braza 18.04.2009 21:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Kwietnia 2009 Waszych traum nie chcę odgrzebywać, wystarczą mi moje Żadko mi się zdarza czytać wątki inne niż komentarze zaprzyjaźnionych osób z zapartym tchem, tutaj tak było! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 18.04.2009 22:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Kwietnia 2009 Ooooo , odgrzebaliśmy wątek widzę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 19.04.2009 15:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2009 Ano, odgrzebany. Wpadłam na niego przypadkiem i wsiąkłam. I tak sobie myślę... chyba najwyższy czas zrobić coś z moim diabełkiem - bo demon to nie jest, na szczęście. Ciesze się, że trafiłam na te wypowiedzi, bardzo mi pomogły!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Funia 20.04.2009 17:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2009 Ojej Wątek odgrzebany i dobrze, ja do tych różnych opisów dodam jeszcze swój: U nas poza postawą "nic nie wiesz, nie znasz się na życiu, jak wychowujesz dziecko" dochodzi jeszcze problem kasy. Z kasą: Moi żyją skormnie, ojciec zarabia niewiele, mama ma "rentkę" Ja zaś odpukać zarabiam całkiem nieźle (choć trzeba podkreślić, że na pewno nie więcej niż przeciętny forumowicz). Więc zawsze jest coś do skomentowania: a to jest: "o matko, ile ty dałaś za te buty???!!!", "znów masz coś nowego???" O kupiliście sobie ......? I to wszytsko zawsze z taką udawaną radością - nie,nie fajnie, ty musisz przecież jakoś wygladać, fajnie że macie itp. A to przy okazji okraszone jakimś komentarzem o kolejnych podwyżkach, złodziejach w rządzie i tym ile oni maja na miesiąc na życie. za kazdym razem ma wyrzut sumienia, że ma liepiej niż oni. Do tego stopnia, że zakupy upycham w szafie by mama nie widziała i uważam, by znów (!) nie znalazła paragonu z TESCO by nie było "ILE?!!!!!!!!!" Pożyczanie kasy: Ja potrzebują - to daję i nie oczekuję na oddanie. Nie stanowi to dla mnie żadnego problemu, w końcu to rodzice. Ale zawsze powtarza sie ten sam cyrk - ja mówię, nie oddawaj, oni - nie nie, oddamy, po czym przepraszają parę razy, że nie w terminie, po czym w końcu oczywiście i tak nie oddają albo oddają część. Tak jest za każdym razem. Co do córki oczywiście wszytsko nie tak, żle ją odżywiam, ubieram, itp Gdy ostatnio miała zapalenie płuc, to wywołali u mnie takie poczucie winy, że myślałam, że fiknę (choć 2 dni wcześniej byłam u lekarza, który odesłał do domu bez antybiotyku, bo jeszcze się nic nie działo). Nawet rośliny źle na podwórko sadzę. Niby nic gwałtownego, ale takie drobne uszczypliwości, które gotują krew. Oczywiście, nie porównam to z gorzkimi słowami u Nefer czy innych forumków, ale każdy ma swój krzyż, a ten mój też uwiera Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 20.04.2009 19:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2009 Dobra, pękłam Moja Mama nie żyje od ponad 10 lat - nie doceniałam Jej!! Nie żałuję tego, co nieraz do Niej mówiłam, czasami bardzo ostro - żałuję tego, czego nie powiedziałam ... szczególnie jak cholernie się cieszę, że jest!!! Za rzadko to mówiłam a teraz mogę mieć tylko nadzieję, że Ona doskonale wie, jak ważna była dla mnie! Moim problemem jest Tata - starszy już człowiek, który trochę zdrowia zabrał mi, bardzo dużo zdrowia zabrał Mamie. Niektóre rzeczy pamiętam, jak przez mgłę, inne wbiły mi się ostro w pamięć i żrą się z dzisiejszym wizerunkiem Taty ... przepraszam - świętojebliwego. Z jednej strony wiem, że na swój sposób mnie kocha i martwi się o mnie, ale nie potrafi tego okazać! Dla Niego jestem chyba głupią gąską, która nie ma pojęcia o życiu, przeszkodach i w ogóle o niczym!! Znak rozpoznawczy mojego Taty: "A po co Wam ...