Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Rak u 50-latka


cygan58

Recommended Posts

O cholera

 

Nie wiem na ile dokładnie został mąż przebadany, są rózne rodzaje guzów, nie każdy to rak (czyli nowotwór złośliwy) a nawet wśród tych złośliwych są jeszcze różne stopnie złośliwości, zaawansowania, odporności na leczenie. Znam co najmniej 2 osoby z tym rozpoznaniem, jedna jest 5 lat po operacji i ma się świetnie, druga ze 2 i wróciła do pracy.

 

Jedno jest pewne, wiele się zmieni ale to jeszcze nie koniec świata i nie wyrok. Nie będę sadził dyrdymałów typu "nie przejmuj się" bo to niemożliwe, ale może warto spojrzeć obiektywnie na to, jak się rzeczy faktycznie mają i co z tego dla Was wynika.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rodzina niech ochłonie, przestanie ryczec i zacznie chorego wspierać.

Tez nie będe pisac, że na pewno bedzie ok, bo nic na pewno. Albo, że musi być dobrze, bo nic nie musi.

Ale nikt tez nie gwarantuje, że na pewno będzie źle.

Jak z ubezpieczeniem chorego? Jak z ubezpieczeniem kredytu? Chodzi o ewentualność utraty zdrowia/choroby uniemożliwiajacej pracę zarobkową. Posprawdzajcie w polisach te zapisy.

Niech się chłop leczy i już. Też znam takich, co się wyleczyli z różnego paskudztwa, a było źle.

O jaka pomoc Ci chodzi?

Jeszcze musze dopisać, że jeden po wyleczeniu doczekał sie na stare lata potomka. Mówili mu, że po naświetlaniach raczej będzie bezpłodny. To niechcacy machnął syna, jak wyzdrowiał.

Więc uszy do góry. Wierzcie w swoich lekarzy - dla nich to chleb powszedni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo wiele zależy od psychiki chorego, tzn. jego postawy wobec choroby. Ważne, aby po szoku spowodowanym diagnozą otrząsnął się i podjął walkę z chorobą. Wiele też zależy od najbliższych osób.

Coraz częściej oprócz leczenia tradycyjnymi metodami stosuje się psychoterapię. Powstała nawet nowa dziedzina medycyny - psychoonkologia. W Polsce już działa wspieranie terapii metodą Simontonów. Tak czy inaczej trzeba wykorzystać wszystkie dostępne sposoby. Pisze się też coraz częściej o wizualizacjach medycznych, które mogą wiele pomóc.

Trzymam kciuki, życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno trzeba uważnie spojrzeć na diagnozę, nie poddawać się emocjom i sprawdzić jakie są możliwości leczenia. To się leczy, wszyscy o tym wiedzą. Jeśli Twój mąż będzie miał wsparcie rodziny a i sam podejmie walkę, nie podda się, ma ogromne szanse na wyleczenie. Tylu ludzi pokonało raka - to nie jest niemożliwe, trzeba przede wszystkim wierzyć, że można pokonać chorobę.

Intensywne leczenie, wykorzystanie metod alternatywnych i dobre nastawienie chorego - to zdecyduje o sukcesie. Trzymam kciuki, życzę Wam wszystkim dużo siły do walki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cygan-50letni człowiek to mężczyzna w sile wieku i ma wiele siły do walki z dziadostwem.A wzięty kredyt wbrew pozorom może być bardzo dobrym motorem do tej walki i motywować do wygrania z chorobą.A Ty Cyganie płacz gdzieś w kąciku a na zewnątrz sila ,nawet udawana i wsparcie.

 

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cyganie - bardzo serdecznie trzymam kciuki...

 

Jak już się weźmiecie na poważnie za diagnozy, leczenie, badania - to emocje same opadną, zobaczysz.

 

Też znam osoby, które po raku żyją i życiem się cieszą. Po pierwszym szoku rzucili się w wir terapii i zaczeli normalnie zyć, nie myśląc cały czas o chorobie - tylko o leczeniu.

 

Bardzo tego życzę Twojemu mężowi i całej Waszej rodzinie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

powiem z autopsji (bron boże nie chce byc pesymista)

 

mój tat znarł majac lat 51 na raka płuc który był w umiejscowiony na lub w śród piersiu i nie mozna było tego operowac tylko pozostala chemai, naswitlania itd..

 

najwazniejsze to niedac poznac i wspierac chorego itd... bo jak sie załamie lub poddda chorobie to bedzie źleeeeeeeeeeeee !!

