Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do Mysiego domu


78mysz

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 14,5k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

... dzień dobry :)

 

 

tu się zgadzam... że o ile w wycieczce nie ma nic złego... o tyle przewoźnikowi trzeba na ręce patrzeć... a dokładnie to na samochód :) który podstawia...

 

ale to można zgłosić na policji i oni przeprowadzają kontrolę pojazdu :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To sie rozumie samo przez się. Ale ja w dalszym ciągu nie mówię o stanie technicznym pojazdu , a o jego dostosowaniu do przewozy małoletnich.

 

No bo wyobraźmy sobie co się dzieje , jak dzieciaki są przewożone bez zapięcia.

I jest ich kilkanaście , a może ponad dwadzieścia sztuk.

 

I dwie opiekunki na przykład.Wstają na tych swoich siedzeniach , schodzą z nich , idą zobaczyć jaka lalkę ma koleżanka trzy siedzenia dalej , zwieszają się przez oparcie itd...itp.

Załóżmy ,że autokar jedzie 60 - 70 na godzinę.nie jest to zawrotna prędkość podróżna.

 

A teraz wyobraźmy sobie,że ten blaszak zderza się z samochodem , który jechał z naprzeciwka.Albo,że wpada do rowu....

 

W takiej sytuacji tymi dzieciakami miota bez ładu i składu po wnętrzu tego auta.

I dlatego moim zdaniem bus do przewozu dzieci powinien być do ich przewozu przystosowany. A jak nie jest , to no fucking way , żebym pozwoliła swojemu dziecku podrózować w ten sposób.

Tak jak mówię , nie chcę jej pozbawiac możliwości uczestnictwa w wycieczce , więc zawiozę ją sama.W foteliku.

 

Albo niech jada pociągiem.

 

A swoją drogą ciekawe jak to regulują przepisy.

Parę ładnych lat temu jeździłam autokarami i po Polsce i za granicę .I miały opcję pasów przy fotelach. I uważam ,że słusznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam się :D

 

ja też jestem za tym, żeby autokary miały pasy bezpieczeństwa.

 

Jednak w naszym kraju nie ma takiego wymogu, więc właściciele się tym nie przejmują i nie montują. To karygodne, aby małe dzieci przewozić bez odpowiedniego zabezpieczenia. To samo dotyczy taksówek, bo w nich dziecko też można legalnie przewozić bez fotelika. Całe szczęście niektóre firmy taksówkowe mają samochody z fotelikami, ale jest to ich dobra wola.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorki , że sie tak rozpisałam , ale ciut mnie zdrzaźniło , że podpinacie kwestię troski o bezpieczeństwo przewozu dzieci pod nadopiekuńczość.Niesłusznie moim zdaniem . :roll:

 

Dobroszka ja Cię rozumiem :)

 

ale w Polsce nie ma prawnego obowiązku posiadania przez autobusy pasów bezpieczeństwa... a jeśli nie ma... to nie masz podstaw żądać od przewoźnika takiego sprzętu... owszem można poszukać takiego który je ma, ale on może być droższy, a jak znam rodziców to w takich sytuacjach chodzi o maxymalne obniżenie kosztów - pamiętam to ze swoich lat szkolnych :)

 

... a z tym no fucking way... to sie ciut wstrzymaj... bo już widzę, jak Twoja gimnazjalna panna pozwala się wieźć rozhisteryzowanej mamusi na wycieczkę w góry, bo autobus nie ma pasów... narobisz jej obciachu jak cholera i wierz mi postawi Ci się... i pomijam to że w autobusie jest przeważnie najfajniej, jest ustalane kto z kim śpi w pokoju, kogo lubimy a kogo nie... a niobecni jak wiesz nie mają racji...

 

Twoje argumenty że dbasz o jej bezpieczeństwo do niej nie trafią.... uzna, to za ingerencję w jej życie, oczywiście zawsze możesz jej zabronić jechać... ale pytanie czy to o to chodzi...

 

... jedyna nadzieja w tym, że do tego czasu pasy staną się wymagalne i już :)

 

 

kochana a pociągiem nie wszędzie się da :) w Bieszczady na przykład nie bardzo :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do spacerów.