( i tu następuje odpowiednie określenie: pies, zmywarka, dvd, nowy dywan etc., etc.), nie macie na co wydawać pieniędzy???!!!" Kiedy powiedziałam, że chcemy wyprowadzić się na wieś z rozpaczą w głosie zawołał: "Córcia, Ty sobie nie poradzisz, to nie dla Ciebie, nie nadajesz się!!!" W tym momencie zrozumiałam właśnie, że mój Tata ma mnie za nic nie wartą niedojdę. Przykre! Wsparcie i doping w dążeniu do celu dostałam tutaj - od zupełnie mi obcych ludzi, nie od własnego Ojca. I to mnie boli - z całym szacunkiem dla wszystkich popierających mnie, oczywiście! Moja córcia odwiedza dziadka dopiero po dzikich namowach - przez ponad 12 lat Jej życia dziadziuś ani razu nie był z nią na spacerze czy na lodach! Kontaktu praktycznie nie maja wielkiego,dziadek niewiele wie o swojej wnuczce - po 6 latach treningów wnuczki w jeździe konnej po raz pierwszy dał się namówić na przyjazd na zawody w lutym tego roku! Mam ogromne wewnętrzne opory przed opowiadaniem Mu o swoich planach, poczynaniach bo boję się usłyszeć znowu: "Zgłupieliście!!!" O tym, że mamy własnego konia wie cała Polska ... poza moim Ojcem! O tym, że walczymy jak tygrysy o kredyt na zakup siedliska też wie cała Polska - poza moim Ojcem! I jak długo się da, będziemy to ukrywać, żeby znowu się nie narazić na zjadliwą krytykę i święte oburzenie!! Pamiętam, jak spieprzałyśmy z Mamą w nocy z domu - ja na bosaka, tylko w rajstopach ... On zapomniał... ale może to i dobrze. Wygadałam się! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 20.04.2009 19:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2009 Braza - i dobrze, że się wygadałaś....... niektórzy ojcowie to taki typ .... raczej nieuleczalne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 20.04.2009 20:04 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2009 no pewnie, że dobrze ....lżej się robi na duszy jakby tak można było sobie tutaj jeszcze pokrzyczeć i powyć to już jak dla mnie w ogóle full wypas moi się uspokoili .... bo i u mnie nic się nie dzieje dni takie same, życie zapiernicza jak szalone , nie ma na nic czasu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 20.04.2009 21:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2009 Cholera, niby sobie człowiek zdaje sprawę, że czyta to byc może setki ludzi, ale z drugiej strony gdzieś i kiedyś trzeba! Nie należę do płaks, ale czasami to tak przydusi, że nie da rady po prostu tylko przyjąć do wiadomości. I dobrze, że jest gdzie się wygadać. Sporo się we mnie nagromadziło, a i moment sprzyjający załamce, bo nie idzie tak jakbym chciała ... ojciec ma możliwości, żeby mi pomóc, ale w życiu z tej możliwości nie skorzysta - po prostu to wiem!Żal tyłek ściska, że tak się trzeba szarpać, a być może pomimo szarpania i tak g...o z tego będzie, podczas gdy można by było spokojnie, bez nerwów, gdyby tylko tata nie był taki "wszystkiemuprzeciwny" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
