Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

granice......


daggulka

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 670
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Elutek - ja bym powiedziała mężowi. Na pewno da Ci oparcie i najwyżej posłuchasz jak ... on jej wygarnie jak Ty nadal nie będziesz miała siły. On myślę że się jej nie boi.

A mąż zdecydowanie powinien o takich "pomówieniach" wiedziec.

Na dobre stosunki raczej nie ma nadziei, przynajmniej niech atmosfera sie oczyści i mamusia zobaczy, że jednak granice podłości istnieją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z b_b ( :wink: ) - mężowi powiedzieć. Będzie Ci łatwiej elutku. Ale upieram się, że olać autorkę. Z tych kilku wpisów (wcale nie taki długi ten wątek) widać że relacja ta wykracza poza definicję rodzica toksycznego. Dla mnie tam są rysy ewidentnie sadystyczne.

 

Myślę, też że b_b ma zbyt optymistyczną wizję licząc na oczyszczenie atmosfery w tej sytuacji. Raczej będzie kiszka z krzykami przy dzieciach (sąsiadach, znajomych?). I/lub wiercenie tym tematem, jak widelcem w oku za każdym razem, kiedy będzie chciała Ci dopiec.

 

Poniekąd też odnosząc się do takich rzeczy je usankcjonujesz - jakby było warto. Przecież już z samego sposobu komunikowania widać, że nie ma do czego. Więc traktuj to jak to czym jest: banialuki bez związku z rzeczywistością i nie zatrzymuj się przy nich.

 

Tu naprawdę nie treść komunikatu ale intencja jest problemem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elutek

to chyba jest ten moment kiedy musisz przeciiąć pępowinę !

Zdecydowanie i definitywnie !Nie masz nic do stracenia !

W przeciwnym wypadku , moze kiedys za parę lat , będziesz baczniej przyglądała się kontaktom swoich córek z ich Tatą bo ta trucizna bedzie sączyła sie powoli.

 

Małpa jedna !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uściski dla wszystkich tu piszących. Przeczytałam wątek i smutno mi się zrobiło, że tyle osób ma takie problemy. Ja miałam szczęśliwe dzieciństwo i mam dobre kontakty z rodzicami, ale z teściową swoje przeszłam. Piszę przeszłam, bo odkąd przestaliśmy bywać na obowiązkowych niedzielnych obiadkach, a starszy syn urósł na tyle, by sam wracac ze szkoły, mogę powiedzieć, że mamy to juz za sobą. Mogłabym książkę napisać o przemyślnych sposobach manipulacji w jej wykonaniu.

Zawsze najbardziej bolało mnie to, że byłam w tym wszystkim sama. Udowadniała, że do niczego się nie nadaję, że bez niej moje dziecko i jej syn umarliby z głodu, że wszystko co kupujemy jest bez sensu (bo ona przecież mogłaby nam dac swój stary stół), ze to jak spędzamy czas i na co wydajemy swoje pieniądze jest głupie i lekkomyślne. Atakowała mnie jednak zawsze gdy byłam sama. Na zewnątrz ogromnie mnie chwaliła - jaka jestem zaradna, jak dbam o rodzinę. Mąż do tej pory uważa, że wszystkie moje żale do jego matki są przeze mnie wyssane z palca. Moi rodzice i sporo znajomych mają za złota kobietę, a część dalszej rodziny do tej pory uważa, że ona wychowała moje dzieci. Jakoś nie miałam wielu okazji, ani też determinacji żeby to prostować. Teraz nasze kontakty są poprawne, ale jak tylko widzę ją częściej niż raz w miesiącu, albo coć od niej dostajemy zapala mi się w głowie czerwone światełko. Pamiętam dobrze morze łez jakie przez nią wylałam.

