjaciele

przyjaciele pobawią się i przy workach z cementem i siedząc na suporexach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dlaczego dziecko musiało zrezygnować z tenisa?

ja nie pozwalam, by dziecko straciło na tym, że się budujemy - chodzi na karate, na basen, jak lubi

na inne zajęcia też

chce jechać na narty ? jeżdzi - nie zabiorę mu tego wszystkiego dlatego, ze się budujemy

 

a kwestia imprez, wyjazdów, no to coś za coś

 

ale to, ze się budujemy, nie przeszkadza nam jeżdzić na ryby, grzyby, czy nad wodę

bez przesad sobie daliście wszelkie ograniczenia

 

 

Anetina a ja to rozumiem. jako dziecko przeżyłam budowę moich rodziców. To była jazda, nic nie można kupić, każda złotówka w cement. Całe lata chodziłam w jednych spodniach, o ciuchu z peweksu mogłam pomarzyć, na obozy jeździłam tylko dlatego, że strzelałam i miałam sporo wyjazdów treningowo-rekreacyjnych. Wtedy mówiłam tak jak ty - budowa nie powinna ograniczać, ja chcę dzinsy :lol: A po kilku latach, gdy rodzice wyprowadzili się do siebie a ja dostałam mieszkanie i po ślubie nie musiałam mieszkać kątem u teściowej, zrozumiałam, że to wszystko nie miało znaczenia. Warto było.

 

Syty głodnego nie zrozumie, prawda stara jak świat...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Syty głodnego nie zrozumie, prawda stara jak świat...

 

prawda, dlatego ja nie pozwolę, by moje dziecko miało zabrane to, czego ja nie miałam

moich rodziców też nie było stać, od swoich nic nie dostali, co nieco się dorobili

nam niewiele mogli/mogą dać, dlatego dają pomoc w czynie - tata ciągle u nas na budowie

mama jak nie pomaga mi, to chociaż dzieckiem zajmie się

 

dlatego ja wiem, że dla inwestorka budowa ma nie być jedynie tym, co zabiera czas rodziców czy jakieś hobby

na pewno nie ma ciuchów ekstra, bo na takie zakupy nie chodzimy, ale na szczęście mamy inne źródła

ja też nie kupię drugiej pary spodni, gdy te jedne mam dobre

ale nie pozwalam, by to, co inwestorka interesuje, by nie mógł tego robić

chce na narty? to jeżdzi

chce na karate? to chodzi

chce na basen? to chodzi

 

a wyprawa na grzyby czy ryby nic nie kosztuje, no ewentualnie te trochę paliwa

ale bez przesad, człowiek nie samą budową żyję

dlatego nie będziemy mieć nowych mebli w kuchni, nie będziemy mieć drugiej łazienki, nie będziemy mieć zrobionej sypialni - "kosztem" właśnie tego, ze dziecko nie straci na możliwości rozwijania własnych zainteresowań

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...