Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

A "franek" zawędrował z 2 PLN do 4.20 PLN


Gość M@riusz_Radom

Recommended Posts

 

 

A tak w ogóle to, jeśli on ma wolne środki to nie musi chodzić do kantoru po franka, później nim spłacać i tak dalej tylko zacząć grać na forex'ie :)) jeśli naprawdę jest dobry w przewidywaniu może stać się w szybkim czasie bogaty bo tam istnieje opcja tzw. lewarowania, nie będę się rozwodził.

 

 

Nie zapomnij dodać że forex to gra o sumie zerowej i stosunek wygrywających do przegrywających jest jakieś 5% do 95%.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 820
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

No właśnie nie zapominam:), napisałem, że ludzi na tym zarabiających jest niewielu, a ich bogactwo bierze się właśnie z faktu o którym piszesz. Ktoś musi stracić by zyskał ktoś:). My się dzisiaj martwimy frankiem po 2,52 ( już dobiegł do tego poziomu ) a szwajcar który pragnie kupić akcje polskich spółek może za tą samą sumę kupić 25% więcej akcji aniżeli przy franku przy cenie 1,95:).
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpadłem sobie zobaczyć i wysłuchać panicznych okrzyków, a tu nawet spokojnie

:D

 

daggulka, jak w kazdej transakcji to i tutaj timing jest najwazniejszy. To co dzieje sie teraz z frankiem (i co zobaczymy jeszcze w ciagu najblizszego czasu), nie bedzie trwalo wiecznie 8)

Chociaz decyzja WEgier jest dla naszej waluty baardzo zla ... i to w dluzszym terminie.

 

Słuchajcie tej pani bo gada najmądrzej z Was wszystkich :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rany.. już liczę straty..

brałam jak był 1,94.. sic!

 

Straty to sobie policzysz, ale w po spłaceniu całego kredytu.[/b]

 

Tyle tylko, że na dzisiaj mniej na "chleb" zostaje w portfelu.

 

Onegdaj toczyła się burzliwa wymiana zdań w tym wątku - http://forum.muratordom.pl/post2157107.htm?

 

Doskonale pamiętam opinię entuzjastów kredytu, że mając 2100 netto dochodu miesięcznego można spłacać 800 zł kredytu (listopad 2007) a za pozostałe pieniądze utrzymać rodzinę.

Jeśli dziś rata wzrosła do 1000 zł., to nawet przytaczana dzienna norma żywieniowa 5 zł (proponowane menu - podsmażana na margarynie kiełbasa z surówką z Biedronki.) nie wchodzi już w gre.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kryzys pewny jak w bankuPETRU: ZŁOTY WKRÓTCE ZACZNIE SIĘ UMACNIAĆ

 

W sektorze bankowym już mamy "megakryzys" - uważa Ryszard Petru, ekonomista. Według niego, Polską gospodarkę czeka spowolnienie, ale stopniowe.

Szczególnie zła sytuacja na rynku walutowym - bardzo słaby złoty w stosunku do dolara, euro czy franka - to już realny sygnał o kryzysie w naszym kraju. - Te dane bezpośrednio wpływają bowiem na raty kredytów, które Polacy wzięli w obcej walucie. Muszą płacić wyższe raty, a takich osób jest sporo - mówił na antenie TVN24 Ryszard Petru, ekonomista. Złoty leci na łeb na szyję

Polska waluta dalej traci na wartości. W środę dolar kosztuje prawie 2,9...

 

Według niego mimo, iż złoty jest "wyjątkowo" słaby, przewalutowanie nie jest dobrym pomysłem i trzeba po prostu na jakiś czas "zacisnąć zęby" i przeczekać.

 

- Według mnie, najgorszym ruchem byłaby zmiana waluty naszego kredytu właśnie teraz. Podstawowa zasada w branży finansowej wyraźnie sugeruje, by nie kupować na górce i nie sprzedawać w dołku - tłumaczył Petru.

 

Jak długo trzeba zaciskać zęby i kiedy będzie z górki?

 

Według ekonomisty, przed nami jeszcze kilka miesięcy, choć "trudno podawać jakiekolwiek daty" bo już dwa tygodnie temu wydawało się, że dno, od którego można się odbić, jest blisko.

 

- Jednak złoty za chwilę powinien zacząć się umacniać. Jego gwałtowny spadek to m.in. efekt emocji inwestorów, którzy są zaniepokojeni osłabieniem forinta i problemami węgierskiej gospodarki - uważa ekonomista.