 

zróbcie jescze u innego badania,potwierdzcie i jak najszybciej do specjalistycznego lekarza on was pokieruje co i jak

 

z tata jeździlismy di Centrum Onkologi do Bydgoszczy (na fordonie) i to jest jedno z najlpeszych miejsc, dobra kadra itd... przyjezdzai tam na naswietlania z aclej polski!!!

 

jeszcze raz podpowiem ze:

 

1. nie poddawajcie sie

2. podnoscie na duchu chorego

3. broń boże nie pokarzcie ze płaczeci przy nim lub zeby zorientowal sie ze wy jestes załamani bo to sie na niego przeniesie

 

p.s. jak bedziesz miał/a pytanie to aj znac na gg lub PW

 

powodzenia bedzie dobrze :) :) :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słyszałam takie stwierdzenie, że komórki rakowe żywią się tylko i wyłącznie białkiem, jeśli nie dostarczamy organizmowi białka - one umierają.

 

Czytałam kiedyś wiele artykułów na ten temat. Czytałam o dietach błonnikowych - może poczytaj, myślę, że warto wspomóc organizm w tej walce.

Czytałam też o tym, o czym napisali przedmówcy - pozytywne nastawienie. Załamanie psychiki jest czymś najgorszym w terapii rakowej, dlatego ani Ty, ani nikt z Waszego otoczenia, nie możecie się poddać !!! Najlepiej byłoby nie mówić na ile to możliwe, znajomym, a nawet rodzinie o tej chorobie.

Mój kolega wyleczył się z raka, miał stopień II, ale On się nie załamał, nie poddał, walczył i wierzył, że się wyleczy, jak mówił swojej żonie o diagnozie - nie uwierzysz, ale powiedział to tak spokojnie i zaraz dodał: "ale nie damy się" ... i się nie dał. Nie miał na szczęście chemioterapii - poddał się jakiejś nowej metodzie, leczył się ambulatoryjnie, myślę, że to też duży plus dla psychiki.

 

Życzę wytrwałości i pozytywnego nastawienia - raka się da wyleczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieje ze wam sie uda wszystko pokonac, i raka i kredyt i wszystko co po drodze... Oczywiscie nie ma recepty, ale podpisuje sie pod powyzszymi, najwazniejsze jest nastawienie do walki...

 

Mam znajoma, poznalem ja kiedy juz miala zaawansowane leczenie raka mozgu.. znam ja juz jakies 6 lat... w tym czasie srednio co rok okazywalo sie ze sa jakies przerzuty, i kolejne naswietlania, operacje itd... nie znam dokladnie przebiegu choroby, ale mnie to przerazalo.. szczerze przyznam ze watpilem... Ona zawsztydzala mnie swoja aktywnoscia zyciowa, robila wiecej rzeczy "społecznie" i zawodowo niz niejeden zdrowy czlowiek.. Nie wiem czy to w wyniku choroby czy juz wczesniej, ale stracila wzrok.. odkad ja znam juz nie widziala.. Dla mnie, ta osoba jest ciaglym wyzwaniem.. Zyje, chce zyc, walczy juz od wielu lat i zwycierza. Nie chce pisac za duzo szczegolow, zeby zachowac jej anonimowosc (nie wiem kto z jej znajomych jest na forum) ale mozna by pisac duzo... Wiem o tym ze w jej zyciu wiara w Boga ma wielkie znaczenie. Dla mnie tez, ale jej wiara mnie zawstydza...

 

Zycze wam, wiary, wytrwałości.. Jak trzeba płakać to płaczcie... płacz też uzdrawia...

pozdrawiam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cygan, Powiem z autopsji... dla równowagi.

 

Np.Religa miał raka płuc i jak wiesz normalnie pracował dalej.

 

Znam gościa, który połowę życia (długiego) spędził po raku z jednym płucem - i nie było to życie złe.

 

3majcie się i jak to piszą do boju.

 

Zresztą wszystko może jeszcze być. Zajrzyj proszę na priv.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MOja mama zachorowała 3 lata temu.

O jej nowotworze dowiedziałam się pierwsza i to jeszcze przed nią, od jej koleżnaek z labolatoruim szpitalnego.

To ja przekazałam tego niusa, postawiłam do pionu, przez 39 dni pobytu w szpitalu (z 40) byłam z nią.

I to ja miesiąc poźniej urodziłam jej jedyną wnuczkę.

To był najgorszy i najlepszy okres w moim życiu.