Uważam, ze faceci muszą się oswoic z dzieckiem, na to trzeba czasu, w różnych sprawach moze więcej, albo mniej. Maja nie wychodziła sama z ojcem jak była mała. Po pierwsze dlatego ze mezczyzna nie rozumie malucha, po drugie jak się kąpałam to nie chciała z nim zostawac i nieraz sie darła z pol godziny nim wyszłam z wanny. Po trzecei jak dziecko nie powie to sie malo który facet domysli. Po czwarte- ataki krtani i zadławiena- mąz nie umiałby sobie poradzic.

Teraz jest inaczej. Mogą wyjsc razem, bo wiem ze jak Majce bedzie zimno to powie tacie, ze jak bedzie glodna to cos kupią, a jak bedzie chciała pic to też dostanie. To może być postrzegane jako nadopiekuńczośc, ale dla mnie jest to tylko i wyłącznie zapobieganie tym cholernym atakom krtaniowym. Ma nie zmarznąc i ma dużo pić.

Ojcem sie nie zostaje z dnia na dzien, nabieranie ojcostwa to długi proces, przynajmniej w porównaniu do macierzyństwa. Nie czuje sie nadopiekunczą matką. Uwazam, ze skoro wkładałam w imadlo od maleńkości swoje dziecko po to zeby było troche bezpieczniej to należy to robić nadal. To jest konsekwencja. Dziecko darło sie w trasie, ale jechalo w foteliku i basta. Wiadomo jaki słaby kręgosłup mają maluchy. Moja Maja jest nauczona jazdy w foteliku i jest to zasada nie do złamania.

Uważam, ze byle telepka autokarowa moze uszkodzić dziecko, a nawet zabić. Dlatego moim zdaniem autokary do przewozu maluchów powinny być pozabezpieczane pasami, jak każde inne auto. Pamiętajmy ze w czasie ewentualnego zderzenia, nawet nie z winy kierowcy, prędkośc zderzenia wynosi od około 100 km(przy zachowaniu przepisowej w mieście prędkości) do prędkości skrajnych rzędu 150-180-200km/h. Przecież tu działają masakryczne siły.

Żeby uzmysłowic podam przykład z zycia.

Matka z babcią i małym dzieckiem jechały ze wsi do wsi. Babcia trzymala wnusia na kolanach. Matka zahamowała gwałtownie, dziecko nie przeżyło, choć nie uderzyło się wcale. Zerwany rdzeń.

Czegoś takiego nie załagodzi posiadanie większej liczby dzieci. Mówimy o tym, ze pewnych rzeczy możemy uniknąć i dlatego podejmujemy starania. to jest jak zamykanie drzwi na klucz przy wychodzeniu z domu. Przecież nie każde wyjscie jest obarczone ryzykiem kradzieży. Czujecie sie przewrażliwione wykonując ten zabieg?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorki , że sie tak rozpisałam , ale ciut mnie zdrzaźniło , że podpinacie kwestię troski o bezpieczeństwo przewozu dzieci pod nadopiekuńczość.Niesłusznie moim zdaniem . :roll:

 

 

Czytałam między wierszami post Myszy i przypomniały mi się moje rozterki na podłożu choroby dziecka, nie było to tylko związane z podróżowaniem. Ale problem z tchawicą małej Myszki wyczula matkę na inne zagrożenia - tak to odebrałam. A dobrze, że przy okazji rozwija się cała dyskusja bezpieczeństwa jazdy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.... kochne, ale je TEŻ jestem zdania, że pasy być powinny w autobusach.. i to nie tylko tych do przewozu dzieciaków...

 

... ale póki co to są nasze pobożne życzenia... i dopóty wyższa instancja tego nie zmieni - nie bardzo mamy pole manewru. No owszem można szukać przewoźnika z nowym autobusem z pasami. To zawsze można. Ale tu wielu rodziców stanie Wam kosą - bo to oznacza wyższy koszt. A nie każdy jest skłonny dać więcej jak może dać mniej i tez jakoś będzie. Nie każdy wszędzie widzi ryzyko wypadku... nieszczęścia.