 

Chodzi o to, że inwestorzy patrzą na Polskę przez perspektywę regionu, dlatego odczuwamy problemy Węgier czy Ukrainy.

 

- Megakryzys dotarł już do polskiego sektora bankowego. Banki sobie nie pożyczają, wstrzymano w dużym stopniu akcje kredytowe dla przedsiębiorców - powiedział ekonomista. To - jak twierdzi - za jakiś czas przełoży się na gospodarkę. - Zastopowane inwestycje, to mniejsze zatrudnienie. Ale to nie będzie gwałtowne - uważa.

 

Czy stać nas na kredyt?

 

- Jeśli kogoś stać, warto brać teraz kredyt we frankach - uważa Petru. Według niego to dobra deczyja. - W tym momencie kupujemy mało franków, więc kiedy złoty się umocni za jakiś czas, to mamy szanse sporo zarobić na tym kredycie i jego koszt nam wyraźnie spadnie - tłumaczył.

 

Ekonomista podkreśla jednak, że to pomysł dla osób o mocnych nerwach i głównie tych, które nie muszą, a mogą zainwestować jakiś kapitał. - Ogólnie, radziłbym się jeszcze wstrzymać z tego typu fundamentalnymi decyzjami. Pamiętajmy, że branie kredytu w obcej walucie to spekulacja, więc poleca się go osobom o mocnych nerwach - mówił.

 

źródło - http://www.tvn24.pl/-1,1569769,0,1,kryzys-pewny-jak-w-banku,wiadomosc.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doskonale pamiętam opinię entuzjastów kredytu, że mając 2100 netto dochodu miesięcznego można spłacać 800 zł kredytu (listopad 2007) a za pozostałe pieniądze utrzymać rodzinę.

Jeśli dziś rata wzrosła do 1000 zł., to nawet przytaczana dzienna norma żywieniowa 5 zł (proponowane menu - podsmażana na margarynie kiełbasa z surówką z Biedronki.) nie wchodzi już w gre.

Tak to jest jak się bierze kredyt na styk. W ten sposób właśnie niedawno zmienił się mój sąsiad. Pierwszy wziął kredyt pewnie na styk, potem rata poszła do góry a wartość nieruchomości lekko w dół i sprzedał, bo nie miał na ratę. Przez rok stracił na samej operacji około 30tyś nie licząc rat....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zapomnij dodać że forex to gra o sumie zerowej i stosunek wygrywających do przegrywających jest jakieś 5% do 95%.

 

Pozdrawiam

 

jak juz co, to o sumie ujemnej. Nie bierzesz pod uwage kosztow pozostawienia pozycji na nastepny dzien i koniecznosci zabezpieczenia kosztow roznicy oprocentowania walut. Nie mniej jesli ktos 8) biorac kredyt w CHF po jego bardzo niskim kursie, zabezpieczyl wtedy swoja pozycje na Forex moze spac wzglednie spokojnie. Wzglednie, bo nic nie trwa wiecznie i nalezy podjac kolejne decyzje, kiedy z pozycji wyjsc i czy w ogole 8)

 

BTW dajcie spokoj z tymi przedrukami opinii anali ... Istnieje madre pwiedzenie:

 

znasz sie na gieldzie - zarabiaj

nie znasz sie - doradzaj innym

 

z pozdrowieniami,

 

:-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie i Panie (AmberWind) spokojnie - nie jest źle.

Mamy kryzys, nie mamy kasy, mamy kredyt, mamy nieruchomosci.

Jest dobrze - jak to mawiała moja babcia która 3 wojny przeżyła (stan wojenny nazywała wojna). Podczas poprzedniego swiatowego kryzysu nastapiła inflacja i dewaluacja waluty. Znajmy babci (Żyd) zrobił taki "interes życia", ze jednego dnia sprzedał kamienice a za tydzien z tych pieniedzy mógł sobie kupic pianino.

Podobno obecny kryzys jest porownywalny do tamtego wiec lepiej miec dom + kredyt niż gotówke.