DPS 21.04.2009 05:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2009 A odważyłaś się kiedyś powiedzieć mo to wszystko? Że osiągnęłabyś dużo więcej w życiu i dużo łatwiej by Ci było, gdyby okazał się chociaż teraz prawdziwym ojcem i wspierał Cię? Wiem, że trudno jest coś takiego powiedzieć wprost, że czasem prowadzi to do awantury. Ale ja kiedyś się odważyłam i spokojnie acz stanowczo powiedziałam, co myślę. Od tego dnia to nie ja byłam niedojdą, tylko źle się wywiązali ze swego zadania rodziciele. Niewiele to zmieniło de facto, poza jednym - teraz już mogę tupnąć nogą, postawić granice i nikogo to nie dziwi i nie szokuje. Dotarło, że to, jacy my jesteśmy, jest skutkiem także tego, jak wychowywali nas nasi, pożal się Boże, rodzice. Zrozumieli, że dorosłam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 21.04.2009 06:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2009 Dotarło, że to, jacy my jesteśmy, jest skutkiem także tego, jak wychowywali nas nasi, pożal się Boże, rodzice. Przesadziłaś. To "pożal... " jest zbędne i nieprawdziwe. Do pewnych spostrzeżeń dochodzi się z wiekiem. I z wiekiem dostrzega się ograniczenia, jakie mają ludzie w "swoich" czasach. Przecież jak świat światem, zawsze starzy nie rozumieli młodych, a swiat się jakoś kręci. Ja swojej rodzicielce zarzuciłem kiedyś, że bardzo mnie skrzywdziła, kierując, a własciwie sterując tak, abym poszedł do takich szkół, jakie sobie wymyśliła. Tyle, że jak spróbowałem pomysleć kategoriami sprzed lat, to wyszło mi na to, że myślała rozsądnie. Tyle, że nie przewidziała, że zmienią się czasy i zmienią się wymagania w stosunku do wszystkiego. I przewidzieć nie mogła. No i co teraz? Mieć pretensje? Gniewać się? przecież musimy brać pod uwagę również to, że nasi rodziciele nie mają tego wykształcenia, które my osiągnęliśmy, nie posługują się (w większości) komputerami itp. itd. a więc myślą kategoriami z dawnych lat. Bo trudno zakładać, że świadomie chcą dla swoich dzieci czegoś złego. Oni nie zdają sobie sprawy, że to, czego chcą, to owszem, nie jest złe, ale też to nie jest nic dobrego. I tak juz pozostanie. Gdyby moja matka pozwoliła mi ganiać za piłką tak jak lubiałem i chciałem, to może byłbym dzisiaj drugim Bońkiem, bo miałem podobno talent, ale w domu zawsze słyszałem, że chleba z tego miał nie bedę, więc musiałem zostawiać kolegów grających w piłkę i uczyć się wielu bzdurnych (tak mi się wydawało) rzeczy, które, jak się okazało, nigdy w zyciu mi się nie przydały. Ja po prostu musiałem uczyć się wszystkiego, bo zawsze słyszałem w domu, że trzeba wszystko umieć. I taki teraz jestem, mam 15 zawodów, ale w żadnym nie jestem perfekcyjny! Byłem już rolnikem, mechanikiem precyzyjnym, dyrektorem, elektrykiem, budowlańcem, handlowcem w handlu zagranicznym, kierowcą, marketingowcem, działaczem kultury, urzędnikiem państwowym, ba, nawet prezesem spółki z o.o.! A świat premiuje dokonałość w jednej dziedzinie. Liczy się mistrzostwo, a nie polskie kombinowanie jak tu zrobić coś z niczego. Moja matka do dziś ma do mnie żal, za te słowa o skrzywdzeniu mnie, chociaż tłumaczyłem jej, że ja nie mam pretensji do niej, bo wiem, że chciała dobrze. Ale wyszło tak jak wyszło. W międzyczasie zmienił się świat. I całe jej doświadczenie życiowe można było o kant d...y potłuc. Tyle, że ona tego nie zauważyła, a ja jeszcze byłem zbyt młody i głupi, by zauważyć albo by się jej przeciwstawić. I wyszło jak wyszło. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 21.04.2009 07:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2009 Rozmowa z moim ojcem wygląda mniej więcej tak, jak z powiedzenia o dziadu i obrazie On i tak wie lepiej! Wyraźnie nigdy niczego nie zakazuje, zachowuje się bardzo asekuracyjnie - wyjdzie mój "głupi" pomysł to okey, ale na pochwałę to raczej liczyć nie mogę, nie wyjdzie - jest suuupeeer, może skrytykować wszystko!! Mój ojciec nie umie rozmawiać, całą dyskusja to 2-3 zdania i ... "rób tam sobie co chcesz, Twoja sprawa!" mówione z przekąsem i absolutnym przekonaniem, że nie dam rady! Na szczęście przez całe dzieciństwo i młodość obok była Mama - to dzięki Niej jestem taka, jaka jestem, Ona zawsze umiała wysłuchać i poprzeć moje dążenia, aczkolwiek z perspektywy czasu wiem, że nie każdy mój pomysł Jej się podobał. Ojciec po prostu gdzieś tam był i wszystko, jeśli się włączał, to tylko z krytyką! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JANINKI-AMORKI82 21.04.2009 09:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2009 uh..miałam nadzieję, że temat nie wróci...bo czego oczy nie widzą...i lepiej nie wywoływać wilka z lasu . odkąd temat powrócił na pierwszą stronę wchodziłam kilkanaście razy - pisałam i kasowałam. nie potrafię ubrać myśli w słowa, nie mogę też "wywalić kawy na ławę" z pewnych powodów. moje demony powróciły - ja przez te pół roku spokoju stałam się silniejsza, nie jestem już tak wyprana psychicznie i mam więcej siły na walkę o swoje "ja", ale i demony się wzmocniły... za waszą radą i wsparciem gdy tylko była taka możliwość unikałam niechcianych kontaktów, stałam się bardziej asertywna, potrafię powiedzieć "NIE" i staram się zlewać teksty jaka to ja bezduszna jestem, że odmawiam (odmawiam tyko wtedy kiedy muszę, gdy nie muszę to staramy się pomagać - oczywiście nikt nie może tego zrozumieć, że czasem mogę nie mieć czasu, siły lub ochoty pomóc komuś kto minutę wcześniej mnie zwyzywał)... znowu codzienne obelgi, oskarżanie, zarzuty zupełnie bezpodstawne, obmawianie w rodzinie, poniżanie i ciągłe powtarzanie jaka to ja jestem beznadziejna itp... co moja rodzicielka ma lepszy humor i uda się dojść do jakiegoś konsensusu apropos wspólnego życia (bo przecież jakoś te stosunki musimy między sobą ułożyć) to za chwilę zmienia zdanie, wspólne postanowienia, umowy...na zasadzie "jak wietrzyk zawieje...". Normalnie potrafi odwrócić kota ogonem, wmawia wszystkim dookoła jakieś dziwne rzeczy na nasz temat... oj ciężko jest ciężko, ale powtarzam sobie, że to tylko kwestia czasu jak stąd pryśniemy na swoje, jeszcze tylko kilka lat...(boże te kilka lat brzmi strasznie...). teraz widzę, że ONA nie stara się już manipulować moimi emocjami, widzę jak kombinuje i szuka innych "sposobów" żeby mnie złamać by odzyskać nade mną kontrolę, ale się nie dam! widzę, że moje postępowanie przynosi (powolutku) zamierzony efekt więc się nie poddam . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
daggulka 21.04.2009 10:18 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2009 JANINKI-AMORKI82 - a nie masz mozliwości jakoś przyspieszyć tej wyprowadzki na swoje? kurcze... mnie się udało wprowadzić 14 miesięcy od wbicia łopaty ... co prawda, kredycik mamy dożywotni , ale warto było Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