 

Ja do niedawna jeżdziłam bez pasów... mało tego nie uważałam tego za grzech główny. Teraz się to zmieniło... Wasza nagonka poskutkowała... zapinam siebie, dzieci i drę się na Szanownego by zapinał :) ale pamiętam swoje podejście - i wiem, że nie byłam sama ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorki , że sie tak rozpisałam , ale ciut mnie zdrzaźniło , że podpinacie kwestię troski o bezpieczeństwo przewozu dzieci pod nadopiekuńczość.Niesłusznie moim zdaniem . :roll:

 

 

Czytałam między wierszami post Myszy i przypomniały mi się moje rozterki na podłożu choroby dziecka, nie było to tylko związane z podróżowaniem. Ale problem z tchawicą małej Myszki wyczula matkę na inne zagrożenia - tak to odebrałam. A dobrze, że przy okazji rozwija się cała dyskusja bezpieczeństwa jazdy

 

Ja generalnie jestem wyczulona na wiele róznych problemów związanych z bezpieczeństwem,nie tylko w trasie. Zabezpieczenia ppoż, zabezpieczanie okien w blokach, osłanianie kontaktów przy małych dzieciach, higiena, zwłaszcza w miejscach publicznych, poręcze i klamki publiczne, kleszcze. Nie czuję sie przy tym ani zniewolona tymi problemami, ani ograniczona. Pewne rzeczy są poprostu tak naturalne jak oddychanie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nitka otóż może się zdziwisz , ale uważam , że wszystko jest do wypracowania , nawet z gimnazjalną panną.

I nie teoretyzuję bezpodstawnie , bo mam brata w gimnazjum. I moi rodzice , mający takie samo podejście do sprawy bezpieczeństwa przewozu potrafili się z nim dogadać.

I nikt nie robi problemu.Zazwyczaj jest tak , że większa grupa rodziców nie godzi się na takie przewożenie ich dzieci , więc dogadują się między sobą i wiozą delikwentów po dwóch , trzech w samochodzie.

Nie ma w tym żadnego obciachu.A jeśli dziecko od małego było wożone w foteliku , jak również rozmawiano z nim dlaczego tak się robi , zazwyczaj nie traktuje tego , jako ograniczenie swojej wolności , a jako standard.

Wychowujemy dzieci w myśl pewnych zasad.I zdaję sobie sprawę , że niektóre z nich w wieku dorastania i nastoletniej głupawicy dziecko może naciągnąć czy złamać.Oby nie :-)

Ale też nie zgodzę się na to , żebym ja sama odpuszczała pewne zasady,żeby nie robić "obciachu".

 

I nie zgodzę się , że nie mamy pola manewru.Jeśli mamy samochód mamy pole manewru.Jeśli bardziej liczy się dla nas bezpieczeństwo i życie dziecka niż jego chwilowe niezadowolenie mamy wybór.

Jeśli ktoś nie widzi niczego nagannego w bezpasowym przewozie dzieci i liczy na to , że "się uda" to jest jego wolna wola i ryzyko , które podejmuje.

Oczywiście , że i mnie wiozącej własne dziecko może się przydarzyć wypadek , ale wtedy przynajmniej mam śwadomość , że fotelik czy pasy mają szansę uchronić mnie i moje dziecko przed najgorszym.

 

Dziewczyny wiem , że zgadzamy się co do meritum.

Powtarzam , wkurzyło mnie ciut podpięcie rozterek Myszy odnośnie przewozu dzieci pod nadopiekuńczość.Moim zdanie jej rozterki to przejaw odpowiedzialności.Kropka.

A w Wawie jeszcze dwa lata temu jeździła JEDNA taxówka , mająca fotelik do przewozu dzieci. Co w stolicy cywilizowanego kraju należącego do UE uważam za skandal.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.... no cóż jeśli masz sytuację jak mówisz - to gratuluję....

 

 

wierz mi w moim miasteczku rodzice uznali by to za wydziwianie... dekilatkie to nazywając. Tam nikt z braku pasów nie robił halo - po prostu uznali , że odpowiedzialność bierze kierowca i przewoźnik i to ich rolą jest zapewnić pełne bezpieczeństwo nawet w przypadku braku pasów... i tyle.