Bałam się, że jedno życie musi się skończyć by ustąpić miejsca drugiemu.

 

Celowo piszę o sobie, bo to ważne byś i Ty walczyła - to on też będzie!

Nie daj mu się mazać, żadnej taryfy ulgowej. Tak ma to widzieć. Apatia jest dla chorego najgorsza.

 

Nikt nie dawał większych szans. Gdyby nie to że była niedokładnie zdiagnozowana, to nawet by jej nie otworzyli do operacji. Po prostu nie dojrzeli wszytskiego i myśleli że nowotwór jest mniejszy.

Potem chemia i radioterapia.

 

Żyje!!!!

Nie napiszę Ci, że jest zdrowa, bo tego nie wiem (a nawet gdybym wiedziała, to i tak bałabym się zapeszyć).

Radzi sobie świetnie. Pomaga mi przy córce. Uprawia działkę. Energii, by się ze mną kłócić ma za 1000 bab!

Cieszę się z każdego dnia.

 

A Ty?

Walcz o męża, o siebie, bo ta choroba niszczy nie tylko samego pacjenta.

Patrz lekarzom na ręce, ale szanuj ich bo robią kawał dobrej roboty.

Uda się i nie myśl, że może być inaczej. I nie wierz tym, którzy będą kazali Ci się poddać.

 

Trzymam kciuki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Ja przez nowotwor nie rozpoczełam budowy..bo juz mialam ruszac a badanie wykazalo ze rak..i zamiast jezdzic na bodwe jezdziłam na Waweslka...rak usuneli, chemie i radio dali i nadal zyje..mało tego ..mam teraz wikesze plany na zycie i apetyt niz przed rakiem...chce zyc..i cenie sobie kazdy dzien...jako dar..

a dom mam nadal zamiar budowac...bo bardzo wazne jest w chorobie aby miec cel i do niego dazyc..nie moze wystapic apatia i poczucie ze wszystko i tak nie ma sensu bo umre..

znam mnostwo ludzi , ktorzy pokonali raka i zyja..i maja sie bardzo dobrze..

moja kolezanka...12 lat ciagnie..rak w jednej piersi..potem w drugiej..potem przerzuty...i wyszła ..juz jest dwa lata po przerzutach w kosci i na wątrobie..

druga wyszła z przerzutow mozgu..miala operacje i naswietlania a w tym roku zrobiła sobie rekonstrukcje cycka...

ale one wszystkie mowia..ze maja prawdziwe przekonanie..ze chca zyc...

bo jest kontrowersyjna teoria..ze raka sami sobie sprowadzilismy na siebie przez swoje myslenie..i swoim mysleniem mozemy z niego wyjsc zwyciesko...

rak to nie smierc..to jeszcze nie koniec..to walka...i jest mnostwo osob ktore ta walke wygrywa...nawet majac rak płuc

rak to zólte swiatełko od Boga..ktore mowi...człowieku ..zmien swoje zycie.....

masz jeszcze czas aby je zmienic...

zatrzymaj sie, nie pedz, nie stresuj sie, dbaj o siebie, o zycie o duchowosc o bliskich, usmiechaj sie..zyj...ciesz sie z zycia...Rak to ostrzezenie od Boga i dlatego warto je sobie wziaśc tak na serio do serca..i zmienic wszystko co było zle w naszym zyciu...

uczepcie sie jak rzep, zycia i Boga...taka moja rada...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzien dobry,

serdecznie dziekuje za slowa wsparcia.

To byly bardzo trudne dni. Dla nas wszystkich. Maz jest w szpitalu.

Dzisiaj mial znow badania. Guz powiekszyl sie. Jutro beda probowac zmniejszyc go laserem, aby drugie pluco nie pozbawic powietrza i uniknac innych powiklan.

Jutro wiec zaczyna sie walka, potem chemia i naswietlanie.

Trudno o tym rozmawiac, ale wiare i nadzieje mamy wszyscy

pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

przyłączam się do opinii forumowiczów, walczyć, nie poddawać się i cieszyć się każdą chwilą.

Nie myśleć pesymistycznie, będzie ciężko, chemia daje się we znaki i to bardzo, wymioty, grzybice, aplazja to częste dolegliwości towarzyszące.

Pamiętaj, my też się budujemy, ale nikt nie daje gwarancji, że rano wychodzimy do pracy i że wieczorem wrócimy do domu. Nikt nie zna dnia ani godziny. Tak więc nie można rezygnować ze swoich planów, bo...

Trzymam kciuki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...