amalfi 21.04.2009 10:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2009 Daggulka ma rację. Chyba wolałabym wykończyć jeden pokoik i tam siedzieć niż dać się wykańczać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JANINKI-AMORKI82 21.04.2009 10:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2009 daggulka uwierz mi, że gdyby tylko była taka możliwość to już byśmy z niej korzystali..niestety, na razie nie mamy w co wbić łopaty nawet (od 2 lat czekamy aż właściciel podzieli działkę, którą chcemy kupić (umowa spisana a my czekamy), w między czasie były różne problemy urzędowe typu oczekiwanie na WZ pół roku...), no i gdyby tylko ktokolwiek zechciał przyznać nam kredyt na całe życie to bez zastanowienia byśmy taki brali - wolę być uwiązana do banku niż do NIEJ . no ale na razie jest jak jest, możliwości jakie są takie są (choć staramy się zmienić sytuację aby jednak ktoś nam mógł udzielić kredytu i robimy co w naszej mocy - niestety na razie bez zmian) i trzeba jakoś żyć w takich realiach w jakich jesteśmy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
braza 21.04.2009 10:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2009 Janini-Amorski, ja od pewnego czasu przestałam mówić swojemu Ojcu, co mam w planach - stawiam Go przed faktem! Nadal odczuwam dyskomfort w takich chwilach ... no komu powiedzieć, z kim przedyskutować, jeśli nie z najbliższa osobą??? Ale każda próba wygadania się, poproszenia choćby o radę i zwykłego zapytania "Co Ty na to?" ginie w zarodku, bo wiem co będzie!!! Długo uczyłam się asertywności, odmawiania w niektórych przypadkach jakichkolwiek działań i pewności, że to co robię robię dla siebie i swoich bliskich i robię to dobrze. Jeśli popełniam błąd, to jest to mój błąd i ja za niego płacę. Jednak pierwsza rzecz, jaką zrobiłam, to odcięłam się od wspólnego pomieszkiwania!!! To podstawa!!! Nawet gdybym musiała wynajmować mieszkanie, wolałabym to, niż narażać siebie i bliskich na konflikty!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość elutek 21.04.2009 10:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2009 ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
malka 21.04.2009 10:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2009 Amalfi, Daggulka, Braza,Elutek - dobrze mówią Janinki Amorki - nie ma zmiłuj, masz taki wybór jak ja miałam , wybrałm ten komfortowy dla swojego zdrowia psychicznego - spakowałam walizki. Nie ma wspólnego mieszkania - wolę moje wynajęte 30 metrów niż "tańsze" i pozornie wygodniejsze mieszkanie z rodzicami. Gówniara byłam jak sie wyniosłam...a "ręce" rodzicieli sięgaja daleko, czasem trzeba wziąć kosę i te rączki mieszające w naszym życiu upierd... przy samych łokciach. Czasem nie ma innego wyjścia... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Tkanka7 21.04.2009 11:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2009 ... Przeczytałam juz dawno temu cały ten wątek, nawet wpisałam tu kawał tekstu od siebie, jednak usunęłam go po głębszym zastanowieniu, właściwie pod wpływem podobnych dylematów jakie ma Janinki-Amorki82, by nie rozgrzebywać tematu, który w tamtym czasie wydawał się być uśpiony, tak jak demony wielu z nas... Wątek ten jest bardzo poruszający i ucieszyło mnie, że pojawiły się nowe wypowiedzi. Szczególnie, że wypowiadają się tu prawdziwe perełki mądrości.. Bo poza skargami na niezrozumienie któregoś z rodziców padają też bardzo mądre słowa o potrzebie zrozumienia tych rodziców. retrofood, tu wielki pokłon w Twoją strone!! Mam za sobą psychoterapie, która pomogła mi bardzo w kontaktach z najbliższymi, choć nie mogła pomóc w kontaktach z Tatą, którego chwile wcześniej straciłam, to jednak pozwoliła mi go w końcu zrozumieć. Tak jak staram sie teraz zrozumieć mame, jej ciągłą krytyke i brak zrozumienia, czarnowidztwo. Bardzo dobrze napisał retrofood o tym, że rodzice nie