 

... a ja w wieku "gimnazjalnym" w życiu nie pozwoliłam bym sobie na to by mnie jako jedyną wiozła mamusia gdziekolwiek... zrobiłabym potworną awanturę, a jeśli nie poskutkowałaby to wolałabym udać chorą i nie jechać... ale ja nigdy grzeczna nie byłam :) i może dlatego nieco inaczej to widzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zostałam wychowana w poczuciu , że w przypadku pewnych pryncypiów nie jest istotne , że zostanę uznana za histeryczkę czy dziwadło.I mam to głeboko w d.....

Jako nastolatka pewne reguły naginałam , z pewnymi zasadami rodziców sie nie zgadzałam - choć teraz z perspektywy casu i jako matka przyznaję im rację.

Zawsze w wieku dorastania kontakty rodziców i dzieci przypominają przeciąganie liny.

Pewnie moim rodzicom nie podobało się to , że w ramach experymentów alkoholowych zdarzało mi się przeholować :lol: , ale też nie spotykałam się z ich strony z potępieniem.

 

Ale też nie sięgnęłam nigdy po dragi czy papierosy, choć wiele osób z mojego otoczenia podejmowało te próby .

 

To,że wszyscy naokoło coś robią , jeszcze nie oznacza,że i my musimy.

 

Nie mogę powiedzieć , że byłam grzeczną nastolatką.Pewnie zafundowałam moim rodzicom sporo siwych wlosów na głowie. Z ojcem nie utrzymuję kontaktów w ogóle.Ale to już inna historia.

Ale mimo mojego buntu były kwestie , w których obie strony potrafiły się dogadać.

 

I mam nadzieję,że z moim dzieckiem uda mi się wypracować takie porozumienie , które w podstawowych kwestiach nie będzie wymagało walki i szarpaniny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.... no cóż jeśli masz sytuację jak mówisz - to gratuluję....

 

 

wierz mi w moim miasteczku rodzice uznali by to za wydziwianie... dekilatkie to nazywając. Tam nikt z braku pasów nie robił halo - po prostu uznali , że odpowiedzialność bierze kierowca i przewoźnik i to ich rolą jest zapewnić pełne bezpieczeństwo nawet w przypadku braku pasów... i tyle.

 

... a ja w wieku "gimnazjalnym" w życiu nie pozwoliłam bym sobie na to by mnie jako jedyną wiozła mamusia gdziekolwiek... zrobiłabym potworną awanturę, a jeśli nie poskutkowałaby to wolałabym udać chorą i nie jechać... ale ja nigdy grzeczna nie byłam :) i może dlatego nieco inaczej to widzę.

 

Ja też nie byłam nigdy grzeczna, ale tu chodzi o pewną świadomośc i rozsądek, do którego Polaki jeszcze nie dorosły(jak w wielu kwestiach). Zresztą jak mówiłam, zbuntowałaś się kiedykolwiek i przestałaś oddychac, albo nie zamykałaś drzwi do domu w wyrazie protestu? Nie nigdy. Są rzeczy fundamentalne, których raczej nie bierze się pod uwagę przy naginaniu. Jesli płaci się grubą kasę na przedszkole, to ja dołoze wiecej jak zeby moje dziecko jechalo w pasach. Bo ma być bezpieczne. Uważam,tez ze na jedną wycieczkę w roku przedszkole powinno samo zapewnic taki lepszy autokar bez pisknięcia nawet i to obojetnie czy państwowe czy prywatne. O większe dzieci sie boimy, a to są maluchy, które nie są w stanie nijak zareagować nawet na głupie hamowanie.

Normy to normy, ale pamietajmy ze normy idą po najmniejszej linii oporu, jak z tym ociepleniem

Trzeba o tym wszystkim mówic i budzić swiadomość, państwo o to nie dba, niestety. Bedziemy szli do Europy jeszcze sto lat i tak nie dojdziemy, przez własna głupotę, zatwardziałośc i kombinatorstwo. Mówie ogólnie rzecz jasna

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do spacerów.

Uważam, ze faceci muszą się oswoic z dzieckiem, na to trzeba czasu, w różnych sprawach moze więcej, albo mniej. Maja nie wychodziła sama z ojcem jak była mała. Po pierwsze dlatego ze mezczyzna nie rozumie malucha, po drugie jak się kąpałam to nie chciała z nim zostawac i nieraz sie darła z pol godziny nim wyszłam z wanny. Po trzecei jak dziecko nie powie to sie malo który facet domysli. Po czwarte- ataki krtani i zadławiena- mąz nie umiałby sobie poradzic.

