mayland 12.07.2009 21:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lipca 2009 Tak sobie przeczytałam kolejny raz ten wątek.... Chyba nie umię pisać i mówic o swoich relacjach z matką..... Strasznie miękka sie robię... Zresztą to i tak nic nie zmieni, nie wróci straconych lat i nie zmieni biegu wydarzeń. Dobrze wiedzieć, ze nie jest człowiek sam... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 12.07.2009 22:25 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lipca 2009 Nie, Maylandzik, nie jesteś sama. Zadziwiające ale ludzi z takimi wspomnieniami jest więcej niż mniej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 12.07.2009 22:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lipca 2009 Mayland .... dobrze wiedzieć, dobrze - nie czuje się człowiek jak dziwak jakiś Ja odniosłam swój mały sukces - może nawet nie przez pisanie, tylko czytanie innych , pozbycie się wyrzutów sumienia - potrafię teraz być bardziej asertywna w stosunku do swojej mamy. Potrafię jej powiedzieć : "nie będe z Tobą o tym rozmawiała" lub dośc oschle rozmawiać i zakończyć połączenie jeśli mówi o rzeczach o których ja nie chcę słuchać . Na pytanie "co masz jutro na obiad" kiedyś wyśpiewałabym jak skowronek bez zastanowienia co mam na tydzień naprzód . Dziś rozmowa telefoniczna wyglądała tak : mama: co masz jutro na obiad? ja: a w jakim celu pytasz - po co jest Ci potrzebna ta informacja ? mama: bo wróciłam ze wsi, jagody przywiozłam i pierogi chciałabym zrobić bo wiem, że lubicie ja: no to mogłaś od razu powiedzieć, a nie wypytywać ... na jutro mam już obiad , ale pierogi możesz zrobić we wtorek - zajrzymy jest różnica? jest różnica znaczy , że jest poprawa w moim zachowaniu - znaczy ku dobrem idzie i nie mogę się poddawać To jest rozmowa z rodzaju tych "małych kroczków" ...mała rzecz a cieszy Prawdziwie trudne rozmowy są w tematach moich samodzielnych wyjść, wyjazdów ..... ona nadal nie rozumie, że cokolwiek bym nie robiła - są to moje decyzje bo dorosła jestem . Mogę kiedy chcę, z kim chcę , gdzie chcę i w jakim celu chcę się spotkac , wyjść, wyjechać i nic jej do tego. Nie rozumie , ze to są moje sprawy i ewentualnie jedyną osoba z którą mogłabym cokolwiek w tych tematach ustalać jest mój mąż. Ale na tej płaszczyźnie także się "nie daję" .... o swoich decyzjach - jeśli pyta - informuje oschle , krótko i na temat , a jeśli rozmawiać nie chcę - mówie po prostu że nie będe o tym z nią rozmawiać , odwraam się i zajmuję czymś innym lub wychodzę. Oczywiście się oburza, obraża .... ale na mnie to już nie działa , to sa jej uczucia - nie moje i cokolwiek sobie z nimi zrobi, nic mi do tego - dorosła jest . Ostatnio z czegoś mi sę tłumaczyła - już nie pamiętam dokładnie , ale pamiętam co jej odpowiedziałam: "mogłabyś nago tańcować na swoim własnym osobistym balkonie i śpiewać przy tym hymn angielski - to nie moja sprawa, dorosła jesteś" mina mamusi - bezcenna boszszsszz... ale się rozgadałam , ale po tak długiej przerwie w pisaniu chciałam się pochwalić swoimi małymi sukcesami w temacie .... mam nadzieje, że to nie ostatnie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mazepa 13.07.2009 07:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2009 Pozwólcie, że dorzucę coś od siebie... Z moja mamą mam super kontakt, pogadamy, powspominamy, wyżalimy się wzajemnie. Ale ja całe życie mieszkałam z mamą, a teraz postawiłam dom obok mamy, więc nadal razem - ale osobno. Zapewne na takie dobre relacje miały wpływ przeżycia z dzieciństwa: domowa