Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

granice......


daggulka

Recommended Posts

kochana ..... w porównaniu do tego jak ja potrafię zionąć ogniem to Ty jesteś ostoja łagodności ..... :wink:

 

ja wiem .... przecież widzę , ze się miotam ..... że szukam , że próbuję innych rozwiązań , że staram się zawalczyć o te swoje granice nie tracąc kontaktu z rodziną ...... przecież nie mam monopolu na idealne rozwiązania .....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 670
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Dlaczego musi być zawsze "coś za coś"?

Czy to , że pilnuje moich dzieci bo się zgodziła -

upoważnia ją do ingerowania w aspekty mojego życia które nie są ze sprawą dzieci związane?

Czy musi być "wszystko albo nic" ?

Ze skrajności w skrajność?

 

......

Zwykle niestety na tym polegają stosunki międzyludzkie.

Dostajesz i dajesz. Dostajesz to, co ci jest potrzebne a dajesz to, co jest potrzebne komuś. Ty potrzebujesz opiekunki do dzieci, twoja mama wiedzy o tobie a w zasadzie pewności, że jestes szczęśliwa i bezpieczna w jej pojęciu.

I albo to akceptujesz albo jest wojna.

A odcienie - akurat twoja mama chce wszystko, jak nie dostanie, ma poczucie krzywdy. Mniej jej nie zadowala.

 

Znam to z układów ze swoją matką. Tez walczyłam. Potem zrozumiałam. teraz o NIC nie proszę a biorę tylko wtedy, jeżeli jest jasne, że chce jej zrobić przyjemność a nie mam potrzebę. Do tego doszło 20 km odległości i wreszcie jest dobrze.

 

Dodam jeszcze, ze w domu też wychodzę kiedy i gdzie chcę, ale ... to działa w dwie strony. Mąż też ma takie prawa i kilka razy (ku memu zdziwionemu oburzeniu) z nich skorzystał. To mnie nauczyło ostrożności :wink:

 

Generalnie mokka ma rację w kazdej linijce postu. Nawet jeżeli tego nie akcepyujesz, to życie nie daje się oszukać, potwierdzi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mokka ..... zrozumiałam ......

mam sobie usiąść w świętym spokoju , zamknąć gały , wyczyścić umysł i ustalić priorytety ...... czyli czego chcę ......

a potem do tego dążyć .....

 

tylko to czego chciałam i chce - nieosiągalne jest - się okazuje , że nie mogę mieć mamy do pilnowania dziewczyn i zdrowych normalnych z nią relacji .....

 

czyli musze ustalić nowe priorytety ..... albo rybki, albo akwarium ..... tak?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ja się uzewnętrznię.....

Przede wszystkim gratuluję Wam wszystkim, tym którzy tutaj potrafili się "odkryć" -odwagi. Gratuluję -prawie wszystkim- tej siły, że potrafiliście się wyrwać z zaklętego kręgu. Nefer dla mnie jestes wielka, ogromna i kurcze nie wiem co jeszcze! Bardzo mądra babka z Ciebie! I chyba będę Ci d--ę zawracać jak będę mieć problemy wychowawcze z dzieckiem ;)

Ghost- wielki szacun!

Moi rodzice generalnie są oki- tzn na pewno mogę im sporo zarzucić ale najważniejsze czyli miłość i wsparcie miałam zawsze- i mam do dzisiaj. Kocham ich potwornie! Teraz,odkąd sama mam dziecko widzę może więcej, dostrzegam więcej ich błędów ale też z wielu rozwiązań korzystam, pewne schematy powielam- tzn staram się aby były to te dobre rzeczy. Walczę ze sobą żeby nie powielać tych złych.

Powiem Wam szczerze, że nie wyobrażam sobie stworzenia normalnej rodziny, bycia fajną mamą (czy tak będzie to się okaże) bez posiadania mimo wszystko dobrych wzorców. Oboje- tzn ja i małż wyszliśmy z dobrych domów- tzn takich w których mimo różnych "moli" dominowały miłość, szczacunek i wsparcie. Uważam że jest to ogromny, przegormny prezent jaki dostaliśmy od naszych rodziców na wspólne zycie. Chyba nic lepszego nie moglismy dostać. Dlatego tak bardzo, bardzo podziwam WAs- tych którzy mimo, że tego wszystkiego nie mieli potrafili stworzyć wspaniałe domy.