 

Oj, myszo, na bazie dyskusji na temat słuszny, choć nie wiem, czy w Polsce w ogóle realizowalny, udało ci się wrzucić kamyk do mojego ogródka. Od razu ostrzegam, że jest to dygresja właściwie nie powiązana z podstawowym tematem, ale od tego są dygresje.

Otóż są babki i babki, są faceci i faceci. Widzisz, czasem to matka musi mieć czas na oswojenie się z dzieckiem, czasem nawet - mimo szczerej chęci i instynktów - nigdy nie uda się jej do końca. I czasem to facet znacznie lepiej czyta komunikaty dziecka, choć w naszym społeczeństwie może to być potraktowane - przez obie płcie - jako nie do końca normalne, a przynajmniej odległe od wizerunku męża, który powinien siedzieć w pracy i nieprzesadnie mieszać się w to, co się dzieje w domu. Tak się złożyło że pierwsze godziny życia mojej starszej córki spędziłem z nią ja. Po podjęciu - poprzedzonej walką wewnętrzną, bo bałem się że Zu popsuję - decyzji, że jednak wyjmę ją z tego szklanego pojemnika. Chodziłem z nią na rękach po szpitalnym korytarzu. I tak naprawdę od tamtej chwili to ja wiedziałem lepiej, czego ona potrzebuje, w jaki sposób uspokoić ją, kiedy miała kolki, co bardziej lubi, a czego nie, itd itp. Co prawda byłem daleki od stwierdzenia, że matki lepiej do tego nie mieszać, bo musi się oswoić, ale to jakoś tak samo wyszło. Ja wiedziałem, gdzie są lekarstwa, ja rozmawiałem z lekarzami, ja decydowałem, kiedy podać jakie lekarstwo, ja pilnowałem, żeby w lodówce było to, co dzieci jedzą i lubią, ja kupowałem im ciuchy i pilnowałem, żeby były uprane i uprasowane. O tym, że to nie jest oczywiste, przekonałem się dopiero przy pani barrankowej.

I tak naprawdę do dziś, kiedy moja starsza panna wchodzi w najbardziej fiubździulny wiek gimnazjalny to ja mam z nią lepszy kontakt i - mam nadzieję - tak zostanie, choć wiele w międzyczasie się zmieniło. Dlatego źle reaguję, kiedy ktoś mówi, że "facet sobie nie poradzi, bo nie umie odczytywać komunikatów dziecka, musi się z dzieckiem oswoić". Pewnie czasem tak jest, ale naprawdę nie zawsze. Uratowało cię stwierdzenie "MAŁO KTÓRY facet się domyśli" :wink: Bo inaczej to by była taka awantura, że hoho :D :D :D

A wracając do głównego tematu bezpieczeństwa - to tak naprawdę w przypadku przedszkolaków autokar powinien mieć nie tylko pasy, ale - najlepiej zintegrowane - poddupniki, i całkowicie się zgadzam z przedmówczyniami, tylko niech mi ktoś znajdzie tak wyposażony autokar :evil: Tak się jednak akurat składa, że współpracujemy z Forum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. I kto wie, może się jakiś ruch społeczny uda wykrzesać, żeby wprowadzić sensowne zapisy o przewozie dzieci? Popróbujem, choć z pewnością przed myszową wycieczką już nie zdążymy.

PS. My też odwoziliśmy dziecko domowe na obozy samochodem, bo pani barrankowa powiedziała autobusu nie. A jak raz wracał autobusem, to się okazało, że został złapany do kontroli i był niesprawny...

Dużo tego wyszło. :oops:

Dzień dobry wszystkim :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do spacerów.

Uważam, ze faceci muszą się oswoic z dzieckiem, na to trzeba czasu, w różnych sprawach moze więcej, albo mniej. Maja nie wychodziła sama z ojcem jak była mała. Po pierwsze dlatego ze mezczyzna nie rozumie malucha, po drugie jak się kąpałam to nie chciała z nim zostawac i nieraz sie darła z pol godziny nim wyszłam z wanny. Po trzecei jak dziecko nie powie to sie malo który facet domysli. Po czwarte- ataki krtani i zadławiena- mąz nie umiałby sobie poradzic.