Dla mnie podstawą jest: widywać ją tylko w razie konieczności i również wyłącznie wtedy dzwonić, nie puścić pary z ust o naszym życiu i niczego od niej nie potrzebować. Pilnowała moje starsze dziecko do 4 roku życia i nawet jeśli nie dowiedziała się czegoś od nas, wyciągała to od dziecka, a wiadomo - żeby kontrolować trzeba mieć wiedzę. Gdy byłam w ciąży z drugim obiecałam sobie, że nie dam się jej do niego zbliżyć. Odwiedziny z tatusiem na godzinkę raz na tydzień lub dwa - tak, ale żadnego zostawiania dziecka pod jej opieką. Nigdy nie prosimy jej o pomoc, bo to nie daje jej prawa do wdzięczności. Nie może powiedzieć: "tyle dla was poświęciłam". Zawsze się pilnuję, żeby rozmawiać z nią z pozycji dorosłego, nie dziecka. To tak trochę z analizy transakcyjnej, która kiedyś otworzyła mi oczy na wiele spraw. Polecam książkę Erica Berna "w co graja ludzie".

Choć teraz jest osiemdziesiecioletnią kobietą sprawiającą wrażenie potulnej jak baranek, dla mnie zawsze pozostanie wilkiem w przebraniu owcy. Z toksycznymi ludźmi nie da się ułożyć normalnych relacji, bo to zawsze będzie walka. Współczuję bardzo tym, co muszą mieszkać z rodzicami na czas budowy i tym, ktorych rodzice opiekują sie ich dziećmi. Z moich doświadczen wynika, że nie da się uwolnić, dopóki całkowicie nie odetnie się pępowiny. Dopóty tego nie zrobimy, jesteśmy na przegranej pozycji. W moim przekonaniu warto czegoś nie mieć, być bardziej zagonionym, zjeść na prędce zrobiony obiad, za cenę spokoju i zdrowia psychicznego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elutku ja bym nawet nie chciała rozmawiać z osobą, która mówi takie rzeczy. Nawet, żeby wygarnąć. Koniec, chyba temu to miało służyć. Nie znam tej pani. Sa granice głupoty i bezmyślności. Miał rację ten, kto mówił, że to zakrawa na sadyzm.

 

Bezwzględnie i na zawsze zerwałabym wszelkie kontakty. Oskarżenie o pedofilię powinno dojść do wiadomości Twojego Męża.

Jak napisała kofi - nie znam tej osoby. Wynocha z mojego życia. Raz na zawsze. Koniec.

Jak można być tak podłym!!! :o :evil: :evil: :evil:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ela - pytanie - a Twoja siostra mieszka z matką, czy ma swoją rodzinę? Jakie ona ma z matką stosunki?

 

każde z trójki naszego rodzeństwa mieszka osobno, ze swoją rodziną, matka mieszka

sama

ja i siostra - podobne dzieciństwo, podobne relacje z matką teraz

brat, najmłodszy, no i "wreszcie chłopak" miał lepiej, często nie rozumie moich i siostry

zachowań co do matki

 

no i w ogóle widać po nas /rodzeństwie/ jak duży wpływ miało na nas to chore dzieciństwo

 

idę do domu, nie mogę jakoś się dziś zebrać "do kupy"

 

Czytam od początku ten wątek ...

No i teraz już nie wytrzymałam. Elutek to jest straszne co piszesz. Pierwszą rzeczą jaką bym zrobiła to spotkała sie z siostrą i porozmawiała z nią. O Was i o matce, co ona o tym wszystkim sądzi. A następną rzeczą to zerwanie jakichkolwiek więzów z matką. Wszystkich, telefonicznych, osobistych, wszystkich. Nie ma jej, nie istnieje dla mnie. I o tym powiedziała bym siostrze w tym celu, zeby wiedziała co sie dzieje. I prośba do siostry aby nic nie opowiadała matce o Tobie, o Twoim życiu, o Twoich dzieciach itp. Nic kompletnie nic. Na zasadzie "Nie wiem, nie widziałam się dawno itp".

A zobaczysz że zaczniesz odżywac.