Chyba, ze w czasach II RP w Polsce nie było kapitalizmu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swego czasu byłem zagorzałym przeciwnikiem walutowego kredytu. W tym momencie jestem zwolennikiem, gdyż "za chwilę" wrócimy do trendu umacniania złotówki. Pytanie tylko czy "za chwilę", nie będzie tak krótkie jak dolar po 4.80. To był chyba tylko 1 dzień. Może się zdarzyć tak, że złoży się wniosek dziś przy 2.54 za CHF, a decyzja i wypłata za 3 tygodnie gdy już będzie 2.10. I cała spekulacja na nic ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pluszku muszę cię zmartwić. Ten tok myślenia niestety może być tylko życzeniowy, puki co kryzys zaszkodził najbardziej sektorowi bankowemu i deweloperów, to wszystko mocno obniża wartość nieruchomości w dwojaki sposób - deweloperzy już teraz obniżyli ceny nowych mieszkań o 20%, do tego dochodzą bardzo duże utrudnienia w udzielaniu kredytów, wszystkie banki już teraz bądź za chwile wymagać będzie wkładu własnego przy frankach często jest to co najmniej 35% do tego podwyższyły marże z 1 do nawet 3,5% .To zdecydowanie wpływa na pogorszenie zdolności pomijając fakt, że osoby bez gotówki w ogóle mogą zapomnieć o kredycie.

To z kolei drastycznie obniży popyt na nieruchomości i tutaj kłania się odwieczna zasada popytu i podaży.

W pewnej perspektywie nieruchomości a w szczególności mieszkania i domy mocno stanieją może o 30-50 %. I tutaj może zacząć się cyrk bo kiedy ktoś kto wziął kredyt przy CHF wartym 1,92 PLN i kupił nieruchomość za 500000 tyś PLN. Widzi po 6 miesiącach że nieruchomość ta warta jest przypuśćmy 300000 to jest mu przykro, a kiedy różnica CHF w momencie brania kredytu a tym czasem również będzie choć taka jak teraz to okazuje się, że jest w niezłych tarapatach.

MA NIERUCHOMOŚĆ WARTĄ 300000 ZA KTÓRĄ MUSI ZAPŁACIĆ 800000.

A naprawdę scenariusz może być jeszcze gorszy. To jest powód tego co się dzieje na rynku nieruchomości.

Pozytywne dla tych którzy planują budowę ( pod warunkiem, ze maja na to gotówkę bądz zdolność ) jest to, że już teraz można zdecydowanie taniej wybudować dom aniżeli zaczynałoby się 2 lata temu - wystarczy spojrzeć na ceny surowców, materiałów budowlanych - a to dopiero początek obniżek. W niedługim czasie kiedy spadnie podaż na materiały budowlane - Ci którzy się budowali ukończą budowy, ze względu na zmiany w kredytowaniu zdecydowanie mniej będzie osób rozpoczynających budowy. I znowu zasada popytu i podaży. Tutaj nastąpi szczególne zderzenie, cegielnie, cementownie na ten sztucznie nadmuchany bum zareagowały w jedyny możliwy sposób czyli zwiększeniem porodukcji, teraz zderzą się w sposób dramatyczny nie przejdą z ogromnego popytu do popytu sprzed bumu tylko trafia na jeszcze niższy popyt. I czekają nas materiały za płlowę ceny. W perspektywie nieco dłuższej wpłynie to równie silnie na cenę robocizny.

A no i te czynniki oczywiście też wpłyna na spadek cen nieruchomości.