 

Oj, myszo, na bazie dyskusji na temat słuszny, choć nie wiem, czy w Polsce w ogóle realizowalny, udało ci się wrzucić kamyk do mojego ogródka. Od razu ostrzegam, że jest to dygresja właściwie nie powiązana z podstawowym tematem, ale od tego są dygresje.

Otóż są babki i babki, są faceci i faceci. Widzisz, czasem to matka musi mieć czas na oswojenie się z dzieckiem, czasem nawet - mimo szczerej chęci i instynktów - nigdy nie uda się jej do końca. I czasem to facet znacznie lepiej czyta komunikaty dziecka, choć w naszym społeczeństwie może to być potraktowane - przez obie płcie - jako nie do końca normalne, a przynajmniej odległe od wizerunku męża, który powinien siedzieć w pracy i nieprzesadnie mieszać się w to, co się dzieje w domu. Tak się złożyło że pierwsze godziny życia mojej starszej córki spędziłem z nią ja. Po podjęciu - poprzedzonej walką wewnętrzną, bo bałem się że Zu popsuję - decyzji, że jednak wyjmę ją z tego szklanego pojemnika. Chodziłem z nią na rękach po szpitalnym korytarzu. I tak naprawdę od tamtej chwili to ja wiedziałem lepiej, czego ona potrzebuje, w jaki sposób uspokoić ją, kiedy miała kolki, co bardziej lubi, a czego nie, itd itp. Co prawda byłem daleki od stwierdzenia, że matki lepiej do tego nie mieszać, bo musi się oswoić, ale to jakoś tak samo wyszło. Ja wiedziałem, gdzie są lekarstwa, ja rozmawiałem z lekarzami, ja decydowałem, kiedy podać jakie lekarstwo, ja pilnowałem, żeby w lodówce było to, co dzieci jedzą i lubią, ja kupowałem im ciuchy i pilnowałem, żeby były uprane i uprasowane.

I tak naprawdę do dziś, kiedy moja starsza panna wchodzi w najbardziej fiubździulny wiek gimnazjalny to ja mam z nią lepszy kontakt i - mam nadzieję - tak zostanie, choć wiele w międzyczasie się zmieniło. Dlatego źle reaguję, kiedy ktoś mówi, że "facet sobie nie poradzi, bo nie umie odczytywać komunikatów dziecka, musi się z dzieckiem oswoić". Pewnie czasem tak jest, ale naprawdę nie zawsze. Uratowało cię stwierdzenie "MAŁO KTÓRY facet się domyśli" :wink: Bo inaczej to by była taka awantura, że hoho :D :D :D

A wracając do głównego tematu bezpieczeństwa - to tak naprawdę w przypadku przedszkolaków autokar powinien mieć nie tylko pasy, ale - najlepiej zintegrowane - poddupniki, i całkowicie się zgadzam z przedmówczyniami, tylko niech mi ktoś znajdzie tak wyposażony autokar :evil: Tak się jednak akurat składa, że współpracujemy z Forum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. I kto wie, może się jakiś ruch społeczny uda wykrzesać, żeby wprowadzić sensowne zapisy o przewozie dzieci? Popróbujem, choć z pewnością przed myszową wycieczką już nie zdążymy.

PS. My też odwoziliśmy dziecko domowe na obozy samochodem, bo pani barrankowa powiedziała autobusu nie. A jak raz wracał autobusem, to się okazało, że został złapany do kontroli i był niesprawny...

Dużo tego wyszło. :oops:

Dzień dobry wszystkim :wink:

 

Barranku drogi. Własnie dodałam do tego wszystkiego slowo generalnie, nie omawiałam konkretnych przypadków. Ja zdaje sobie sprawę, ze nie jeden facet ma w sobie więcej ojcostwa niz matka macierzyństwa. Mówilam tylko o ogolnych predyspozycjach obydwu "ras".Nie rozwodzę sie nad wyższościa kobiet nad męzczyznami ani na odwrót. Uzupełniamy się i to najlepsza opcja z korzyscią dla wszystkich

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...