Daggulka- nie chcę osądzać bo nie znam Ciebie, Twojej mamy mogę tylko napisać co mi się nasunęło. Twoja mama jest bardzo podobna do mojej babci. Moja babcia (Bunia najukochańsza) też dzwoni do mnie 2-3 razy dziennie, pyta co mam na obiad, czy dziecko zdrowe, czy małż zjadł (bo jeszcze przypadkiem niedobra żona nie zrobiłaby obiadu) ale..... mnie to nie wkurza bo mam zupełnie inny stosunek do mojej babci niż Ty do mamy. Oczywiście wynika to z lat doświadczeń. Moja babcia zawsze kochała nas (mnie i siostrę) najbardziej na świecie, zawsze była, zawsze wysłuchała, zawsze pomogła, zawsze stała za nami murem i uważała za 8 cudy świata a nie raz i przed rodzicami kryła- jej nadopiekunczość wynika z autentycznej troski a nie chęci kontrolowania mojego życia. Oczywiście jak zostałam mamą to musiałam dość długo "walczyć" z babcią żeby zrozumiała, że potrafię się zaopiekowac dzieckiem- nie raz jej odparowałam że M. ma tyle lat ile ma i jeszcze jakoś żyje pomimo tego, że ma "taką" matkę. Ale wywalczyłam swoje miejsce. Zobaczyła, że potrafię zadbać o dom, męża, dziecko i jest spokojna. Teraz wie, że to ja decyduję w kwestii dziecka (oczywiście wspólnie z małżem) i szanuje to. Dlatego powiem szczerze, że nawet cieszą mnie jej telefony (bo dla odmiany moja mama nie dzwoni prawie wcale a u mnie w domu była może 6 razy w ciągu 3 lat).

Myślę, że Twoja mama wkurza Cię właśnie dlatego, że w dzieciństwie jej nie było i teraz "nadrabia"- ale teraz jest na to po prostu za późno. Nie zmienisz tych doświadczeń. Nie zmienisz swojej mamy. Masz w sobie tyle żalu do niej za zmarnowane dzieciństwo, za oziębłość emocjonalną, za Twoją bulimię i pewnie jeszcze milion rzeczy, o których Ty tylko wiesz, że nie będziesz potrafiła zmienić swojego stosunku do niej- bo problem jest właśnie w Twoim nastawieniu. Masz absolutne prawo czuć do niej to co czujesz, zmarnowała wiele lat, Twoje dzieciństwo, młodość.... I niestety wyjścia masz dwa- albo totalne odcięcie się od niej- co moim zdaniem wcale Cię nie uszczęsliwi albo.... zaakceptowanie sytuacji- nie wiem może pomogłaby jakaś psychoterapia? Nie zrozum mnie źle ale chodzi mi o to, że tak obiektywnie to Twoja mama nie robi nic złego i nigdy nie zrozumie dlaczego Ciebie to wkurza. Ale diabeł zawsze tkwi w szczegółach i o te szczegóły tu się rozchodzi. Jak moja babcia dzwoni do mnie i pyta co mam na obiad to jej opowiadam i się cieszę, że ją to interesuje. Jak o to samo pyta Twoja mama to odbierasz to jako atak na siebie, próbę kontrolowania i udowadniania Ci, że nie dbasz o rodzinę czy co tam jeszcze. Widzisz tę róznicę? Sytuacja ta sama tylko nastawienie inne. Nie oznacza to, że nie masz prawa do takiego nastawienia- masz do tego prawo w 100% bo macie takie a nie inne doświadczenie. Chcę Ci tylko pokazać, że Twoja mama się nie zmieni- gwarantuję. Nie zmienisz jej zlewaniem, krzykiem, tłumaczeniem. Możesz powiedzieć jej że takie relacje wynikają z tego jak było, jakie masz doświadczenia i trudno- choćby nie wiem jak się starała nie zmieni tego. Ale wiedz, że mama się nie zmieni . Jedynym wyjściem jest zmiana Twojego stosunku do niej- ale sama sobie z tym nie poradzisz.

Chyba tyle ode mnie. Mam nadzieję, że zrozumiałaś co mam na myśli. Żebyś broń boże nie myślała, że obwiniam o to Ciebie- nie nie!! Chcę Ci tylko pokazać że to wszystko leży w Twojej głowie- a nie w działaniach Twojej mamy. I że masz absolutne prawo czuć to co czujesz i reagować tak jak reagujesz. Trzymaj się kobieto !! :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak ja wam zazdroszczę ........

dlaczego tak jest ze inni czasem maja nadmiar tego co dla innych jest marzeniem

troska nadopiekuńczość poczucie bezpieczeństwa

....ja.......wiem jak smakuje obojętność

jak boli

 

Nie wiem co gorsze nadopiekuńczość, czy obojętność.