Umówmy się to nie było normalne, ze w ciągu 18 miesięcy nieruchomości mogły szybować po 100% w górę - przecież ludzie nie zaczęli zarabiać 2 razy wiecej:). Zresztą takie cykle koniunkturalne w budowie i recesje rynkowe mają ostatnio pewną "rytmikę" w 2001 cegielnie padały właśnie po takim zderzeniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zasada popytu i podazy - owszem mamy deficyt 3 mln mieszkan, deficyt ukryty ale dalej istniejacy. Polska jest bardzo specyficznym krajem, ktorego nie sposob porownywac do innych. To w Polsce podczas 2 wojny swiatowej zostało zniszczone 60% budynkow. Cały 40 letni okres PRL nie zaspokoił tych potrzeb. Jeszcze niedawno było mi dane mieszkac w domku 4 pokoleniowym (ja, moje dziecko, moi rodzice i moja babcia). To ze krzyzys przyszedl nie oznacza, ze potrzeby mieszkaniowe zostały zaspokojone. Po prostu chwilowo spoleczenstwa nie stac na zakupy nieruchomosci. Zakładajac jednak, ze Polska wykorzysta swoja szanse w UE za pare lat popyt na nieruchomosci wroci. Wroci w zdwojony sposob bo nie tylko ludzie nie beda chcieli mieszkac z rodzicami. Nie beda takze chcieli mieszkac w starych kamienicach o wysokosci mieszkan ponad 3 metry ktore jest ciezko ogrzac, ktore maja wspolne łazienki na półpietrze, przeciekajacy od lat dach, grzyb w piwnicy i na korytarzu. Podobno 2 mln rodzin tak mieszka w Polsce. Tych kamienic nie bedzie sie opłacało remontowac - całe ulice bedą szły do wyburzenia. Polska to takze dziesiatki tysiecy starych domow typu "kostka", ktorych koszta eksploatacji i lokalizacja powoduja, ze mlodzi ludzie, ktorzy nawet za darmo otrzymaja taki dom - nie beda chcieli w nim mieszkac. Po co mi dom 2 pietrowy z piwnica i strychem o powierzchni całkowitej 500 m2. Ogrzac to - mozna zbankrutowac. Jak jeszcze zlokalizowany jest w okolicy ubogiej w dobrzepłatne miejsca pracy - to spadkobiercy machną ręką na taki dom i beda woleli nawet sie zadłuzyc, ale miec mieszkanie w duzym miescie - blisko miejsca pracy. Jakos dziwnie wspołczesny przemysł nie chce sie lokowac tam gdzie jest duze bezrobocie i niskie zarobki (na wschod od Wisły), woli inwestowac w zachodniej czesci Polski. Tak jest w wielu krajach - przykład Wloch gdzie na pólnocy jest przemysl a na południu bieda, mafia, całe wyludnione wioski i miasteczka. Na Wegrzech mieszka 8 mln osob z czego 1,6 mln w Budapeszcie. Nowe inwestycje powstaja jednak dalej w okolicach Budapesztu a nie na południu czy wschodzie kraju. Przy granicy z Chorwacja mozna na Wegrzech kupic domek 120 m2 w stanie do zamieszkanie z działka za 20.000 euro. (jeszcze w te wakacje zastanawiałem sie czy nie kupic sobie takiego domku wakacyjnego). Przypuszczalnie w Polsce nastapi to samo. Cały wschod Polski sie wyludni a ludzie ktorzy nawet beda tam posiadac dom/mieszkanie beda woleli przeniesc sie na zachod i bardziej bedzie im sie oplacało tam mieszkac i splacac przez 25-30 lat kredyt niz mieszkac tak jak swoj ojciec czy swoj dziad w swoim miasteczku w rodzinnym domu.

Pisanie o ludziach ktorzy kupili za 500.000 zl mieszkanie biorac kredyt we frankach przy kursie 1,92 jest demagogia z poziomu Faktu czy Gazety Wyborczej. 1 CHF moze góra miesiąc czasu kosztował 1,92 zl i wątpie aby akurat w tym okresie ludzie masowo kupowali mieszkania. wtedy było juz po boomie mieszkaniowym. Moze znajdzie sie w skali kraju 5000 takich nieszczesnikow, ale jednoczesnie co roku w wypadkach samochodowych ginie 5000 Polakow i jakos nie ma to wpływu na ceny nieruchomosci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swego czasu byłem zagorzałym przeciwnikiem walutowego kredytu. W tym momencie jestem zwolennikiem, gdyż "za chwilę" wrócimy do trendu umacniania złotówki. Pytanie tylko czy "za chwilę", nie będzie tak krótkie jak dolar po 4.80. To był chyba tylko 1 dzień. Może się zdarzyć tak, że złoży się wniosek dziś przy 2.54 za CHF, a decyzja i wypłata za 3 tygodnie gdy już będzie 2.10. I cała spekulacja na nic ;)

 

 