chcą dla nas źle. również ta krytyka ma służyć temu byśmy podejmowali dobre decyzje, byśmy jak najmniej błędów w życiu popełnili. Jasne, zdarzają sie rodzice, którzy w źle pojętej trosce zmieniają życie swoich dzieci w piekło, ale zawsze te dzieci mają jakiś wybór.. Moja Pani Psycholog, po długim czasie szukania sposobów naprawienia moich kontaktów z mamą stwierdziła, że jedynym ratunkiem dla mnie jest wyprowadzka i pewna separacja od mamy. Bym odcięła pępowine i pozwoliła sobie na głębszy oddech i nauke kontrolowania własnych emocji. Tak też zrobiłam i trzeba tu powiedzieć, że moje życie w ciągu roku zrobiło obrót o 180 stopni Łatwiej mi teraz wierzyć w to, że wszystko co robi mi moja mama nie jest podyktowane jej złośliwością czy chęcią wyrządzenia mi krzywdy. Ona była wychowywana w identyczny sposób w jaki wychowywała mnie i moje rodzeństwo i dopiero teraz dostrzegam jej wrażliwość, jej siłe, że potrafiła, mimo to, zachować zdrowie psychiczne. W Polsce, już z dziada pradziada wychowuje sie dzieci na poczuciu winy, na porównaniach do innych - "bo inne dzieci są takie dobre, a ty co??" i naszym rodzicom wydaje się to właściwymi praktykami wychowawczymi, innych nie znają.. Jesli oni na nich wyrośli na "ludzi" to znaczy, że i nas na "ludzi" tym sposobem można wyprowadzić.. Łatwiej, ja myślę, zrozumieć swoich rodziców, zagłębiając się w ich przeżycia z lat gdy oni byli w naszym wieku. Nasi rodzice czasem chcą przeżyć życie za nas, podejmując za nas różne ważne decyzje, wydaje im się to pewną formą wsparcia i dbałości o nas, dlatgeo to my musimy powiedzieć dość tego i zacząć samodzielnie podejmować decyzje, te, które się rodzicom nie podobają, bo to nasze życie i od nas zależy co z nim zrobimy. Rodzice krytykowali, krytykują i będą krytykować, warto się na to uodpornić. Jeśli wiem, że zrobiłam coś dobrze to radości z tego nie może mi nikt odebrać, żadna krytyka. Kiedys oczekiwałam pochwał od mamy za różne moje posunięcia, nigdy się nie doczekałam, teraz, pod wpływem psycholog, jeśli mam się czym pochwalić to się chwale i wprost mówię mamie, że ma mnie pochwalić A ona to przeważnie robi, nie jakoś wylewnie albo z egzaltacją, ale samo jej stwierdzenie, że dobrze coś zrobiłam jest wtedy jak miód na moje serce Rodziców sobie nie wybieramy, ale jeśli uda nam sie ich zrozumieć to nauczymy sie jak zachować między nami pozytywne stosunki. Potrzebna jest tu szczerość i wyrozumiałość i każdego z nas na nią stać, tylko chciejmy!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
JANINKI-AMORKI82 21.04.2009 11:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Kwietnia 2009 tak wiem - macie rację, macie 100% racji - zdaję sobie z tego sprawę, nie zmienia to jednak faktu, że teraz nie mam możliwości wyniesienia się (na szczęście nie mieszkamy zupełnie w 1 domu tylko na jednym podwórku - jakieś 5 metrów od domu mamy). ja już mieszkałam "na swoim", z domu wyniosłam się mając lat 17. w tej chwili nie jest sytuacja tak prosta jakby się mogło wydawać, z pewnych względów musiałam wrócić (właśnie po to by móc za te kilka lat zamieszkać we własnym domku, ale były też inne powody, o których nie chcę tu pisać). i nie ma co tu dywagować na temat czy mam się wyprowadzić czy nie - jestem świadoma tego co mam robić i cały czas usilnie nad tym pracuję aby móc się wyprowadzić jak najszybciej - pytanie jak żyć i nie pozabijać się do czasu tej wyprowadzki . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.