[/b]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O oczyszczeniu atmosfery mówiłam ze SWOJEJ perspektywy - tak na zasadzie - powiedzieć, że wiesz co o Was mówi i jakie to ma konsekwencje. Na spokojnie. Przeginałaś kochana mamusiu - aż trzasło. I do widzenia. Będzie zdrowiej i sympatyczniej.

Uciąć bez komentarza - mogłaby nie zrozumieć. A tak - może jej się coś zapamięta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja wiem, autorytet rosnie z iloscia postow... 8) ale moze ktos mnie wyslucha

 

jaka roznica jest miedzy jadem matki a jadem menela ze smietnika? jaka roznica miedzy piescia zloczyncy ladujaca na nosie, a reka matki wymierzajacej 'kare' w imie swoich nierozwiazanych problemow emocjonalnych i zaburzen osobowosci? jaka roznica miedzy kolega z pracy opluwajacym nas slownie, a matka wbijajaca sztylet w serce swoimi jadowitymi uwagami?

 

nie ma zadnej roznicy. na niekorzysz matki przemawia fakt, ze korzysta ze swojej uprzywilejowanej pozycji osoby 'bliskiej'. ta bliskosc ma swoje granice, ile jeszcze trzeba tlumaczyc?

 

zmiji urywa sie leb - a jak odwagi nie starczy lub wspolczucie zbyt wielkie, omija sie ja szerokim lukiem

 

elutek

 

Przestępstwa przeciwko czci i nietykalności cielesnej

 

Art. 212.

 

§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku.

 

Art. 216.

 

§ 1. Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.

 

nagrywanie rozmow z wlasnym udzialem nie jest karalne, nagrane materialy moga byc wykorzystane w procesie sadowym i na drodze postepowania przedprocesowego. nie trzeba isc do sadu, trzeba nauczyc sie tylko wykorzystac jad zmiji przeciwko zmiji

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Altaries

 

róznica jest , jesli zrobi to matka - bardziej boli , okrutnie boli . Człowiek szuka dla niej usprawiedliwienia - no bo przeciez to matka więc nie chciała zranić , człowiek szuka w sobie winy , najczęściej znajduje ją w sobie.Nieważne że to wina tylko wyimaginowana. A później baruje się z całą masą różnego g.wna którym ( mimochodem ) obdarza swoich najbliższych .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

babajaga ma dużo racji. Problemy z rodzicami to zupełnie inna liga niż jakiekolwiek traumatyczne historie z obcym menelem. Nie da się tego również porównywać do najgorszych nawet przejść z teściami.

 

Co więcej - zawsze teoretycznie możliwy jest etap czwarty czy piątych, o których nie napisała Nefer (mam nadzieję, że jeszcze nie napisała).

 

Tak swoją drogą przy całym oburzeniu - o rodzicielce Elutek można powiedzieć przynajmniej jedną dobrą rzecz - skrewiła w roli, ale jednak Elutek wyrosła na kogoś kogo wszyscy tu lubimy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

babajaga

Tak swoją drogą przy całym oburzeniu - o rodzicielce Elutek można powiedzieć przynajmniej jedną dobrą rzecz - skrewiła w roli, ale jednak Elutek wyrosła na kogoś kogo wszyscy tu lubimy.

Ale czy to aby jej zasługa? Przecież to klasyczne znęcanie się nad dzieckiem i to jest karalne. W cegła high park był wątek o biciu dzieci i jak tak czytam, to sobie myślę, że jednak nie ma uzasadnienia dla kar fizycznych, żadnego. Ten wątek nazywa się granice, a ja myślę - gdzie są granice niewtrącania się w życie innych? Czy nikt nie zauważył wtedy, że Elutek jest poobijana? Czy nikt nie słyszał krzyków? Ile dzieci właśnie teraz przeżywa to samo? Wybaczcie, że się wcinam i piszę nie na temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

moja matka to chyba już całkiem przegięła - rozmawiałam wczoraj z moją siostrą

i czego się dowiedziałam?

zdaniem "mamusi" moje córki dlatego tak przepadają za swoim ojcem /a moim mężem/

bo muszą mu nieźle "robić dobrze"

cały czas mną telepie, prawie nie spałam, co mam z tym zrobić? wygarnąć jej wreszcie

czy dać sobie spokój? czy ona wiecznie będzie mnie gnębić?