 

Doświadczyłam jednego i drugiego.....jednocześnie.

 

Nadopiekuńczość-sterowanie każdym ruchem, kontrola, wtrącalstwo, zabranianie wszystkiego. No i jeszcze "patrz nie tykaj" Czyli współczesna wersja dziecka na pokaz.

Obojętność-uczuciowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak ja wam zazdroszczę ........

dlaczego tak jest ze inni czasem maja nadmiar tego co dla innych jest marzeniem

troska nadopiekuńczość poczucie bezpieczeństwa

....ja.......wiem jak smakuje obojętność

jak boli

 

 

Troska i poczucie bezpieczeństwa to przeciwny biegun nadopiekuńczości

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wścibstwo moich rodziców...hmm...

Jak miałam 24 lata (a nadal mieszkałam z nimi) nagle natchnęło ich, żeby stac na straży mojej moralności i cnoty (a zaznaczam, że "prowadziłam się" bardzo porządnie, żeby nie wyszło, że jakaś lafirynda byłam :D ). Postanowili ocenzurowac moich znajaomych i usilnie chcieli mi wybierac z kim moge się spotykac (ten za stary, ten z problemami rodzinnymi, a tamten to jeszce coś innego).

Przez kilka tygodni znosiłam to cierpliwie ale miarka się przebrała jak usłyszałam, że skoro mieszkam w ich domu to mam się dostosowac do tego co oni chcą. szlag mnie trafił i w ciągu 5 dni się wyprowadziłam na stancję.

Nie wierzyli, że to zrobię bo byłam wtedy na stażu i "zarabiałam" 450 zł. Ale się zawzięłam. Ciężko było jak czort. Z taką sumą nie można było poszalec zważywszy, że jeszcze zaocznie studiowałam (koszty dojazdu na uczelnie i czesne), pokój kosztował 200zł.. Po tym doświadzceniu został mi uraz i jogurtu z płatkami do tej pory nie jem :D . Ale dałam radę, zawzięłam się i postawiłam na swoim.

Moi rodzice wtedy oprzytomnieli. Relacje między nami się zmieniły (na lepsze). Teraz mam ten komfort, że co chcę to im opowiem, jak chcę to do nich pojadę a jak atmosfera robi się gęsta to poprostu mówię, że musze wracac i już...

Nauczyli się szanowac moja prywatnośc. Widzę też, że obec mojego młodszego brata, który nadal mieszka z nimi, sa bardziej tolerancyjni.

 

Szkoda tylko, że ten mój bunt objawił się dopiero w wieku 24 lat :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to ja się uzewnętrznię.....

Przede wszystkim gratuluję Wam wszystkim, tym którzy tutaj potrafili się "odkryć" -odwagi. Gratuluję -prawie wszystkim- tej siły, że potrafiliście się wyrwać z zaklętego kręgu. Nefer dla mnie jestes wielka, ogromna i kurcze nie wiem co jeszcze! Bardzo mądra babka z Ciebie! I chyba będę Ci d--ę zawracać jak będę mieć problemy wychowawcze z dzieckiem ;)

Ghost- wielki szacun!

Moi rodzice generalnie są oki- tzn na pewno mogę im sporo zarzucić ale najważniejsze czyli miłość i wsparcie miałam zawsze- i mam do dzisiaj. Kocham ich potwornie! Teraz,odkąd sama mam dziecko widzę może więcej, dostrzegam więcej ich błędów ale też z wielu rozwiązań korzystam, pewne schematy powielam- tzn staram się aby były to te dobre rzeczy. Walczę ze sobą żeby nie powielać tych złych.

Powiem Wam szczerze, że nie wyobrażam sobie stworzenia normalnej rodziny, bycia fajną mamą (czy tak będzie to się okaże) bez posiadania mimo wszystko dobrych wzorców. Oboje- tzn ja i małż wyszliśmy z dobrych domów- tzn takich w których mimo różnych "moli" dominowały miłość, szczacunek i wsparcie. Uważam że jest to ogromny, przegormny prezent jaki dostaliśmy od naszych rodziców na wspólne zycie. Chyba nic lepszego nie moglismy dostać. Dlatego tak bardzo, bardzo podziwam WAs- tych którzy mimo, że tego wszystkiego nie mieli potrafili stworzyć wspaniałe domy.