patologia, totalna trauma, często wspólnie walczyłyśmy o przeżycie... Wspólna tragedia nas tak zbliżyła.Teraz żyjemy normalnie, spokojnie. Nareszcie! Mama na emeryturze oddaje się swojej niespełnionej pasji: czytaniu! Pochłania książki w zawrotnym tempie. A ja się cieszę, że mama nareszcie robi to, co lubi a nie to, co musi.Dozgonnie będę jej wdzięczna, bo wiele mi pomogła. Przy obiadkach, przy dzieciach, przy budowie domu... Na wiele sposobów, często wystarczyło, że po prostu była w domu, kiedy ja musiałam gdzieś wyjść. Ale zapewne wiele jest takich mam. Natomiast teściowa... W sumie fajna kobitka, ale od roku chyba starość i nuda ją dopadła... Dzwoni o różnych porach i wciąż nawija o sobie, o swoich chorobach (fakt - schorowana - współczuję - ale ja nie lekarz!), o wyimaginowanych spiskach w szpitalach i przychodniach przeciwko niej, że niby chcą ją wykończyć, teścia wysiedlić i zagrabić ich działkę!I oczywiście pretensje, że nie jeździmy do nich zbyt często, że syn jej po lekarzach nie wozi, na zakupy musi autobusem jeździć...Przecież my pracujemy! Małż również w soboty, a ja nawet czasem w niedziele!Mamy swoje życie, swoje problemy. Staramy się doradzać, wysłuchać, ale małżowi już nerwy puszczają. Pojechał pewnej niedzieli do swojej mamy (sam - ja do pracy) i zrobił rodzicom wykład, wylał na nich wszystko, co mu się nazbierało. Myślałam - na jakiś czas będzie spokój... Tiaaa... na 14 godzin! Czasem widząc na wyświetlaczu dzwoniący nr teściów boję się odebrać, bo moja psychika jest już mocno nadwyrężona...Ale lubię swoich teściów, tylko nie potrafię im pomóc... Nooo... ale se ulżyłam! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mazepa 13.07.2009 07:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2009 A teraz będzie o dzieciach... Młodsza dzięcielina ma prawie 17 wiosen. Pindrzy się przed lustrem jak każda kobitka. Na razie problemów nie ma. Ale chciałam o starszym synu... Student. Przystojny. I chyba trochę go zepsułam, bo leniwy... Ale do rzeczy: W wieku 17 lat pierwszy raz pojechał z kolegą w Polskę, ale nie na koczowanie po polach namiotowych. Mieszkali u babci tego kolegi, więc byłam spokojniejsza. Tam poznał dziewczynę. Minął rok, kolejne wakacje. Syn jedzie do niej na weekend. Pogadałam se z nim, żeby obciachu tam nie narobił, pomogłam spakować potrzebne rzeczy i pojechał. Pewnego roku ona przyjechała do niego. I tu drażliwy punkt: kwestia miejsca noclegu jej. Ja uznałam, że skoro spotykają się już parę lat, oboje są pełnoletni to nie ma co się wygłupiać i udawać cnotliwych - niech śpią razem. Małż rzekł: jak uważasz. Mama: jak sobie chcecie, tylko żeby nie było... I tak zostało. Za każdym razem, kiedy przyjeżdża do syna, śpią razem u niego w pokoju. W ogóle daje im dużo swobody, nie kontroluję, nie wpadam do pokoju pod byle pretekstem. Dzieci to u mnie lubią, że za bardzo nie wtrącam się do nich. Ale nie oznacza to, że nic o nich nie wiem. Znam ich znajomych, wiem dokąd chodzą. Dzięki Bogu oboje nie gustują w imprezowaniu ani używkach. Mama zostałam po raz pierwszy w wieku 19 lat. Czułam się bardzo młodo i z czasem moje relacje z dziećmi zrobiły się matczyno-koleżeńskie. Potrafimy wygłupiać się wspólnie, żartować z siebie, rzucamy tekstami... różnymi, ale bez obrażania. I czasami myślę, czy to dobrze, że pozwalam na taką poufałość, czy dzieci nie przecholują kiedyś, czy na starość nie usłyszę od nich mocniejszych tekstów... Tak mnie czasem nachodzi obawa, żebym nie straciła u nich szacunku, respektu... Moje poczucie humoru i lekkości w słowach może się kiedyś obrócić przeciwko mnie... Wesprzyjcie psychicznie lub... dobijcie miłosiernie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