Naprawdę już daaawno chf nie stał tak wysoko i jeśli ktoś chciałby brać teraz kredyt to tylko w chf ... tylko własnie problem w tym, czy przypadkiem za 3 tygodnie kiedy to kredyt uruchomią chf nie będzie juz z powrotem 2,10 ...choć jak słucham w radio i w tv to jeszcze jakiś czas ta sytuacja potrwa :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A prawda leży gdzieś po środku. Szwagierka chcąc zabezpieczyć kasę, szuka właśnie mieszkania. Poznań i okolice. Deweloperzy z ogłoszeniami po 8000 zł/m2, w zasadzie na dzień dobry mówią 6500zł/m2. Podczas boomu mieli nawet 40% marży, więc mają z czego schodzić. Zwłaszcza, że ludzie rezygnują, a oni jakoś muszą to sprzedać. Ten kto nie kupił, odsuwa zakup w czasie. Innemu bank odmówił kredytu z uwagi na ograniczanie ryzyka. Są też ludzie, którzy nie umieją liczyć i myśleć. Na fali pędu mieszkaniowego kupili mieszkania, a teraz może nie będzie ich stać na spłatę kredytu. Zwłaszcza jeżeli straci pracę (choćby jedna osoba). Znam przypadki, gdzie ktoś kupował VW z salonu i potem... ZBIERAŁ na pełnowymiarową zapasówkę. Nie miał też pojęcia, że ma opony letnie, czyli musi kupić sobie zimówki, a ubezpieczenie od dealera było specjalne i po roku opłata za nie wzrośnie. Moim zdaniem - czeka nas spadek cen mieszkań i domów. Faktycznie jednak nie będzie tu tragedii.

Z drugiej strony - oprócz niezaspokojonego popytu, mamy przecież ciągle dużą emigrację zarobkową. Ktoś kto utrzyma pracę, znowu zarabia więcej. Nawet dołujący funt podrożał. Te osoby będzie stać na remont, czy zakup nowego mieszkania.

Tak czy owak - w razie totalnej zawieruchy, a jeszcze takiej nie mamy - nieruchomości są i będą, jedną z niewielu inwestycji, gdzie traci się tylko część kapitału. Jeżeli będzie tylko kryzys, to akcje kupowane teraz, przyniosą duże zyski, byle tylko mieć zdywersyfikowany portfel.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swego czasu byłem zagorzałym przeciwnikiem walutowego kredytu. W tym momencie jestem zwolennikiem, gdyż "za chwilę" wrócimy do trendu umacniania złotówki. Pytanie tylko czy "za chwilę", nie będzie tak krótkie jak dolar po 4.80. To był chyba tylko 1 dzień. Może się zdarzyć tak, że złoży się wniosek dziś przy 2.54 za CHF, a decyzja i wypłata za 3 tygodnie gdy już będzie 2.10. I cała spekulacja na nic ;)

 

 

Naprawdę już daaawno chf nie stał tak wysoko i jeśli ktoś chciałby brać teraz kredyt to tylko w chf ... tylko własnie problem w tym, czy przypadkiem za 3 tygodnie kiedy to kredyt uruchomią chf nie będzie juz z powrotem 2,10 ...choć jak słucham w radio i w tv to jeszcze jakiś czas ta sytuacja potrwa :roll:

 

No i to są właśnie "uroki" spekulacji. Jeżeli kogoś psychicznie i finansowo nie stać na spekulację walutową, to lepiej niech bierze kredyt w walucie, w któej zarabia. Nie można też rzucać się na kredyt na granicy wytrzymałości budżetu. Ja działam zachowawczo: w akcje inwestowałem tyle, że strata całości nie groziłaby mi radykalnym pogorszeniem standardu życia. Budowę zaczynałem z prawie połową (teoretycznie) potrzebnych środków. Mimo to ciągle się boję. Nie wiem co będzie, jeżeli np. żona lub ja stracilibyśmy pracę, czy w końcu zdecydujemy się na 2 dziecko. A gdzie mowa o przypadkach losowych?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powrót do dawnego kursu potrwa długo

czwartek 23 października 2008 01:45

 

O ile jeszcze zdrożeje frank?

 

Przez zaledwie kilka dni kurs złotego runął w dół. W ciągu kilkudziesięciu godzin raty kredytów zaciągniętych przez Polaków w obcych walutach wzrosły o kilkaset złotych, a pieniądze pozostające w ich portfelach po opłaceniu stałych opłat drastycznie zmalały - donosi DZIENNIK.

 

Szczególnie mocno wahnięcia walutowe dotknęły jedną grupę: to ludzie, którzy wzięli kredyty we frankach szwajcarskich. Wczoraj wieczorem waluta szwajcarska warta była 2,52 zł. Jeszcze tydzień temu płacono za nią 2,30 zł, miesiąc temu 2,06 zł. Łatwo policzyć: ktoś, kto we wrześniu zapłacił 1500 zł raty, w październiku zapłaci 1834 zł. Ponad 300 zł więcej.