 

może nie powinnam tego pisać, ale zauważyłam, że troszkę mi to pomaga, ta

nasza wspólna wirtualna terapia

 

PRoszę Cię. Takie teksty sa poniżej wszelkiego poziomu i zakrawają na ustawienie mamusi wizyty u psychiatry. Szkoda to nawet komentować - dla mnie to ona jest (wybacz) pierdolnięta.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

gorzej jak ktoś analizuje swoje życie i właściwie poza ukochaną osobą u boku nie widzi żadnych pozytywnych aspektów :-( - choć niektórzy mówią, że one są... no jeszcze cele do osiągnięcia są, ale tak odległe, że wydają się nieosiągalne (szczególnie gdy wciąż się słyszy, że ty się do niczego nie nadajesz, do niczego nie dojdziesz, nic nie potrafisz itd..).

 

 

Nie chodzi o znalezienie miliarda powodów. Chodzi o znalezienie takiego punktu do które będziesz dążyć To może być właśnie dzień, kiedy poznałaś swojego faceta i to był punkt zwrotny. Starczy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

babajaga, zgadzam sie w 100% ale wlasnie o to chodzi, ze jest to roznica pozorna - i trzeba sie przez te fikcje 'wlasnej winy' przedrzec. boli mocniej? tym silniej trzeba przeciwstawic sie zlu, ktore spada na nas i nasze rodziny

 

jest taka poruszajaca scena w 'good will hunting' gdzie terapeuta powtarza: it's not your fault. kat jest winny, nie ofiara, reszta to nedzne proby usprawiedliwienia podlosci

 

Problemy z rodzicami to zupełnie inna liga niż jakiekolwiek traumatyczne historie z obcym menelem. Nie da się tego również porównywać do najgorszych nawet przejść z teściami.

 

tym gorzej dla rodzicow, tym podlejsze ich zachowanie i tym surowsza powinna byc kara. tak jak renjul pisze: w imie czego maja cierpiec dzieci, dorosle czy nieletnie? wlasnie ta absurdalna postawa jest zrodlem problemow, to zakorzenione poczucie nizszosci, zaszczepiane przez lata... to jest obrzydliwe, to duszne ciepelko uczucia 'mamusi', jednoczesnie kochajacej i grzmocacej pasem, glaszczacej i wyszydzjacej... kto zaplaci za zniszczenia psychiczne, kto odwroci czas? czy to w ogole podlega dyskusji? i jeszcze raz zapytam: dlaczego to w przytlaczajacej wiekszosci dotyczy kobiet?

 

jak nie dociera ta argumentacja, powiem inaczej: akceptujac stan upodlenia, akceptujac patologiczne, psychopatyczne zachowania i wiezi, wyrzadza sie rowniez krzywde sprawcom. tylko zimny kubel na glowe pomoze: dla jednych to zerwanie kontaktow, dla innych kontakt z sadem, jeszcze dla innych propozycja leczenia psychiatrycznego

 

nie robic nic lub akceptowac wlasne upodlenie to najgorszy scenariusz, zamach na istote czlowieczenstwa. odnalezc demona w sobie, dotrzec do przyczyn udreki i stanowczo rozprawic sie z upiorami, to jedyna droga. innej nie ma, a przekonac sie przyjdzie o tym wczesniej czy pozniej, czesto za pozno

 

odwaga, sila i wytrwalosc oraz wsparcie najblizszych niech beda z wami

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja wiem, autorytet rosnie z iloscia postow... 8) ale moze ktos mnie wyslucha

 

jaka roznica jest miedzy jadem matki a jadem menela ze smietnika? jaka roznica miedzy piescia zloczyncy ladujaca na nosie, a reka matki wymierzajacej 'kare' w imie swoich nierozwiazanych problemow emocjonalnych i zaburzen osobowosci? jaka roznica miedzy kolega z pracy opluwajacym nas slownie, a matka wbijajaca sztylet w serce swoimi jadowitymi uwagami?