iza mama gabora 13.07.2009 08:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2009 Moja mama niestety tak już mi działa na nerwy,że samo jej zdawkowe "dzwonię na komórkę bo w domu nikt nie odbiera"wywala mnie na łopatki Ja również popełniłam pierwsze dziecko mając 20 lat po to aby wyrwać się z domu.Głupota to była niewąska bo to nic nie pomogło Mamunia jak rzep wisi u mojego życiorysu.Niby chce dobrze,ale wyraża to takimi sposobami,że słabość ogarnia.Upominanie,umoralnianie trwają do dziś A córce mej już 20ty rok leci!Nie pogodziłam się z tym i nigdy nie pogodzę.Dodam,że mamunia owa sama nigdy nie była"mamowa",a teraz chce naprawiać innych.Jej głównym zadaniem było nie pozwalać mi na nic(taka bezmyślna opiekuńczość).Dzisiaj jak się próbuję "postawić"to wpada w dziecinną histerię i wyje(nawet nie mogę powiedzieć,że"płacze"-tak mam jej dość).A najgorsze jest to,że zachowuję się jakbym miała "syndrom helsińki"-i tak lgnę do Niej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Afrodyta 13.07.2009 08:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2009 mazepa widzę, że nie masz problemów z dziećmi. Ku przestrodze zajrzyj tuhttp://forum.muratordom.pl/nastolatka-w-dobre-rece-oddam,t147080.htm Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kiwuśka 13.07.2009 11:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2009 kto na ochotnika jeszcze idzie robić ze mną czerwone pasemka? dziś - ja! Nawet skunks, o którym Nefer pisała jakoś mnie kusi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Afrodyta 13.07.2009 15:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2009 hihihi JA w ramach buntu opitoliłam się na kruciuteńko. Znaczy się nie golarką, bo taka ambitna nie jestem, ale tył i nad uszami mam krótsze od grzywki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ew-ka 13.07.2009 15:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lipca 2009 I tu drażliwy punkt: kwestia miejsca noclegu jej. Ja uznałam, że skoro spotykają się już parę lat, oboje są pełnoletni to nie ma co się wygłupiać i udawać cnotliwych - niech śpią razem. ja troszke inaczej rozwiazałam sprawe ,kiedy do syna przyjechala jego ówczesna dziewczyna ......siedlismy przed jej przyjazdem razem i oznajmiłam ,że M. bedzie spała w osobnym-gościnnym pokoju i to nie dlatego ,że dulszczyzną trąci ale po to ,aby młoda dama rano poczuła się swobodnie i nie uciekała wzrokiem po kątach . I tak sie stało .....i było sympatycznie i miło .....wszyscy zadowoleni .....a ,że razem pomieszkiwali to juz osobna historia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mazepa 14.07.2009 08:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lipca 2009 No, to nie jestem taka kiepska matka... Dzięki! Synuś "na wyjazdach" u niej spał już razem z nią.Skoro jej mama przyzwoliła, to co ja się miałam wygłupiać z separacją nocną... Wiele razy z dziećmi gadałam o życiu i stwierdziłam, że lepsza rozmowa, teoretyczne ostrzeganie i kredyt zaufania niż długa lista samych zakazów. W trudnych momentach przypominam sobie moje "nastolectwo".Czego chciałam, co miałam, za czym tęskniłam...Chciałoby się dać dzieciom wszystko to, czego my nie mogliśmy mieć, ale trzeba zdrowy rozsądek włączyć na wysokie obroty, żeby nie przesadzić i nie narobić szkód własnym dzieciom.Bycie rodzicem to najbardziej odpowiedzialne zajęcie w całej karierze zawodowej. Żaden prezes ani minister się nie umywa.Tu nie ma urlopu, zawsze jest odpowiedzialność. A nagrodą... miłość naszych pociech! Ale się roztkliwiłam... Idę kulinarnie wyrazić matczyną miłość... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 14.07.2009 09:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lipca 2009 Z tą nagroda to bywa różnie - jak uczy "Ballada o Januszku".. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cieszynianka 14.07.2009 09:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lipca 2009 Z tą nagroda to bywa różnie - jak uczy "Ballada o Januszku".. Tylko, że mamusia Januszka zapomniała, że oprócz dawania miłości należy stawiać wymagania i je egzekwować Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JANINKI-AMORKI82 04.10.2009 09:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2009 dawno tu nie pisałam...z pół roku będzie. powiem Wam, że dzięki waszemu wsparciu i radom, a także mojej "ciężkiej" pracy i wsparciu TŻ-ta wiele się zmieniło. na lepsze oczywiście. nie jest idealnie i kolorowo ale i tak, w porównaniu z tym co było - jest nieźle . Matka chyba zaczęła zauważać granice jakie jej wytyczyliśmy z TŻ, widać, że się stara, są oczywiście jeszcze czasem jakieś spory - ale już mnie to tak nie dotyka jak kiedyś. stałam się trochę egoistką i wicie co? dobrze mi z tym . postawiłam się też babci (matce mojej matki) bo ona też spory zamęt wprowadzała (np. podjudzała matkę przeciwko nam gdy tylko udawało nam się jakoś "dogadać") no i ona najbardziej mieszała nas z błotem - efekt jest taki, że babcia od pół roku nie dzwoniła do nas ani razu, obraziła się, nie rozumie naszego postępowania - widujemy się przy okazji "rodzinnych" spotkań - raczej rzadko i te kontakty są "poprawne" i w zupełności wystarczające. ale dobrze mi z tym - koniec ciągłego poczucia winy i robienia dobrze wszystkim dookoła. powiem jeszcze raz DOBRZE mi z tym )). i zacytuję jedną z forumowiczek z innego tematu o relacjach wnuków z babciami - ale moim zdaniem dobrze tu pasujący tekst: kto im na starość poda Z MIŁOŚCIĄ szklankę wody? niech to one się o to martwią, pracowały na to całe swoje życie i będą miały to co sobie wypracowały. powiem wam, że ta ponad roczna walka (z wiatrakami jakby się wydawało wcześniej) i pewne okoliczności (lub jak kto woli wertepy życiowe) jakie miały miejsce po drodze - dała nie tylko pozytywny efekt w relacjach z matką, ale również zmieniła mnie samą, zmusiła do wielu przemyśleń i pracy nad sobą, jest mi lepiej, jestem szczęśliwsza, silniejsza, pewniejsza siebie, bardziej opanowana - już nie doprowadzają mnie do szału czy łez jakieś drobnostki, nie chcę tracić życia na nerwy i zamartwianie się, inaczej postrzegam i podchodzę do ludzi, na świat i ludzi patrzę z uśmiechem i cieszę się każdym dniem. i wiem na pewno - nie chcę być taka jak moja matka i babka, nie chcę na starość zostać sama jak palec bez jednej nawet przychylnej mi osoby, dlatego już teraz "pracuję na swoją szklankę wody" . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 04.10.2009 10:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2009 JANINKI-AMORKI82 - kochana .... z całego serca Ci gratuluję .... z całego serca , naprawdę I powiem Ci jedno .... ale widzę , ze już na to wpadłaś .... kluczem do sukcesu była zmiana w Tobie .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