Daggulka- nie chcę osądzać bo nie znam Ciebie, Twojej mamy mogę tylko napisać co mi się nasunęło. Twoja mama jest bardzo podobna do mojej babci. Moja babcia (Bunia najukochańsza) też dzwoni do mnie 2-3 razy dziennie, pyta co mam na obiad, czy dziecko zdrowe, czy małż zjadł (bo jeszcze przypadkiem niedobra żona nie zrobiłaby obiadu) ale..... mnie to nie wkurza bo mam zupełnie inny stosunek do mojej babci niż Ty do mamy. Oczywiście wynika to z lat doświadczeń. Moja babcia zawsze kochała nas (mnie i siostrę) najbardziej na świecie, zawsze była, zawsze wysłuchała, zawsze pomogła, zawsze stała za nami murem i uważała za 8 cudy świata a nie raz i przed rodzicami kryła- jej nadopiekunczość wynika z autentycznej troski a nie chęci kontrolowania mojego życia. Oczywiście jak zostałam mamą to musiałam dość długo "walczyć" z babcią żeby zrozumiała, że potrafię się zaopiekowac dzieckiem- nie raz jej odparowałam że M. ma tyle lat ile ma i jeszcze jakoś żyje pomimo tego, że ma "taką" matkę. Ale wywalczyłam swoje miejsce. Zobaczyła, że potrafię zadbać o dom, męża, dziecko i jest spokojna. Teraz wie, że to ja decyduję w kwestii dziecka (oczywiście wspólnie z małżem) i szanuje to. Dlatego powiem szczerze, że nawet cieszą mnie jej telefony (bo dla odmiany moja mama nie dzwoni prawie wcale a u mnie w domu była może 6 razy w ciągu 3 lat).

Myślę, że Twoja mama wkurza Cię właśnie dlatego, że w dzieciństwie jej nie było i teraz "nadrabia"- ale teraz jest na to po prostu za późno. Nie zmienisz tych doświadczeń. Nie zmienisz swojej mamy. Masz w sobie tyle żalu do niej za zmarnowane dzieciństwo, za oziębłość emocjonalną, za Twoją bulimię i pewnie jeszcze milion rzeczy, o których Ty tylko wiesz, że nie będziesz potrafiła zmienić swojego stosunku do niej- bo problem jest właśnie w Twoim nastawieniu. Masz absolutne prawo czuć do niej to co czujesz, zmarnowała wiele lat, Twoje dzieciństwo, młodość.... I niestety wyjścia masz dwa- albo totalne odcięcie się od niej- co moim zdaniem wcale Cię nie uszczęsliwi albo.... zaakceptowanie sytuacji- nie wiem może pomogłaby jakaś psychoterapia? Nie zrozum mnie źle ale chodzi mi o to, że tak obiektywnie to Twoja mama nie robi nic złego i nigdy nie zrozumie dlaczego Ciebie to wkurza. Ale diabeł zawsze tkwi w szczegółach i o te szczegóły tu się rozchodzi. Jak moja babcia dzwoni do mnie i pyta co mam na obiad to jej opowiadam i się cieszę, że ją to interesuje. Jak o to samo pyta Twoja mama to odbierasz to jako atak na siebie, próbę kontrolowania i udowadniania Ci, że nie dbasz o rodzinę czy co tam jeszcze. Widzisz tę róznicę? Sytuacja ta sama tylko nastawienie inne. Nie oznacza to, że nie masz prawa do takiego nastawienia- masz do tego prawo w 100% bo macie takie a nie inne doświadczenie. Chcę Ci tylko pokazać, że Twoja mama się nie zmieni- gwarantuję. Nie zmienisz jej zlewaniem, krzykiem, tłumaczeniem. Możesz powiedzieć jej że takie relacje wynikają z tego jak było, jakie masz doświadczenia i trudno- choćby nie wiem jak się starała nie zmieni tego. Ale wiedz, że mama się nie zmieni . Jedynym wyjściem jest zmiana Twojego stosunku do niej- ale sama sobie z tym nie poradzisz.

Chyba tyle ode mnie. Mam nadzieję, że zrozumiałaś co mam na myśli. Żebyś broń boże nie myślała, że obwiniam o to Ciebie- nie nie!! Chcę Ci tylko pokazać że to wszystko leży w Twojej głowie- a nie w działaniach Twojej mamy. I że masz absolutne prawo czuć to co czujesz i reagować tak jak reagujesz. Trzymaj się kobieto !! :D

 

Dokładnie!

Mnie też drażni, jak moja mama mnie poucza. Ale dopiero teraz rozumiem, że robi to z troski. Ja najchętniej robiłabym to samo wobec mojego (niby) dorosłego syna. Przecież WIEM, że ja WIEM lepiej i po co on ma popełniać błędy? :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...