 

nie ma zadnej roznicy. na niekorzysz matki przemawia fakt, ze korzysta ze swojej uprzywilejowanej pozycji osoby 'bliskiej'. ta bliskosc ma swoje granice, ile jeszcze trzeba tlumaczyc?

 

zmiji urywa sie leb - a jak odwagi nie starczy lub wspolczucie zbyt wielkie, omija sie ja szerokim lukiem

 

A ja zgadzam sie z Altaries.

Jeszcze kilka lat temu bym się nie zgodziła, ale ...

Dopóki nie zrozumiemy, że nasza matka czy nasz ojciec to OBCY ludzie - takie podsumowania jak Altaries będą w nas wzbudzały sprzeciw.

 

Ja to już wiem - traktuję moich rodziców jak obcych, zupełnie mi obojętnych.

Dlaczego to dla nas takie trudne - zrozumieć ten prosty fakt, że dwoje obcych nam ludzi zdecydowało się zrobić dziecko a potem potraktowało je jak swoją własność ? Ano dlatego, że jesteśmy ludźmi czującycmi. Co zresztą tu widać. Gdybyśmy byli twardzi i beznamiętni temat by nie powstał.

Mama to ktoś kto POWINIEN być naszym oparciem, nadzieją, jedyną przystanią , doradcą, autorytetem i pomocą. I powinien nas kochac bezgranicznie i bezwarunkowo - tak jak dziecko kocha swoją matkę, bo wierzy, żę to jedyna na świecie osoba, ktora chce dla niego dobrze, nie zawiedzie go i nie skrzywdzi.

To tyle teorii.

Praktyka okazuje się inna. Z miliona powodów nasze matki nie sprostały zadaniu : ze strachu przed niespełnieniem oczekiwać, z powodu zmarnowanego życia, z powodu nieodpowiedniego wyboru partnera życiowego, z powodu własnych kompleksów ........... i pewnie znalazłoby się jeszcze wiele, wiele.

Co my, jako dzieci mamy z tym współnego ? Ano - źle trafiliśmy.

 

Ktoś kto miał być oparciem i pomocą okazał się naszym wrogiem.

Wiem, trudno to sobie uświadomić, ale tak to wygląda.

 

W życiu spotkało mnie mnóstwo dobrego od obcych ludzi.

Ci ludzie stawali sie lub nie - moimi przyjaciółmi. Różnie. Czasem nasze drogi się spowrotem schodziły - czasem nie.

Nawet tu na Forum - otrzymałam niesamowitą pomoc - niezwykłą i niespotykaną. Mój dom jest wynikiem tej pomocy - wsparcia, zagrzewania do boju, podnoszenia na duchu, podawania ręki.

 

Gdy zmarła moja przyjaciółka to tu otrzymałam największą pomoc.

Wiem, to brzmi głupio. Ale podobnie jak w tym wątku dowiadujemy się , że nie jesteśmy sami - podobnie ja się wtedy dowiedziałam, że nie jestem sama.

Nie umiem oszacować ile ta pomoc jest warta - dla mnie bezcenna i pewnie jeszcze wiele miesięcy/lat będę sie starała spłacić swój dług wobec ludzi tutaj.

Ludzie w moim życiu są najważniejsi - to już wiem.

Ale nie ma w gronie tych ludzi moich rodziców. Życie jest za krótkie, by marnować ja na tych, ktorzy nie są warci ani jednej minuty. Nawet jeśli mają mnie wpisaną w dowód.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...