 

GRZEGORZ RZECZKOWSKI: Co się stało z naszą walutą? Złoty jeszcze niedawno rósł i rósł, a w ostatnich dniach spadł do poziomu nienotowanego od prawie dwóch lat.

PIOTR KUCZYŃSKI*: Przyczyną jest brak zaufania, jaki zagraniczni inwestorzy okazują tzw. rynkom wschodzącym, czyli takim krajom jak Węgry czy Ukraina. Dużą nerwowość wywołała gwałtowna podwyżka stóp procentowych, na którą zdecydował się w środę węgierski bank centralny. Podnoszenie stóp aż o 3 proc. to ruch, który wykonuje się w sytuacji, gdy gospodarce grozi załamanie. W konsekwencji w analizach sporządzonych przez zachodnie banki zaczęły pojawiać się już opinie, że rynki wschodzące stanęły na krawędzi przepaści. Więc nie ma się co dziwić, że nie tylko forint, ale i złotówka traci na wartości.

 

Ale przecież zagraniczni analitycy doskonale muszą zdawać sobie sprawę, że Polska to nie Węgry i że nasza gospodarka ma się dość dobrze.

To prawda, ale wolą się asekurować i na wszelki wypadek pozbywają się złotówek. Myślą mniej więcej w ten sposób: co prawda Polska radzi sobie dobrze z kryzysem i w sumie nie ma potrzeby z tego kraju uciekać, ale jak inni inwestorzy zaczną wyprzedawać złotówki, jej kurs i tak spadnie, więc poniesiemy straty. Dlatego działają według obowiązującej w zachodnich instytucjach finansowych zasady "w razie wątpliwości, sprzedawaj". To oczywiście nielogiczne, nierozsądne, ale cóż z tego. Takie są nastroje.

 

Jak bardzo złotówka może jeszcze stracić na wartości?

Nie jestem w stanie tego przewidzieć. To zadanie dla psychologa tłumu, a nie ekonomisty. Oby jak najmniej.

 

Spytam wprost: czy możliwe jest, że np. za franka szwajcarskiego trzeba będzie zapłacić 4 zł? To zrujnowałoby miliony ludzi.

To mało prawdopodobne, ale przełamanie bariery 3 zł za franka jest już bardzo realne. I tak mamy szczęście, bo gdyby inwestorzy rzucili się do kupowania franków, cena tej waluty wynosiłaby już 2,8 zł, a nie 2,5 zł. Poza tym moim zdaniem za dwa, trzy tygodnie sytuacja na światowych rynkach powinna się uspokoić i złoty będzie się umacniał. Powinniśmy odetchnąć. Ale nie ma się co łudzić, że złotówka osiągnie kurs sprzed kryzysu. To potrwa miesiące, a może nawet lata.

 

Co w tej sytuacji powinni zrobić właściciele mieszkań kupionych na kredyt? Uzbroić się w cierpliwość czy przewalutować pożyczkę na złotówkową?

Powinni zaczekać i nie ulegać panice.

 

Czy tylko posiadacze kredytów hipotecznych powinni się bać? Czy może zawirowania odczujemy wszyscy?

Odczujemy wszyscy, bo zdrożeją wszystkie importowane produkty – telewizory, odtwarzacze DVD czy samochody.

 

Co w tej sytuacji mogłoby pomóc naszej walucie? Interwencja NBP? Obniżenie stóp procentowych?

Tego typu ruchy tylko pogorszyłyby sytuację tak, jak to stało się na Węgrzech. Trzeba po prostu przeczekać tę burzę.

 

*Piotr Kuczyński jest głównym analitykiem firmy doradztwa finansowego Xelion

 

Grzegorz Rzeczkowski

 

źródło - http://www.dziennik.pl/gospodarka/article255241/O_ile_jeszcze_zdrozeje_frank_.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypowiedź typowa dla anali. Wg niej prawie wszystko jest możliwe, a poza tym zawsze może się zdarzyć coś, co "usprawiedliwi" błąd. Jeżeli jednak się potwierdzi (rzadko ale się zdarza), to będzie "a nie mówiłem".

 

Bardzo podobała mi się za to wypowiedź jakiegoś analityka, który stwierdził, że "nikt przy zdrowych zmysłach, nie może zagwarantować co się stanie". Nie ma się więc co zbytnio "podniecać" i jakoś żyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...