galka 04.10.2009 13:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2009 Janiki jak to mówią -najtrudniejszy pierwszy krok i ze zdziwieniem zauważamy,ze jednak można coś zmienić na lepsze. nasze relacje z innymi ludżmi-także z rodziną- nie są constans, ''masz to na co godzisz się.'' cieszę się ,że u Was jest lepiej,oby tak dalej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JANINKI-AMORKI82 05.10.2009 06:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Października 2009 tak, ja też się cieszę i bardzo Wam dziękuję. napisałam posta wyżej dla wszystkich tych, którzy stoją przed tym pierwszym krokiem i jak ktoś tu napisał "czują się bezsilni", ja się przecież też tak czułam. i zmiana tego stanu wymagała nie lada wysiłku, ale jak widać można i przede wszystkim WARTO. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 05.03.2010 11:16 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2010 pochwaliłam dzień przed zachodem słońca ..... musze sie wygadać bo mnie zaraz szlag trafi ..... małymi kroczkami .... kawałeczek po kawałeczku zagarnia moje życie ... znowu ..... jestem asertywna , mówie "nie " , mówię " nie Twoja sprawa " , mówie " nie obchodzi mnie to" , czasem nie odbieram telefonów .... dzieci odbiera od Niej mąż , widujemy sie naprawde rzadko ..... ale dzwoni .... do pracy , na komórke , z byle pierdołą ..... czuje, że chce wybadać czy wszystko u mnie w porządku , czy aby jesli jestem akuratnio "za szczęśliwa" to nie wiaże się to z czymś dla niej niewygodnym ..... noż kurrrrr..... jesli nasram na środku salonu - to jest mój salon .... jeśli ustawiam sobie życie , to jest to moje życie , jeśli wyjeżdżam , jeśli wychodze z koleżanką do pubu .... to jest kurrrrr moje życie ..... dlaczego Ona nie potrafi tego zrozumiec po tylu gorzkich wycedzonych słowach które ode mnie usłyszała ? po tylu kłótniach , po tylu rozmowach .... po konfrontacji kiedy nerwy mi puszczaja i powiem tyle że sama jestem w szoku - jest spokój i foch przez kilka tygodni / miesięcy ... a potem zas małymi kroczkami zagarnia .... kontroluje .... dzwoni .... z nadgorliwości , z niby dobroci serca ..... najchetniej by mnie przywiązała do kaloryfera .... dom ...praca ... dzieci .... zero znajomych .... jak kurrrrrr.... dziecko które trzeba pilnowac żeby nie popełniło błędu .... dlaczego tak ciężko jej zrozumieć, że ja sama chce brac odpowiedzielnośc za swoje czyny i cokolwiek bym nie zrobiła - to sa moje i tylko moje decyzje .... boszsszszzz.... dziękuję , że nie jestem taką matką dla swoich dziewczyn ..... ufffff ..... koniec ..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mokka 05.03.2010 11:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2010 dlaczego tak ciężko jej zrozumieć, że ja sama chce brac odpowiedzielnośc za swoje czyny i cokolwiek bym nie zrobiła - to sa moje i tylko moje decyzje .... Dlatego, że tylko chcesz brać odpowiedzialność, a jej nie bierzesz. Wysyłasz sprzeczne komunikaty, wywalasz drzwiami ,a wpuszczasz oknem. Właśnie dlatego tak jest, niestety mniej więcej tak to działa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 05.03.2010 12:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Marca 2010 Daga - to jest zawsze niekończący się krąg, jak tylko przestajesz być czujna, to jesteś od nowa testowana. Pewnie Twoja matka należy do osób, które raz na jakiś czas muszą mieć wykrzyczane albo w mocnych słowach przypomniane, na co inni się godzą, a na co nie. Niestety, musisz byc juz zawsze czujna... Ale dasz radę, nie jesteś słaba. Mam nadzieje, że Ci ulżyło trochę, jak się wygadałaś i że nabrałaś nowych sił. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.